piątek, 17 października 2014

Rozdział 9 i pół - jak wyleczyć kaca moralnego?



Wokół panowała cisza, chociaż nie było jeszcze późno. Możliwe, że nie było go w domu. Był sobotni wieczór, właściwie bardzo prawdopodobne, że przyszła na darmo. Może to i lepiej? Bo czego właściwie chciała? Spojrzała w dół, na siebie. Miała na sobie zwykłe dżinsy, niebieskie trampki, szarą koszulkę i skórzaną kurtkę. Nie była pomalowana, a włosy jak zwykle potargane spoczywały na jej plecach.
Zaczynała się zastanawiać, czy nie powinna zawrócić. Ale właśnie wtedy drzwi otworzyły się. Pojawił się jak zwykle sprawiając, że miękły jej nogi. Miał na sobie znoszone dżinsy i czarną koszulkę. Chyba nigdzie się nie wybierał… Uśmiechnął się szeroko, pokazując rząd idealnie równych, białych zębów.
- Lana… - zaczął, wyraźnie zadowolony z jej wizyty. Szykowało się jednak pytanie, na które nie chciała odpowiadać. Zauważył, że coś było nie tak i na pewno chciał zapytać co się stało. Nie pozwoliła mu na to.
Zrobiła krok do przodu, stając w progu otwartych drzwi. Dłońmi oparła się o jego tors, by lekko stanąć na palcach i bez problemu dosięgnąć do celu. A były nim jego usta. Pocałowała go mocno, namiętnie, choć niepewnie. Jakby nie była pewna, czy jej nie odtrąci. W końcu nie zapytała nawet czy był sam…
Od razu odpowiedział na pocałunek, objął ją ręką w pasie i wciągnął za sobą do mieszkania. Po omacku zamknął drzwi, oddzielając ich od reszty świata. Klasyczny facet… Nie pytał już o nic, pozwalał jej robić co chciała. On zdecydowanie nie chciał by przestawała.
Nie było delikatnych, czułych pocałunków. Żadnych spojrzeń w oczy, miłych słów. Przejął inicjatywę. Namiętnie całując, przyparł ją do zamkniętych już drzwi. Czuła jak szybko biło jej serce, z całych sił starała się stłumić głosik w głowie, który wciąż powtarzał, że powinna przestać. Dlaczego bezmyślnie pchała się w jego ramiona? Prawie się nie znali. A z drugiej strony cel został osiągnięty – niemal zapomniała o tej okropnej sytuacji z mamą.
Zrzucił z jej ramion kurtkę, zachłannie całując jej szyję. Dłońmi muskał jej talię. W pewnym momencie chwycił ją i bez problemu uniósł, a ona objęła go udami w pasie. Nie tracił czasu. Przyciskając ją mocno do siebie, szedł. Mogła się tylko domyślać dokąd zmierzał. Nie zwracała uwagi na to, co było wokół. W końcu pochylił się, sadowiąc ją na łóżku. Było duże i miękkie. Kiedy zdjął jej koszulkę, wiedziała już, co się stanie. Nie było odwrotu, pozwalała mu na to wszystko, oblana rumieńcem.


