wtorek, 10 listopada 2015

Rozdział trzydziesty o zołzach i wrakach

                Przez kilka następnych dni Lana ochłonęła, podobnie zresztą jak Emi. Jej siostra ani przez chwilę nie dała odczuć, że jest zła. Od razu zaakceptowała sytuację i objęła Emilię opieką, dlatego Lana nie musiała się już tak martwić. Siostry postanowiły na razie wstrzymać się od powiadamiania rodziców. Sara próbowała się dowiedzieć kto jest ojcem dziecka, wypytywała o to nawet Lanę, jednak niczego się nie dowiedziała. Emi stanowczo nie chciała by dowiedział się o tym ktokolwiek… A na szczycie tej listy był sam Ted.
                - Powinnaś mu powiedzieć, w końcu to i tak się wyda… Zacznie być widać i sam zacznie wypytywać – Lana próbowała przemówić przyjaciółce do rozumu, kiedy siedziały na lekcji francuskiego. Uwielbiała obgadywać najważniejsze kwestie właśnie na tej lekcji, byleby tylko nie musieć skupiać się na Markusie. Przywykła już do tego, że musiała widywać go przez 45 minut każdego tygodnia, ale z pewnością nie należało to do rzeczy przyjemnych. Teraz nie mogła pojąć jak mogła tak ślinić się na jego widok…
                - Nie, nie mogę. Niedługo kończymy szkołę, potem tylko matura. Nie będzie mnie już nigdy oglądał.
                - Emi, on wciąż gada tylko o Tobie. Ciągle o Ciebie pyta. Czy byłaś w szkole, co u Ciebie… W kółko. Przecież wiem, że nie rzucałabyś się na byle jakiego faceta, Tobie też zależało… Nie rozumiem po co te wszystkie ceregiele z Mickiem.
                Różowowłosa tylko machnęła ręką. Był to jedyny temat jakiego nie chciała poruszać. Zupełnie jakby się zacięła. Nie można było wydusić z niej nawet jednego słowa na ten temat. Ale Lana też miała sekret, o którym nikomu nie powiedziała… Był to Gabriel. Codziennie do niej dzwonił lub pisał. Zaczął pracę i choć kilka razy prosił o spotkanie, Lana nie mogła znaleźć chwili. Emi, Elwin, Ted, Jamie… No właśnie. Tego dnia Jamie miał przedstawić im swoją dziewczynę.
                Okazało się, że to nie jedyne zaskoczenie tego dnia. Kiedy tylko wyszła ze szkoły, zauważyła znajomą twarz. Jednak zdecydowanie nie była to osoba, którą chciała oglądać. Roy stał na wprost drzwi szkoły i wpatrywał się w nie. W ten sposób nie mógł jej nie zauważyć i wzajemnie… Lana od razu odwróciła głowę i razem z Emi ruszyła do bramy, modląc się w duchu by chłopak czekał na kogoś innego. Niestety, pojawił się przy niej.
                - Lana, poczekaj. Musimy pogadać… - kiedy ona w obawie nieco się od niego odsunęła, dodał – nie bój się, przecież nic ci nie zrobię. Właśnie gadałem z mamą i muszę to wyjaśnić.
                Zerknął na Emi, jakby nie był pewny czy może mówić w jej obecności, ale Lana od razu rzuciła:
                - Nie krępuj się.
                - Ja nie wysłałem tych zdjęć, przysięgam. Wiem, jestem debilem, gnojkiem i co tam jeszcze chcesz, ale nie mam z tym nic wspólnego… My razem to był zły pomysł, okej, ale przecież nie chcę ci rozwalać życia.
                - Po co mi to mówisz? To już i tak nieważne – powiedziała skołowana. Zupełnie nie wiedziała, czy mogła mu wierzyć. Z drugiej strony, po co miałby kłamać?
                - Ważne. Nie chcę żebyś miała mnie za kompletnego dupka. Ostatecznie w jakiś pokręcony sposób jesteśmy rodzeństwem…
                - Nie – przerwała mu, nagle uświadamiając sobie, że cała sytuacja mogła mieć mały plus – już nie musimy siadać przy jednym stole, nie będziemy się musieli znosić na chrzcinach, ślubach, ani niczym takim.
                Chłopak patrzył na nią z nieodgadnionym wyrazem twarzy. Czyżby jej współczuł?
                - Lana, naprawdę mi przykro.
                - Przykro? Nie chciałeś oglądać Elwina tylko dlatego, że zaprzyjaźnił się ze mną… Nie chcę słuchać tych bzdur.
                - Czekaj. Chcę to wszystko naprawić, okej? Zapomnijmy o tym, dobra?
                - Rób co chcesz, ja nie będę się mieszać – wzruszyła ramionami. Jednego była pewna, najlepszymi kumplami raczej nie zostaną.
