wtorek, 4 sierpnia 2015

Rozdział dwudziesty szósty - żeby docenić życie, musisz odsiedzieć swoje

          Obudziła się wcześnie. Leżała na kanapie w salonie, ale nie pamitała nawet kiedy zasnęła. Do późna nie spała, zamartwiając się o wszystko. Co dalej z nią będzie? Co powinna zrobić? Nie mogła się pozbyć myśli, że sobie nie poradzi. Możliwe, że trochę za bardzo przywykła do wygodnego życia jakie prowadziła przez ostatni rok.
          Tak samo jak poprzedniego dnia poczuła ogromną potrzebę skontaktowania się z Jamiem. Miała ochotę wyjść i poszukać jakiegoś automatu, czegokolwiek... Ale szybko dotarło do niej, że popadała w paranoję. Zresztą, Jamie jeszcze przez dwa dni miał być na plenerze. Zamierzała wrócić wcześniej, żeby nie zdziwił się na widok jej walizki w mieszkaniu.
          Długo trwało nim się pozbierała. W końcu wstała, wzięła szybki prysznic i założyła ostatnie czyste ubranie. Koniec z mazgajeniem się. Wyszła z domu i szybko wsiadła w miejski autobus, który jechał prosto do ośrodka odwykowego na uboczu miasteczka. Cały czas przekonywała siebie na milion sposobów, że to dobry pomysł. Coraz bardziej w to wątpiła, kiedy wchodziła do dużego, kamiennego budynku. Miał stare, małe okna, zabytkowe drzwi i przypominał raczej psychiatryk i to nie remontowany od wielu lat.
          W środku skierowała się do recepcji, gdzie poinformowano ją, gdzie może znaleźć mamę. Cała roztrzęsiona wsiadła do windy i wjechała na trzecie piętro. Nie musiała długo szukać. Zobaczyła ją w dużym pokoju wspólnym, gdzie przebywało kilka osób. W ścianie znajdowało się duże okno, dlatego Lana bez problemu mogła obserwować. Mama siedziała bokiem, leniwie oglądała telewizję. Obok niej były dwie inne kobiety. Zmieniła się. Wyglądała jakby postarzała się o kilka lat, przybyło jej też kilka kilogramów. Miała na sobie przyniszczoną koszulę i dresy. Włosy niedbale związała w kucyk.
          Lana stała jak sparaliżowana. Nie wiedziała co robić, bo co, miała tak po prostu podejść? I co jej powie? Dobrze pamiętała ostatnie spotkanie, kiedy jej mama dobijała się do domu Jima, wygrażając jej. Nie była trzeźwa, być może nawet się naćpała, ale to i tak nie usprawiedliwiało jej postępowania. Nie, nie mogła się z nią zobaczyć. Już zdecydowała i właśnie miała zawrócić, kiedy jej mama nagle spojrzała w okno. W pierwszej chwili na jej twarzy pojawiło się niedowierzanie. W następnej biegła już do drzwi.
    - Lana! - powiedziała stając na korytarzu - To naprawdę ty!
          Zbliżyła się, stając przed córką, która nie była w stanie wypowiedzieć słowa. Dziewczyna zaczęła podzielać zdziwienie matki. No bo rzeczywiście - co ona tu do cholery robiła?
    - Wyglądasz wspaniale! Wszystko u ciebie w porządku? Jak sobie radzicie? - wypaliła szybko, nie wiedząc od czego zacząć. Nie było śladu po kobiecie, która jej groziła, ani po tej wiecznie pijanej, sprowadzającej do domu facetów.
    - W porządku - wymamrotała w końcu Lana, przerażona tą nową sytuacją.
    - Jim o ciebie zadbał?
          To pytanie było w obecnej sytuacji trudne. Zadbał... Aż do czasu kiedy się na niej zawiódł i po prostu wszystko przekreślił, nie zastanawiając się nawet przez chwilę, jak dziwne było to, że ktoś anonimowo rozsyłał jej kompromitujące zdjęcia.
    - Tak, jest w porządku - powiedziała nagle uświadamiając sobie co tak naprawdę skłoniło ją do wizyty tutaj. Jeden z rodziców zawiódł, więc przyszła się do drugiego. Ale nie mogła przecież liczyć na wsparcie. Nie umiałaby jej znowu zaufać, po tym wszystkim. Poczuła się kompletnie bezradna i po prostu samotna.
    - A co u ciebie? Jak sobie radzisz? - Lana w końcu zdobyła się na zadanie tego pytania, uzmysławiając sobie, że przyszła tu myśląc tylko i wyłącznie o sobie.
