Siedziała w ciszy, wiedząc, że nie było odwrotu. Z jednej
strony bała się, a z drugiej była na siebie zła. Bo dlaczego wszystko zawsze
musiała analizować? Dlaczego choć raz nie mogłaby zrobić to na co ma ochotę i
nie czuć wyrzutów sumienia?
Zerkała
na niego, kiedy zajęty był wyjeżdżaniem z parkingu. Był tak cholernie
pociągający. Zwichrzone jak zawsze, czarne włosy. Ciemne brwi, jasna cera i
przenikliwe błękitne oczy. Nie miał już na sobie marynarki, którą zwykł nosić w
szkole. Zamienił ją na skórzaną kurtkę, która trochę gryzła się z elegancką
koszulą. Ale przynajmniej zmieniała styl profesora na zwykłego faceta… Albo
przynajmniej tak sobie wmawiała. Zresztą, była w ostatniej klasie i tym razem
naprawdę zamierzała skończyć liceum. Za parę miesięcy jego praca nie będzie
stanowiła już problemu.
On
uśmiechał się unosząc jeden kącik ust. Spojrzał na nią, kiedy wyjechali już na
główną drogę.
- Co powiedz na randkę za
miastem? – zapytał i po chwili dodał - tutaj jesteśmy spaleni
- Niech będzie – poddała się.
Trzeba coś z tym w końcu zrobić. Przekona się, co z tego wyniknie. Jeśli będzie
źle, przynajmniej przestanie się tym martwić.
- Pół godziny drogi, może chcesz
jakąś kawę? – zapytał wiedząc, że za moment będą mijać stację benzynową.
Uśmiechał się za każdym razem, gdy na nią spoglądał. Ciekawe, czy był świadomy
jak urzekający był jego uśmiech?
- Taak, zdecydowanie –
stwierdziła i również się uśmiechnęła. Powoli się rozluźniała, minął pierwszy
niepokój. Właściwie czym się tak przejmowała?
Zaparkowali
obok wejścia. Markus odpiął pas i nachylił się, by wygrzebać ze skrytki
portfel. Widząc, że Lana przeszukiwała torbę w tym samym celu, powiedział:
- Nawet nie próbuj, ja stawiam. Z
mlekiem czy bez?
- Z mlekiem, bez cukru.
Już miał wysiadać, kiedy zawahał
się i śmiejąc się, zapytał:
- Ale nie zwiejesz jak wyjdę? –
ciągle nawiązywał do sytuacji, kiedy po ich pocałunku wybiegła z klasy.
- Przestań. Wypiję kawę, potem
się jeszcze zastanowię – uśmiechnęła się, a on wreszcie zatrzasnął drzwi i
ruszył do wejścia. Obserwowała go. Dojrzały facet, zabójczo przystojny,
przyciągał ją każdym ruchem i słowem. Nie potrafiła zrozumieć dlaczego. Leciała
do niego jak ćma do ognia i nie mogła się zatrzymać. Westchnęła głośno,
czekając.
Wrócił trzy minuty później,
niosąc dwa spore, papierowe kubki. Przez chwilę pili w milczeniu. Dopiero,
kiedy odpalił silnik i powoli wyjechał, zaczęli rozmawiać.
- Ale na lekcję nie przyszłaś
specjalnie, co?
- Właściwie tak. Ale jak widać w
unikach jestem kiepska – zaśmiała się. Unikała go, a później sama wskoczyła mu
do auta. Sama nie wiedziała, czego chciała.
- Jestem taki straszny? – mówiąc
to mrugnął do niej.
Jechali trochę ponad pół godziny,
ale w tym czasie zniknęło to całe napięcie, zaczęli normalnie rozmawiać,
żartować, a nawet śmiać się z tej nietypowej sytuacji. Nie był klasycznym
nauczycielem, właściwie nawet nie pasował jej do tej roli… Powiedziała mu to, a
on stwierdził, że to najlepsza fucha jaką udało mu się znaleźć.
