czwartek, 16 kwietnia 2015

Rozdział dwudziesty pierwszy o robieniu dziur w pamięci



                Nagle dowiedziała się jak to jest, kiedy dziewczynie podoba się zwyczajny facet. No może nie całkiem… Ale Roy nie był starszym nauczycielem i gdyby nie to, że formalnie byli rodzeństwem, mogłaby zakwalifikować go jako zwyczajnego, przeciętnego chłopaka.
                Na jego telefon nie musiała czekać całymi dniami, zadzwonił wieczorem, akurat kiedy razem z Jamiem próbowali stworzyć w miarę jadalną kolację.
                - Spotkamy się? – zapytał krótko, jak zwykle niezbyt wylewny w słowach.
                - Dzisiaj? – Jamie piorunował ją wzrokiem, uśmiechając się pod nosem. Pokazał jej uniesiony w górę kciuk, dając do zrozumienia, że nie ma nic przeciwko.
                - Przyjadę po ciebie.
                Podała mu nazwę ulicy, przy której mieszkał Jamie, na co Roy odpowiedział, że będzie za 15 minut i się rozłączył. Czy on nigdy nie żegnał się przed zakończeniem rozmowy?
                - Haaa – Jamie uśmiechnął się szeroko, po czym krzyknął do Teda, który siedział w pokoju przed telewizorem – Lana zostawia nas dla faceta!
                Nie trzeba było długo czekać, by ten pojawił się w kuchni.
                - Ooo, kim jest ten biedak? – zażartował biorąc po drodze opakowanie ciastek leżące na szafce.
                - Spokojnie stary, to tylko jej brat – zaśmiał się Jamie. Uwielbiali sobie z niej żartować, dobrze wiedzieli, że się na nich nie obrazi.
                Wychodząc, zastanawiała się, jak to możliwe, że stała się taka towarzyska. Spędzała mnóstwo czasu z Jamiem i Tedem, ale też z Emilką. Oprócz tego ta impreza u Roya, no i teraz randka… Tylko czy można było to tak określić? Właściwie nie wiedziała dokąd się wybierali.
                Okazało się, że Roy też nie wiedział. Podjechał w umówione miejsce swoim sportowym autem, a kiedy wsiadła, uśmiechnął się do niej. Wyglądał dokładnie tak jak zawsze. Dżinsy, glany, skórzana kurtka i zmierzwione włosy założone za uszy.
                - Hej. Co tu robiłaś? – zapytał zapalając silnik.
                - Byłam u kumpli, może kojarzysz Jamiego, byłam z nim na ślubie.
                - Lepiej zapnij pasy – stwierdził, a gdy tylko to zrobiła, znacznie przyspieszył. Najwyraźniej uwielbiał szybką jazdę, bo na jego twarzy znowu pojawił się uśmiech – wytrzeźwiałaś już?
                Zaśmiała się. Ciągle była w szoku, że była na totalnej popijawie i w dodatku podobało jej się to.
                - Niezła ekipa. Podobno tamta dwójka za każdym razem kończy w łóżku – stwierdziła, przypominając sobie co mówił Elwin.
                - W łóżku? Czasem na stole, w łazience, na podłodze, w samochodzie, a raz nawet na kanapie sąsiada.
                Parsknęła śmiechem. Oni niczym się nie przejmowali, po prostu się bawili. Chyba zaczynała rozumieć, co miał na myśli, kiedy radził jej żeby przestała się wszystkim przejmować. Porzuciła chęć poradzenia mu, żeby trochę zwolnił. Wyjechali z miasta i pędzili pustymi, słabo oświetlonymi ulicami, tak po prostu, bez celu.
                - Miałam cię za samotnika, a okazuje się, że jest całkiem inaczej – stwierdziła spoglądając na niego. Trzymał kierownicę wyprostowanymi rękoma i zerkał na nią co jakiś czas.
                - Coś w tym jest. Ale pić nie lubię w samotności – wyszczerzył zęby, ciągle naciskając na pedał gazu. W pewnym momencie osiągnęli prędkość 160 km. Zatrzymali się pół godziny później, tak po prostu pośrodku niczego. Wokół panował półmrok, w oddali było widać jakieś domy, a przy drodze jedynie pożółkłe po zimie łąki.
                Wysiedli z samochodu i oparli się o maskę. Odpalili papierosy i po prostu gadali. Przez chwilę podejrzewała, że chłopak chce tylko zacząć się do niej dobierać. Może ta wizja była bardzo kusząca, ale nie zamierzała mu na to pozwolić. Jednak nic takiego nie robił. Rozmawiali po prostu, śmiali się.
                - Nie jesteś zadowolony z tego, że Kim wyszła za mojego ojca, co? – zapytała Lana, ciekawa czy tym razem uda jej się czegoś dowiedzieć.
                - Jest w porządku. Wpakowała się w kilka kiepskich związków, ale ten najwyraźniej wreszcie się jej udał – wzruszył ramionami. Najwyraźniej dawno już przestał się tym przejmować. A pamiętała przecież, jak wściekał się, kiedy to wszystko się zaczęło.
                - Nie martwi cię, że będziesz miał siostrę albo brata? – uśmiechnęła się lekko, próbując wydobyć z niego jakieś emocje.
                - To jakaś gra w wyznania? – zaśmiał się głośno, spojrzał na nią nieco przebiegle i teraz to on zapytał – Dlaczego wplątałaś się w związek z takim debilem jak Markus?