    - Oj, jest dobrze, chociaż ciężko. Nie wiem jak mogłam upaść tak nisko... Wszystko zawalić, zostawić cię... - westchnęła - może kiedy stąd wyjdę, uda mi się zacząć od nowa. A wtedy postaram się to wszystko naprawić...
          Lana już otwierała usta, ale się powstrzymała. Nie mogła powiedzieć, że to niemożliwe, nawet jeśli tak właśnie czuła. Mama musiała mieć jakiś mocny cel, coś do czego będzie dążyła. Nadzieję, że odzyska bliskich. Nie była nic gorszego niż samotność, ta której Lana panicznie się bała.
    - Najpierw zajmij się tym, żeby leczenie się udało - powiedziała niepewnie, nagle zdając sobie sprawę z tego, że przez cały czas nerwowo ściskała palce. Lana zrozumiała, że wcale nie chciała tam być. Nie chciała dopingować mamy, udawać kochanej córki. Sama już nie wiedziała, czego chciała.
    - Pójdę już, wpadłam tylko na moment - powiedziała szybko i zanim mama zdążyła odpowiedzieć, pognała do windy. Dopiero na dole, kiedy nie była już pod zasięgiem wzroku matki, biegiem opuściła budynek. Byle jak najdalej od tego miejsca. Odetchnęła dopiero kiedy wysiadła z autobusu nieopodal domu.
          Nie wiedziała co zrobić z pozostałą częścią dnia. Nie chciała wracać, wciąż przerażona brakiem pomysłu na życie. Wyszło na to, że po prostu włóczyła się po okolicy, zwiedzając znajome miejsca. Ciekawie było patrzeć na nie ze świadomością, że nie była już tą samą Laną. Popołudniu wybrała się nad małe jezioro, które w cieplejsze dni stanowiło największą atrakcję w mieście. Wokół było pełno alejek, barów, placów zabaw... A Lana kupiła sobie małe piwo i usiadła na jednej z ławeczek niedaleko wody. Kiedy otworzyła puszkę i wypiła spory łyk, uświadomiła sobie, że po raz pierwszy piła w samotności.
          Było chłodno, tylko czasem pojawił się jakiś człowiek i szybko znikał w kolejnej uliczce. Dopiero po jakimś czasie zauważyła chudego, wysokiego chłopaka kilka ławek dalej. Zupełnie nie wzruszony tym gdzie był, odpalał skręta. Przyglądała mu się kątem oka, chyba z braku innego zajęcia. Miał na sobie wytarte dżinsy i bluzę. Nieco tłusta, czarna grzywka opadała mu na oko. Miał długi, haczykowaty nos i głeboko osadzone oczy, co nadawało mu dość ponury wygląd.
          Kiedy tak obserwowała, nagle spojrzał w jej stronę, przyłapując ją. Niezwruszony wyciagnął do niej rękę ze skrętem w geście zaproszenia. Najwyraźniej puszka w jej dłoni zapewniła go, że to co robił, nie budziło w niej zgorszenia.
          Właściwie czemu nie? Nowa Lana nie siedziała w domu, nie zamartwiała się i poznawała nowych ludzi. Wstała i podeszła, siadając obok niego. Bez słowa podał jej skręta, a ona mu piwo. Zaciagnęła się i zakaszlała głośno, zaskoczona tym jaki był mocny.
    - Rany, co to? - zapytała. Nie miała doświadczenia, ale w porównaniu z tym co paliła z Elwinem, było po prostu zabójcze.
          Chłopak zaśmiał się patrząc na nią. Wygladał na przybitego i nawet kiedy się uśmiechał, wyraz jego twarzy był jakiś pusty.
    - Za mocne? Chyba nie byłaś na żadnej dobrej imprezie w okolicy.
    - Nie jestem stąd - przyznała, ale powstrzymała się przed wyznaniem, że tak było dopiero od roku.
    - To widać - przyznał - ostatnio imprezy zamieniły się w wyścig. Kto więcej wypije, wciągnie i tak dalej.
    I chociaż właśnie częstował ją trawką, brzmiało jakby to potępiał.
    - Często bywasz na takich imprezach? - zapytała po kryjomu licząc na to, że ją zabierze. Dzięki temu miałaby pretekst żeby zostać dłużej.
    - Czasami. Dobrze jest się czasem oderwać.
    - No właśnie. W odrywaniu się jestem mistrzem.
    - A od czego ktoś taki może się odrywać? - zaśmiał się nieco kpiąco, mierząc ją wzrokiem.
    - Co, nie wyglądam jak ktoś z problemami? - uniosła brwi, rozbawiona.
    - Hmm... Na pierwszy rzut oka panienka z dobrego domu. Palisz, pijesz... Widocznie niespecjalnie cię pilnują. I skoro mówisz, że masz problemy... Obcięli ci kieszonkowe? Nie pozwolili kupić kucyka? - kpił z niej, ale jednocześnie się uśmiechał, co sprawiało wrażenie, że wcale nie chciał jej obrazić.