Zastanawiała się dokąd zamierzał
ją zabrać. Ku jej radości, nie na elegancką kolację. Po prostu zaparkował przy
małym barze na odludziu. Coś w stylu małej restauracji dla przejezdnych. Wokół
panowała błoga cisza. Sam budynek był niewielki, niezbyt zadbany. Gdzieniegdzie
odpadała zielona farba. Duże, brązowe drzwi prowadziły do pospolitego, nudnego
wnętrza. Kilka drewnianych stołów z małymi, oddartymi siedzeniami. Zamówili
sobie po hamburgerze i usiedli przy stole naprzeciwko siebie.
- Musisz mi coś wyjaśnić –
stwierdziła po chwili Lana
- Co takiego?
- Dlaczego w ogóle się mną interesujesz?
Jest mnóstwo lepszych lasek, których nie musisz wywozić za miasto – czuła się
głupio pytając o to, stwierdziła jednak, że musi wiedzieć.
- Do innych nie ciągnie mnie tak
jak do ciebie – odparł po prostu. Taka odpowiedź ją zadowalała. Nie chciała by
mydlił jej oczy komplementami, ani by wmawiał, że jest najlepsza.
Po chwili dostali swoje
zamówienie i niemal rzucili się na jedzenie. Oboje byli głodni i nic nie mówili
dopóki nie skończyli. Później rozmawiając nie poruszali już takich
tematów. Gadali o niczym, zaczynając od pogody, kończąc na zainteresowaniach i
planach. Markus zapłacił, znowu nie pozwalając jej się dołożyć. To działało na
jego korzyść. Później razem wyszli na zewnątrz. Lana zamierzała pójść do
samochodu, jednak on wskazał mały plac zabaw z boku, którego wcześniej nie
zauważyła. Były to właściwie tylko dwie zardzewiałe huśtawki i kilka drabinek.
Nie protestowała, poszła za nim i
podobnie jak on, usiadła na huśtawce. Wyglądał śmiesznie, bujając się, a z
drugiej strony ciągle kusząco… Bo czy on kiedykolwiek tak nie wyglądał? Śmiali
się, dalej rozmawiając. Zastanawiała się jak to jest, mieli mnóstwo tematów do
rozmowy, jednak nigdy nie poruszali spraw osobistych. Ona nie pytała o jego
życie prywatne, on też nie. To wychodziło zupełnie naturalnie i Lana nie miała
pojęcia z czego to wynikało.
Miejsce jej odpowiadało, wolała
to niż jakąś oficjalną randkę. I chociaż plac zabaw był raczej obskurny,
wydawało jej się to urocze. A może zrobił to celowo, by zmyć wizerunek
nauczyciela?
Czas mijał, nie zauważyli kiedy
minęło dwie godziny… Czuła się dobrze w jego towarzystwie. To, że był starszy,
a przy tym taki męski, dawało jej poczucie bezpieczeństwa. Chyba właśnie tego
potrzebowała. Rozmawiali przez całą drogę powrotną. Wspólnie ustalili, że
bezpieczniej będzie, jeżeli wysadzi ją spory kawałek od domu. Tylko tego
brakowało, by Jim zobaczył ich razem. Nie wiedziałby, że Markus był jej
nauczycielem, jednak jego wiek na pewno nie spodobałby się Jimowi. Właściwie
nie wiedziała jakby zareagował w takiej sytuacji, mieszkali razem dopiero od
kilku miesięcy i nie doszło do niczego podobnego. Wypytywał o jej relacje z Jamiem,
wyraźnie się tym martwił. Pytanie tylko, co byłoby gdyby nakrył ją z facetem? W
każdym razie, nie zamierzała narażać go na takie emocje. Zastanawiała się nad tym,
wolno idąc do domu.
