Nagle dowiedziała się jak to jest, kiedy dziewczynie podoba
się zwyczajny facet. No może nie całkiem… Ale Roy nie był starszym nauczycielem
i gdyby nie to, że formalnie byli rodzeństwem, mogłaby zakwalifikować go jako
zwyczajnego, przeciętnego chłopaka.
Na jego
telefon nie musiała czekać całymi dniami, zadzwonił wieczorem, akurat kiedy
razem z Jamiem próbowali stworzyć w miarę jadalną kolację.
-
Spotkamy się? – zapytał krótko, jak zwykle niezbyt wylewny w słowach.
-
Dzisiaj? – Jamie piorunował ją wzrokiem, uśmiechając się pod
nosem. Pokazał jej uniesiony w górę kciuk, dając do zrozumienia, że nie ma nic
przeciwko.
-
Przyjadę po ciebie.
Podała
mu nazwę ulicy, przy której mieszkał Jamie, na co Roy odpowiedział, że będzie
za 15 minut i się rozłączył. Czy on nigdy nie żegnał się przed zakończeniem
rozmowy?
- Haaa
– Jamie uśmiechnął się szeroko, po czym krzyknął do Teda, który siedział w
pokoju przed telewizorem – Lana zostawia nas dla faceta!
Nie
trzeba było długo czekać, by ten pojawił się w kuchni.
- Ooo,
kim jest ten biedak? – zażartował biorąc po drodze opakowanie ciastek leżące na
szafce.
-
Spokojnie stary, to tylko jej brat – zaśmiał się Jamie. Uwielbiali sobie z niej
żartować, dobrze wiedzieli, że się na nich nie obrazi.
Wychodząc,
zastanawiała się, jak to możliwe, że stała się taka towarzyska. Spędzała
mnóstwo czasu z Jamiem i Tedem, ale też z Emilką. Oprócz tego ta impreza u
Roya, no i teraz randka… Tylko czy można było to tak określić? Właściwie nie
wiedziała dokąd się wybierali.
Okazało
się, że Roy też nie wiedział. Podjechał w umówione miejsce swoim sportowym
autem, a kiedy wsiadła, uśmiechnął się do niej. Wyglądał dokładnie tak jak
zawsze. Dżinsy, glany, skórzana kurtka i zmierzwione włosy założone za uszy.
- Hej.
Co tu robiłaś? – zapytał zapalając silnik.
- Byłam
u kumpli, może kojarzysz Jamiego, byłam z nim na ślubie.
-
Lepiej zapnij pasy – stwierdził, a gdy tylko to zrobiła, znacznie przyspieszył.
Najwyraźniej uwielbiał szybką jazdę, bo na jego twarzy znowu pojawił się
uśmiech – wytrzeźwiałaś już?
Zaśmiała
się. Ciągle była w szoku, że była na totalnej popijawie i w dodatku podobało
jej się to.
-
Niezła ekipa. Podobno tamta dwójka za każdym razem kończy w łóżku –
stwierdziła, przypominając sobie co mówił Elwin.
- W
łóżku? Czasem na stole, w łazience, na podłodze, w samochodzie, a raz nawet na
kanapie sąsiada.
Parsknęła
śmiechem. Oni niczym się nie przejmowali, po prostu się bawili. Chyba zaczynała
rozumieć, co miał na myśli, kiedy radził jej żeby przestała się wszystkim
przejmować. Porzuciła chęć poradzenia mu, żeby trochę zwolnił. Wyjechali z
miasta i pędzili pustymi, słabo oświetlonymi ulicami, tak po prostu, bez celu.
-
Miałam cię za samotnika, a okazuje się, że jest całkiem inaczej – stwierdziła spoglądając na niego. Trzymał kierownicę wyprostowanymi rękoma i zerkał na nią
co jakiś czas.
- Coś w
tym jest. Ale pić nie lubię w samotności – wyszczerzył zęby, ciągle naciskając
na pedał gazu. W pewnym momencie osiągnęli prędkość 160 km. Zatrzymali się pół
godziny później, tak po prostu pośrodku niczego. Wokół panował półmrok, w oddali
było widać jakieś domy, a przy drodze jedynie pożółkłe po zimie łąki.
Wysiedli
z samochodu i oparli się o maskę. Odpalili papierosy i po prostu gadali. Przez
chwilę podejrzewała, że chłopak chce tylko zacząć się do niej dobierać. Może ta
wizja była bardzo kusząca, ale nie zamierzała mu na to pozwolić. Jednak nic
takiego nie robił. Rozmawiali po prostu, śmiali się.
- Nie
jesteś zadowolony z tego, że Kim wyszła za mojego ojca, co? – zapytała Lana,
ciekawa czy tym razem uda jej się czegoś dowiedzieć.