                To był tylko początek złej passy. Kiedy wróciła do mieszkania, okazało się, że byli tam już wszyscy: Jamie, Ted i wysoka brunetka. Wystarczyło, że spojrzała na Lanę, a ta wiedziała już, że nie połączy ich sympatia. Badawczo ją obserwowała, zupełnie jakby oceniała wroga…
                Patrząc na nią, Lana miała wrażenie jakby widziała kompletne przeciwieństwo niej samej. Brunetka z krótkimi włosami przed ramiona. Mocno wymalowana, praktycznie całe powieki miała pokryte odcieniami błękitu. Była równa wzrostem z Jamiem, przynajmniej w obcasach w których była. Lana zastanawiała się, czy sukienkę założyła z jakiejś szczególnej okazji, czy tak po prostu się ubierała. No i zostawała jeszcze ostatnia kwestia. Lana była raczej koścista, a tamtej nie brakowało kształtów. Spory biust, okrągłe biodra… No cóż, faceci z pewnością się za nią oglądali.
                - Christina – przedstawiła się wyraźnie niechętnie wyciągając rękę do Lany. Ta zrobiła to samo, również się przedstawiając.
                Siedzieli w kuchni przy małym stoliku, jedząc pizzę. Chociaż proponowali Lanie kawałek, poczuła, że po takim przywitaniu kompletnie straciła apetyt, a jeszcze chwilę temu konała z głodu. Jednak chłopaki zdawali się niczego nie zauważać. Zaraz pochłonęła ich rozmowa, śmiali się, a Lana zajęła się zalewaniem kawy. Później zajęła usta, pijąc ją. Stałą spokojnie, wiedząc, że po prostu musi przecierpieć jakiś czas, a później zmyć się do pokoju, albo gdziekolwiek indziej… Nagle poczuła się strasznie samotna. Jamie był jej najlepszym przyjacielem i nigdy nie przypuszczała, że dojdzie do czegoś takiego. Wyobrażała sobie raczej, że będą mogli razem spędzać czas, nawet we troje… A tymczasem jego dziewczyna żywiła do niej nienawiść. Pytanie dlaczego jej nie lubiła, mimo, że nawet się nie znały? To wyjaśniło się dość szybko. Jamie wyszedł do łazienki, a Ted akurat w tej chwili musiał odebrać telefon.
                - Jamie dużo o tobie opowiadał – powiedziała Christina stając tuż obok Lany. Po tych słowach ściszyła głos – mieszkacie razem, ciągle do siebie piszecie… chcę żeby było jasne. Nie lubię dzielić się moimi rzeczami.
                Lanę zamurowało. Była zazdrosna? O nią? Nigdy jej nawet przez myśl nie przeszło, że to możliwe. Miała ochotę powiedzieć prosto z mostu, że jest chyba nienormalna, ale w tym momencie Jamie wrócił.
                Tego było za wiele, Lana po prostu wyszła z kuchni. Znalazła telefon w torebce, którą wcześniej zostawiła na kanapie w salonie. Pech chciał, że El znowu miał wieczorną zmianę w pracy. Natomiast Gabriel właśnie skończył…
„Jesteś zajęty? Szukam kryjówki ;) Mogę ugotować obiad, nawet posprzątać!”
                Nie musiała długo czekać. Chwilę później dostała smsa z adresem. Nie była do końca przekonana, czy powinna tak się wpraszać, ale w tej chwili chęć zniknięcia z mieszkania chłopaków była znacznie większa. W następnej chwili gnała już w kierunku przystanku, zastanawiając się czy nie powinna zrobić zakupów i rzeczywiście ugotować jakiś obiad.
                Idąc do Gabriela, naprawdę miała wrażenie jakby udawała się do schronienia. Może znali się krótko, ale w ostatnich dniach bardzo się o nią troszczył i naprawdę chciała by trwało to nadal. Tego właśnie potrzebowała, usilnie pragnęła być dla kogoś ważna, wyjątkowa. Nie miała pojęcia, czy rzeczywiście coś w niej widział, ale coraz częściej o tym marzyła.
                W końcu znalazła się na właściwej ulicy, spoglądając na niewielki dom, zupełnie przeciętny. Nie wiedziała, czy powinna po prostu zadzwonić do drzwi. Nie mógł przecież wynajmować całego domu… Wyciągnęła telefon i wybrała numer Gabe’a.
                - Biały, dwupiętrowy dom? – zapytała po prostu
                - Już po ciebie idę – odparł krótko rozłączając się.
                Rzeczywiście, chwilę później wyłonił się zza rogu. Najwyraźniej z tył było inne wejście. Uśmiechnął się na jej widok, a kiedy się zbliżył, cmoknął ją czule w policzek, jakby to było coś zupełnie naturalnego. Cóż, w końcu ona sama ostatnio tak się z nim pożegnała…
                - Cześć, Lana. Chodź, wejście do mnie jest z tył.
                Ruszyła więc za nim zaciekawiona. Okazało się, że zmierzali do niewielkich drzwi umiejscowionych kilka stopni niżej od poziomu domu. Piwnica? Jej zdziwienie było jeszcze większe, kiedy znaleźli się w środku. Było to malutkie mieszkanko. Znaleźli się w małym przedsionku, w którym mieścił się zaledwie wieszak na ubrania. Tam właśnie zostawiła kurtkę, zsunęła też buty.
                - Cholera, nie mam żadnych kapci… Zmarzniesz – stwierdził wyraźnie tym faktem zmartwiony.