Okazało się, że jej obawy były
bezpodstawne, Jim zmęczony po pracy drzemał na kanapie, jak zwykle przy
włączonym telewizorze. Pobiegła do swojego pokoju i od razu wskoczyła pod
prysznic. Wychodząc z samochodu Markusa, czuła ulgę, że nie doszło do
pocałunku. Teraz jednak trochę tego żałowała… Czyli nic się nie zmieniło, w
dalszym ciągu się wahała, jednocześnie pragnęła się do niego zbliżyć i wręcz
się tego obawiała. Ale dlaczego? Bo był jej profesorem? Przecież to tylko
przejściowe, mogli spotykać się w tajemnicy, tak było nawet fajniej. Nie
potrafiła zrozumieć samej siebie, owijając się ręcznikiem wiedziała tylko jedno
– psychologia nigdy nie będzie jej dobrą stroną.
Przez resztę wieczoru siedziała z
Jimem, po prostu oglądając telewizję. Nikt nie pisał, nie dzwonił, z czego
wniosek, że randki Jamiego i Emilki były udane. Czas bardzo szybko leciał.
Minął kolejny tydzień, a tym samym wrzesień. Lana była zszokowana tym, jak
wiele zdarzyło się podczas tego miesiąca. Zdobyła dwoje przyjaciół, była na
imprezie, na randce, wpakowała mamę na odwyk… Mówiąc krótko, zaledwie 30 dni, a
zdarzyło się chyba więcej niż przez całe jej życie.
W piątek Emi próbowała namówić ją
na kolejny wypad do klubu, jednak Lana była nieugięta. Nie potrzebowała tego,
bardziej zadowalało ją odpoczywanie w domu. Może była nudna, przeciętna, jednak
nie miała zamiaru na siłę tego zmieniać. Wolałaby po prostu spotkać się z
przyjaciółmi, nie potrzebowała do tego alkoholu, hucznej imprezy… I jak się
okazało, jej życzenie zostało spełnione. Właśnie wychodziły ze szkoły, kiedy
zadzwonił Jamie. Zaplanował mały wypad na piwo z Tedem i chciał zabrać ze sobą
Lanę. Nie miał też nic przeciwko by zaprosiła Emi. A ona uznała, że wieczór
odpoczynku od Simona dobrze jej zrobi, co było naprawdę zaskakujące. W końcu
ostatnio każdą wolną chwilę spędzała z nim. Lana zauważyła jednak, że
opowiadania z dnia na dzień stawały się mniej entuzjastyczne. Różowowłosa
przyjaciółka potrafiła naprawdę szybko się nudzić.
Wieczorem spotkali się na małym
rynku. Był to mały, pusty plac, który wszyscy tak nazywali. Nigdy nic się tam
nie działo, jednak był to dobry punkt spotkania. Lana uściskała Jamiego i
uśmiechnęła się widząc nadchodzącego Teda. Jedyne co się w nim zmieniło, odkąd
go poznała, była fryzura. Wcześniej dłuższe, zwichrzone rude włosy, teraz ścięte
były na krótko. Miał czarne tunele w uszach, podejrzewała jednak, że były tam
wcześniej, tylko spod włosów zwyczajnie nie było ich widać. Ubrany w koszulkę i
dopasowaną marynarkę, a także rurki. Ten wygląd sprawiał, że zaczęła
zastanawiać się, czy był gejem. Jamie jak zwykle w kucyku, miał na sobie luźną
bluzę z kapturem. A Emi, jak to ona, wyglądała jakby właśnie zeszłą z wybiegu.
Niebieska sukienka po kolana, koturny, idealnie ułożona fryzura. Czasem Lana
czuła się przy niej jak kompletna łachudra. Ubrała po prostu koszulkę i
kurtkę, a włosów nie zdążyła nawet rozczesać. Nie poprawiła też makijażu,
który zrobiła jeszcze przed szkołą.
