Wokół panowała cisza, chociaż nie
było jeszcze późno. Możliwe, że nie było go w domu. Był sobotni wieczór,
właściwie bardzo prawdopodobne, że przyszła na darmo. Może to i lepiej? Bo
czego właściwie chciała? Spojrzała w dół, na siebie. Miała na sobie zwykłe dżinsy,
niebieskie trampki, szarą koszulkę i skórzaną kurtkę. Nie była pomalowana, a
włosy jak zwykle potargane spoczywały na jej plecach.
Zaczynała się zastanawiać, czy
nie powinna zawrócić. Ale właśnie wtedy drzwi otworzyły się. Pojawił się jak
zwykle sprawiając, że miękły jej nogi. Miał na sobie znoszone dżinsy i czarną
koszulkę. Chyba nigdzie się nie wybierał… Uśmiechnął się szeroko, pokazując
rząd idealnie równych, białych zębów.
- Lana… - zaczął, wyraźnie
zadowolony z jej wizyty. Szykowało się jednak pytanie, na które nie chciała
odpowiadać. Zauważył, że coś było nie tak i na pewno chciał zapytać co się
stało. Nie pozwoliła mu na to.
Zrobiła krok do przodu, stając w
progu otwartych drzwi. Dłońmi oparła się o jego tors, by lekko stanąć na
palcach i bez problemu dosięgnąć do celu. A były nim jego usta. Pocałowała go
mocno, namiętnie, choć niepewnie. Jakby nie była pewna, czy jej nie odtrąci. W
końcu nie zapytała nawet czy był sam…
Od razu odpowiedział na
pocałunek, objął ją ręką w pasie i wciągnął za sobą do mieszkania. Po omacku
zamknął drzwi, oddzielając ich od reszty świata. Klasyczny facet… Nie pytał już
o nic, pozwalał jej robić co chciała. On zdecydowanie nie chciał by przestawała.
Nie było delikatnych, czułych
pocałunków. Żadnych spojrzeń w oczy, miłych słów. Przejął inicjatywę. Namiętnie
całując, przyparł ją do zamkniętych już drzwi. Czuła jak szybko biło jej serce,
z całych sił starała się stłumić głosik w głowie, który wciąż powtarzał, że
powinna przestać. Dlaczego bezmyślnie pchała się w jego ramiona? Prawie się nie
znali. A z drugiej strony cel został osiągnięty – niemal zapomniała o tej
okropnej sytuacji z mamą.
Zrzucił z jej ramion kurtkę,
zachłannie całując jej szyję. Dłońmi muskał jej talię. W pewnym momencie
chwycił ją i bez problemu uniósł, a ona objęła go udami w pasie. Nie tracił
czasu. Przyciskając ją mocno do siebie, szedł. Mogła się tylko domyślać dokąd
zmierzał. Nie zwracała uwagi na to, co było wokół. W końcu pochylił się,
sadowiąc ją na łóżku. Było duże i miękkie. Kiedy zdjął jej koszulkę, wiedziała
już, co się stanie. Nie było odwrotu, pozwalała mu na to wszystko, oblana
rumieńcem.
Kiedy obudziła się rano, od razu
szeroko otworzyła oczy. Najpierw ujrzała ścianę w kolorze beżowym, szafkę przy
łóżku. Zegarek wskazujący szóstą. Poczuła gęsią skórkę na plecach i wtedy zdała
sobie sprawę z tego, że leżała zupełnie naga, do połowy przykryta pościelą. Od
razu podciągnęła ją, zakrywając się po szyję. Bała się obrócić. Widok ściany
był bezpieczny, co będzie jeśli spojrzy za siebie? Może szczęśliwie okaże się,
że to wszystko jej się śniło? Przecież to niemożliwe, by rzuciła się na
profesora i wylądowała z nim w łóżku. Nie ona.
Dopiero po kilku długich minutach
leżenia w całkowitej ciszy, powoli obróciła się na plecy. Spojrzała w bok. Więc
jednak, był tam. Leżał na brzuchu, nagi. Mogła obserwować zarysowane na skórze,
napięte mięśnie. Usiadła i sięgnęła po ubrania. Były tam gdzie być powinny,
obok łóżka. Szybko narzuciła na siebie koszulkę. Potem wyskoczyła z łóżka i
czym prędzej kompletnie się ubrała. Znów uciekała. Nie potrafiła zebrać myśli,
musiała jak najszybciej stamtąd wyjść.