- Jest
w porządku. Wpakowała się w kilka kiepskich związków, ale ten najwyraźniej
wreszcie się jej udał – wzruszył ramionami. Najwyraźniej dawno już przestał się
tym przejmować. A pamiętała przecież, jak wściekał się, kiedy to wszystko się
zaczęło.
- Nie martwi
cię, że będziesz miał siostrę albo brata? – uśmiechnęła się lekko, próbując
wydobyć z niego jakieś emocje.
- To
jakaś gra w wyznania? – zaśmiał się głośno, spojrzał na nią nieco przebiegle i
teraz to on zapytał – Dlaczego wplątałaś się w związek z takim debilem jak
Markus?
Nie
spodziewała się takiego pytania. Na chwilę zaniemówiła, unosząc brwi ze
zdziwienia.
- To było
całkiem nie fair – stwierdziła w końcu – Poproszę inne pytanie.
Po tym
śmiał się dłuższą chwilę, rozbawiony jej zakłopotaną miną. Ona obserwowała go w
milczeniu, zastanawiając się co właściwie mogłaby odpowiedzieć. Sama nie
wiedziała, dlaczego poleciała na Markusa. Niczego tak nie żałowała. I nie
musiał jej o tym przypominać.
- Znowu
się przejmujesz – stwierdził rzucając peta na ziemię. Nim zdążyła cokolwiek
powiedzieć, pochylił się i ją pocałował. Ledwo cmoknął jej usta i odsunął się.
Nie przestawał jej zaskakiwać. Wszystko trwało może 2 sekundy, a zrobiło na
niej ogromne wrażenie.Wystarczyło, żeby zrobiło jej się gorąco.
-
Wsiadaj, jest zimno – powiedział i sam wrócił za kierownicę. Kiedy znów pędzili
w stronę miasta, wyobrażała sobie co usłyszałaby od Emi. „Zbyt łatwo
ulegasz, powinnaś grać niedostępną,
wtedy oszalałby na twoim punkcie”. Ciągle raczyła ją radami, które wyczytała w
poradnikach. Ale co mogła zrobić, kiedy Roy starał się o to, by przy nim miała
miękkie kolana?
Całą
drogę rozmawiali, nie komentując ani tego całusa, ani poprzedniego – jeszcze w
bloku Roya. Śmiali się, Roy opowiadał jej o imprezach z przyjaciółmi. Lana była
pod wrażeniem tego, jak się bawili. Nie zważając na nic, nieważne czy mieli
pieniądze, jak byli ubrani, ani nawet gdzie byli. I nagle zaczęła widzieć
siebie u boku Roya. Zaczęła wierzyć, że mogłaby tak samo się bawić, korzystać z
życia.
Odwiózł
ją do domu. Tym jednym szczegółem musieli się przejmować. Nie mogli pozwolić by
Kim wybadała, że coś się między nimi działo. Właściwie to Lana nie chciała,
żeby to wyszło na jaw, podejrzewała, że Roy miał to daleko w poważaniu. Było
milion rzeczy, w których nie zgadzał się z matką i jedna nie zrobiłaby mu
różnicy. Ale ona nie chciała robić sobie problemów. Ale i tak zastanawiała się,
czy gdyby było inaczej, to pocałowałby ją na pożegnanie.
Niemal
w podskokach wróciła do domu, zadowolona z siebie jak nigdy. Pierwszy raz w
życiu ekscytowała się na myśl o randkach, zastanawiała się jak wyglądała w jego
oczach i czy nie zrobiła czegoś nie tak… Nigdy nie przypuszczała, że dopadnie
ją coś takiego. Zawsze wierzyła, że uganianie się za facetem to najgorsze co
może zrobić dziewczyna. A teraz pouganiałaby się za nim z wielką ochotą.
- Lana?
– usłyszała głos Jima z kuchni. Zsunęła buty, powiesiła kurtkę na wieszaku przy
wejściu i dopiero wtedy ruszyła na powitanie ojcu. Był w trakcie robienia
kanapek.
- Nie
wierzę – stwierdziła patrząc na górę warzyw jaką właśnie kroił i układał na
kromkach. Szczerze mówiąc, pierwszy raz widziała, by tak się przykładał. Do tej
pory ograniczał się do smarowania kanapek masłem orzechowym, a jeśli nawet
robił coś bardziej wymagającego, to nie było to nic, co zajęłoby mu dłużej niż
minutę.
- Kim
twierdzi, że muszę się wprawiać, jeśli mam zamiar wyżywić dziecko – stwierdził,
po czym spojrzał na nią z nieco skrzywioną miną i zapytał – czujesz się
niedożywiona?
-
Zawsze odpowiadało mi jedzenie pizzy, albo zamawianie żarcia – wzruszyła
ramionami. Poczuła jak coś ociera się o jej nogę. To Vincent jak zwykle witał
ją jednocześnie przypominając, że bardzo chętnie coś by zjadł. Wzięła go na ręce i cmoknęła go czule w nosek.
