czwartek, 4 września 2014

Rozdział pierwszy, w którym wszystko się zaczyna



Odgłos silnika, szelest mijających samochodów, oddech Jima, jej ojca... Minuty ciągnęły się w nieskończoność. Jak długo można jechać te 20 kilometrów? I cisza, ona była najgorsza. Lana zastanawiała się czy tak będzie już zawsze. Zerknęła na ojca. Tak dawno go nie widziała... Zauważyła kilka zmarszczek, których wcześniej nie było. Te obok oczu zapewne od śmiechu. Taak, zapamiętała go jako wiecznie roześmianego faceta. 

          Był na nią zły? Z butami ładowała się w jego poukładane życie... A co jeśli ma żonę?? Ta wizja ją przerażała. Ich kontakty były ostatnio tak kiepskie, że nie zdziwiłaby się gdyby nie powiedział jej o ślubie.
Czuła się niepotrzebna, bardziej niż kiedykolwiek. Spojrzała na swoje dłonie. Zaciskała je w pięści by opanować drżenie, paznokcie boleśnie wbijały się w skórę.

- Lana - Jim nagle się odezwał, a dziewczyna aż się wzdrygnęła. Zaważyła, jak mocno zacisnął dłonie na kierownicy - Słuchaj... Przepraszam. Wiem, że to moja wina.

           Rozchyliła usta z wrażenia. Tak, jeszcze chwile temu miała ochotę wykrzyczeć mu to w twarz, zapytać dlaczego ją zostawił... A teraz patrzyła na niego i widziała, że on to wie. Czuła, że to wyznanie nie przyszło mu łatwo. 
Po chwili zatrzymał się w alejce pełnej rządkiem ustawionych, bardzo podobnych do siebie domów. Spojrzał na nią, chyba pierwszy raz odkąd się zobaczyli. Jego spojrzenie sprawiło, że poczuła dreszcz przechodzący jej po plecach. To były te same oczy, które filtrowały ją kiedy patrzyła w lustro. Jasnoniebieskie oczy, które nadawały jej wygląd marzycielki. Spoglądając na ojca miała wrażenie, że odziedziczyła po nim wszystkie charakterystyczne cechy. Oczy, jasne włosy, zadarty nos.

- Będzie dobrze, wszystko naprawię... - odnosiła wrażenie jakby naprawdę tego chciał - Nawaliłem, powinienem być przy Tobie, przy was... 

            Potarł dłonią czoło i westchnął. Chciał jeszcze coś powiedzieć, ale widocznie zabrakło mu słów. Zgasił silnik i wysiadł z samochodu. Z bagażnika wyciągnął walizkę dziewczyny, a ona w tym czasie również wyszła na zewnątrz. Zatrzasnęła drzwi nieco mocniej niż chciała. 
Czuła się jakby była pusta w środku. Szła obok Jima do małego domu, obitego szarymi deskami, które zdążyły już swoje przeżyć. Gdzieniegdzie były przygnite. No i te stare, drewniane okna, mosiężne drzwi... Była tutaj jakieś 10 lat wcześniej, na pogrzebie babci i nic, zupełnie nic się nie zmieniło. Mimo tego wszystkiego ciągle miała wrażenie, że było tam przytulnie.

             Jim otworzył drzwi i wpuścił ją do środka. Na wprost były białe, drewniane schody prowadzące na górę, a obok troje otwartych drzwi. Kuchnia, salon i łazienka. 
Spodziewała się zobaczyć wszystkie te stare meble, spróchniałe podłogi, które tak dobrze pamiętała, jednak tutaj ojciec ją zaskoczył. Szła po nowiutkich panelach, ściany wyglądały na świeżo pomalowane.  W kuchni i łazience nowe sprzęty. Wydawało jej się też, że w salonie stał naprawdę duży telewizor. Była pod wrażeniem.
Jim pewniej złapał walizkę i ruszył po schodach.

- Chodź... Mam nadzieję, że Ci się spodoba - powiedział zachęcająco. 

               Lana niepewnie weszła za nim na górę. To było małe pięterko, pamiętała że kiedyś był tam zwykły strych. Od razu uderzył ją zapach farby i szybko zlokalizowała jego pochodzenie. Przez uchylone drzwi widać było łazienkę a w niej kilka wiader i pędzli.
Na wprost schodów były zamknięte drzwi prowadzące prawdopodobnie do pokoju. 
Gestem zaprosił ją do środka. Pokój był bardzo duży ale prawie pusty. Ściany były białe, na podłodze nowiutkie panele. W rogu stało niewielkie łóżko. Trochę jak w celi, z tą różnicą, że były tam drzwi na balkon no i powierzchnia była jakby nie patrzeć znacznie większa

- Wygląda to trochę strasznie. Miałem zamiar zaprosić cię na wakacje, odnowiłem poddasze. Ale nie zdążyłem z meblami. Ale teraz przynajmniej sama je wybierzesz.