Cicho opuściła mieszkanie. Odetchnęła głośno,
gdy była już przed blokiem. Nie mogła uwierzyć, że to zrobiła. Wieczorem nie
było to takie złe. A teraz czuła się jak dziwka. Nie umiała znaleźć innego
słowa. Ruszyła do najbliższego przystanku. Musiała szybko znaleźć się w domu,
zanim z dyżuru wróci Jim. Miała dość kłopotów i nie chciała się tłumaczyć.
Przyszła tu wczoraj szukając
towarzystwa, nie chciała być sama. Skutek był taki, że po wszystkim poczuła
jeszcze większą samotność. Emi pewnie była u Simona, ciesząc się każdą chwilą.
Jamie spał u boku ślicznej brunetki. A Lana nie potrafiła się cieszyć, ciągle
widziała tylko złe strony całej sytuacji.
Kiedy pół godziny później
znalazła się na progu domu, przypomniała sobie wizytę mamy. Gdzie teraz była?
Znów w szpitalu? A może ją wypuścili? Nigdy wcześniej nie bała się jej. Była
zażenowana widząc ją w takim stanie, zła, smutna… Jednak nigdy nie musiała się
bać. A teraz sama myśl o niej ją przerażała. Groziła, stała się agresywna. Była
kompletnie inną osobą niż kiedyś.
Lana wyciągnęła telefon z
kieszeni i ruszyła na górę. Musiała jak najszybciej się wykąpać. Spojrzała na
ekran. Jim dzwonił dwukrotnie. Zapewne chciał wiedzieć, dlaczego tak usilnie
starała się z nim skontaktować. Było też kilka smsów. Wszystkie od Jamiego.
21:04 „Poważnie wyrwałem laskę,
aż sam się zdziwiłem ;P A ty co robisz?”
21:32 „Lenny, nie mów, że poszłaś
spać tak wcześnie w sobotę :P”
22:15 „Śpisz? Wszystko ok?”
23:06 „Wpadnę rano i Cię
opieprzę. Branoc ;)”
Zrobiło jej się głupio. Odkąd się
znali zawsze byli w kontakcie, przywykł, że zawsze odpisywała. Martwił się
nawet będąc w łóżku z dziewczyną. Było wcześnie, dlatego nie odpisała.
Pospiesznie ściągnęła ubrania i wrzuciła je do kosza na pranie. Weszła pod
prysznic i odkręciła gorącą wodę. Gdyby tylko mogła zmyć to wszystko…
Jim wrócił przed ósmą. Zdziwił
się, widząc córkę w kuchni. W weekendy zawsze długo spała.
- Mama była tu wczoraj – wypaliła
od razu, chcąc mieć to za sobą – zaczęła się dobijać, zadzwoniłam po policję i
ją zabrali.
- Co? Cholera… Jak to możliwe,
uciekła? – westchnął – przepraszam, nie mogłaś się do mnie dodzwonić…
- Nie szkodzi – wzruszyła
ramionami. Trudno by miała o to pretensje, przecież był w pracy.
- Zadzwonię tam, zobaczymy…
Powinni dawać znać w takich sytuacjach. To nie może tak wyglądać…
Był mocno zdenerwowany. Poszedł
do siebie i zamknął drzwi. Nie chciał, by przysłuchiwała się temu, a ona była
mu za to wdzięczna. Dolała sobie kawy i usiadła na wysokim stołeczku. Mokre
włosy opadały na jej plecy, mocząc koszulkę. Było jej zimno, ale nie zwracała
na to uwagi.
- Jest już w szpitalu i będą ją
pilnować – krzyknął z pokoju Jim chwilę później, by ją uspokoić. Miała
nadzieję, że faktycznie tak będzie. Do czego to doszło, by musiała obawiać się
własnej matki?