                Nie spodziewała się takiego pytania. Na chwilę zaniemówiła, unosząc brwi ze zdziwienia.
                - To było całkiem nie fair – stwierdziła w końcu – Poproszę inne pytanie.
                Po tym śmiał się dłuższą chwilę, rozbawiony jej zakłopotaną miną. Ona obserwowała go w milczeniu, zastanawiając się co właściwie mogłaby odpowiedzieć. Sama nie wiedziała, dlaczego poleciała na Markusa. Niczego tak nie żałowała. I nie musiał jej o tym przypominać.
                - Znowu się przejmujesz – stwierdził rzucając peta na ziemię. Nim zdążyła cokolwiek powiedzieć, pochylił się i ją pocałował. Ledwo cmoknął jej usta i odsunął się. Nie przestawał jej zaskakiwać. Wszystko trwało może 2 sekundy, a zrobiło na niej ogromne wrażenie.Wystarczyło, żeby zrobiło jej się gorąco.
                - Wsiadaj, jest zimno – powiedział i sam wrócił za kierownicę. Kiedy znów pędzili w stronę miasta, wyobrażała sobie co usłyszałaby od Emi. „Zbyt łatwo ulegasz,  powinnaś grać niedostępną, wtedy oszalałby na twoim punkcie”. Ciągle raczyła ją radami, które wyczytała w poradnikach. Ale co mogła zrobić, kiedy Roy starał się o to, by przy nim miała miękkie kolana?
                Całą drogę rozmawiali, nie komentując ani tego całusa, ani poprzedniego – jeszcze w bloku Roya. Śmiali się, Roy opowiadał jej o imprezach z przyjaciółmi. Lana była pod wrażeniem tego, jak się bawili. Nie zważając na nic, nieważne czy mieli pieniądze, jak byli ubrani, ani nawet gdzie byli. I nagle zaczęła widzieć siebie u boku Roya. Zaczęła wierzyć, że mogłaby tak samo się bawić, korzystać z życia.
                Odwiózł ją do domu. Tym jednym szczegółem musieli się przejmować. Nie mogli pozwolić by Kim wybadała, że coś się między nimi działo. Właściwie to Lana nie chciała, żeby to wyszło na jaw, podejrzewała, że Roy miał to daleko w poważaniu. Było milion rzeczy, w których nie zgadzał się z matką i jedna nie zrobiłaby mu różnicy. Ale ona nie chciała robić sobie problemów. Ale i tak zastanawiała się, czy gdyby było inaczej, to pocałowałby ją na pożegnanie.
                Niemal w podskokach wróciła do domu, zadowolona z siebie jak nigdy. Pierwszy raz w życiu ekscytowała się na myśl o randkach, zastanawiała się jak wyglądała w jego oczach i czy nie zrobiła czegoś nie tak… Nigdy nie przypuszczała, że dopadnie ją coś takiego. Zawsze wierzyła, że uganianie się za facetem to najgorsze co może zrobić dziewczyna. A teraz pouganiałaby się za nim z wielką ochotą.
                - Lana? – usłyszała głos Jima z kuchni. Zsunęła buty, powiesiła kurtkę na wieszaku przy wejściu i dopiero wtedy ruszyła na powitanie ojcu. Był w trakcie robienia kanapek.
                - Nie wierzę – stwierdziła patrząc na górę warzyw jaką właśnie kroił i układał na kromkach. Szczerze mówiąc, pierwszy raz widziała, by tak się przykładał. Do tej pory ograniczał się do smarowania kanapek masłem orzechowym, a jeśli nawet robił coś bardziej wymagającego, to nie było to nic, co zajęłoby mu dłużej niż minutę.
                - Kim twierdzi, że muszę się wprawiać, jeśli mam zamiar wyżywić dziecko – stwierdził, po czym spojrzał na nią z nieco skrzywioną miną i zapytał – czujesz się niedożywiona?
                - Zawsze odpowiadało mi jedzenie pizzy, albo zamawianie żarcia – wzruszyła ramionami. Poczuła jak coś ociera się o jej nogę. To Vincent jak zwykle witał ją jednocześnie przypominając, że bardzo chętnie coś by zjadł. Wzięła go na ręce i cmoknęła go czule w nosek.
                - Chyba zrobiłem z ciebie kopię samego siebie – stwierdził marszcząc brwi – palisz, jesz śmieciowe jedzenie, a do tego włóczysz się nie wiadomo gdzie.
                - Nieprawda, jest tylko kilka miejsc, miedzy którymi krążę.
                - Kim ciągle suszy mi głowę, że w ogóle cię nie kontroluję.
                - Skończyłam osiemnastkę, więc formalnie nie możesz – zaśmiała się, wiedząc że jej ojciec nawet by się z tym zgodził, ale nie w obecności swojej żony, która świetnie wszystko słyszała siedząc w salonie.
                - Zjesz z nami? – zapytał wskazując na kanapki.
                - Nie, wolałabym raczej coś śmieciowego – zaśmiała się i wypuściła kota, który wierci się w jej rękach. Od razu pobiegł po miski i usiadł. Zamiauczał cicho, patrząc na nią okrągłymi ślepiami. Nigdy nie potrafiła mu odmówić, a on chyba świetnie zdawał sobie z tego sprawę. Wyciągnęła puszkę z jego ulubioną karmą i jej zawartość wycisnęła do miseczki. Później zajrzała do lodówki, żeby nakarmić też siebie.
                Kiedy pół godziny później weszła do swojego pokoju, od razu włączyła komputer. Ledwo się zalogowała, kiedy dostała wiadomość od Jamiego.


  •     Już w domu? Myślałem, że wrócisz nad ranem ;)
  •     Jestem grzeczną dziewczynką:P
  •     Cholera, chyba nie ma go u ciebie? :D
  •     Nie, idioto. Nie zapraszam faceta do łóżka po pierwszej randce. Nawet jeśli nie jest moim bratem;p Pamiętasz jak się poznaliśmy?


Parsknęła śmiechem. Rozumiała co miał na myśli, znali się ledwo kilka dni, kiedy oboje zasnęli na jej kanapie i obudzili się dopiero o świcie.
Nagle pojawiło się drugie okienko rozmowy. Najpierw w oczy rzuciło jej się małe zdjęcie przy nazwisku nadawcy. Rude, idealnie ułożone włosy. Elwin Badwin. Uniosła brwi zdziwiona i od razu zaczęła czytać.

Siemka. Trochę zryte jest to, że musiałem sprawdzić jak nazywa się teraz matka Roya, żeby znaleźć Twoje nazwisko, co? Idziemy na koncert w niedzielę, Deniel ma zespół i grają w Maskaradzie. Może pójdziesz z nami? 

Od razu sprawdziła, co to za miejsce. Maskarada, pierwszy raz słyszała taką nazwę. Okazało się, że to całkiem spory lokal na obrzeżach miasta, organizujący codzienne imprezy w rockowym klimacie. Nieźle. Stara Lana pewnie nie miałaby na to ochoty, ale nowa postanowiła nie analizować, tylko popłynąć z prądem.
Pisała z Jamiem i Elem przez kolejną godzinę, a jednocześnie zastanawiała się, dlaczego Roy nic o tym nie wspominał. Właściwie to chyba on powinien ją zaprosić, a nie jego kumpel… Jednak nie zamierzała rezygnować. Zależało jej na rozwijaniu związku z Royem, ale z drugiej strony nie będzie go przecież pytać o zgodę, żeby spotkać się z jego znajomymi. Właściwie, może on wcale nie wybierał się na ten koncert? Może powinna go o to zapytać, jeżeli będzie okazja.
Okazało się, że taka okazja nadarzyła się już następnego dnia. Lana późno wstała, musiała odespać tą pamiętna imprezę. Kiedy rozkoszowała się poranną kawą, w kuchni pojawiła się Kim z dwiema siatkami zakupów.
- Roy będzie na obiedzie – oznajmiła i od razu zaczęła wyciągać produkty na stół. Lana przyglądała się jej, dopijając kawę. Jej brzuch był wyraźnie okrąglejszy. Był to już trzeci miesiąc ciąży, a Lanie wydawało się, jakby to kilka dni temu usłyszała tą powalającą wiadomość. Dziecko, ślub, nowe życie…. Coraz częściej zastanawiała się, gdzie w tym wszystkim będzie dla niej miejsce. Nie do końca wiedziała, co będzie robić po liceum, jednak najbardziej realna była wizja studiów. I nawet jeśli zostanie w tym mieście, chyba będzie musiała znaleźć mieszkanie. Aż się wzdrygnęła, kiedy dotarło do niej, o czym pomyślała. W mieszkaniu Roya oboje by się zmieścili. Sama siebie skarciła, jeszcze trochę, a zacznie planować całe ich życie.
- Pomóc ci? – zapytała, próbując wyrwać się z tych dziwnych myśli.

Roy pojawił się spóźniony tylko kilka minut. Niby było jak zwykle, siedzieli, jedli, trochę rozmawiali. Lana zastanawiała się, czy tylko ona czuła, że było całkowicie inaczej? Czuła jakieś dziwne napięcie i zaczęła obawiać się, że Kim to zauważy. Chłopak nie miał takich obaw, w pewnym momencie nawet mruknął do Lany. Chyba śmieszyła go ta cała konspiracja.
Po obiedzie, Roy jak nigdy pomógł Kim sprzątać, a Jim ulotnił się, bo jak zwykle wzywała go praca w szpitalu. Lana została w salonie sama. Była prawie pewna, że Kim właśnie wypytywała syna o każdy szczegół jego życia, łącznie z tym czy wystarczająco często robi pranie i czy na pewno jada śniadania. Zdecydowanie nie chciała w tym uczestniczyć.
Właściwie cała sytuacja była zabawna. Całował ją, kiedy byli sami, a teraz udawali, że są sobie tak samo obojętni jak wcześniej. Ciekawe jak długo tak będzie? I znowu pochłonęły ją myśli o ich związku, który właściwie nawet się jeszcze nie zaczął. Można powiedzieć, że było na dwóch randkach, to tyle.
Nagle Roy pojawił się w drzwiach i nic nie mówiąc skinął głową, zachęcając ją do tego, żeby poszła za nim. Zrobiła to. Wyszła z pokoju i ze zdumieniem obserwowała jak wchodzi do łazienki, pozostawiając otwarte drzwi. Spojrzał na nią, czekając. Nie zastanawiając się wiele, weszła tam i pozwoliła, żeby zamknął drzwi. Ledwo zdążyła posłać mu pytające spojrzenie, kiedy z łatwością przyparł ją do ściany i nim się obejrzała, całowali się bez pamięci. Nie było już delikatnych muśnięć warg. Oddawali się temu bez opamiętania, tak jakby obok stał zegarek odliczający sekundy. Dłonie chłopaka wsunęły się pod jej bluzę, muskając brzuch. Czuła, że z trudem powstrzymywał się, by nie robić nic więcej. Po chwili oderwali się od siebie, wiedząc, że nie mieli już czasu. Kim mogłaby ich nakryć. Lana poprawiła ubranie, nieco oszołomiona. Widziała, że Roy miał ochotę pójść na całość i bała się, że gdyby nie okoliczności, mogłaby mu na to pozwolić. Postanowiła od tej pory bardziej się kontrolować. Obiecywała sobie nigdy więcej nie wdawać się w bezsensowne związki, które do niczego nie prowadzą. A czy ten do czegokolwiek prowadził… Cóż, musiała się dopiero dowiedzieć.

Kilka kolejnych dni spędziła z przyjaciółmi. Z Emi, Z Jamiem i Tedem, albo po prostu z nimi wszystkimi naraz. Lana cieszyła się z wolnego czasu, ale jednocześnie ubolewała nad tym, że chłopaki wyjeżdżali na plener. Jak się okazało, nagle z planowanych dwóch tygodni zrobiło się trzy… Była w szoku uświadamiając sobie, że odkąd znała Jamiego, widywała go prawie codziennie i nie było sytuacji, kiedy nie spotykaliby się tak długo.
W sobotę wieczorem siedzieli w mieszkaniu chłopaków, dołączyła też Emi. Mieli wyjechać już w niedzielę z samego rana. Niby nie robili nic szczególnego, a jednak czuło się, że to pożegnalne spotkanie. Razem siedzieli na kanapie i oglądali durny serial. Pili piwo, jedli frytki i śmiali się głośno, zapominając, że sąsiedzi lubili się na nich skarżyć.
- Będziesz grzeczna jak mnie nie będzie? – zapytał Jamie szczerząc zęby, kiedy Lana zbierała się do wyjścia. Musiała już iść, jeżeli chciała zdążyć na ostatni autobus. Emi została z Tedem na kanapie, najwyraźniej zafascynowana kolejnymi odcinkami.
- Nie, przysięgam, zapiję się na śmierć – zaśmiała się kończąc sznurować ciemne adidasy.
- Właściwie, odprowadzę cię na przystanek – stwierdził nagle i sam szybko wsunął buty i narzucił materiałową kurtkę z kapturem. Poprawił kucyk i wyszedł z mieszkania za dziewczyną.
- Nie rozumiem co za idioci wymyślają takie wyjazdy na ferie – stwierdziła z przekąsem zbiegając po schodach. Razem wyszli na zewnątrz i zgodnie, bez słowa odpalili papierosy.
- Przyznaj się, już umierasz z tęsknoty – zaśmiał się blondyn i mocno się zaciągnął.
- No szczerze, trochę tak – wzruszyła ramionami – przyzwyczaiłam się, że ciągle tu przychodzę. Kocham Emi, ale ona niestety potrzebuje strasznie dużo czasu na zakupy, facetów i takie tam.
- A ty nie? – parsknął śmiechem, a ona od razu domyśliła się, że miał na myśli Roya, czyli jej obecną fascynację.
- Jestem mistrzynią krótkich randek.
Razem dotarli na kompletnie pusty przystanek i usiedli na ławce.
- Pamiętaj, żeby streszczać mi wszystkie randki, jak mnie nie będzie. Bądź grzeczna, albo przynajmniej się zabezpieczajcie – znowu się roześmiał. Uwielbiał tak jej docinać, dla samej miny jaką wtedy robiła. Już miała coś odpowiedzieć, kiedy zobaczyli nadjeżdżający żółty autobus. Jamie wstał i wyciągnął ręce.
- Choodź – nie musiał powtarzać, od razu się zbliżyła i mocno go przytuliła. Uwielbiała to uczucie. Naprawdę często się ściskali, a nawet spali w jednym łóżku, ale nigdy nie musiała się martwić, że przekroczą magiczną granicę przyjaźni.
Pomachała mu z autobusu i z pewnym żalem patrzyła na jego oddalającą się sylwetkę. To tylko 3 tygodnie, a jednak było jej przykro, że nie będzie mogła się z nim widywać.
Kiedy pół godziny później wyszła z łazienki już w piżamie, usłyszała dźwięk nowego smsa. Złapała telefon, wspięła się na łóżko i dopiero kiedy już otuliła się kołdrą, odebrała go.
                „Dopiero wróciłem, bo skoczyłem do sklepu i chyba coś się działo. Emi prawie wybiegła z mieszkania, niby na autobus, a Ted poszedł pod prysznic. Miała krzywo zapiętą koszulę, a on był w mojej koszulce. Musieli strasznie się spieszyć ;>”
                Lana zaśmiała się cicho, zaskoczona. Już od dawna zastanawiali się, czy ta dwójka kiedykolwiek się zejdzie. Ted uwielbiał Emilkę odkąd ją poznał, a ona tego nie zauważała. Może coś się zmieniło? A z drugiej strony…
                „No nie wiem, jakby coś się działo, już by dzwoniła i opowiadała wszystko ze szczegółami. O nie, tylko nie to. Nie chcę wiedzieć, w jakich bokserkach chodzi Ted ani tym bardziej jaki jest w łóżku!!!”
                „Właśnie wyszedł w różowych. Twierdzi, że kocha się jak wariat:P”
                „To drugie zmyśliłeś, prawda?”
                “Masz mnie ;)”
                Uwielbiała te codziennie smsy. Mogła do niego napisać zawsze, bez żadnego powodu i szczerze mówiąc nie przypominała sobie dnia bez chociaż jednej wiadomości od niego. Lana zdawała sobie sprawę z tego, że z nikim nigdy nie miała tak dobrego kontaktu.

                Niedzielę spędziła szwendając się po domu. Pomogła Kim z obiadem, później we trójkę z Jimem oglądali telewizję. Zaczęła nawet zastanawiać się, czy nie odpuścić sobie koncertu na rzecz słodkiego lenistwa… Szybko jednak odrzuciła tą myśl. To miał być jej pierwszy prawdziwy koncert i zamierzała bawić się tak dobrze jak na imprezie u Roya.
                Z Elwinem spotkała się na miejscu. Był razem z Evą, Donną i jej chłopakiem, którego Lana pamiętała z imprezy, ale dopiero teraz dowiedziała się, że miał na imię Rob. A przynajmniej tak na niego mówili.
                - Roy będzie? – zapytała w końcu, nie mogąc się powstrzymać.
                - Nie, mówił że ma coś do załatwienia – odpowiedziała Eva, która stała zaraz obok Lany. Miała długie, czarne włosy, bladą karnację i ciemnobrązowe oczy. Nie miała na twarzy żadnego makijażu, zresztą nawet go nie potrzebowała. Była naprawdę ładna. Miała na sobie czarną sukienkę do kostek, glany i również czarną skórzaną kurtkę. Nawet paznokcie pomalowane miała na czarno.
Donna wyglądała jak jej zupełne przeciwieństwo, chociaż atrakcyjności jej nie brakowało. Była niską blondynką z kręconymi włosami do ramion. Miała na sobie bladoniebieskie dżinsy, kremową jasną bluzkę i granatowy kardigan. Natomiast Elwin wyglądał jakby przygotowywał się do wyjścia dłużej niż one razem. Czerwone dopasowane dżinsy, biała koszulka, a na niej czarna marynarka. Nawet w trampkach miał pasujące czerwone sznurówki. Rude włosy lekko postawił na żelu, miało się wrażenie, że każdy kosmyk był w dokładnie zaplanowanym miejscu.
                - Powinno się już zacząć – stwierdziła Donna, która stałą tuż przy Robie, jakby nie mogła się od niego odkleić.
                - Znajdźmy lepsze miejsca – dodała Eva, rozglądając się. Lana czuła się trochę nieswojo. Znalazła się pomiędzy dobrymi przyjaciółmi i nie wiedziała, czy w ogóle znajdzie tu swoje miejsce. Może jednak nie powinna przychodzić? Gdyby została w domu, martwiłaby się najwyżej o to, który kanał telewizyjny wybrać.
                Jednak uparcie podążała za nimi, kiedy przepychali się pod samą scenę. Było całkiem sporo ludzi i nie było to łatwe. Niemal od razu pojawił się zespół i zaczął grać. Lana szybko zlokalizowała Deniela. Siedział za perkusją. Grając, uśmiechnął się szeroko patrząc na swoich przyjaciół.
                A Lana wciąż zastanawiała się, co właściwie tam robiła. Ludzie wokół zaczęli się ruszać, głośna muzyka wypełniła salę. Ktoś nagle wcisnął Lanie butelkę w rękę. W ostatniej chwili zdążyła zauważyć, że to Rob. Rozdał wszystkim po jednej, chociaż nie miała pojęcia kiedy zdążył po nie pójść. Bez zastanowienia upiła kilka sporych łyków. Rockowa piosenka była całkiem niezła. Wokalista całkiem dobrze się spisywał, podobnie jak reszta zespołu.
                Obok Lany stała Eva, która skupiała wzrok tylko i wyłącznie na Denielu, a Donna i Rob szybko zapomnieli o koncercie i teraz namiętnie się całowali. Elwin stał przy prawym boku Lany, kiedy na niego spojrzała, z uśmiechem stuknął własnym piwem o jej butelkę.
                Kilka piosenek później, Lana kończyła drugie piwo. Gdzieś przy końcu pierwszego, muzyka zaczęła działać na jej ciało, a teraz już śmiało się ruszała, zresztą tak samo jak reszta. Może ten wieczór nie będzie jednak taki zły?
                Kiedy kolejna piosenka się kończyła, El złapał ją za rękę i okręcił dziewczynę w koło. Nie pytając o zgodę, pociągnął ją za sobą, wbijając się w tłum. Nie protestowała, przedzierała się przez gęsty tłum, obserwując tył głowy kolegi. Jak się okazało, prowadził ją do strefy dla palących.
                - Robią niezłą muzykę, co? – zapytał, jednocześnie grzebiąc w wewnętrznej kieszeni marynarki. Wyciągnął papierosy i zapalniczkę – chyba nie odmówisz?
                Wzruszyła tylko ramionami i poczęstowała się, mimo że miała własną paczkę.
                - Swoją drogą, fajnie, że przyszłaś. Z tamtymi nie da się wytrzymać, sama widziałaś.
                - Masz na myśli obsesję na punkcie facetów? – zaśmiała się.
                - Donna i Rob zawsze zajmują się swoimi sprawami, a Eva ostatnio lata za Nelem i świata poza nim nie widzi – stwierdził i mocno się zaciągnął, wyraźnie się delektując.
                - Faktycznie trochę ich wzięło – zaśmiała się, nie bardzo wiedząc co powiedzieć. No cóż, widziała jak było, ale z drugiej strony nie chciała krytykować jego przyjaciół.
                - Pewnie sam bym się tak zachowywał, ale w tym cholernym mieście jest strasznie mało gejów.
                Zaśmiała się, zaskoczona jego bezpośrednimi słowami. Imponowało jej to. Akceptował siebie i w ogóle nie krył się ze swoją odmiennością.
                - Może i lepiej. Zgodzisz się, że faceci to czasem kompletni kretyni? – parsknęła śmiechem, nagle zdając sobie sprawę z tego, że jeśli chodzi o związki, mogli mieć zupełnie podobne problemy.
                - Totalnie. Mają przerośnięte ego.
                Pierwszy raz w życiu dyskutowała o wadach mężczyzn z mężczyzną. Szybko znaleźli wspólny język i trudno powiedzieć, czy po prostu się dogadywali, czy pomogła im trzecia butelka alkoholu.
                - Zaciągają cię do łóżka, opowiadają te wszystkie pierdoły, jaka to jesteś cudowna, bla bla, a potem okazuje się, że to uzależnione od seksu, podłe kreatury – mówiła Lana mając przed oczami wspomnienie Markusa.
                - Dokładnie. Potrafią grać czułych, miłych gości. A tak naprawdę tylko polują na kolejną ofiarę. A rano nie pamiętają nawet twojego imienia.
                Na scenie pojawił się drugi zespół, choć Lana nawet nie zauważyła kiedy. Deniel w końcu zszedł ze sceny i od razu zaczął tańczyć z wyraźnie zadowoloną Evą. El zrezygnował z ich towarzystwa na rzecz Lany, która okazała się świetną słuchaczką. Nie wiedząc kiedy opowiedział jej o chłopaku, z którym się umawiał. Spędzili ze sobą kilka randek, a później nagle stwierdził, że jednak woli dziewczyny. A Lana, ośmielona jego szczerością, wyjawiła mu całą sprawę z Markusem.
                - Myślisz, że jestem dziwką? – zapytała w końcu. Alkohol zdecydowanie uderzał jej już do głowy.
                - Ty? To on jest kompletną szmatą. Doświadczony facet, który ma już dziewczynę… Wyraźnie ma problemy z utrzymaniem swojego zwierzaka na smyczy – po tych słowach oboje parsknęli śmiechem. Nie miała pojęcia, że znajomość z gejem może być taka ciekawa.
I w taki sposób przestała się przejmować, czy pasuje do tego miejsca, czy będzie umiała się bawić i w ogóle czymkolwiek. Po kolejnym papierosie po prostu tańczyła z Elem, nie pchając się już pod scenę. Wmieszali się w tłum kompletnie obcych osób. Lana poczuła, że właśnie tak powinna wyglądać dobra zabawa. Taniec, głośny śpiew, zero planów i żadnych zmartwień.
                Pierwszy raz w życiu rozmawiała z gejem, ale na pewno było to ciekawe doświadczenie. Był kompletnie inny niż wszyscy faceci jakich do tej pory poznała. Razem z nią komentował mężczyzn w klubie i okazało się, że mieli całkiem podobne gusta.
                - Długie włosy - rzuciła Lana, kiedy siedzieli razem na schodach przed budynkiem. Podała mu piwo i wskazała grupkę chłopaków nieopodal. Stali i palili jednego skręta, podając go sobie po kolei. Jeden z nich miał długi kucyk, sięgający prawie do połowy pleców.
                - Zdecydowanie. Pod warunkiem, że o nie dbają. Co z tego, że facet ma włosy skoro w dotyku przypominają szczecinę? - zaśmiał się, a Lana instynktownie dotknęła własnych włosów. Elwin zauważył to i głośno się zaśmiał. Sam złapał kosmyk jej jasnych włosów między palce.
                - Twoje są ładne. Ale sorry, jesteś trochę za bardzo… dziewczyną.
                Oboje wybuchnęli śmiechem, kolejny już raz tego wieczoru. Piwa ubywało, tak jak papierosów, ale wcale nie zamierzali na tym poprzestać. Wkrótce wrócili do środka. Do tego momentu Lana pamiętała wszystko. Później były już tylko urywki, aż do chwili gdy otworzyła oczy, leżąc w obcym pokoju, a co gorsza - w obcym łóżku.
                Westchnęła cicho. Pierwsze co zobaczyła, to sufit w kolorze bladego fioletu. Później wiszący na ścianie, duży czarno-biały portret Audrey Hepburn. Usiadła gwałtownie i od razu tego pożałowała. Poczuła pulsujący ból głowy. Miała ochotę z powrotem się położyć i pewnie by tak zrobiła, gdyby nie fakt, że nie miała pojęcia gdzie była. Rozejrzała się. Znajdowała w niewielkim, jednoosobowym łóżku, a po przeciwległej stronie pokoju stała duża szafa z lustrem i małe narożne biurko. Dopiero na końcu zlokalizowała wielki, puchaty fotel przypominający kulę z wgłębieniem do siedzenia. Właśnie tam był Elwin. Drzemał na wpół siedząco. Rude włosy nie były już tak idealnie ułożone, przeciwnie, każdy stał w inną stronę.
                Lana gwałtownie zajrzała pod kołdrę i z ulgą stwierdziła, że była ubrana w te same ciuchy, które założyła na imprezę. Postanowiła obudzić Ela i dowiedzieć się, jak właściwie tu trafiła. Wstała próbując wyplątać się z kołdry i nagle runęła na ziemię, ciągnąc za sobą całą pościel łącznie z prześcieradłem.
                - Lenka, co Ty robisz? - usłyszała zaspany, zachrypnięty głos.
                - Nie wiem… Chyba umieram - odparła przewracając się na plecy. Do góry nogami widziała jak chłopak wstaje i podchodzi do niej. Usiadł obok, na ziemi, a ona poszła w jego ślady - głowa mi pęka.
                El śmiejąc się, sięgnął po butelkę wody stojącą na półeczce przy łóżku. Najpierw sam się napił, a później podał jej.
                - Jak to się stało, że tu jestem? - zapytała, wciąż była w szoku, że niczego nie pamiętała. Jak to możliwe?
                - Szczerze? Średnio pamiętam - zaśmiał się - niepotrzebnie zapaliliśmy skręta z tym przystojniakiem. Nie pamiętam nawet czy leciał na ciebie, czy na mnie. Wróciliśmy na nogach, coś kojarzę jak próbowaliśmy zmieścić się na chodniku.
                Nie wytrzymała i także się roześmiała. Kiedyś brzydziła się ludźmi pijącymi do nieprzytomności, a teraz… Czuła, że naprawdę dobrze się bawiła. Nagle alkoholizm jej matki przestał być takim wielkim "halo".
                - Dobrze, że jesteś gejem - westchnęła - nie muszę się martwić, że obudzę się bez majtek.
                - Moja mama będzie zachwycona - uśmiechnął się rozbawiony
                - Co? Niby dlaczego? Nawet nie chcę myśleć jak wyglądało nasze wejście do domu.
                - Ciągle ma nadzieję, że jednak jestem normalny - uniósł brwi i wyraźnie zadowolony dodał - będziesz moją przykrywką…
                Dokładnie w tym momencie usłyszeli pukanie, a zaraz po tym drzwi otworzyły się. Pojawiła się wysoka, szczupła kobieta z długimi kręconymi włosami. Gdyby twarz nie zdradzała jej wieku, Lana pomyślałaby, że to młodsza siostra Elwina.
                - Cześć mamo - rzucił chłopak i zanim Lana zdążyła choćby mrugnąć, dodał - to moja dziewczyna, Lana.
                To wyznanie wywołało szeroki uśmiech na jej twarzy. Odgarnęła brązowy pukiel włosów z twarzy i stwierdziła:
                - Świetnie! Zejdźcie zaraz, zrobię wam śniadanie.
                Lana z wrażenia zaniemówiła. Spojrzała na Ela karcąco, kiedy tylko jego mama się odwróciła i wyszła.
                - No co? Przecież nie będę cię całował.
                - Oby to śniadanie było tego warte - zaśmiała się, wciąż nie dowierzając. W tym momencie usłyszała dźwięk swojego telefonu. Minęła dłuższa chwila zanim zlokalizowała go pod łóżkiem.
                
 „Jak koncert? Byłaś grzeczna? Ja chyba trafiłem do raju, jest pełno świetnych dziewczyn i w dodatku będą nam dziś pozowały :P Ale Ted i tak wciąż gada o Emi. Chociaż mówi, że do niczego nie doszło:P”

                Zaśmiała się a El od razu spojrzał jej przez ramię.
                - Ładny - skomentował widząc zdjęcie Jamiego obok wiadomości - Kto to?
                - Mój przyjaciel. Zdecydowanie hetero.
                
 “Trochę za dużo wypiłam, ale mam obie nogi i wszystkie palce, więc w porządku ;) Przyciśnij go, muszę wiedzieć WSZYSTKO. I nie szalej, zostaw sobie jakąś dziewczynę na potem ;)”

                - Taak, byłaś bardzo grzeczna - zaśmiał się El, wciąż bezczelnie czytając co pisze. Uderzyła go pięścią w ramie, ale się roześmiała.
                Może i świetnie się bawiła, ale wcale nie była dumna z wylądowania w cudzym łóżku z dziurami w pamięci. A Jamie... nie musiał znać każdego szczegółu.  

6 komentarzy:

  1. Jeny, to jest zajebiste!
    Dawaj kolejny rozdział :*

    OdpowiedzUsuń
  2. Świetny rozdział... tylko co tam się wyprawia ??? :) Takie imprezyy.... Oooo Czekam z niecierpliwością na next .. :):) Weny życzę.

    OdpowiedzUsuń
  3. Mama nadzieje że zabardzo ją ą nie pochłonie ! /obiecaj <#

    OdpowiedzUsuń
  4. No i nareszcie jest Jamie. :-D
    Nie masz pojęcia jak bardzo uwielbiam Elwina - jest cudowny. :-D
    Ah, Lana... Ciekawe co będzie między nią a Roy'em, bo w końcu to jej przyrodni brat. :-/
    Oj, Kim nie będzie zadowolona, kiedy dowie się, co między nimi jest.
    Dobra, niecierpliwie czekam na kolejny rozdział.
    PS Odnośnie końcówki: Czyżby Lana coraz bardziej oddalała się od Jamie'go? Już nie mówi mu o wszystkim tak jak dawniej...
    Zapraszam do mnie:
    http://twinsbonds.blogspot.com/
    Znajdziesz mnie też na Wattpadzie:
    http://www.wattpad.com/story/36603072-odzyska%C4%87-wspomnienia

    OdpowiedzUsuń
  5. Ooo... Lana szaleje i to nie z byle kim i nie byle jak. Nie jestem pewna czy to dobrze czy źle ale to "jej życie" hah a ona jest młoda to niech się bawi.
    Bardzo przyjemnie się czyta to co piszesz.
    Czekam na nexta !!
    Pozdrawiam. i zapraszam do mnie - www.odszukacprzeznaczenie.blog.pl

    OdpowiedzUsuń