                - Nie, no coś ty – odparła rozbawiona, ale i nieco wzruszona tą troską. Chyba właśnie dlatego tak ją do niego ciągnęło, to przez te wszystkie drobne gesty. Niby nie sprawiał wrażenia takiego faceta, a jednak troszczył się o każdy szczegół. Pytał czy nie jest głodna, czy jest jej ciepło, wygodnie… I dzięki temu czuła jakby była troszeczkę mniej przytłoczona wszystkim, co ostatnio się działo.
                Poprowadził ją do malutkiego mieszkanka. Zaraz za przedsionkiem był niewielki pokój z naprawdę małym aneksem kuchennym. Mieściła się tam zaledwie lodówka, zlew i półka, natomiast w przejściu stał wąski stolik, pełniący rolę lady. Już w pokoju były dwa krzesła. Obok były drzwi, zapewne do łazienki. Mieszkanie było przytulne, ale wydawało się smętne. Lana stwierdziła, że to przez pustkę na meblach. Trudno się temu dziwić, w końcu Gabriel przywiózł ze sobą tylko jedną torbę.
                W rogu stała średniej wielkości wersalka. Ciekawe tylko, czy zawsze ją składał, czy po prostu zrobił to chwilę wcześniej. Była tam spora szafa z lustrem, wąski regał i biurko. Na nim leżał zamknięty teraz laptop.
                - Siadaj, zrobię coś do jedzenia – powiedział wskazując krzesła przy stoliku. Sam wszedł do kuchni i zaglądnął do lodówki. Lana usiadła, tak jak chciał i patrzyła na niego rozbawiona. Zabawnie wyglądał w tej ciasnej, żółtej kuchni. Zastanawiał się przez chwilę, a później zamknął lodówkę i westchnął – zamówimy pizzę. Wybieraj.
                Podsunął jej kilka ulotek reklamujących pizzerie, a sam oparł się na łokciach naprzeciwko niej.
                - Nie przejmuj się, ja stawiam – dodał jeszcze
                - Nie, nie musisz. Właściwie wcale nie jestem taka głodna – odparła od razu, bo poczuła wyrzuty sumienia. Ciągle przez nią za coś płacił.
                - Nie jesteś? A jadłaś coś w ogóle? Schudłaś chyba z 5 kilo od tej naszej odsiadki za trawę. Zjesz, choćbym miał tą pizzę w ciebie wepchać.
                Lana roześmiała się, zaskoczona kolejnym aktem troski z jego strony. W końcu dała się namówić i wybrała jakąś pikantną pizzę.
                - Nie mam wina, ani nic takiego… Ale zrobię ci herbatę.
                A więc postanowione. Nie czekając na odpowiedź, postawił wodę w małym elektrycznym czajniku, wyciągnął z szafki kubek i wrzucił do niego torebkę.
                - To co się takiego stało, że postanowiłaś się u mnie schować? – zapytał zaciekawiony, ponownie opierając się o stół i patrząc jej prosto w oczy.
                - Nic takiego. Jamie przedstawił nam dziewczynę, a ona okazała się straszną zołzą. Nienawidzi mnie, bo mieszkam z nim pod jednym dachem… Wolałam się zmyć.
                - Zazdrośnica. Szczerze… Ja też wcale nie cieszę się, że mieszkasz z facetami – mrugnął do niej i jakby nigdy nic odwrócił się, żeby zalać herbatę. A Lana była w takim szoku, że zwyczajnie nic nie odpowiedziała. Więc jednak wiązał z nią jakieś nadzieje. Poczuła przyjemne ciepło rozchodzące się po jej ciele, a jednocześnie lekką obawę. Powinna pakować się w kolejny związek? O ile te poprzednie w ogóle można nazwać związkami. Przyglądała się jego sylwetce, kiedy odwrócony tyłem parzył herbatę. Był bardzo chudy, co potęgował jeszcze jego wzrost. Dżinsy luźno leżały na jego biodrach, t-shirt również był nieco za szeroki.
                - Słodzisz? – zapytał, a ona całkowicie pochłonięta tymi obserwacjami, dopiero po chwili zrozumiała o co chodzi.
                - Nie, dziękuję.
                Uśmiechnęła się do niego, kiedy stawiał przed nią niebieski kubek. Nigdy nie wierzyła w istnienie wielkiej miłości, nie czekała na księcia z bajki, ani nie marzyła o sukni ślubnej… Ale teraz była pewna, że chciałaby być ciągle otoczona taką troską. Nie musiał być zabójczo przystojny, mieć idealnie umięśnionego ciała, czy supermodnych ciuchów. Wystarczyłoby jej w zupełności, gdyby każdy jej dzień wypełniony był drobnymi gestami pokazującymi jak bardzo mu zależy.
                -Nie miałeś żadnych planów? Bo tak nagle się wbiłam – powiedziała spoglądając na niego
                - Nawet gdybym miał, to bym je odwołał – stwierdził po prostu – cieszę się, że wpadłaś. Zresztą, jakie miałbym mieć plany? Właściwie nie mam tu znajomych, oprócz kolesi z pracy. Z nimi umówiłem się w piątek.