Jim już spokojny położył się
spać, a Lana powoli dopiła kawę. Paliła już siódmego papierosa, kiedy usłyszała
kroki. Obróciła się akurat kiedy Jamie stanął w drzwiach kuchni. Zaplótł ręce
na piersiach mierząc ją pozornie groźnym wzrokiem.
- Pozbyłeś się dziewczyny o tej
porze? – zapytała z lekkim uśmiechem.
- Lubię robić z nią wiele rzeczy,
ale rozmowa do nich nie należy – zaśmiał się – chyba to zauważyła.
Zaśmiała się, jak zwykle ją
rozbawił. Dlatego w razie problemu od razu leciała do niego… Gdyby tylko
wczoraj się to udało, nie miałaby teraz wyrzutów sumienia.
- Gdzie się podziewałaś? –
zapytał podchodząc bliżej. Zabrał jej papierosa i zaciągnął się.
Planowała zachować to w
tajemnicy, było jej wstyd. Planowała powiedzieć, że po prostu wcześnie zasnęła.
Ale kiedy tu był i patrzył jej w oczy, nie potrafiła skłamać. Nie jemu.
- Zrobiłam straszną głupotę –
powiedziała w końcu. Jej mina musiała wyrażać myśli, bo chłopak wyciągnął ręce
i po prostu ją przytulił. Mogłaby śmiać się i udawać, ale on i tak wiedziałby,
że coś jest nie tak. Nie znali się długo, jak to możliwe, że tak szybko się do
siebie zbliżyli i potrafili rozpoznawać swoje uczucia?
Oparła głowę na jego piersi.
Czuła jego ciepło i od razu zrobiło jej się lepiej. Mogłaby przespać się z
kimkolwiek, nawet z połową miasteczka, ale przyjaciele zawsze byli przy niej.
Jamie odsunął się i zgasił papierosa w popielniczce.
- Po pierwsze, musimy wysuszyć ci
włosy – stwierdził wskazując na mokre plamy zdobiące jego koszulkę.
Nie żartował, naprawdę zagonił ją
do łazienki i sam zabrał się za suszenie jej włosów. Machał suszarką wkoło jej
głowy dopóki włosy nie były zupełnie suche. A ona przyglądała się temu z
uśmiechem. Tego potrzebowała, żeby ktoś powiedział jej co powinna robić. Za
bardzo przejmowała się wszystkim, dobrze o tym wiedziała, ale nic nie mogła
poradzić. Mama, Emilka i Simon, szkoła, no i najgorsze – Markus. Ciągle nie
wiedziała co tak naprawdę myśli o poprzedniej nocy. Z jednej strony była na
siebie zła, jak mogła tak po prostu wskoczyć facetowi do łóżka? A z drugiej
strony… Nie mogła przecież udawać, że nie było dobrze.
Jamie odłożył suszarkę i złapał
dziewczynę za ramiona. W ten sposób powoli zaprowadził ją na do pokoju.
Rozsiedli się na kanapie, a wtedy odpalił dwa papierosy, jak zwykle podając jej
jednego. I w końcu padło to pytanie.
- Więc co zrobiłaś? – patrzył na
nią, czekając na jakiekolwiek słowo.
- Nasłałam policje na własną
matkę, a później przespałam się z nauczycielem.
- Matkę? Myślałem, że mieszka
daleko stąd – zmarszczył brwi, zdziwiony jej słowami. A ona dziwiła się, że
zaczął pytać najpierw o to.
- Mieszkała. Piła i ćpała, dopóki
tata nie zamknął ją na odwyku. Wczoraj przyszła i zaczęła się dobijać, chciała
pieniędzy. Bałam się i zadzwoniłam na policję. Zabrali ją. Nie wiedziałam co ze
sobą zrobić, aż w końcu poszłam do Markusa.
- Następnym razem przyjdź do mnie
– powiedział od razu, po czym uśmiechając się, dodał – chociaż nie mówię, żeby
seks z gorącym nauczycielem był zły.
- Przyszłam, ale stwierdziłam, że
nie mogę konkurować z tą śliczną brunetką – zaśmiała się. Kiedy wyznała to
wszystko, poczuła się lepiej. Jakby w ten sposób połowa problemu spoczęła na
nim.