Kiedy obudziła się rano, od razu szeroko otworzyła oczy. Najpierw ujrzała ścianę w kolorze beżowym, szafkę przy łóżku. Zegarek wskazujący szóstą. Poczuła gęsią skórkę na plecach i wtedy zdała sobie sprawę z tego, że leżała zupełnie naga, do połowy przykryta pościelą. Od razu podciągnęła ją, zakrywając się po szyję. Bała się obrócić. Widok ściany był bezpieczny, co będzie jeśli spojrzy za siebie? Może szczęśliwie okaże się, że to wszystko jej się śniło? Przecież to niemożliwe, by rzuciła się na profesora i wylądowała z nim w łóżku. Nie ona.
Dopiero po kilku długich minutach leżenia w całkowitej ciszy, powoli obróciła się na plecy. Spojrzała w bok. Więc jednak, był tam. Leżał na brzuchu, nagi. Mogła obserwować zarysowane na skórze, napięte mięśnie. Usiadła i sięgnęła po ubrania. Były tam gdzie być powinny, obok łóżka. Szybko narzuciła na siebie koszulkę. Potem wyskoczyła z łóżka i czym prędzej kompletnie się ubrała. Znów uciekała. Nie potrafiła zebrać myśli, musiała jak najszybciej stamtąd wyjść.
Cicho opuściła mieszkanie. Odetchnęła głośno, gdy była już przed blokiem. Nie mogła uwierzyć, że to zrobiła. Wieczorem nie było to takie złe. A teraz czuła się jak dziwka. Nie umiała znaleźć innego słowa. Ruszyła do najbliższego przystanku. Musiała szybko znaleźć się w domu, zanim z dyżuru wróci Jim. Miała dość kłopotów i nie chciała się tłumaczyć.
Przyszła tu wczoraj szukając towarzystwa, nie chciała być sama. Skutek był taki, że po wszystkim poczuła jeszcze większą samotność. Emi pewnie była u Simona, ciesząc się każdą chwilą. Jamie spał u boku ślicznej brunetki. A Lana nie potrafiła się cieszyć, ciągle widziała tylko złe strony całej sytuacji.
Kiedy pół godziny później znalazła się na progu domu, przypomniała sobie wizytę mamy. Gdzie teraz była? Znów w szpitalu? A może ją wypuścili? Nigdy wcześniej nie bała się jej. Była zażenowana widząc ją w takim stanie, zła, smutna… Jednak nigdy nie musiała się bać. A teraz sama myśl o niej ją przerażała. Groziła, stała się agresywna. Była kompletnie inną osobą niż kiedyś.
Lana wyciągnęła telefon z kieszeni i ruszyła na górę. Musiała jak najszybciej się wykąpać. Spojrzała na ekran. Jim dzwonił dwukrotnie. Zapewne chciał wiedzieć, dlaczego tak usilnie starała się z nim skontaktować. Było też kilka smsów. Wszystkie od Jamiego.

21:04 „Poważnie wyrwałem laskę, aż sam się zdziwiłem ;P A ty co robisz?”
21:32 „Lenny, nie mów, że poszłaś spać tak wcześnie w sobotę :P”
22:15 „Śpisz? Wszystko ok?”
23:06 „Wpadnę rano i Cię opieprzę. Branoc ;)”