                - Nowe miejsce… Mi wyszło to na dobre. Chyba – wzruszyła ramionami – co prawda rozleciała mi się rodzina, ale mam świetnych przyjaciół. Wcześniej nie miałam ani tego, ani tego.
                Upiła malutki łyczek gorącej herbaty, patrząc na niego i nagle zdając sobie sprawę, że cała sytuacja była nieco niezręczna. Wprosiła się do niego, a co jeżeli myślał, że to było jednocześnie zielone światło? Byli tylko we dwoje… Lekko się zarumieniła na tą myśl. Opcja spędzenia z nim nocy była mocno podniecająca, ale nie do przyjęcia.
                - Co chcesz robić? – zapytał nagle – pizza powinna być za pół godziny. Może jakiś film? Serial?
                - Dobra – zgodziła się od razu, trochę wybita z rytmu przez te wcześniejsze myśli.
                Po krótkich poszukiwaniach, zdecydowali się na serial fantasy, który bił rekordy popularności, a oboje nigdy nie widzieli nawet fragmentu. Gabriel zrobił z krzesła mini-stolik, na którym umieścił laptopa. Później wspiął się na biurko, żeby otworzyć jedno z trzech małych okienek, które znajdowały się tuż pod sufitem, a na zewnątrz dokładnie nad ziemią. Jak się okazało, zrobił to po to, by zapalić. Poczęstował ją papierosem i oboje siedzieli w ciszy, delektując się dymem. Trwało to tylko chwilę, bo Gabe nagle się odezwał:
                - Ostatni raz z Tobą palę – powiedział to tak poważnie, że jej brwi jak na komendę powędrowały w górę ze zdziwienia – nie zamierzam cię truć.
                Siedzieli obok siebie, jednak nie czuła się tak jak podczas zwykłego oglądania filmu z przyjacielem. Nie mogła oprzeć się wrażeniu, że idzie od niego przyjemne ciepło. Kiedy zaczynała o tym myśleć, dostawała gęsiej skórki. Ledwo skończyli palić, rozległ się dzwonek telefonu. Gabe od razu odebrał i szybko przekonał się, że dostawca pizzy nie wiedział dokąd iść, zupełnie jak Lana niedawno.
                - Zaraz wracam – odparł tylko, złapał portfel i zniknął za drzwiami. Lana miała wyrzuty sumienia, że znowu za nią płacił… Z drugiej strony, w końcu sam to oferował. Gdyby nie było go stać, na pewno by tego nie robił.
                Szybko wrócił i rozłożył karton na łóżku, pomiędzy nimi. Dziewczyna odetchnęła z ulgą, siedząc bliżej niego nie byłaby w stanie skupić się na filmie. Już 20 minut później przekonali się, że jednym z głównych powodów popularności serialu były liczne sceny łóżkowe. Lana czuła się niezręcznie, choć nigdy wcześniej nie miała takiego problemu oglądając z Jamiem, Tedem, czy Elwinem… Może to dlatego, że jej wyobraźnia ostatnio uwielbiała płatać jej figle i kreować sceny sam na sam z Gabrielem.
                Skończyli jeść, później oglądali kolejne odcinki… Lana w końcu ochłonęła i przywykła do tych scen, choć nie było to łatwe, szczególnie kiedy zniknęło pudełko rozdzielające ich. Planowała posiedzieć najdłużej do 22, bo o tej godzinie miała ostatni powrotny autobus, jednak sprawy potoczyły się nieco inaczej. Chwilę po 21 oboje zaczęli przysypiać. Lana na chwilę zamykała oczy, to znów budziła się i usilnie starała się skupić na fabule serialu. Z Gabem było identycznie. Sami nie wiedzieli kiedy zupełnie odpłynęli. Chłopak leżał z głową odchyloną do tył, natomiast Lana zsunęła się nieco i spała oparta, z głową przechyloną lekko na bok. Obudziła się dopiero po północy. Wciąż świeciła się mała lampka na biurku, ale poza tym panował półmrok. Wyciągnęła rękę, by sprawdzić telefon. Żadnych wiadomości, więc Jamie na pewno wciąż był z Christiną. Inaczej na pewno bombardowałby ją pytaniami, gdzie się podziewała. A Ted zwykle nie był ciekawski i nie dzwonił. Zresztą, ostatnio często nie wracała na noc. Była albo u Elwina, albo Emi… Dzięki temu nie musiała się martwić, że zaczną wypytywać o Gabe’a. Wciąż pozostawał jej tajemnicą.
                Spojrzała na niego. Spał spokojnie, oddychając miarowo. Miał łagodny wyraz twarzy, a usta wyginały się w prawie niewidocznym uśmiechu. Wreszcie mogła bezkarnie mu się przyglądać. A może nawet… Ta nagła myśl sprawiła, że z trudem powstrzymała śmiech. Postanowiła ją urzeczywistnić i pomalutku, prawie bezszelestnie przechyliła się i leciutko oparła głowę na jego ramieniu. Taak, jego bliskość była zdecydowanie przyjemna, nawet tak znikoma. Nie zamierzała spać. Leżąc tak zastanawiała się, co powinna zrobić. Nie mogła pozwolić mu tak dalej spać, rano prawdopodobnie nie mógłby się ruszyć. W końcu niechętnie się wyprostowała i delikatnie potrząsnęła jego ramieniem. Zamruczał tylko przebudzając się, a ona uśmiechnęła się szeroko widząc jego zdezorientowaną minę.