    - Kucyka? - parsknęła śmiechem. A może miał trochę racji. Ojciec nie żałował jej, zawsze miała dostęp do gotówki i nie musiała się ograniczać. Wcześniej z mamą było ciężko, do tego stopnia, że nie było na jedzenie, a teraz trochę za bardzo przywykła do życia na poziomie - cholera, może coś w tym jest. Ale nie jest tak kolorowo. Raczej wpakowałam się w niezły bałagan.
          Wzruszyła ramionami, nie chciała mówić nic więcej. Nie było się czym chwalić, zresztą kto wie, co by sobie pomyślał jakby się przyznała do romansu z nauczycielem i tego incydentu z Royem.
    - Czwóra z matmy? - zaśmiał się głośniej, ciągnąc temat. Zioło szybko szło w głowę, zaczęli śmiać się jak wariaci.
    - Do tego kujonka? Co jeszcze?
    - Blondynka, pewnie naturalna.
           W odpowiedzi popchnęła go i to odrobinę za mocno, bo nieprzygotowany na to chłopak spadł z ławki. Już myślała, że on zrobi to samo w odwecie, ale zbliżył się tylko po to, by zabrać jej skręta. Wypiła resztkę piwa i wyrzuciła butelkę do kosza obok ławki.
Kiedy skończyli palić, siedzieli dłuższą chwilę, nie mogąc przestać się śmiać. Tak po prostu, bez powodu. Czuła, że oboje nie mieli powodu do radości, ale mimo to ich śmiech odbijał się echem po okolicy. Kilka minut później Lana poczuła coś zupełnie odwrotnego. Nagle poczuła się przytłoczona wszystkimi wydarzeniami.
    - Czasem życie to kompletna porażka, co?
    - Mnie to mówisz - stwierdził tylko od razu podłapując jej humor - tkwię po łokcie w gównie.
    - Dlaczego? - zapytała od razu, gotowa wszystkiego wysłuchać, choć niekoniecznie dzielić się własnymi problemami.
    - Rodzice piją, ćpają i kto wie co jeszcze. A ja pracuję, żeby nie pozdychali - krótko streścił sytuację. Lana od razu przypomniała sobie o własnej matce i tym co kiedyś przeżyła.
    - Dlaczego to robisz? Nie możesz być za nich odpowiedzialny.
    -  To wszystko co mam.
    - Niee, masz własne życie. Powinieneś się o nie martwić. Marnujesz każdy dzień, wiem co mówię. Rzuć to.
          Zamilkł i nagle wyciągnął jeszcze jednego skręta z kieszeni. Był znacznie mniejszy, ale jak się szybko przekonała, tak samo mocny. Po krótkiej melancholii, znów zaczęli żartować i głośno się śmiać. Lana czuła, że powoli traci kontakt z rzeczywistością i kto wie co byłoby dalej gdyby nie nagłe otrzeźwienie...
    - No no... Nieźle - usłyszeli nad sobą męski głos. Obrócili się i zauważyli dwóch policjantów, którzy stali za nimi. Jak mogli ich nie zauważyć? - Zapraszam, zrobimy sobie małą przejażdżkę.
          Lana jak przez mgłę pamiętała podróż. Razem z nowym znajomym siedzieli na tylnym siedzeniu radiowozu, zupełnie jak przestępcy. Później zaprowadzono ich na nieduży komisariat i zamknięto w małej celi.
    - Posiedzicie sobie do rana, może zmądrzejecie, a później pogadamy o mandacikach - tyle usłyszeli, zanim policjancji się oddalili.
    - Nie wierzę - powiedziała Lana stojac bezradnie przy prętach.
    - Spoko, rano nas wypuszczą. Uwielbiają zamykać dla przykładu... Że niby na przestrogę dla innych.
    - Dziwka, a do tego kryminalistka... - wymamrotała bardziej do siebie.
    - Co? - chłopak niezbyt przejęty usiadł na jedynym twardym łóżku. Była na nim tylko mała poduszka, a materac był poplamiony, jakby skonało na nim kilku więźniów.
    - Nic - odparła od razu i bezradna usiadła obok niego - w życiu nie słyszałam, żeby kogoś zamknęli za jednego skręta.
    - Siedzę tu trzeci raz - powiedział krótko, niespecjalnie przejęty całą sytuacją - wyluzuj, rano nas wypuszczą.