Jamie zaprowadził ich do małego
baru, urządzonego w stylu artystycznym. Na ścianach wisiały amatorskie rysunki
i obrazy, cały wystrój był w tonacji brązowo-zielonej. Znaleźli wolny stół, z
dwiema małymi kanapami na przeciwko. Lana wsunęła się pierwsza, siadając przy
ścianie, a zaraz obok wylądował Jamie. I takim sposobem, naprzeciwko usiedli
Emi i Ted. Dopiero teraz widać było, jak pasowali do siebie wyglądem. Oboje
świetnie ubrani, oryginalni, a poza tym mieli niemal identyczne, czarne
marynarki.
Zamówili po jednym piwie. Sądząc
je powoli, rozmawiali i śmiali się głośno. Ted nie był tak rozmowny, kiedy
robił jej tatuaż. Pewnie skupiony był na pracy. Teraz usta mu się nie zamykały,
dorównywał nawet Emilii. Opowiadał o tym, jakie miał ostatnio zlecenia, kogo
tatuował. Widać było, że naprawdę się tym fascynował. Zapytał jak się goi smok
na plecach Lany i zaproponował zniżkę na następne dzieło. Cóż, musiała
przyznać, że pomysł był kuszący.
W towarzystwie Jamie nie
opowiadał o nowej dziewczynie, a Lana nie chciała pytać. Miała nadzieję, że
później będzie miała okazję, żeby co nieco się dowiedzieć. Jednak cały wieczór
spędzili we czwórkę i wracali osobno, dlatego musiała uzbroić się w
cierpliwość. Sama w dalszym ciągu nie zamierzała opowiadać o sytuacji z
Markusem. Nieco rozproszył ją sms, który dostała w połowie spotkania. Na
szczęście Jamie zajęty był rozmową i nie zobaczył treści. Markus podał jej swój
adres i zaproponował by wpadła po prostu kiedy będzie chciała. Chyba
zorientował się, że nie było sensu umawiać się z nią, bo odmawiała, albo nie
odpisywała. Wystarczyło poczekać na moment taki jak wtedy, na parkingu.
Wieczór był naprawdę udany. Dawno
tak dobrze się nie bawiła. Zrozumiała wreszcie, dlaczego Ted był najlepszym
przyjacielem Jamiego. Był przezabawny, potrafił śmiać się ze wszystkiego,
podobnie jak on. Dużo mówił, jednak w tak ciekawy sposób, że nawet Emilia
potrafiła wsłuchać się i ani raz mu nie przerwała, co u niej było niesamowitym
dokonaniem.
Sobota mijała Lanie na
sprzątaniu. Jim pomagał jej do południa, później robił obiad. Zwykle zamawiali
coś, jednak tym razem postanowił się wykazać. Ryż z kurczakiem, niby nic ale
udało mu się przyrządzić danie tak, by naprawdę smakowało.
Popołudniu wyszedł do pracy, miał
całonocny dyżur. I znów przed Laną pojawiła się wizja wieczoru w pustym domu. Niestety,
sobotni wieczór przyjaciele spędzali na randkach, a ona nie zamierzała
powtarzać tego z Markusem. Wciąż się wahała, nie wiedziała co dalej robić. I
postanowiła zaczekać, aż samo się to poukłada.
Skończyła robić pranie i
zamierzała rozsiąść przed telewizorem z kolacją. Wtedy zdarzyło się coś, czego
nigdy by się nie spodziewała. Dzwonek do drzwi. To jeszcze nic, mógł to być ktokolwiek. Leniwie podeszła do drzwi. Już miała je otwierać, kiedy coś ją tknęło i najpierw
zajrzała przez wizjer. Zobaczyła zaniedbaną postać, która niecierpliwie kręciła
się przed drzwiami, nie mogąc ustać w miejscu. Mama.
Co robić? Udawać, że nikogo nie
ma? Odejść od drzwi i poczekać? Ale coś mogło się stać. Była na zamkniętym
leczeniu, więc jakim cudem znalazła się tutaj?
Westchnęła i postanowiła nie
otwierać. Bała się, pamiętając słowa, które wykrzykiwała mama ostatnim razem.
Głośno, przez drzwi, powiedziała jednak:
- Czego chcesz?
- Jak to, przecież mówiłam.
Potrzebuje pieniędzy. I radzę ci dać mi je szybko, spieszę się.
- Skąd się tu wzięłaś? – pytała oschle
jej córka, gorączkowo zastanawiając się co robić.
- Myślałaś, że się mnie pozbyłaś?
Nie ma tak łatwo, wychowałam cię i coś mi się za to należy, nie sądzisz? – znów
mówiła jak obłąkana. Lana znów zerknęła przez wizjer, by zobaczyć jak mama
nerwowo kiwa się na boki. Zacisnęła dłonie w pięści – Idą po mnie, chcą mnie
zabić! Musisz coś zrobić, muszę uciekać! Daj mi pieniądze albo powybijam szyby,
rozumiesz?!
Zaczynała coraz głośniej krzyczeć.
Ciągle powtarzała te same słowa. Gonią ją, ucieka, pieniądze. Groziła i Lana
naprawdę zaczynała panikować. Ona nie żartowała, sprawiała wrażenie szalonej.
Lana nie czekała, pobiegła do kuchni, gdzie zostawiła telefon. Wybrała numer
taty. Wstrzymywała oddech czekając, aż odbierze… Cisza. Spróbowała jeszcze raz,
to samo. Kolejną osobą na liście był Jamie. Nie chciała psuć mu randki, w tej
chwili jednak nie wiedziała do kogo się zwrócić. Emi niewiele mogłaby tu pomóc…
Niestety on też nie odbierał. Usłyszała głośne walenie w drzwi. Serce tłukło
jej się jak oszalałe. Uciekać? Nie miała gdzie, mogła najwyżej wyskoczyć oknem
z tył, ale jaki to miało sens, przecież ona nie odejdzie tak po prostu. Znów
wybrała numer taty. Nic.
Pozostało tylko jedno, musiała
zadzwonić na policję. Donosić na własną matkę… Ale co robić, wyglądało na to,
że uciekła z zakładu, ktoś musiał ją tam odwieźć. Wybrała numer i ku jej uldze,
odebrali od razu. W krótkich, chaotycznych słowach przedstawiła sytuację.
Powiedziała, że jej mama jest uzależniona, że uciekła, podała adres. I nic
więcej nie mogła zrobić. Kobieta w słuchawce zapewniła, że ktoś za chwilę
przyjedzie. Oby. Wróciła do korytarza, mając nadzieję, że przyjadą szybko. Mama
wciąż krzyczała. Groziła w coraz mocniejszych słowach, waliła pięściami w
drzwi. Lana chciała wtedy nastraszyć ją policją, może by odeszła. Ale wtedy nie
wróciłaby na leczenie… Dlaczego to musiało się zdarzyć? Panicznie się bała,
czuła jak całe jej ciało drży. Przykucnęła po ścianą niedaleko drzwi
nasłuchując. Strach paraliżował ją, nie radziła sobie. Trzęsła się jak małe
dziecko, myśląc tylko o tym, by wreszcie się to skończyło.
- Co sobie wyobrażasz? Możecie
wysyłać mnie gdzie chcecie, ale ja i tak wrócę! Ty dziwko! Nagle znalazłaś tatusia
i co, myślisz że mnie wyrzucisz?
Nie przestawała. Lana miała
nadzieję, że się zmęczy, odpuści. A było odwrotnie. Minęły długie 3 minuty,
które ciągnęły się w nieskończoność. Mama chyba naprawdę zamierzała zacząć
wybijać okna, przestała uderzać w drzwi, by zacząć krzątać się przed domem. I w
tym momencie, nareszcie rozległa się syrena policyjna. Kobieta nic sobie z tego
nie robiła. A chwilę później rozległ się jej kolejny krzyk. Lana nie ruszyła
się, nie widziała co działo się przed domem.