                - Przysnęliśmy – stwierdziła, ułatwiając mu odnalezienie się w sytuacji – chyba powinnam już pójść, jest późno.
                - Co? – zdziwił się i spojrzał na zegarek na ręce – nie ma mowy, nigdzie nie pójdziesz. Możesz spać tutaj. Spokojnie, mam jakiś koc, zrobię sobie posłanie na podłodze.
                - Niee, nie możesz przeze mnie spać na podłodze, prędzej ja.
                - Chyba nie myślisz, że pozwolę ci spać na podłodze? – zapytał jakby było to coś absolutnie nie do przyjęcia – albo pozwolisz mi spać na podłodze, ale się jakoś pomieścimy, wybieraj.
                Zaśmiał się widząc jej minę, a ona westchnęła, poddając się.
                - Dobra. 
                Chwilę później leżeli obok siebie, ona pod kołdrą, on pod kocem. Spokojnie się mieścili, jednak Lana nie mogła przestać myśleć o tym, jak dziwna była ta sytuacja. Czuła się niezręcznie i gdyby nie fakt, że była naprawdę śpiąca, z pewnością spędziłaby bezsenną noc. Gabriel zasnął praktycznie od razu, jego oddech wyraźnie się wyrównał… Lana uśmiechnęła się do siebie, zamykając oczy. Markus i Roy zdecydowanie wykorzystaliby taką sytuację, uznając, że skoro zgodziła się na spanie w jednym łóżku, to oczekiwała czegoś więcej. Dużo więcej. Teraz poczuła coś jakby wybuch sympatii w stosunku do Gabriela.
                Zbudził ją mocny zapach, jeden z jej ulubionych. Otworzyła oczy i szybko zlokalizowała źródło – kubek kawy w dłoni Gabe’a, który właśnie usiadł na łóżku. Miał mokre włosy, najwyraźniej zdążył już wziąć prysznic.
                - Trzymaj, śpiochu – powiedział patrząc na nią z uśmiechem. Lubiła, kiedy to robił, wydawało jej się, że naprawdę cieszył się na jej widok.
                - Mmm – zamruczała tylko, z trudem zmuszając się do rozbudzenia. Podniosła się i złapała kubek – dziękuję.
                Zaraz… Kiedy ktoś ostatnio podawał jej kawę do łóżka? Zdarzało się to tylko Jamiemu, niestety w czasach „przed Christiną”.
                - Chyba musisz iść do szkoły.
                - A Ty do pracy – odparła skrzywiając się. Nienawidziła tych momentów, kiedy budząc się, uzmysławiała sobie, że musi wstać.
                - Taa – westchnął i przesunął się tak, aby oprzeć się o ścianę, tak jak ona.
                - Sorry, za to całe zamieszanie. Miałam zamiar wrócić do siebie – wyjaśniła spoglądając na niego.
                - Jakie zamieszanie? – na jego twarzy znów pojawił się uśmiech – cieszę się, że zostałaś.
                Napiła się kawy, nie wiedząc co odpowiedzieć. On westchnął i dodał, już nieco mniej radosnym tonem:
                - Nie obraziłbym się, jakbyś wpadała częściej. Poza pracą nie mam nic do roboty.
                - Czemu nie? – odparła z uśmiechem, zdając sobie nagle sprawę z tego, że naprawdę chciałaby spędzać z nim więcej czasu. Coraz bardziej ją intrygował, mimo że wciąż nie wiedziała, czy powinna pakować się w kolejną znajomość… No i nie wiedziała do końca jaki rodzaj znajomości miałby to być.
                - Wyglądasz słodko, kiedy jesteś taka zmierzwiona – powiedział nagle z chytrym uśmiechem i wstał, zostawiając ją z otwartymi ustami ze zdziwienia.
                Wkrótce znalazła się pod prysznicem. Gorąca woda spływała po jej ciele, a ona zastanawiała się, czy w ogóle powinna tam być. Znali się krótko, ale była coraz bardziej oczarowana. Gdyby zaproponował, żeby olała szkołę i została dłużej, nie umiałaby się oprzeć. I to też ją martwiło. Z jednej strony nie chciała tak szybko pakować się w nowy związek, z drugiej czuła jednak, że tym razem było inaczej. Lubił sprawiać jej przyjemność poprzez słowa lub gesty, chciał wiedzieć co się u niej dzieje, prosił by opowiadała każdy szczegół… Westchnęła, nie potrafiąc dojść do jakiegokolwiek kompromisu rozumu z sercem.
                Ubrała się z powrotem w te same ubrania. Musiała się pospieszyć, żeby zdążyć jeszcze wstąpić do mieszkania, przebrać się i ewentualnie wybrnąć z pytań chłopaków. Kiedy wyszła z łazienki, zobaczyła Gabriela, który znowu krzątał się w kuchni.