Ona otworzyła usta i wykrztusiła krótkie "dziękuję". Ojciec poklepał ją po ramieniu i zwinnie postawił walizkę obok niej.

- No to ja idę na dół, rozgość się... Zamówię pizzę - uśmiechnął się zakłopotany i zgodnie z zapowiedzią zniknął.


                Nie bardzo wiedziała jak się zachować. Stała pośrodku pokoju zupełnie nieświadoma tego, że odkąd Jim wyszedł, minęło już 10 minut.  Ostatnie kilka miesięcy były koszmarne… Wcześniej też zdarzało się, że mama  nieco zbyt głęboko zaglądała do kieliszka, jednak były to pojedyncze „wyskoki”. Sytuacja pogorszyła się kilka miesięcy po rozwodzie rodziców Lany. Najpierw były to weekendowe wypady ze znajomymi, które z każdym tygodniem trwały dłużej… Pewnego razu pani Evans wróciła do domu dopiero we wtorek, a później próbowała wmówić córce, że musiała pomóc koleżance, która w trakcie spotkania się pochorowała. No tak kac może być przecież bardzo dotkliwy.

Takie sytuacje zdarzały się coraz częściej. Nie wiedząc kiedy, wyjścia rozciągnęły się z weekendowych do całotygodniowych. Lana próbowała rozmawiać z mamą, na próżno.  Wydawało się, że przestało ją obchodzić wszystko wokół. Z dnia na dzień przestała chodzić do pracy. Spała do południa lecząc skutki nocnej zabawy, wychodziła nim jej córka zdążyła wrócić ze szkoły… Dni mijały, a z każdym kolejnym było coraz gorej. Lana nie potrafiła sobie z tym poradzić. Nie wiedziała jak mogłaby pomóc. Szybko zaczęło brakować pieniędzy. Pani Evans nie zarabiała, nie opłacała rachunków… Pewnego ranka Lana wykradła mamie kartę i sprawdziła saldo konta bankowego. Z całych oszczędności została zaledwie garstka. Lana wybrała część, by opłacić rachunki, jednak nie wiedziała co dalej… W końcu zaczęło poważnie brakować na jedzenie. Właśnie wtedy Lana po raz pierwszy zadzwoniła po pomoc do ojca. Wiedziała, że rodzice nie rozmawiali ze sobą od rozwodu, Jim utrzymywał kontakt jedynie z córką, odmawiał kiedy pytała czy dać mu mamę… To znaczy, kiedy ta była jeszcze w stanie normalnie rozmawiać przez telefon.

Nie było łatwo prosić tatę o pomoc. Wprawdzie dzwonił do niej czasem, pytał co słychać, chciał wiedzieć, czy wszystko w porządku. Jednak ich rozmowy były krótkie, ona nie zwierzała się jemu i vice versa.

Nie powiedziała mu o sytuacji w domu. Będąc przypartą do płotu, powiedziała zmyśloną wcześniej bajeczkę jak to mamie skradziono torebkę razem z kartą bankową, ubarwiła to jeszcze o utrudnienia ze strony banku… Finalnie udało się namówić ojca by pieniądze przesyłał przez jakiś czas na konto Lany. Miała nadzieję, że mama stanie na nogi, opamięta się… 

Po kilku tygodniach straciła nadzieję. Był sobotni wieczór, Lana siedziała w swoim pokoju, beznamiętnie oglądając telewizję. Kiedy usłyszała hałas odetchnęła z ulgą, ciesząc się że mama wróciła… Jednak coś było nie tak. Jakiś hałas, słyszała obcy głos. Powoli zeszła na dół i po prostu ją zamurowało. Zobaczyła jak jakiś obcy facet obściskiwał się z jej matką. Całowali się bez pamięci… Zauważyła, że był chyba z 10 lat młodszy od mamy. Nagle popchnął ją na kanapę i idąc w jej kierunku obsunął spodnie. Wtedy Lana odwróciła się i pobiegła do pokoju, nie chcąc widzieć nic więcej. Dławiła się łzami, po omacku zamykając drzwi na klucz od środka.