- Chyba
zrobiłem z ciebie kopię samego siebie – stwierdził marszcząc brwi – palisz,
jesz śmieciowe jedzenie, a do tego włóczysz się nie wiadomo gdzie.
-
Nieprawda, jest tylko kilka miejsc, miedzy którymi krążę.
- Kim
ciągle suszy mi głowę, że w ogóle cię nie kontroluję.
-
Skończyłam osiemnastkę, więc formalnie nie możesz – zaśmiała się, wiedząc że
jej ojciec nawet by się z tym zgodził, ale nie w obecności swojej żony, która
świetnie wszystko słyszała siedząc w salonie.
- Zjesz
z nami? – zapytał wskazując na kanapki.
- Nie,
wolałabym raczej coś śmieciowego – zaśmiała się i wypuściła kota, który wierci
się w jej rękach. Od razu pobiegł po miski i usiadł. Zamiauczał cicho, patrząc
na nią okrągłymi ślepiami. Nigdy nie potrafiła mu odmówić, a on chyba świetnie
zdawał sobie z tego sprawę. Wyciągnęła puszkę z jego ulubioną karmą i jej
zawartość wycisnęła do miseczki. Później zajrzała do lodówki, żeby nakarmić też
siebie.
Kiedy
pół godziny później weszła do swojego pokoju, od razu włączyła komputer. Ledwo się zalogowała, kiedy dostała wiadomość od Jamiego.
- Już w domu? Myślałem, że wrócisz nad ranem ;)
- Jestem grzeczną dziewczynką:P
- Cholera, chyba nie ma go u ciebie? :D
- Nie, idioto. Nie zapraszam faceta do łóżka po pierwszej randce. Nawet jeśli nie jest moim bratem;p Pamiętasz jak się poznaliśmy?
Parsknęła śmiechem. Rozumiała co
miał na myśli, znali się ledwo kilka dni, kiedy oboje zasnęli na jej kanapie i obudzili się dopiero o świcie.
Nagle pojawiło się drugie okienko
rozmowy. Najpierw w oczy rzuciło jej się małe zdjęcie przy nazwisku nadawcy. Rude,
idealnie ułożone włosy. Elwin Badwin. Uniosła brwi zdziwiona i od razu zaczęła
czytać.
Siemka. Trochę zryte jest to, że musiałem sprawdzić jak nazywa się
teraz matka Roya, żeby znaleźć Twoje nazwisko, co? Idziemy na koncert w
niedzielę, Deniel ma zespół i grają w Maskaradzie. Może pójdziesz z nami?
Od razu sprawdziła, co to za
miejsce. Maskarada, pierwszy raz słyszała taką nazwę. Okazało się, że to
całkiem spory lokal na obrzeżach miasta, organizujący codzienne imprezy w
rockowym klimacie. Nieźle. Stara Lana pewnie nie miałaby na to ochoty, ale nowa
postanowiła nie analizować, tylko popłynąć z prądem.
Pisała z Jamiem i Elem przez
kolejną godzinę, a jednocześnie zastanawiała się, dlaczego Roy nic o tym nie
wspominał. Właściwie to chyba on powinien ją zaprosić, a nie jego kumpel… Jednak
nie zamierzała rezygnować. Zależało jej na rozwijaniu związku z Royem, ale z
drugiej strony nie będzie go przecież pytać o zgodę, żeby spotkać się z jego
znajomymi. Właściwie, może on wcale nie wybierał się na ten koncert? Może powinna
go o to zapytać, jeżeli będzie okazja.
Okazało się, że taka okazja
nadarzyła się już następnego dnia. Lana późno wstała, musiała odespać tą pamiętna imprezę. Kiedy rozkoszowała się poranną kawą, w kuchni pojawiła się
Kim z dwiema siatkami zakupów.
- Roy będzie na obiedzie –
oznajmiła i od razu zaczęła wyciągać produkty na stół. Lana przyglądała się
jej, dopijając kawę. Jej brzuch był wyraźnie okrąglejszy. Był to już trzeci miesiąc ciąży, a Lanie wydawało się, jakby to kilka dni temu usłyszała tą
powalającą wiadomość. Dziecko, ślub, nowe życie…. Coraz częściej zastanawiała
się, gdzie w tym wszystkim będzie dla niej miejsce. Nie do końca wiedziała, co
będzie robić po liceum, jednak najbardziej realna była wizja studiów. I nawet
jeśli zostanie w tym mieście, chyba będzie musiała znaleźć mieszkanie. Aż się wzdrygnęła, kiedy dotarło do niej, o czym pomyślała. W mieszkaniu Roya oboje by
się zmieścili. Sama siebie skarciła, jeszcze trochę, a zacznie planować całe
ich życie.
- Pomóc ci? – zapytała, próbując
wyrwać się z tych dziwnych myśli.