- Nie! To twoja wina, przez
ciebie umrę! – krzyczała mama bez sensu – zostawcie mnie, nie pozwolę wam!
Odgłosy ucichły, jakby się
oddalali. Dopiero po dłuższej chwili znów rozległy się kroki. Dzwonek do drzwi.
- Spokojnie, sierżant Jake
Rossent. Już jest bezpiecznie.
Dopiero, kiedy to usłyszała, była
w stanie się poruszyć. Powoli podeszła do drzwi i otworzyła je. Chyba nie wyglądała
najlepiej, bo powtórzył:
- Spokojnie, już dobrze.
Zabieramy ją na komisariat. Może pani podać jakieś informacje o tym ośrodku, z
którego uciekła? – mówił spokojnie, jakby bał się, że nic do niej nie dotrze.
Był to mężczyzna koło czterdziestki, ubrany w mundur. Powiedziała mu o jaki
zakład chodzi, podała nazwisko matki. I odszedł. A ona została sama kompletnie
nie wiedząc co ze sobą zrobić. Przez chwilę siedziała w salonie, na kanapie, próbując
się uspokoić. Odpaliła papierosa. I kolejnego. Wiedziała, że nie wytrzyma w
domu sama. Czuła potrzebę bycia z kimś, gdzieś indziej. Z kimkolwiek, byleby
nie musiała być już sama.Dopiero teraz zdała sobie sprawę z tego, że nawet nie podziękowała temu policjantowi.
Ubrała kurtkę, dłonie wciąż jej
drżały. Ledwo udało jej się zamknąć drzwi na klucz. Razem z telefonem schowała
go do kieszeni. Udała się w pierwsze miejsce jakie przyszło jej do głowy. Do
domu Jamiego było 10 minut drogi autobusem. Mówił, że zawsze mogła przyjść…
Miała nadzieję, że był już w domu.
Było ciemno, kiedy cicho obeszła
jego dom i stanęła przy oknie jego pokoju. Zamierzała zapukać, by mógł ją
wpuścić przez tylne drzwi, od strony basenu. Ledwie znalazła się przy szybie,
zaświeciło się światło. Zobaczyła przyjaciela, jednak nie był sam. Brunetka
miała na sobie tylko koszulkę chłopaka, a on zaledwie bokserki.
Lana odskoczyła od okna, zanim ją
zauważyli. Przykucnęła chowając twarz w dłoniach. Miała ochotę wykrzyczeć w
przestrzeń kilka przekleństw. Nie, nie mogła tam zostać, nie chciała widzieć co
robili. Ani słyszeć. Dlatego w końcu ruszyła się i tą samą drogą wyszła. Cicho
zamknęła za sobą furtkę. Co robić? Wracać do domu? Nie potrafiła być teraz
sama, nie umiała tego wyjaśnić, ale usilnie potrzebowała kogoś bliskiego.
Usiadła na przystanku i
wyciągnęła telefon. Może Emi nie była aż tak zajęta Simonem. Zapytać nie
zaszkodzi… Weszła w wiadomości i już miała włączyć ostatni czat z przyjaciółką,
kiedy zobaczyła smsa od Markusa. Zapomniała już o tym. Powinna była usunąć tą
wiadomość. Przeczytała adres i od razu skojarzyła ulicę. To tam mieszkał Ted,
sądząc po numerze, jakieś dwa bloki dalej. Spojrzała na tabliczkę wiszącą zaraz
obok niej. Oczywiście, autobus tam miał być za 5 minut, a do domu dopiero za
godzinę… Przypadek?
20 minut później znalazła już
odpowiednią klatkę. Nawet nie była zamknięta. Zupełnie jakby jakaś niewidzialna
siła pchała ją tam, otwierając wszystkie drogi. Wbiegła po schodach, szukając
odpowiedniego mieszkania. 43 znajdywało się na 2 piętrze. Tylko czy Markus był
w mieszkaniu w sobotni wieczór? Cicho zapukała, nasłuchując.