                - Chodź, zrobiłem ci śniadanie – powiedział z uśmiechem. Ona posłusznie usiadła na krześle przy stoliku, który wrócił już na swoje miejsce po wczorajszym seansie. Przyglądała się, nie mogąc pozbyć się wrażenia, że jemu naprawdę podobało się troszczenie się o nią. Dlaczego? Tego nie mogła pojąć.
                - A ty? – zapytała, widząc tylko jedną rozkrojoną bułkę z żółtym serem i keczupem.
                - Zjem coś po drodze. Wsuwaj, bo wyglądasz jakbyś ostatnio zapomniała, że trzeba jeść.
                Spojrzała na niego udając naburmuszenie. Nie przykładała do tego szczególnej wagi, ale chyba miał trochę racji. Rano zwykle wstawała za późno, by zdążyć cokolwiek zjeść, w szkole tylko czasami kupowała sobie śniadanie, obiady jadła zwykle, kiedy robili to razem w mieszkaniu, albo kiedy szła coś zjeść z Elwinem lub Emi. Nie miała głowy do jedzenia, kiedy tylko rzeczy działo się wokół. Przejmowała się na przemian Jimem i Emilką, do tego doszła jeszcze ta zołza Christina i rozmyślenia o Gabrielu. W efekcie jej ubrania zrobiły się luźniejsze.
                - Nie, nie zjem jak nie weźmiesz połowy – odparła, podsuwając mu jedną część. Drugą wzięła do ręki, ale nie jadła, czekając na jego reakcję.
                - Stawiasz twarde warunki – powiedział z uśmiechem, ale od razu się poddał, wgryzając się w kanapkę. Był tak zadowolony, jakby podarowała mu nowiutki samochód, a nie zwykłą bułkę, w dodatku jego własną. Lana również się uśmiechnęła, widząc to. Jeszcze nikt nie zareagował tak na jej troskę.
                Z mieszkania wyszli razem. Gabe uparł się, by odprowadzić ją do domu. Nie protestowała, miło było iść w jego towarzystwie. Ubolewał, że nie mógł odprowadzić ją później do szkoły. Musiał iść do pracy.
                - Poczekaj – powiedział, kiedy miała już wejść do środka. Kiedy spojrzała na niego zaskoczona, on pochylił się lekko i wskazał na swój policzek.
                - Jesteś niemożliwy – zaśmiała się, ale z największą przyjemnością dała mu buziaka.
                Kiedy wchodziła do mieszkania, przebierała się i czesała, nie mogła przestać o nim myśleć. Czuła się jakby coś ją odmieniło. Czuła się ładniejsza i fajniejsza. Zupełnie jakby stała się kimś, a nie „dziwką”, której ojciec nie chciał widzieć na oczy.
                Właśnie stała przed lustrem w łazience, próbując doprowadzić włosy do porządku, kiedy w drzwiach pojawił się Jamie. Najwyraźniej właśnie wychodził, bo miał na ramieniu zapakowaną torbę.
                - Gdzie wczoraj zniknęłaś, mała? – zapytał tak jak ten stary Jamie, a do tego objął ją stając z tył.
                - Ciągle krążę. Emi, Elwin… - i nie dodała, że również Gabriel. Podobał jej się ten mały sekret… Poza tym nie była jeszcze pewna, czy wciąż była między nimi ta gruba nić wzajemnego zrozumienia. Ona na przykład nie mogła pojąć jak mógł oszaleć na punkcie takiej zołzy jak Christina. Przez nią naprawdę martwiła się, czy ich przyjaźń przetrwa… A co jeśli nie? Co ona do cholery zrobi, jeśli nie będzie go już blisko?
                - A ja ciągle przesiaduję u Christiny, to zaczyna się robić nudne. Tyle co wróciłem – stwierdził, jednak nie wyglądał na zmartwionego tym faktem. Wyjaśniło się, dlaczego nie zaczynał przesłuchania co do tego, gdzie spędziła noc.
                Lana chciała powiedzieć mu, by zapewnił swoją dziewczynę, że nie musi być zazdrosna o nią, ale ugryzła się w język. Bała się mieszać w ich związek, co jeśli Christina postanowi zniszczyć ich przyjaźń? Nic nie przerażało tak jak utrata Jamiego… Lana miała Emi, Elwina, nawet Teda, ale myśl o braku kontaktu z Jamiem powodowała u niej okropną pustkę. Czuła jakby bez niego miała zostać kompletnie sama. Zapragnęła zbliżyć się do Gabe’a, by temu zapobiec.
                - To dobrze, że jesteś szczęśliwy – powiedziała i przybrała najlepszy uśmiech na jaki było ją stać.
                - Cholera, muszę iść… Idziesz do szkoły? Podwiozę cię.
                Nie protestowała, jeśli tylko mogła spędzić z nim jeszcze trochę czasu. Kiedyś spędzali ze sobą dni i noce, teraz musiała zadowolić się krótką drogą do szkoły… Dawno nie jechała z nim na motorze. Przypomniała sobie jak lubiła te ich wspólne wycieczki.