          Kolejne minuty mijały w milczeniu. Lana nigdy nie cieszyła się tak bardzo z faktu, że skończyła już osiemnaście lat. Gdyby rzecz działa się kilka miesięcy wcześniej, powiadomiliby Jima. Chwilę trwało, zanim pogodziła się z sytuacją. W końcu musiała zrozumieć, że nie mogą zrobić nic, prócz czekania. Spojrzała na nowego znajomego, uświadamiajac sobie, że nawet nie poznała jego imienia. Właściwie można było powiedzieć, że wygląda jak stały bywalec takich miejsc. Zniszczone ubrania, podkrążone oczy tylko podkreślały to wrażenie. Nie należał do najprzystojniejszych... Długi, haczykowaty nos, głęboko osadzone oczy, blada cera i kruczoczarne włosy opadajace na oczy, teraz trochę przetłuszczone. Do tego był strasznie chudy i prawie o głowę wyższy od Lany.
          Czas płynął niemiłosiernie wolno, a wokół panowała komplena cisza. Policjanci gdzieś zniknęli i robiło się coraz ciemniej.
    - Jestem Lana - powiedziała w końcu, nie mogąc znieść tej ciszy.
    - Gabriel - odparł chłopak znudzonym głosem, a ona spojrzała na niego z uśmiechem.
    - Gabriel? Ładnie.
          On parsknął śmiechem i zerknął na nią pytając:
    - Trochę nie pasuje co?
    - Czy ja wiem? Gabriel kojarzy mi się z małym, słodkim amorkiem... Więc teraz chyba rzeczywiście nie bardzo.
    - Dobrze... Nie ma nic gorszego, kiedy dziewczyna mówi ci że jesteś słodki.
    - Co w tym złego? - zdziwiła się Lana, nagle bardzo rozbawiona - mówiłam to dziesiątki razy, a miałam tylko... no powiedzmy trzech facetów.
    - No to już wiesz dlaczego tylko trzech - roześmiał się, a jego niski, gruby głos potoczył się po pustym pomieszczeniu.
    - Przestań! Powiedz mi co w tym złego? - dopytywała, stwierdzając w myślach, że ten głos był jego mocną zaletą.
    - Jesteś męski, najlepszy, niesamowity... Ale słodki? Który facet chce się czuć jak małe dziecko?
          Przekomarzali się tak jeszcze długo, a później zeszli na poważniejsze tematy. Lana, czując jakąś więź z Gabrielem, zaczęła opowiadać o związku z Markusem, Royem i sytuacją z ojcem. No i pomiędzy tymi historiami ciągle padało imię Jamiego. Jak zawsze był obecny w każdym jej opowiadaniu, tak samo jak do tej pory w każdym dniu jej życia. Na koniec opowiedziała o tym, że zamierza u niego pomieszkać i o wizycie u mamy.
    - Chyba jestem złym człowiekiem... Powinien obchodzić mnie los mamy, a ja ciągle nie mam siły jej oglądać... Ojciec nie chce mnie znać i nagle okazuje się, że jestem kompletnie sama - ukradkiem otarła łzy. W międzyczasie zrobiło się tak ciemno, że z trudem dostrzegali się nawzajem.
    - Jesteś głupia - skomentował zwięźle chłopak - ten Jamie pewnie już cię szuka, razem z całą resztą przyjaciół. A i jeszcze mówisz, że przyjechał tu z tobą kumpel?
          Trącił ją delikatnie ramieniem, jako że siedzieli blisko siebie. Wtedy zrozumiała że miał rację, a ona jak zwykle wpadała w panikę. Jamie, Ted, Emilka, Elwin... Oni nigdy nie zostawiliby jej w potrzebie. Dlaczego tak bardzo się zamartwiała, zamiast cieszyć się tym co ma?
    - Jestem idiotką - jęknęła widząc świat w znacznie bardziej optymistyczny sposób.
    - Nie, raczej panikarą - skwitował, trochę rozbawiony jej reakcją.
    - Teraz ty.
    - Co ja?
    - Wygłosiłam strasznie długi monolog, liczę na to samo - zaśmiała się, wpatrując się w ciemność.
    - Ja nie mam takich barwnych opowieści... Pracuję w magazynie, żeby utrzymać starych, w domu bez przerwy jest melanż... Nie ogarniam.
          W porównaniu do jej szczegółowych opowiadań, raczej się nie popisał. Ale rozumiała to, w końcu sama miała zalążek tego z mamą.
    - Musisz z tym skończyć - powiedziała - moja mama piła, ćpała i przyprowadzała jakichś kolesi... A teraz wychodzi na ludzi. Nie byłoby tak, gdybym tam została.
    - Taak... Musiałbym ich skazać na głodowanie - westchnął, najwyraźniej czuł się mocno zobowiązany do zajmowania się nimi - ale nie gadajmy o tym. Opowiedz mi coś o tej Emi, chętnie posłucham o dzikich romansach.
   
          Kiedy zbudziła się rano, siedziała z głową opartą na jego ramieniu, a on z kolei ze swoją na jej głowie. Za kratami stał policjant, gotowy na wypuszczenie ich. Kiedy w końcu opuścili komisariat, uśmiechnęli się do siebie, mimo że wcale nie cieszyły ich mandaty jakie dostali.
    - Wiesz co... Jeśli chcesz wpadnij do mnie później, poszwendamy się albo cokolwiek... - powiedziała Lana, czując że mimo sytuacji w jakiej oboje się znaleźli, czuła do niego sympatię. Podała mu adres, a on krótko odparł, że przyjdzie.
          Jednak przed domem czekała na nią niespodzianka. Gabriel miał rację, co do Jamiego... Bo ten siedział właśnie na schodkach przed drzwiami. Widząc ją wstał i podbiegł w jej kierunku, a ona zrobiła to samo.
    - Lana, idiotko, co ty robisz?! Szukałem cię wszędzie! - powiedział w końcu i mocno ją do siebie przytulił.

4 komentarze:


  1. Wspólna cela zbliża ludzi ^^
    Jeny jak ja tęskniłam za Jamiem... :D
    Teraz, jak on jest, mam wrażenie, że wszystko będzie dobrze. I trzymam za to kciuki!
    Dawaj szybko kolejny, bo się doczekać nie mogę :)
    Buźka :*

    OdpowiedzUsuń
  2. Czekam na następny, jak można kończyć w takim momencie?

    OdpowiedzUsuń
  3. W końcu Jamie. Wierzę że wszystko dobrze się skończy. Mam nadzieję, że kolejny rozdział pojawi się nie długo. Czekam z niecierpliwością.

    OdpowiedzUsuń
  4. <3 Czekam na next

    OdpowiedzUsuń