Lana nigdy nie miała wielu przyjaciół, jednak wtedy całkowicie odcięła się od społeczeństwa. Jasne, chodziła do szkoły, ale coraz częściej zrywała się z lekcji, nie mogła się skupić, wcześniej wracała do domu, żeby sprawdzić czy mamie nic się nie stało. Była kłębkiem nerwów, jej życie ograniczyło się do kontrolowania mamy. Czy jest, czy jej nie ma, gdzie poszła, czy wróciła… Wiele razy zdarzało się, że ją śledziła. Po prostu żeby wiedzieć gdzie bywa… Parę razy musiała pomagać jej, kiedy zalana nie była w stanie nawet dotrzeć do łóżka. To wszystko nie odbywało się bez echa. Pani Evans z szanowanej osoby stała się zwykłą pijaczką.  A Lana nim zdążyła się zorientować, zaprzepaściła szansę na maturę, wątpliwe też było, że uda jej się ukończyć rok szkolny.

Później było tylko gorzej. Facet, z którym Lana widziała matkę bywał u nich coraz częściej, ale tylko nocami. Rano już go nie było… Kolejny szok czekał Lanę tydzień później, kiedy wróciła ze szkoły i na stole znalazła nie tylko butelki po alkoholu, ale i strzykawki. Właśnie wtedy nie wytrzymała. Powiedziała sobie dość, nie może być wiecznie grzeczną, zgadzającą się na wszystko dziewczynką. Złapała paczkę papierosów leżącą na stole. Chwilę trwało nim udało jej się odpalić jednego. Kaszlała i dławiła się dymem, jednak uparcie paliła dalej. W połowie zrezygnowała. Zdeterminowana wybiegła z domu i udała się do najbliższego baru. Taaak, tam byli. Mama wśród kilku facetów wyglądających na kompletnych ćpunów. Zadziwiające, wszyscy byli młodsi od niej. Wprawdzie mamie nigdy nie brakowało urody, ale po tych całotygodniowych melanżach wyglądała znacznie gorzej. Pojawiło się kilka zmarszczek, schudła kilka kilogramów, miała zniszczoną cerę, wiecznie worki pod oczami… No i nie dbała o wygląd. była w dresach, z włosami niedbale związanymi na karku.

Lana nie zamierzała grzecznie czekać przed drzwiami, aż wyjdą. Nigdy więcej. Wpadła do środka i podeszła do mamy krzycząc, że ma z nią wracać do domu. I właśnie wtedy wydarzyło się coś co wszystko zmieniło. Nim zdążyła się zorientować, facet z którym nakryła matkę jakiś czas temu zamachnął się trzymaną w ręku butelką. Był jak obłąkany, jakby nie wiedział gdzie jest i co robi. Ból eksplodował w jej głowie  i odruchowo sięgnęła dłonią do czoła. Poczuła pod palcami ciepłą krew. Zszokowana spojrzała na mamę, oczekując reakcji z jej strony.  Była niewzruszona, ba, wyglądała na zadowoloną… Inni śmiali się. Jak mogło do tego dojść? Kiedy dokładnie jej mama przestała nią być…? Lana rozumiała, że popadła w nałóg, że nie panowała nad sobą, ale nie przypuszczała, że mogłaby spokojnie stać i z uśmiechem się przyglądać, kiedy jej działa się krzywda. W jednej chwili postanowiła. Nie miała już matki.

Nie pamiętała za wiele z tego co działo się potem. Biegła do domu, opatrywała sobie czoło, pakowała plecak… Wydawało jej się, że to zaledwie chwila. Kilka godzin włóczyła się po mieście. Ale co robić? Gdzie spać…? Było już ciemno, kiedy zmęczona opadła na ławkę w opustoszałym parku. I wtedy w końcu to zrobiła. Drżącymi palcami wybrała numer do ojca.

Z zamyślenia ocknęła się dopiero słysząc wołanie ojca. Aż trudno uwierzyć, że to wszystko zdarzyło się zaledwie wczoraj. Dotknęła opatrunku, który przykrywał zszytą ranę. Kiedy ojciec przyjechał i zabrał ją do szpitala, była wycieńczona. Nie pamiętała już, kiedy spokojnie przespała noc, kiedy zjadła normalny obiad…

Zeszła na dół. Jim czekał na nią na kanapie w salonie. Na stoliku przed nim leżał karton z ogromną pizzą.

- Wsuwaj – powiedział z uśmiechem. Jednak nie mógł jej zmylić, zauważyła jak jej się przyglądał. Był przerażony… Pytanie tylko czy tym jak źle wyglądała, czy tym, że musiał się nią zająć. Nie była dzieckiem, była pełnoletnia, ale potrzebowała domu. Przynajmniej takiego, w którym mogłaby spokojnie mieszkać, spać… Nie liczyła na więcej.