                Emi powitała ją szerokim uśmiechem.
                - 10 dni! – oznajmiła, a Lana zmarszczyła brwi nie wiedząc o co chodzi – do końca szkoły.
                No tak, w końcu lekcje kończyły się w przyszłym tygodniu. Później tylko rozdanie świadectw, no a za miesiąc matura. Wreszcie będzie mogła pożegnać się z Markusem na dobre. O ile w końcu wystawi jej ocenę końcową, bo odciągał to jak tylko mógł. Tylko po to by ją nastraszyć.
                - Wciąż nie chcesz powiedzieć Tedowi? – zapytała Lana szeptem, kiedy godzinę później siedziały na polskim.
                - Nie. Nie mogę.
                To było małą odrobinkę więcej niż zwykle. Czyżby istniała szansa aby coś z niej wyciągnąć?
                - Dlaczego?
                - Lana… Rozwaliłam własne życie, to wystarczy.
                - I nie chcesz rozwalać jego, tak? – dopytywała Lana, wreszcie rozumiejąc o co chodzi.
                - Wcześniej nie chciałam rozwalać przyjaźni, teraz to jeszcze bardziej skomplikowane.
                - Emi! – Lanie z trudem przychodziło mówienie szeptem – on za tobą szaleje, ty za nim też, w czym problem?
                Przyjaciółka tylko westchnęła. To była trudna decyzja, ale Lana widziała to jasno. Miała okropną ochotę powiedzieć o wszystkim Tedowi, ale w końcu obiecała, że tego nie zrobi… Myślała o tym intensywnie dopóki nie zauważyła smsa od Gabriela. To skutecznie odwróciło jej uwagę.
Gabe: Strasznie chrapiesz, wiesz?
Lana: Kłamca!
Gabe: No dobra, masz mnie ;) Tylko słodko pomrukujesz :P
Lana: A Ty się wiercisz ;)
Gabe: Chcę Ci coś pokazać. Wpadnij do mnie do pracy.
Lana: A co takiego? Kolegów?! ;>
Gabe: Nie, ale nie podoba mi się to nastawienie. Przysięgam, nie zobaczysz żadnego :P
W ostatniej chwili przypomniała sobie, gdzie była. Mało brakowała, a ryknęłaby śmiechem w środku lekcji. Na szczęście szybko się opanowała. Nawet Emi nie zauważyła tłumionego uśmiechu przyjaciółki i całe szczęście, bo inaczej nie uniknęłaby pytań. Gdyby Lana wyjawiła całą znajomość z Gabrielem, nie uniknęłaby spekulacji o wielkim zauroczeniu… A najgorsze, że mogłoby być w tym trochę prawdy. Szybko odpisała.
Lana: Odbierasz całą przyjemność z życia
Gabe: Przykro mi, za duża konkurencja ; )
Otwarcie z nią flirtował i niesamowicie jej się to podobało. Jeszcze niedawno myślała, że najlepiej jest mówić prosto z mostu, by wiedzieć na czym się stoi. Okazało się, że taka gra może być znacznie bardziej intrygująca.
Lana: Teraz już naprawdę MUSZĘ ich zobaczyć.
Smsy od Gabriela towarzyszyły jej cały dzień, przez to po raz pierwsze od wielu dni nie sprawdzała telefonu w nadziei na wiadomość od Jamiego. Kiedy skończyły się lekcje, Emi udała się do domu, dzięki czemu Lana mogła bez zbędnych pytań odszukać warsztat, w którym pracował Gabriel. Trochę to trwało, ale w końcu dotarła na miejsce. Był to stary budynek z ogromnymi drzwiami garażowymi, które teraz były otwarte. W środku stało czerwone volvo z otwartą maską, a przed warsztatem stało pięć innych samochodów.
Nie zdążyła wejść do środka, kiedy pojawił się Gabe. Lana nie mogła się oprzeć wrażeniu, że w roboczym ubraniu wyglądał naprawdę seksownie. Niebieskie spodnie z szelkami, które swobodnie zwisały przy jego udach i biała, mocno ubrudzona koszulka. Ręce miał usmarowane po same łokcie. Właśnie wycierał je w szmatę, która była chyba jeszcze bardziej brudna.
- Cześć – przywitał ją szerokim uśmiechem. Głową kiwnął w bok, wskazując kierunek – chodź.
Ruszyła za nim zaintrygowana. Co właściwie mógłby jej pokazać w warsztacie samochodowym? Jeśli chodziło o auta, nie obchodziło ją jak to wszystko działało, miało po prostu jechać. Poprowadził ją na tyły budynku. Jak się okazało, było tam jeszcze więcej samochodów i samych części. Silniki, siedzenia, klapy i drzwi w różnych kolorach. Gabe zatrzymał się przy starym, dużym samochodzie, który przypominał mini autobus. Jak się okazało, był to van i Lana wcale by się nie zdziwiła, gdyby się okazało, że dobiegał pięćdziesiątki. Lakier był poobdzierany i brakowało jednej szyby.
- Kupiłem go – oświadczył chłopak, a ona spojrzała na niego jak na idiotę – prawie za darmo, trochę się pobawię i będzie piękny.