Roy pojawił się spóźniony tylko
kilka minut. Niby było jak zwykle, siedzieli, jedli, trochę rozmawiali. Lana
zastanawiała się, czy tylko ona czuła, że było całkowicie inaczej? Czuła jakieś
dziwne napięcie i zaczęła obawiać się, że Kim to zauważy. Chłopak nie miał
takich obaw, w pewnym momencie nawet mruknął do Lany. Chyba śmieszyła go ta
cała konspiracja.
Po obiedzie, Roy jak nigdy pomógł
Kim sprzątać, a Jim ulotnił się, bo jak zwykle wzywała go praca w szpitalu.
Lana została w salonie sama. Była prawie pewna, że Kim właśnie wypytywała syna
o każdy szczegół jego życia, łącznie z tym czy wystarczająco często robi pranie
i czy na pewno jada śniadania. Zdecydowanie nie chciała w tym uczestniczyć.
Właściwie cała sytuacja była
zabawna. Całował ją, kiedy byli sami, a teraz udawali, że są sobie tak samo
obojętni jak wcześniej. Ciekawe jak długo tak będzie? I znowu pochłonęły ją
myśli o ich związku, który właściwie nawet się jeszcze nie zaczął. Można
powiedzieć, że było na dwóch randkach, to tyle.
Nagle Roy pojawił się w drzwiach
i nic nie mówiąc skinął głową, zachęcając ją do tego, żeby poszła za nim.
Zrobiła to. Wyszła z pokoju i ze zdumieniem obserwowała jak wchodzi do
łazienki, pozostawiając otwarte drzwi. Spojrzał na nią, czekając. Nie
zastanawiając się wiele, weszła tam i pozwoliła, żeby zamknął drzwi. Ledwo
zdążyła posłać mu pytające spojrzenie, kiedy z łatwością przyparł ją do ściany
i nim się obejrzała, całowali się bez pamięci. Nie było już delikatnych muśnięć
warg. Oddawali się temu bez opamiętania, tak jakby obok stał zegarek
odliczający sekundy. Dłonie chłopaka wsunęły się pod jej bluzę, muskając
brzuch. Czuła, że z trudem powstrzymywał się, by nie robić nic więcej. Po
chwili oderwali się od siebie, wiedząc, że nie mieli już czasu. Kim mogłaby ich
nakryć. Lana poprawiła ubranie, nieco oszołomiona. Widziała, że Roy miał ochotę
pójść na całość i bała się, że gdyby nie okoliczności, mogłaby mu na to
pozwolić. Postanowiła od tej pory bardziej się kontrolować. Obiecywała sobie
nigdy więcej nie wdawać się w bezsensowne związki, które do niczego nie
prowadzą. A czy ten do czegokolwiek prowadził… Cóż, musiała się dopiero
dowiedzieć.
Kilka kolejnych dni spędziła z
przyjaciółmi. Z Emi, Z Jamiem i Tedem, albo po prostu z nimi wszystkimi naraz.
Lana cieszyła się z wolnego czasu, ale jednocześnie ubolewała nad tym, że
chłopaki wyjeżdżali na plener. Jak się okazało, nagle z planowanych dwóch
tygodni zrobiło się trzy… Była w szoku uświadamiając sobie, że odkąd znała
Jamiego, widywała go prawie codziennie i nie było sytuacji, kiedy nie
spotykaliby się tak długo.
W sobotę wieczorem siedzieli w
mieszkaniu chłopaków, dołączyła też Emi. Mieli wyjechać już w niedzielę z
samego rana. Niby nie robili nic szczególnego, a jednak czuło się, że to
pożegnalne spotkanie. Razem siedzieli na kanapie i oglądali durny serial. Pili
piwo, jedli frytki i śmiali się głośno, zapominając, że sąsiedzi lubili się na
nich skarżyć.
- Będziesz grzeczna jak mnie nie
będzie? – zapytał Jamie szczerząc zęby, kiedy Lana zbierała się do wyjścia.
Musiała już iść, jeżeli chciała zdążyć na ostatni autobus. Emi została z Tedem
na kanapie, najwyraźniej zafascynowana kolejnymi odcinkami.
- Nie, przysięgam, zapiję się na
śmierć – zaśmiała się kończąc sznurować ciemne adidasy.
- Właściwie, odprowadzę cię na
przystanek – stwierdził nagle i sam szybko wsunął buty i narzucił materiałową
kurtkę z kapturem. Poprawił kucyk i wyszedł z mieszkania za dziewczyną.
- Nie rozumiem co za idioci
wymyślają takie wyjazdy na ferie – stwierdziła z przekąsem zbiegając po
schodach. Razem wyszli na zewnątrz i zgodnie, bez słowa odpalili papierosy.
- Przyznaj się, już umierasz z
tęsknoty – zaśmiał się blondyn i mocno się zaciągnął.
- No szczerze, trochę tak –
wzruszyła ramionami – przyzwyczaiłam się, że ciągle tu przychodzę. Kocham Emi,
ale ona niestety potrzebuje strasznie dużo czasu na zakupy, facetów i takie
tam.