Wzięła jeden kawałek pizzy i zaczęła zachłannie jeść. Umierała z głodu. Schudła kilka kilo przez ostatnie miesiące, mało jadła, mało spała…
  
- Słuchaj… Zawaliłem, wiem. Nie widzieliśmy się od kilku miesięcy… Przepraszam. Ten cały rozwód… Jakoś nie mogłem sobie poradzić, przyzwyczaić się do tego. Ale cieszę się, że tu jesteś. Poukładamy to wszystko – powiedział to bardzo szybko. Nigdy nie lubił mówić o uczuciach, zresztą dokładnie tak samo jak ona – zobaczysz. Mam nadzieję, że nie będzie Ci ze mną źle.

W odpowiedzi uśmiechnęła się lekko, nic więcej. Nie potrafiła mu zaufać. Ufała matce i co? Ludzie mogą zmienić się o 180 stopni, w jednej chwili jesteś dla nich wszystkim, a chwilę później zapominają, spisują cię na straty… Jaką mogła mieć pewność, że i on nie zmieni zdania? Nie, od tygodnia powtarzała sobie, że już nigdy nie pozwoli, żeby ktoś zrobił jej coś takiego.

- Jutro zajmiemy się Twoim pokojem. Wybierzesz sobie meble, kolory… Przyda się komputer, może telewizor…
- Nie trzeba… - Lana była zaskoczona jego hojnością.
- Nie, nie, w porządku, zarabiam i praktycznie nie wydaje kasy, wreszcie mam powód – stwierdził z uśmiechem – Chciałbym żebyś poczuła się tu jak w domu.
- Dziękuję.
- Lana… Dlaczego wcześniej nie powiedziałaś co się dzieje? –zapytał nagle, zmartwiony. Była taka małomówna, a przecież pamiętał ją jako roześmianą, szczęśliwą dziewczynę…
- Nie wiem. Myślałam, że wszystko się naprawi. Ale nie chcę tego więcej. A ona… niech robi co jej się podoba, dla mnie od tej chwili nie istnieje. Nie chce o niej słyszeć.
- Rozumiem to. Ale od teraz ten cały bałagan będzie na mojej głowie, ty się tym nie przejmuj, zajmę się wszystkim. Pamiętaj, jesteś tu bezpieczna, poza tym zawsze ze wszystkim możesz przyjść do mnie. Przypilnuję, żeby matka się do Ciebie nie zbliżała, przynajmniej na jakiś czas, a później sama zdecydujesz – powiedział i złapał kawałek pizzy.
                
 Kolejne dni pokazały, że naprawdę poważnie wziął się za organizowanie jej nowego życia. Tak jak powiedział, pozwolił jej wybrać wszystko co chciałaby mieć w pokoju. Wiedziała, że miał pieniądze. Był lekarzem, sporo pracował i dużo zarabiał, a mimo to nigdy nie był rozrzutny. Nie lubił przepychu, żył raczej skromnie a pieniądze odkładał. Powiedział Lanie, że jak uzbiera się trochę, to rzuci pracę i będzie po prostu cieszył się życiem.

Pierwszego dnia kupili meble, farby, zasłony, pościel, a nawet drobiazgi, które miała potem poukładać na szafkach. Jim wziął kilka dni urlopu i rzucił się w prawdziwy wir zakupów. Kolejnego dnia zmusił Lanę, by wybrała sobie taką ilość ubrań, że po tym wszystkim zszokowana stwierdziła, że w przeciągu kilku godzin dorobiła się garderoby większej niż przez całe życie. Później wspólnie zabrali się za remont. Jim sam chciał pomalować ściany i  wyposażyć łazienkę, a Lana podjęła się tego z takim samym zapałem jak on. Spędzali ze sobą mnóstwo czasu. Ojciec widział, że każdy dzień przynosił poprawę z zachowaniu dziewczyny.

Starał się jak mógł, a Lana przyznała, że naprawdę wspaniale się bawiła robiąc to wszystko. Jakby poczuła, że znowu zaczęła żyć. Z każdym kolejnym dniem czuła, że oddala się od tamtych wydarzeń. Z ochotą podejmowała się każdego zajęcia, chciała odsunąć od siebie wszystkie złe myśli. Czuła, że dzięki temu znów zaczyna mieć ochotę na to, by zacząć po prostu żyć.

1 komentarz: