poniedziałek, 13 lipca 2015

Rozdział dwudziesty czwarty - ups... co dalej?

               Elwin był jak światło w codziennej szarości. Nie było Jamiego ani Teda, Emilka poza szkołą była nieosiągalna, a Roy okazał się osobą, której nie chciała już nigdy oglądać. Prawie każdy wieczór spędzała z Elem, przychodził do niej, to znów ona siedziała u niego, albo szwendali się po okolicy. Szybko przeszedł mu zapał do biegania, stwierdził, że jeśli znajdzie tego jedynego, to będzie go kochał nawet bez idealnie wyrzeźbionego ciała.
               W środę Lana jak zwykle siedziała na lekcjach z Emilką i właśnie wtedy zauważyła, że coś było nie tak. Przypadkiem zauważyła jak przyjaciółka puszcza do kogoś oczko. W pierwszej chwili pomyślała, że zaczęła spotykać się z jednym z tych kujonów. Jednak wystarczyło spojrzeć w tamtym kierunku. Nie mogła uwierzyć… Mick? Przecież jeszcze niedawno pomagała Emi obrzucać go najgorszymi obelgami.
- Emi, błagam cię – szepnęła zerkając jednocześnie czy nauczycielka polskiego nie patrzy w ich kierunku.
- Co?
- Nie jestem ślepa. Mick?
- To nie tak… - jej mina sugerowała, że to właśnie był powód jej ciągłej nieobecności – Nie jesteśmy razem… Po prostu pomyślałam, że nie potrzebuję stałego związku…
                Lana patrzyła na nią z niedowierzaniem. Emi zawsze ją zadziwiała, szczególnie ciągłymi zmianami poglądów. Do tej pory, jak sama twierdziła, szukała księcia z bajki, tego idealnego faceta. A teraz jakby nigdy nic postanowiła się nie wiązać.
- Nie patrz tak, wiem co robię, spokojnie. Nie będzie powtórki, teraz już wiem na czym stoję.
- No nie wiem, pierwszy raz ukrywałaś jakiś związek.
- Bo pierwszy raz spodziewałam się tej miny – palcem wskazała twarz Lany i uśmiechnęła się szeroko.
                Lana nie rozumiała, dlaczego przyjaciółka znów wplątała się w tak głupi związek. Ale nie rozumiała też dlaczego sama miała na koncie dwa takie z rzędu… Nic już nie mówiła, postanowiła się nie wtrącać. Kolejny raz sprawdziła telefon. Cisza. Brak wiadomości od Jamiego z dnia na dzień był coraz bardziej dotkliwy. Była na siebie zła, przecież nie mogło tak być zawsze. Codzienne smsy, rozmowy, długie godziny spędzane razem. Nie mógł poświęcać jej większości swojego życia. W końcu musiał pojawić się ktoś ważniejszy od niej. Co nie zmieniało faktu, że było jej przez to coraz bardziej smutno. Wiedział o tym tylko Elwin. On jako jedyny nigdy nie krytykował i nie snuł durnych domysłów. Emi od razu wysnułaby teorię o wielkiej miłości.
                Od kilku miesięcy była z Jamiem w nieustannym kontakcie. Teraz kiedy się urwał, czuła się dziwnie… I nie mogła uwierzyć, że on tego nie czuł. Czuła się samotnie. Nawet w domu czuła się jakby nie było tam dla niej miejsca. Jim cały czas spędzał z żoną. Mimo, że był to dopiero półmetek ciąży, już teraz wszystko planowała. Zakupy, ubranka, wózki… Zastanawiała się nawet nad remontem mieszkania i wygospodarowaniu pokoju dla dziecka. Lana, która zajmowała całe poddasze, poczuła się nieswojo słysząc tą rozmowę. Wcześniej się nad tym nie zastanawiała, ale teraz dotarło do niej, że niepotrzebnie zajmowała im tyle miejsca. Ten układ się sprawdzał, kiedy była tylko ona i jej ojciec. Teraz miał być to dom dla szczęśliwej rodziny. A kim ona tam była? Bagażem z poprzedniego związku. Przecież nawet jej nie chciał… Wziął ją przez sytuację z mamą, ale wcześniej prawie się do niej nie odzywał.
                 Nie wiedziała skąd miała tyle ponurych myśli. Przez brak kontaktu z Jamiem, a może po rozczarowaniu Royem.  Wieczorem powiedziała o tym Elwinowi, głośno zastanawiając się nad znalezieniem mieszkania jeszcze przed wakacjami.
- Potrzebujesz imprezy, nic więcej – stwierdził El okiem eksperta. Siedzieli na ławce przed jego blokiem, zastanawiając się jak spędzić wieczór – mam plan.
                 Nie mówiąc nic więcej, po prostu zabrał ją do sklepu, gdzie kupili kilka piw w butelkach i sporą paczkę czipsów.
- Rozumiesz chyba, że nie chciałabym się znaleźć na jednej z waszych imprez? – upewniła się, wchodząc za nim do obcego jej bloku.
                 Uśmiechnął się do niej szeroko, najwyraźniej rozbawiony. Chyba nie wierzył, że mogłaby go posądzić o zaproponowanie imprezy z Royem. Razem z nią wsiadł do windy, po czym wcisnął guzik z numerem 14.
- Jedziemy na dach – wyjaśnił stając przed dużym lustrem wewnątrz windy. Poprawiając włosy dodał – spokojnie, nikogo tam nie ma. Kiedyś tu mieszkałem.
                 Nagle złapał ją za łokieć i przyciągnął do siebie. Wyciągnął telefon i zrobił zdjęcie do lustra, jedną ręką obejmując Lanę.
- Najlepsze imprezy muszą być uwiecznione – stwierdził śmiejąc się. Ona była trochę zdezorientowana. Czasami po prosu za nim nie nadążała. Po wyjściu z windy chłopak wyciągnął z kieszeni pęczek kluczy.
- Nie miałem serca się go pozbyć – powiedział otwierając jednym drzwi zaraz obok. Jak się okazało, była to klatka schodowa prowadząca już bezpośrednio na dach. Pozwolił jej wyjść pierwszej. Efekt był piorunujący, szczególnie kiedy zbliżyła się do niczym nie zabezpieczonej krawędzi. Patrząc w dół poczuła się dziwnie i przykucnęła, nagle bojąc się że straci równowagę.
- Nieźle,co? – zapytał El i po prostu usiadł obok niej spuszczając nogi.
- Niesamowite – powiedziała tylko spoglądając w dół. Pierwszy raz w życiu patrzyła z takiej wysokości. Świat był tutaj jakby inny. Zwyczajny miejski hałas był tu słabo słyszalny. Tylko szum wiatru i cisza…
- Idealne miejsce na pierwsze piwo – powiedział otwierając jedną butelkę. Podał jej by napiła się pierwsza. Zrobiła to, spijając od razu kilka łyków. Później sprawdziła telefon, by dowiedzieć się, że wciąż milczał.
- Przestań! – powiedział nagle El i zabrał jej telefon.
- Co? – zdziwiła się nieco rozbawiona. Chłopak podjął próbę zagrania zaborczego, jednak kiepsko mu to wyszło. Od razu się roześmiał.
- Ciągle sprawdzasz. Gdzie się podziały czasy, kiedy ludzie spotykali się i gadali bez tego? Za dużo się przejmujesz. Wyjechał, jest zajęty i nawet nie wie, że się martwisz.
- Masz rację. Jestem głupia – westchnęła zdając sobie sprawę, że sprawdzała telefon bez przerwy – wyrzuć go.
Spojrzała w dół z uśmiechem, ten pomysł nagle wydał jej się niesamowicie trafny.
- Żartujesz? – zapytał, ale widząc jej minę nie musiał czekać na odpowiedź – Nie… Przechowam ci go.
Schował jej telefon do kieszeni – dostaniesz go z powrotem jak się ogarniesz.