- A ty nie? – parsknął śmiechem,
a ona od razu domyśliła się, że miał na myśli Roya, czyli jej obecną fascynację.
- Jestem mistrzynią krótkich randek.
Razem dotarli na kompletnie pusty
przystanek i usiedli na ławce.
- Pamiętaj, żeby streszczać mi
wszystkie randki, jak mnie nie będzie. Bądź grzeczna, albo przynajmniej się
zabezpieczajcie – znowu się roześmiał. Uwielbiał tak jej docinać, dla samej miny
jaką wtedy robiła. Już miała coś odpowiedzieć, kiedy zobaczyli nadjeżdżający żółty autobus. Jamie wstał i wyciągnął ręce.
- Choodź – nie musiał powtarzać,
od razu się zbliżyła i mocno go przytuliła. Uwielbiała to uczucie. Naprawdę
często się ściskali, a nawet spali w jednym łóżku, ale nigdy nie musiała się
martwić, że przekroczą magiczną granicę przyjaźni.
Pomachała mu z autobusu i z
pewnym żalem patrzyła na jego oddalającą się sylwetkę. To tylko 3 tygodnie, a
jednak było jej przykro, że nie będzie mogła się z nim widywać.
Kiedy pół godziny później wyszła
z łazienki już w piżamie, usłyszała dźwięk nowego smsa. Złapała telefon,
wspięła się na łóżko i dopiero kiedy już otuliła się kołdrą, odebrała go.
„Dopiero
wróciłem, bo skoczyłem do sklepu i chyba coś się działo. Emi prawie wybiegła z
mieszkania, niby na autobus, a Ted poszedł pod prysznic. Miała krzywo zapiętą
koszulę, a on był w mojej koszulce. Musieli strasznie się spieszyć ;>”
Lana
zaśmiała się cicho, zaskoczona. Już od dawna zastanawiali się, czy ta dwójka
kiedykolwiek się zejdzie. Ted uwielbiał Emilkę odkąd ją poznał, a ona tego nie
zauważała. Może coś się zmieniło? A z drugiej strony…
„No nie
wiem, jakby coś się działo, już by dzwoniła i opowiadała wszystko ze szczegółami.
O nie, tylko nie to. Nie chcę wiedzieć, w jakich bokserkach chodzi Ted ani tym
bardziej jaki jest w łóżku!!!”
„Właśnie
wyszedł w różowych. Twierdzi, że kocha się jak wariat:P”
„To
drugie zmyśliłeś, prawda?”
“Masz
mnie ;)”
Uwielbiała
te codziennie smsy. Mogła do niego napisać zawsze, bez żadnego powodu i
szczerze mówiąc nie przypominała sobie dnia bez chociaż jednej wiadomości od
niego. Lana zdawała sobie sprawę z tego, że z nikim nigdy nie miała tak dobrego
kontaktu.
Niedzielę
spędziła szwendając się po domu. Pomogła Kim z obiadem, później we trójkę z
Jimem oglądali telewizję. Zaczęła nawet zastanawiać się, czy nie odpuścić sobie
koncertu na rzecz słodkiego lenistwa… Szybko jednak odrzuciła tą myśl. To miał
być jej pierwszy prawdziwy koncert i zamierzała bawić się tak dobrze jak na
imprezie u Roya.
Z
Elwinem spotkała się na miejscu. Był razem z Evą, Donną i jej chłopakiem,
którego Lana pamiętała z imprezy, ale dopiero teraz dowiedziała się, że miał na
imię Rob. A przynajmniej tak na niego mówili.
- Roy
będzie? – zapytała w końcu, nie mogąc się powstrzymać.
- Nie,
mówił że ma coś do załatwienia – odpowiedziała Eva, która stała zaraz obok
Lany. Miała długie, czarne włosy, bladą karnację i ciemnobrązowe oczy. Nie
miała na twarzy żadnego makijażu, zresztą nawet go nie potrzebowała. Była
naprawdę ładna. Miała na sobie czarną sukienkę do kostek, glany i również czarną
skórzaną kurtkę. Nawet paznokcie pomalowane miała na czarno.
Donna wyglądała jak jej zupełne
przeciwieństwo, chociaż atrakcyjności jej nie brakowało. Była niską blondynką z
kręconymi włosami do ramion. Miała na sobie bladoniebieskie dżinsy, kremową
jasną bluzkę i granatowy kardigan. Natomiast Elwin wyglądał jakby przygotowywał
się do wyjścia dłużej niż one razem. Czerwone dopasowane dżinsy, biała
koszulka, a na niej czarna marynarka. Nawet w trampkach miał pasujące czerwone sznurówki. Rude włosy lekko postawił na żelu, miało się wrażenie, że każdy
kosmyk był w dokładnie zaplanowanym miejscu.
-
Powinno się już zacząć – stwierdziła Donna, która stałą tuż przy Robie, jakby
nie mogła się od niego odkleić.
-
Znajdźmy lepsze miejsca – dodała Eva, rozglądając się. Lana czuła się trochę
nieswojo. Znalazła się pomiędzy dobrymi przyjaciółmi i nie wiedziała, czy w
ogóle znajdzie tu swoje miejsce. Może jednak nie powinna przychodzić? Gdyby
została w domu, martwiłaby się najwyżej o to, który kanał telewizyjny wybrać.
Jednak
uparcie podążała za nimi, kiedy przepychali się pod samą scenę. Było całkiem
sporo ludzi i nie było to łatwe. Niemal od razu pojawił się zespół i zaczął
grać. Lana szybko zlokalizowała Deniela. Siedział za perkusją. Grając,
uśmiechnął się szeroko patrząc na swoich przyjaciół.
A Lana
wciąż zastanawiała się, co właściwie tam robiła. Ludzie wokół zaczęli się
ruszać, głośna muzyka wypełniła salę. Ktoś nagle wcisnął Lanie butelkę w rękę. W ostatniej chwili zdążyła zauważyć, że to Rob. Rozdał wszystkim po jednej, chociaż nie
miała pojęcia kiedy zdążył po nie pójść. Bez zastanowienia upiła kilka sporych
łyków. Rockowa piosenka była całkiem niezła. Wokalista całkiem dobrze się
spisywał, podobnie jak reszta zespołu.
Obok
Lany stała Eva, która skupiała wzrok tylko i wyłącznie na Denielu, a Donna i
Rob szybko zapomnieli o koncercie i teraz namiętnie się całowali. Elwin stał
przy prawym boku Lany, kiedy na niego spojrzała, z uśmiechem stuknął własnym
piwem o jej butelkę.
Kilka
piosenek później, Lana kończyła drugie piwo. Gdzieś przy końcu pierwszego,
muzyka zaczęła działać na jej ciało, a teraz już śmiało się ruszała, zresztą
tak samo jak reszta. Może ten wieczór nie będzie jednak taki zły?
Kiedy
kolejna piosenka się kończyła, El złapał ją za rękę i okręcił dziewczynę w
koło. Nie pytając o zgodę, pociągnął ją za sobą, wbijając się w tłum. Nie protestowała, przedzierała się przez gęsty tłum, obserwując tył głowy kolegi.
Jak się okazało, prowadził ją do strefy dla palących.
- Robią
niezłą muzykę, co? – zapytał, jednocześnie grzebiąc w wewnętrznej kieszeni
marynarki. Wyciągnął papierosy i zapalniczkę – chyba nie odmówisz?
Wzruszyła
tylko ramionami i poczęstowała się, mimo że miała własną paczkę.
- Swoją
drogą, fajnie, że przyszłaś. Z tamtymi nie da się wytrzymać, sama widziałaś.
- Masz
na myśli obsesję na punkcie facetów? – zaśmiała się.
- Donna
i Rob zawsze zajmują się swoimi sprawami, a Eva ostatnio lata za Nelem i świata
poza nim nie widzi – stwierdził i mocno się zaciągnął, wyraźnie się delektując.
- Faktycznie
trochę ich wzięło – zaśmiała się, nie bardzo wiedząc co powiedzieć. No cóż,
widziała jak było, ale z drugiej strony nie chciała krytykować jego przyjaciół.
-
Pewnie sam bym się tak zachowywał, ale w tym cholernym mieście jest strasznie
mało gejów.
Zaśmiała
się, zaskoczona jego bezpośrednimi słowami. Imponowało jej to. Akceptował
siebie i w ogóle nie krył się ze swoją odmiennością.
- Może
i lepiej. Zgodzisz się, że faceci to czasem kompletni kretyni? – parsknęła
śmiechem, nagle zdając sobie sprawę z tego, że jeśli chodzi o związki, mogli
mieć zupełnie podobne problemy.
-
Totalnie. Mają przerośnięte ego.
Pierwszy
raz w życiu dyskutowała o wadach mężczyzn z mężczyzną. Szybko znaleźli wspólny
język i trudno powiedzieć, czy po prostu się dogadywali, czy pomogła im trzecia
butelka alkoholu.
-
Zaciągają cię do łóżka, opowiadają te wszystkie pierdoły, jaka to jesteś
cudowna, bla bla, a potem okazuje się, że to uzależnione od seksu, podłe kreatury
– mówiła Lana mając przed oczami wspomnienie Markusa.
-
Dokładnie. Potrafią grać czułych, miłych gości. A tak naprawdę tylko polują na
kolejną ofiarę. A rano nie pamiętają nawet twojego imienia.