- Wiesz co? Wole blondynki –
uśmiechnął się szeroko – przepraszam, że nie odbierałem, kiedy mnie
potrzebowałaś. I przestań się tak martwić. Podobał ci się, więc się za niego
wzięłaś. Tamtą brunetkę wcale nie znam dłużej niż ty tego Markusa. Miłość… kto
wierzy w takie rzeczy?
- Ja nie. Ludzie składają sobie obietnice,
a potem i tak się rozchodzą.
- Właśnie, a wiesz co tak
naprawdę jest ważne? – zapytał strzepując popiół do kubka stojącego na stole
przed nimi.
- Mmm? – zapytała jednocześnie wypuszczając
dym
- Przyjaźń – wyszczerzył zęby w
uśmiechu. A ona poczuła, że miał rację. Mogła spędzać z nim czas, mówić mu o
wszystkim, a przy tym nie martwić się jak się zachowuje, jak jest ubrana, czy
wygląda dobrze… - a jeśli już przy tym jesteśmy, pomyślałem, że moglibyśmy wyciągnąć
Teda na jakiś obiad, bo inaczej biedak przyklei się do monitora na dobre.
Uśmiechnęła się. Właśnie tego
potrzebowała, chwil spędzonych z przyjaciółmi. Od razu zadzwoniła do Emilki,
ona jednak nie mogła dołączyć. Powiedziała, że obiecała spędzić dzień z
Simonem. Lana od razu zauważyła, że przyjaciółka nie podchodzi do tego z taką
radością jak wcześniej. Postanowiła wypytać o to Emi w poniedziałek. Pomyślała
też, co powiedziałaby, gdyby przyznała się do nocy z Markusem. Byłaby
zachwycona… I chyba dlatego warto byłoby to zrobić. Emilia wytłumaczyłaby jej
pewnie, dlaczego powinna się cieszyć.
Do Teda udali się autobusem.
Kiedy wysiedli na przystanku, zdała sobie sprawę, że tą samą drogę przebyła
rano. Nie chcąc spotkać Markusa, kazała Jamiemu biec razem z nią, dopóki nie
znaleźli się wewnątrz bloku.
- Hej, co tu robicie? – przywitał
ich Ted. Otworzył im w luźnych bokserkach i koszulce z napisem „urodziłem się
by tworzyć”. Lana zaśmiała się, widząc go w takim stanie. Przecież zawsze
doprowadzał wygląd do perfekcji.
- Ubierz się cioto, idziemy coś
zjeść – odparł równie rozbawiony Jamie.
Spędzili razem kilka godzin,
jedząc i włócząc się po miasteczku. Pożegnali się koło 15. Na odchodnym, Ted
zapytał bezpośrednio Lanę:
- Emilia nie chciała przyjść?
Dziewczyna odparła zgodnie z
prawdą, że nie mogła. Cżyżby pomyliła się, myśląc, że był gejem? Z zamyślenia
wyrwał ją dopiero Jamie, który szturchnął ją w ramię.
- Hmm? Dzisiaj też spędzasz
wieczór w towarzystwie ślicznej brunetki? – zaśmiała się.
- Nie, mam zamiar cały wieczór
siedzieć na głowie ślicznej blondynce – odparł od razu wywołując ogromny
uśmiech na jej twarzy – muszę cię pilnować, chwilę mnie nie ma a ty już lecisz
do jakiegoś faceta.
Popchnęła go w odpowiedzi, jednak
oboje się śmiali. Dzięki niemu cały ten problem zmalał, a przecież wydawał jej się taki
ogromny.
To opowiadania tak poprawia humor :) uwielbiam je i czekam na next :D
OdpowiedzUsuńKocham kiedy next <# ?
OdpowiedzUsuńLizi
Och jak z nich by była para <3
OdpowiedzUsuńfajnie piszesz a twój styl jest leki i przyjemny
Jezu niedawno znalazłam to opowiadanie i wprost je uwielbiam! Nie przypominam sobie kiedy dawno czytałam coś równie dobrego, Twój styl pisania jest tak lekki i tak przyjemnie się czyta, że przez wszystkie rozdziały przeszłam z zapartym tchem :D Oczywiście czekam na następny!
OdpowiedzUsuń