                 Kiedy opróżnili butelkę, przenieśli się bardziej na środek dachu. Wygodnie się rozsiedli opierając o jeden z wielkich kominów. El otworzył dwie nowe butelki, a Lana dobrała się do czipsów. Patrząc na chłopaka, pomyślała nagle, że był po prostu idealny. Dlaczego ona musiała trafiać na takich dupków jak Markus i Roy? Gdyby tylko nie był gejem…
- Myślisz, że gdybyś był hetero, nie byłbyś takim świetnym gościem? – zapytała nagle, zagłębiając się w te rozmyślenia.
- A gdybyś Ty była lesbijką? Może nie musiałbym Cię leczyć z doła.
- Nie jestem z dołowana przez tego gnoja – stwierdziła – to taki dół… bez związku z czymkolwiek.
- Jeśli poprawi Ci to humor, powiedziałem mu to dzisiaj.
- Co?
- Wyskoczył z pretensjami, że nie przychodzę na ich imprezy to mu nagadałem – El wzruszył ramionami – chyba trochę przesadziłem, ale zacząłem coś, że jesteś świetną dziewczyną bla bla… wkurzył się strasznie, powiedział, żebym spróbował swoich sił, bo najwyraźniej wolisz pedałów.
Lana wybuchnęła głośnym śmiechem.
- Zdecydowanie wolę – stuknęła swoją o jego butelkę i wypiła spory łyk – jesteś pewny, że nie jesteś chociaż odrobinę hetero?
- Jak coś się zmieni dam znać.
                 Razem śmiali się, droczyli ze sobą i nawet nie zauważyli kiedy minęła północ. Wypili całe piwo jakie mieli i teraz po prostu leżeli na zimnym betonie, patrząc w niebo.
- Boję się, że pewnego dnia znowu będę sama – powiedziała nagle Lana, uświadamiając sobie, że właśnie ta myśl była powodem jej zdołowania. Odkąd w jej życiu pojawił się Jamie, zawsze miała jego wsparcie. Mogła o każdej porze poprosić go o pomoc, albo po prostu pogadać. Chwilami znów czuła się tak jak wtedy, kiedy jej mama piła, a ona godzinami siedziała nasłuchując jej powrotu. Ratunkiem okazał się Elwin.
- Nie będziesz, w najgorszym wypadku będziesz miała mnie – powiedział
- Zawsze?
- Absolutnie.