Zrobiło jej się głupio. Odkąd się znali zawsze byli w kontakcie, przywykł, że zawsze odpisywała. Martwił się nawet będąc w łóżku z dziewczyną. Było wcześnie, dlatego nie odpisała. Pospiesznie ściągnęła ubrania i wrzuciła je do kosza na pranie. Weszła pod prysznic i odkręciła gorącą wodę. Gdyby tylko mogła zmyć to wszystko…
Jim wrócił przed ósmą. Zdziwił się, widząc córkę w kuchni. W weekendy zawsze długo spała.
- Mama była tu wczoraj – wypaliła od razu, chcąc mieć to za sobą – zaczęła się dobijać, zadzwoniłam po policję i ją zabrali.
- Co? Cholera… Jak to możliwe, uciekła? – westchnął – przepraszam, nie mogłaś się do mnie dodzwonić…
- Nie szkodzi – wzruszyła ramionami. Trudno by miała o to pretensje, przecież był w pracy.
- Zadzwonię tam, zobaczymy… Powinni dawać znać w takich sytuacjach. To nie może tak wyglądać…
Był mocno zdenerwowany. Poszedł do siebie i zamknął drzwi. Nie chciał, by przysłuchiwała się temu, a ona była mu za to wdzięczna. Dolała sobie kawy i usiadła na wysokim stołeczku. Mokre włosy opadały na jej plecy, mocząc koszulkę. Było jej zimno, ale nie zwracała na to uwagi.
- Jest już w szpitalu i będą ją pilnować – krzyknął z pokoju Jim chwilę później, by ją uspokoić. Miała nadzieję, że faktycznie tak będzie. Do czego to doszło, by musiała obawiać się własnej matki?
Jim już spokojny położył się spać, a Lana powoli dopiła kawę. Paliła już siódmego papierosa, kiedy usłyszała kroki. Obróciła się akurat kiedy Jamie stanął w drzwiach kuchni. Zaplótł ręce na piersiach mierząc ją pozornie groźnym wzrokiem.
- Pozbyłeś się dziewczyny o tej porze? – zapytała z lekkim uśmiechem.
- Lubię robić z nią wiele rzeczy, ale rozmowa do nich nie należy – zaśmiał się – chyba to zauważyła.
Zaśmiała się, jak zwykle ją rozbawił. Dlatego w razie problemu od razu leciała do niego… Gdyby tylko wczoraj się to udało, nie miałaby teraz wyrzutów sumienia.
- Gdzie się podziewałaś? – zapytał podchodząc bliżej. Zabrał jej papierosa i zaciągnął się.
Planowała zachować to w tajemnicy, było jej wstyd. Planowała powiedzieć, że po prostu wcześnie zasnęła. Ale kiedy tu był i patrzył jej w oczy, nie potrafiła skłamać. Nie jemu.
- Zrobiłam straszną głupotę – powiedziała w końcu. Jej mina musiała wyrażać myśli, bo chłopak wyciągnął ręce i po prostu ją przytulił. Mogłaby śmiać się i udawać, ale on i tak wiedziałby, że coś jest nie tak. Nie znali się długo, jak to możliwe, że tak szybko się do siebie zbliżyli i potrafili rozpoznawać swoje uczucia?
Oparła głowę na jego piersi. Czuła jego ciepło i od razu zrobiło jej się lepiej. Mogłaby przespać się z kimkolwiek, nawet z połową miasteczka, ale przyjaciele zawsze byli przy niej. Jamie odsunął się i zgasił papierosa w popielniczce.
- Po pierwsze, musimy wysuszyć ci włosy – stwierdził wskazując na mokre plamy zdobiące jego koszulkę.
Nie żartował, naprawdę zagonił ją do łazienki i sam zabrał się za suszenie jej włosów. Machał suszarką wkoło jej głowy dopóki włosy nie były zupełnie suche. A ona przyglądała się temu z uśmiechem. Tego potrzebowała, żeby ktoś powiedział jej co powinna robić. Za bardzo przejmowała się wszystkim, dobrze o tym wiedziała, ale nic nie mogła poradzić. Mama, Emilka i Simon, szkoła, no i najgorsze – Markus. Ciągle nie wiedziała co tak naprawdę myśli o poprzedniej nocy. Z jednej strony była na siebie zła, jak mogła tak po prostu wskoczyć facetowi do łóżka? A z drugiej strony… Nie mogła przecież udawać, że nie było dobrze.
Jamie odłożył suszarkę i złapał dziewczynę za ramiona. W ten sposób powoli zaprowadził ją na do pokoju. Rozsiedli się na kanapie, a wtedy odpalił dwa papierosy, jak zwykle podając jej jednego. I w końcu padło to pytanie.
- Więc co zrobiłaś? – patrzył na nią, czekając na jakiekolwiek słowo.
- Nasłałam policje na własną matkę, a później przespałam się z nauczycielem.