/Rozdział pojawia się troszkę później niż zwykle, za co przepraszam :) Dopadło mnie przeziębienie i nie mogłam się zmobilizować ;p Dzisiaj postanowiłam wreszcie się za to wziąć, ale z góry przepraszam, jeśli pojawiły się jakieś błędy. Kolejna część będzie szybciej, bo postanowiłam rozdział podzielić na dwie części ;)
Przy okazji dziękuję za motywujące komentarze, uwielbiam Was po prostu :D Buziaki :*
Ho ho! Dzieje się, dzieje. Nie mogę sie doczekać aż dodasz następną część.
OdpowiedzUsuńŻyczę weny i pozdrawiam
Joanna
Będzie w przeciągu kilku dni :D Ledwo dodałam rozdział, a tu już nowy komentarz, to okropnie napędza do dalszego pisania ^^
UsuńDziękuję :*
kiedy ma urodziny Lana ?
OdpowiedzUsuńJeju 20 lat ona ma <3
uwielbiam to co tu piszesz :)
Ale sądzę że Lana powinna komuś powiedzieć :D
Ma 19, przynajmniej tak to sobie wyobrażałam :D
Usuńprzyjdzie czas na wyznania ^^
Dziękuję za motywację, całusy :*
Dopiero teraz zdałam sobie sprawę, że nie przeszkadza mi brak elementów fantastycznych w Twoim opowiadaniu. Do tej pory po przeczytaniu kilku rozdziałów jakiejkolwiek historii o zwykłej dziewczynie w zwykłym świecie po prostu przestawałam ją czytać bez jakichkolwiek zahamowań. Z Twoją historią jest inaczej - całkowicie mnie zafascynowała. Nigdy nie spodziewałam się, że będę tak zainteresowana takim gatunkiem literatury. Co prawda nadal nie zamierzam tego czytać, ale z pewnością nie odpuszczę sobie Twojego opowiadania.
OdpowiedzUsuńRozdział świetny - aż nie wiem co napisać.
Scena z matką - tak niesamowicie realistyczna, że aż przechodzą ciarki ;-)
Pozdrawiam i życzę duuuużo weny :-*
Laxus
P.S. Mam wrażenie, że pomiędzy Emilką a Tom'em szykuje się c o ś ;-). A może to tylko moją zwariowana wyobraźnia :-D
Też uwielbiam fantastykę, nawet rozmyślałam już o kolejnym opowiadaniu z rudą czarownicą w roli głównej, ale to kiedyś, bo na razie całkowicie pochłaniają mnie losy Lany ;)
UsuńCo do Emilki i Teda, rozważam taką ewentualność, ale to się jeszcze okaże :D
Cieszę się, że wciąż czytasz moje opowiadanie, mam nadzieję, że długo Ci się nie znudzi :D Mogę jedynie zapewnić, że nie zrobię z tego "Mody na sukces" ^^
Dziękuję i pozdrawiam :*
Zaintrygowałaś mnie. Po między Laną i jej nauczycielem może być bardzo ciekawie. Ich bliższa znajomość może ciągnąć za sobą kłopoty lub obróci się w coś poważnego i namiętnego. :) Z niecierpliwością czekam na ciąg dalszy. Życzę dużo weny. Pozdrawiam i zapraszam do siebie http://swiat-bez-ciebie-nie-ma-prawa-istniec.blogspot.com/?m=0
OdpowiedzUsuńHejka! :P
OdpowiedzUsuńRozdział świetny, tak samo jak poprzednie z resztą :)
Jamie... ( swoją drogą to jedno z moich ulubionych imion )... Jest tu moim idolem. Zapoznaj mnie z nim!!!
Lana i nauczyciel... nigdy nie byłam fanką tego typu związków, ale ten przypadek robi wyjątek.
Ogólnie świetnie piszesz. Czekam na nexta :P
Weny życzę :P