                 Do domu wróciła dopiero po drugiej. Kim spała, Jim miał dyżur, więc nikt nie robił jej wyrzutów. Cicho wspięła się po schodach i padła na kanapę w swoim pokoju. Ściągnęła tylko kurtkę, nie mając siły robić nic więcej. Po raz pierwszy od kilku dni nie zasypiała wpatrzona w ekran telefonu.
Rano obudził ją hałas. Usiadła zdezorientowana i dopiero wtedy uświadomiła sobie, że ktoś mocno walił w drzwi pokoju.
 -Lana! – głos Jima był zupełnie inny niż zwykle. Nie zapowiadało to nic dobrego. Dziewczyna ledwo zdążyła poprawić włosy i ubranie, choć i tak nie poprawiło to jej wyglądu po tej nocnej eskapadzie. Jim po prostu wszedł. Był wściekły. Nic nie wyjaśniając, podszedł i na stolik przed kanapą rzucił kopertę. Lana rozpoznała pierwsze, dostała go mmsem od Markusa. Na kolejnym była ona z Royem na imprezie u niego w mieszkaniu. Nawet tego nie pamiętała, była do niego przytulona, a w jednej ręce miała puszkę piwa.
- Co to jest? – Jim nigdy nie był tak wkurzony, przynajmniej nie na nią – Kolczyki, tatuaże, rozumiem… Nie stawiałem ci żadnych warunków, myślałem, że jesteś dobrą dziewczyną… Imprezujesz, chlejesz… Pieprzysz się z nauczycielem, rzucasz się nawet na Roya?!
                 Lana otworzyła usta z wrażenia, nie mogła jednak nic z siebie wykrztusić. Zresztą, Jim jeszcze nie skończył.
- Nie wierzę… Myślałem, że wszystko jest w porządku, Kim miała rację, nie powinienem ci na wszystko pozwalać… Nie wierzę w to. Nie mam pojęcia co z tobą zrobić – krążył po pokoju nawet na nią nie patrząc. A ona siedziała zszokowana, nie mogąc uwierzyć w to co się działo – jasna cholera!
                 Jim nagle wyszedł, zostawiając ją z natłokiem myśli. Złapała kopertę i wyciągnęła wszystkie zdjęcia. Ona z Markusem w łóżku, stojąca w jego koszulce, siedząca ze skrętem na imprezie u Roya… I jakby tego było mało, dołączona była karteczka z napisem: Seks z nauczycielem, z bratem… Proszę pilnować córki, bo nie ma hamulców.
                 Czuła gorące łzy na policzkach. Jak mogła do tego dopuścić? Teraz jej własny ojciec nie chciał jej oglądać. Nie miała wątpliwości kto przysłał zdjęcia. Musiał być to Roy. Kłótnia z Elem zmotywowała go do zniszczenia jej życia. Co robić? W pierwszym odruchu chciała zadzwonić do Jamiego, ale szybko przypomniała sobie, że jej telefon był u Elwina. Niewiele myśląc zerwała się z kanapy, wyciągnęła torbę z szafy i w pośpiechu spakowała najbardziej potrzebne rzeczy. Później przemyła twarz, związała zwichrzone włosy i z tobą na ramieniu przemknęła po schodach. Kierowała się do wyjścia, ale widząc ojca w kuchni, zatrzymała się.
- Przepraszam, tato. To nie jest tak jak się wydaje… - po tych słowach opuściła dom, a on jej nie zatrzymywał.
Musiał mieć ją teraz za kompletną zdzirę, rzucającą się na wszystko co się rusza… Ale przecież to nie była prawda, po prostu pragnęła mieć kogoś bliskiego. A może nie?

2 komentarze:

  1. Japitole. To sie porobiło. Gdzie ona teraz pójdzie? Do Ela, bo do kogo...eh...zawiodłam się na jej ojcu. Wziął wszystko za pewnik nie dając jej wytłumaczyć.
    Roy to skirwiel jakich mało.
    Jamie...mógłby się kuźwa w końcu odezwać.
    Nie wiem czy jest sens cie o to prosic, ale czy rozdziałby mogłyby być częśxiej dodawane?
    Nie moge się doczekać kolejnego wpisu.
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mówisz masz... :D Masz rację, ostatnio strasznie duże były odstępy między rozdziałami, bo miałam mnóstwo na głowie ;) ale nadrabiam nadrabiam :)
      Pozdrawiam!

      Usuń