Na
scenie pojawił się drugi zespół, choć Lana nawet nie zauważyła kiedy. Deniel w
końcu zszedł ze sceny i od razu zaczął tańczyć z wyraźnie zadowoloną Evą. El
zrezygnował z ich towarzystwa na rzecz Lany, która okazała się świetną
słuchaczką. Nie wiedząc kiedy opowiedział jej o chłopaku, z którym się umawiał.
Spędzili ze sobą kilka randek, a później nagle stwierdził, że jednak woli
dziewczyny. A Lana, ośmielona jego szczerością, wyjawiła mu całą sprawę z
Markusem.
-
Myślisz, że jestem dziwką? – zapytała w końcu. Alkohol zdecydowanie uderzał jej
już do głowy.
- Ty? To
on jest kompletną szmatą. Doświadczony facet, który ma już dziewczynę… Wyraźnie
ma problemy z utrzymaniem swojego zwierzaka na smyczy – po tych słowach oboje
parsknęli śmiechem. Nie miała pojęcia, że znajomość z gejem może być taka
ciekawa.
I w taki sposób przestała się
przejmować, czy pasuje do tego miejsca, czy będzie umiała się bawić i w ogóle
czymkolwiek. Po kolejnym papierosie po prostu tańczyła z Elem, nie pchając się
już pod scenę. Wmieszali się w tłum kompletnie obcych osób. Lana poczuła, że
właśnie tak powinna wyglądać dobra zabawa. Taniec, głośny śpiew, zero planów i
żadnych zmartwień.
Pierwszy
raz w życiu rozmawiała z gejem, ale na pewno było to ciekawe doświadczenie. Był
kompletnie inny niż wszyscy faceci jakich do tej pory poznała. Razem z nią
komentował mężczyzn w klubie i okazało się, że mieli całkiem podobne
gusta.
-
Długie włosy - rzuciła Lana, kiedy siedzieli razem na schodach przed budynkiem.
Podała mu piwo i wskazała grupkę chłopaków nieopodal. Stali i palili jednego
skręta, podając go sobie po kolei. Jeden z nich miał długi kucyk, sięgający
prawie do połowy pleców.
-
Zdecydowanie. Pod warunkiem, że o nie dbają. Co z tego, że facet ma włosy skoro
w dotyku przypominają szczecinę? - zaśmiał się, a Lana instynktownie dotknęła
własnych włosów. Elwin zauważył to i głośno się zaśmiał. Sam złapał kosmyk jej
jasnych włosów między palce.
- Twoje
są ładne. Ale sorry, jesteś trochę za bardzo… dziewczyną.
Oboje
wybuchnęli śmiechem, kolejny już raz tego wieczoru. Piwa ubywało, tak jak
papierosów, ale wcale nie zamierzali na tym poprzestać. Wkrótce wrócili do
środka. Do tego momentu Lana pamiętała wszystko. Później były już tylko urywki,
aż do chwili gdy otworzyła oczy, leżąc w obcym pokoju, a co gorsza - w obcym
łóżku.
Westchnęła
cicho. Pierwsze co zobaczyła, to sufit w kolorze bladego fioletu. Później
wiszący na ścianie, duży czarno-biały portret Audrey Hepburn. Usiadła
gwałtownie i od razu tego pożałowała. Poczuła pulsujący ból głowy. Miała ochotę
z powrotem się położyć i pewnie by tak zrobiła, gdyby nie fakt, że nie miała
pojęcia gdzie była. Rozejrzała się. Znajdowała w niewielkim, jednoosobowym łóżku, a
po przeciwległej stronie pokoju stała duża szafa z lustrem i małe narożne
biurko. Dopiero na końcu zlokalizowała wielki, puchaty fotel przypominający kulę
z wgłębieniem do siedzenia. Właśnie tam był Elwin. Drzemał na wpół siedząco. Rude włosy nie były już tak idealnie ułożone, przeciwnie, każdy stał w
inną stronę.
Lana
gwałtownie zajrzała pod kołdrę i z ulgą stwierdziła, że była ubrana w te same
ciuchy, które założyła na imprezę. Postanowiła obudzić Ela i dowiedzieć się,
jak właściwie tu trafiła. Wstała próbując wyplątać się z kołdry i nagle runęła
na ziemię, ciągnąc za sobą całą pościel łącznie z prześcieradłem.
-
Lenka, co Ty robisz? - usłyszała zaspany, zachrypnięty głos.
- Nie
wiem… Chyba umieram - odparła przewracając się na plecy. Do góry nogami
widziała jak chłopak wstaje i podchodzi do niej. Usiadł obok, na ziemi, a ona
poszła w jego ślady - głowa mi pęka.
El
śmiejąc się, sięgnął po butelkę wody stojącą na półeczce przy łóżku. Najpierw
sam się napił, a później podał jej.
- Jak
to się stało, że tu jestem? - zapytała, wciąż była w szoku, że niczego nie
pamiętała. Jak to możliwe?
-
Szczerze? Średnio pamiętam - zaśmiał się - niepotrzebnie zapaliliśmy
skręta z tym przystojniakiem. Nie pamiętam nawet czy leciał na ciebie, czy na mnie.