- Matkę? Myślałem, że mieszka daleko stąd – zmarszczył brwi, zdziwiony jej słowami. A ona dziwiła się, że zaczął pytać najpierw o to.
- Mieszkała. Piła i ćpała, dopóki tata nie zamknął ją na odwyku. Wczoraj przyszła i zaczęła się dobijać, chciała pieniędzy. Bałam się i zadzwoniłam na policję. Zabrali ją. Nie wiedziałam co ze sobą zrobić, aż w końcu poszłam do Markusa.
- Następnym razem przyjdź do mnie – powiedział od razu, po czym uśmiechając się, dodał – chociaż nie mówię, żeby seks z gorącym nauczycielem był zły.
- Przyszłam, ale stwierdziłam, że nie mogę konkurować z tą śliczną brunetką – zaśmiała się. Kiedy wyznała to wszystko, poczuła się lepiej. Jakby w ten sposób połowa problemu spoczęła na nim.
- Wiesz co? Wole blondynki – uśmiechnął się szeroko – przepraszam, że nie odbierałem, kiedy mnie potrzebowałaś. I przestań się tak martwić. Podobał ci się, więc się za niego wzięłaś. Tamtą brunetkę wcale nie znam dłużej niż ty tego Markusa. Miłość… kto wierzy w takie rzeczy?
- Ja nie. Ludzie składają sobie obietnice, a potem i tak się rozchodzą.
- Właśnie, a wiesz co tak naprawdę jest ważne? – zapytał strzepując popiół do kubka stojącego na stole przed nimi.
- Mmm? – zapytała jednocześnie wypuszczając dym
- Przyjaźń – wyszczerzył zęby w uśmiechu. A ona poczuła, że miał rację. Mogła spędzać z nim czas, mówić mu o wszystkim, a przy tym nie martwić się jak się zachowuje, jak jest ubrana, czy wygląda dobrze… - a jeśli już przy tym jesteśmy, pomyślałem, że moglibyśmy wyciągnąć Teda na jakiś obiad, bo inaczej biedak przyklei się do monitora na dobre.
Uśmiechnęła się. Właśnie tego potrzebowała, chwil spędzonych z przyjaciółmi. Od razu zadzwoniła do Emilki, ona jednak nie mogła dołączyć. Powiedziała, że obiecała spędzić dzień z Simonem. Lana od razu zauważyła, że przyjaciółka nie podchodzi do tego z taką radością jak wcześniej. Postanowiła wypytać o to Emi w poniedziałek. Pomyślała też, co powiedziałaby, gdyby przyznała się do nocy z Markusem. Byłaby zachwycona… I chyba dlatego warto byłoby to zrobić. Emilia wytłumaczyłaby jej pewnie, dlaczego powinna się cieszyć.
Do Teda udali się autobusem. Kiedy wysiedli na przystanku, zdała sobie sprawę, że tą samą drogę przebyła rano. Nie chcąc spotkać Markusa, kazała Jamiemu biec razem z nią, dopóki nie znaleźli się wewnątrz bloku.
- Hej, co tu robicie? – przywitał ich Ted. Otworzył im w luźnych bokserkach i koszulce z napisem „urodziłem się by tworzyć”. Lana zaśmiała się, widząc go w takim stanie. Przecież zawsze doprowadzał wygląd do perfekcji.
- Ubierz się cioto, idziemy coś zjeść – odparł równie rozbawiony Jamie.
Spędzili razem kilka godzin, jedząc i włócząc się po miasteczku. Pożegnali się koło 15. Na odchodnym, Ted zapytał bezpośrednio Lanę:
- Emilia nie chciała przyjść?
Dziewczyna odparła zgodnie z prawdą, że nie mogła. Cżyżby pomyliła się, myśląc, że był gejem? Z zamyślenia wyrwał ją dopiero Jamie, który szturchnął ją w ramię.
- Hmm? Dzisiaj też spędzasz wieczór w towarzystwie ślicznej brunetki? – zaśmiała się.
- Nie, mam zamiar cały wieczór siedzieć na głowie ślicznej blondynce – odparł od razu wywołując ogromny uśmiech na jej twarzy – muszę cię pilnować, chwilę mnie nie ma a ty już lecisz do jakiegoś faceta.
Popchnęła go w odpowiedzi, jednak oboje się śmiali. Dzięki niemu cały ten problem zmalał, a przecież wydawał jej się taki ogromny.

4 komentarze:

  1. To opowiadania tak poprawia humor :) uwielbiam je i czekam na next :D

    OdpowiedzUsuń
  2. Kocham kiedy next <# ?
    Lizi

    OdpowiedzUsuń
  3. Och jak z nich by była para <3
    fajnie piszesz a twój styl jest leki i przyjemny

    OdpowiedzUsuń
  4. Jezu niedawno znalazłam to opowiadanie i wprost je uwielbiam! Nie przypominam sobie kiedy dawno czytałam coś równie dobrego, Twój styl pisania jest tak lekki i tak przyjemnie się czyta, że przez wszystkie rozdziały przeszłam z zapartym tchem :D Oczywiście czekam na następny!

    OdpowiedzUsuń