- Przecież to złom – dziwiła się, nie bardzo wiedząc jak chciał zmienić ten stan rzeczy.
- Zdziwisz się… Niedługo kończysz szkołę, ja jakoś ogarnę parę dni wolnego i możemy zrobić sobie wycieczkę.
- Dokąd?
- Dokąd będziesz chciała.
Uśmiechnęła się słysząc to. Może to było głupie, ale ta wizja naprawdę jej się podobała. Zresztą, ostatnio chyba polubiła nagłe wyjazdy z daleka od problemów.
- Wyskoczyłbym z Tobą na jakiś obiad, ale nie bardzo mogę się wyrwać – stwierdził wyraźnie zmartwiony tym faktem.
- Nie szkodzi, możemy się później zobaczyć.
Lana przyglądała się nowemu nabytkowi Gabe’a. Kto wie, może gdyby go odmalować…
- Pomogę ci z tym gratem – stwierdziła nagle, co wywołało kolejny szeroki uśmiech na twarzy chłopaka – zmywam się, zanim ci się dostanie.
- Poczekaj. Wiem, że krótko się znamy, ale chyba sama wiesz, jak to się powinno skończyć, co? – zaczął niepewnie, a ona zmarszczyła czoło, nie bardzo wiedząc co chciał przez to powiedzieć.
Zanim zdążyła zapytać, zrobił krok w jej stronę i musnął dłonią jej policzek. Miał długie, zimne palce, które przesunęły się na jej kark, jednocześnie przyciągając ją delikatnie do niego. Nim zdążyła choćby pomyśleć, pocałował ją prosto w usta. Krótki pocałunek szybko nabrał na sile, kiedy go odwzajemniła. Miał rację, to musiało się stać, a kto wie, może było już przesądzone, kiedy siedzieli razem w ciemnej celi.
Trudno powiedzieć, co wydarzyłoby się dalej, gdyby nie to, że oboje usłyszeli głośny gwizd. Oderwali się od siebie i zobaczyli niskiego chłopaka w takim samym stroju jak Gabe.
- Nie obijasz się, stary – zaśmiał się i zaraz przeszedł do konkretów – szef dzwonił, musimy pojechać po jakiś wóz.
Lana mocno zakłopotana uśmiechnęła się tylko i ruszyła w stronę wyjścia. Budynek był ogrodzony, musiała więc wrócić tą samą drogą. Przemknęła przez bramkę i odetchnęła, będąc już na chodniku. Wciąż czuła mocny zapach smaru zmieszany z męskimi perfumami. Krew mocno w niej buzowała, gdy pieszo wróciła do mieszkania chłopaków. Ted siedział przed telewizorem, otoczony stertą farb i kartek. Spojrzał na nią i nie wiedząc czemu wybuchnął śmiechem.
- Zdajesz sobie sprawę z tego jak wyglądasz?
Zdziwiona od razu ruszyła do łazienki i sama parsknęła śmiechem, widząc swoje odbicie. Szyja, policzek… Wszystko było ubrudzone smarem.

11 komentarzy:

  1. Wiesz, że uwielbiam to opowiadanie? Cudo!
    Szkoda, że tak rzadko dodajesz kolejne wpisy, ale warto czekać :*
    Lena i Gabriel! Razem są boscy!
    Jamie...wkurza mnie, że nie widzi, że jego przyjaźń z Leną się psuje przez jego związek z zołzą Christianą. Eh..
    Nie mogę się doczekać następnego rozdziału :* :* :* :*:*
    Rebel

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Strasznie się cieszę, że się podoba :) a Jamie może w końcu przejrzy na oczy:P
      Rozdział prawie skończony, mam nadzieję, że jutro uda mi się go dodać ;)

      Usuń
  2. Nadal liczyłam na Lenę i Jamiego :/ chociaż razem z Gabrielem też są słodcy:)
    Ale i tak Jamie powinien poświęcić Lenie o wiele więcej czasu!! Przecież na początku tak słodko między nimi było.. *.*

    OdpowiedzUsuń
  3. Te opowiadanie jest MEGA!!! Mam nadzieje że kiedyś będzie można kupić książkę twojego autorstwa ;) I mam pytanko kiedy następny rozdział ???? bo doczekać to już się nie mogę :) :D Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O rany to chyba najmilsza rzecz jaką można usłyszeć <3 Rozdział jutro, mam nadzieję:D

      Usuń
  4. Już nie mogę się doczekać następnego rozdziału. :) Kiedy next?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To bardzo krzepiące, że są osoby które czekają, mimo że tak długo schodzi mi z dodawaniem nowych rozdziałów ;) Niestety ciągle coś mam na głowie i nie mogę poświecić tyle czasu ile bym chciała :( Ale robię co mogę:D Jutro powinien być next:)

      Usuń
  5. Kiedy pojawi się następny rozdział? - rebel

    OdpowiedzUsuń
  6. Będzie dzisiaj rozdział?
    :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie zdążyłam ;< ale jest na ukończeniu, postaram się jutro koło południa ;)

      Usuń