Wróciliśmy na nogach, coś kojarzę jak próbowaliśmy zmieścić się na chodniku.
Nie
wytrzymała i także się roześmiała. Kiedyś brzydziła się ludźmi pijącymi do
nieprzytomności, a teraz… Czuła, że naprawdę dobrze się bawiła. Nagle alkoholizm jej matki przestał być takim wielkim "halo".
-
Dobrze, że jesteś gejem - westchnęła - nie muszę się martwić, że obudzę się bez
majtek.
- Moja
mama będzie zachwycona - uśmiechnął się rozbawiony
- Co? Niby dlaczego? Nawet
nie chcę myśleć jak wyglądało nasze wejście do domu.
- Ciągle ma nadzieję, że jednak jestem normalny - uniósł brwi i wyraźnie zadowolony dodał - będziesz moją przykrywką…
Dokładnie
w tym momencie usłyszeli pukanie, a zaraz po tym drzwi otworzyły się. Pojawiła
się wysoka, szczupła kobieta z długimi kręconymi włosami. Gdyby twarz nie
zdradzała jej wieku, Lana pomyślałaby, że to młodsza siostra Elwina.
- Cześć
mamo - rzucił chłopak i zanim Lana zdążyła choćby mrugnąć, dodał - to moja
dziewczyna, Lana.
To
wyznanie wywołało szeroki uśmiech na jej twarzy. Odgarnęła brązowy pukiel
włosów z twarzy i stwierdziła:
-
Świetnie! Zejdźcie zaraz, zrobię wam śniadanie.
Lana z
wrażenia zaniemówiła. Spojrzała na Ela karcąco, kiedy tylko jego mama się
odwróciła i wyszła.
- No
co? Przecież nie będę cię całował.
- Oby
to śniadanie było tego warte - zaśmiała się, wciąż nie dowierzając. W tym
momencie usłyszała dźwięk swojego telefonu. Minęła dłuższa chwila zanim
zlokalizowała go pod łóżkiem.
„Jak koncert? Byłaś grzeczna?
Ja chyba trafiłem do raju, jest pełno świetnych dziewczyn i w dodatku będą nam
dziś pozowały :P Ale Ted i tak wciąż gada o Emi. Chociaż mówi, że do niczego
nie doszło:P”
Zaśmiała
się a El od razu spojrzał jej przez ramię.
- Ładny
- skomentował widząc zdjęcie Jamiego obok wiadomości - Kto to?
- Mój przyjaciel. Zdecydowanie
hetero.
“Trochę za dużo wypiłam,
ale mam obie nogi i wszystkie palce, więc w porządku ;) Przyciśnij go, muszę
wiedzieć WSZYSTKO. I nie szalej, zostaw sobie jakąś dziewczynę na potem ;)”
- Taak,
byłaś bardzo grzeczna - zaśmiał się El, wciąż bezczelnie czytając co pisze. Uderzyła
go pięścią w ramie, ale się roześmiała.
Może i
świetnie się bawiła, ale wcale nie była dumna z wylądowania w cudzym łóżku z
dziurami w pamięci. A Jamie... nie musiał znać każdego szczegółu.
Jeny, to jest zajebiste!
OdpowiedzUsuńDawaj kolejny rozdział :*
Świetny rozdział... tylko co tam się wyprawia ??? :) Takie imprezyy.... Oooo Czekam z niecierpliwością na next .. :):) Weny życzę.
OdpowiedzUsuńMama nadzieje że zabardzo ją ą nie pochłonie ! /obiecaj <#
OdpowiedzUsuńImpreza xd
UsuńNo i nareszcie jest Jamie. :-D
OdpowiedzUsuńNie masz pojęcia jak bardzo uwielbiam Elwina - jest cudowny. :-D
Ah, Lana... Ciekawe co będzie między nią a Roy'em, bo w końcu to jej przyrodni brat. :-/
Oj, Kim nie będzie zadowolona, kiedy dowie się, co między nimi jest.
Dobra, niecierpliwie czekam na kolejny rozdział.
PS Odnośnie końcówki: Czyżby Lana coraz bardziej oddalała się od Jamie'go? Już nie mówi mu o wszystkim tak jak dawniej...
Zapraszam do mnie:
http://twinsbonds.blogspot.com/
Znajdziesz mnie też na Wattpadzie:
http://www.wattpad.com/story/36603072-odzyska%C4%87-wspomnienia
Ooo... Lana szaleje i to nie z byle kim i nie byle jak. Nie jestem pewna czy to dobrze czy źle ale to "jej życie" hah a ona jest młoda to niech się bawi.
OdpowiedzUsuńBardzo przyjemnie się czyta to co piszesz.
Czekam na nexta !!
Pozdrawiam. i zapraszam do mnie - www.odszukacprzeznaczenie.blog.pl