czwartek, 26 marca 2015

Rozdział dwudziesty, a w nim trochę inna Lana



               Na rynku zjawiła się dwie minuty po siódmej. Nie robiła z tego wielkiego wydarzenia, ubrała po prostu dżinsy i luźną bluzkę. Tylko narzuciła na siebie kurtkę, zdziwiona, że było tak ciepło. Kto wie, może zima już się skończyła?
                Roy stał pośrodku, pod niewielkim pomnikiem. Odpalał właśnie papierosa, kiedy podeszła bliżej. Wyglądał jak zawsze, czarna kurtka, włosy założone za uszy.
                - Hej – przywitała się krótko, nie bardzo wiedząc co innego powiedzieć. Idąc jego śladem, także odpaliła papierosa i mocno się zaciągnęła.
                - Pochwaliłaś się w domu dokąd idziesz? – uśmiechnął się. Wiedziała o co mu chodziło. Kim chciała żeby się dobrze dogadywali. Ale jako przyrodnie rodzeństwo, Lana nawet nie chciała wiedzieć jak zareagowałaby, gdyby połączyły ich zupełnie inne relacje.
                - A co złego w wyjściu na piwo? – zapytała unosząc lekko brwi. Tak naprawdę, ciekawa była co odpowie… I nagle dotarło do niej, że znowu robiła podchody, próbowała wybadać co myśli. Czy dziewczyny mają to zakodowane? Lana w jednej chwili postanowiła, że od tej pory będzie mówiła co myśli, bez okrążania tematu – Nic nie mówiłam, najpierw muszę się zastanowić, czy bardziej nadajesz się na faceta, czy brata.
                Kiedy zauważyła zaskoczenie malujące się na jego twarzy, doszła do wniosku, że szczerość bardzo jej się podoba. Powoli wypuszczała dym, nie zwracając uwagi na mijających ich ludzi. W niedzielę zawsze panował tam ruch.
                - A co jak nadaję się na to i na to?
                - Tym lepiej dla ciebie – wzruszyła ramionami. On zaśmiał się melodyjnie, nie spuszczając z niej wzroku.
                - Chodź, upiję cię, żebyś straciła orientację – stwierdził wyrzucając peta i przygniatając go czarnym glanem.
                Weszli do jednego z barów nieopodal. Razem usiedli na wysokich stołkach przy barze. Chociaż, wysokie były chyba tylko dla Lany. Roy bez najmniejszego problemu usiadł na swoim. Ona musiała się wdrapać.Lokal był niewielki, urządzony w czerwono-czarnych barwach. Dookoła błyszczały kolorowe neony.
                Po trzecim drinku chłopak stał się bardziej rozmowny. Nie poruszali poważnych tematów. Komentowali bar, ludzi i po prostu się śmiali, ze wszystkiego.
                - Przestałaś już zastanawiać się nad wszystkim co robisz? – zapytał nagle, patrząc na nią nieco wyzywająco.
                - Teraz, czy ogólnie? – zaśmiała się, patrząc jak barman podaje im kolejne drinki.
                - Teraz i ogólnie – odparł rzeczowo.
                - Pracuję nad tym – stwierdziła szczerze – to musi być świetne uczucie, tak po prostu przestać się przejmować.
                - Chodzi o to, żeby płynąć przez życie zamiast martwić się o wszystko – powiedział łapiąc szklankę z zielonkawym napojem. Stuknął o jej szklankę i zaczął pić. Na jej oczach pochłonął całą zawartość za jednym razem, odetchnął i wskazał palcem na jej drinka – twoja kolej.
                Nie zastanawiała się, po prostu zrobiła to samo. Kiedy tylko skończyła, Roy wstał i skinął głową wskazując drzwi. Torował jej drogę poprzez tłum, kiedy szli w ich kierunku.
Na zewnątrz głośno odetchnęła świeżym powietrzem. On przeczesał palcami włosy, odgarniając je do tył, a później razem ruszyli w pierwszą lepszą uliczkę, nawet nie uzgadniając tego dokąd zmierzali. Minęli rynek i ruszyli mało oświetloną alejką.
                - Nie wiem jak ty, ale ja mam ochotę urżnąć się dziś do granic – stwierdził uśmiechając się. Oboje byli podpici i przestali już zwracać uwagę na to co mówili. Żadne z nich nie dbało o to, co drugie pomyśli. Dobrze czuli się w swoim towarzystwie. Może nawet trochę za dobrze.
                - Chcesz przyprawić własną matkę o zawał? – zapytała, nie wyjaśniając co dokładnie ma na myśli. Okazało się jednak, że doskonale wiedział.
                - Możemy pójść do mnie. Spokojnie, będę grzeczny i nie zerwę z ciebie ciuchów, kiedy tylko wejdziemy – znowu się zaśmiał, czym pobił chyba rekord w ilości uśmiechów jednego dnia. Do tej pory widziała go raczej w ponurej odsłonie.
                - Może i pieprzyłam się z nauczycielem, ale to nie znaczy, że nie mam barier – stwierdziła od razu, nieco oburzona jego wypowiedzią. Odniosła wrażenie jakby miał ją za niewinną, nieśmiałą dziewczynkę, która nie potrafi sobie poradzić. Sama nie wiedziała dlaczego tak ją to ujęło, być może winę za to ponosił  alkohol.
                - Dawno przestały mnie kręcić laski, które ich nie mają – stwierdził nieco poważniej. Zaraz jednak znów się uśmiechnął i sięgnął do wewnętrznej kieszeni kurtki, na piersi. Ku zaskoczeniu Lany wyciągnął z niej skręta i znów skierował na nią to swoje wyzywające spojrzenie – Na rozluźnienie?
                Spędzała wieczór udowadniając sobie, ze wcale nie musiała być ciągle zestresowana i wyobcowana. Pociągnęła dym lekko, czując jak powoli wypełnia jej płuca. Wyciągnęła telefon i napisała krótkiego smsa do Jima, który zresztą nie różnił się od tych, które dostawał co kilka dni. „Śpię u Jamiego.”
               
                Kiedy się obudziła, dochodziła już 11. Tak bardzo chciało jej się pić, że przeschły jej wargi. Powoli podniosła się z szerokiego fotela, próbując sobie przypomnieć, kiedy w ogóle na nim zasnęła. Spojrzała na rozłożoną kanapę. Leżał na niej Roy, a także nieco niższy od niego rudy chłopak. Oboje spali jak zabici, w dziwnych pozycjach. Roy leżał na plecach, z rozłożonymi rękami, a ten drugi zupełnie odwrotnie – na brzuchu, a do tego z głową tam gdzie Roy miał nogi.
                Lana zaśmiała się cicho, widząc to i omal nie potknęła się o kolejnego gościa, który drzemał na podłodze razem z wtuloną w niego, ciemnowłosą dziewczyną. Ominęła ich i rozejrzała się po pokoju. Nawet nie pamiętała ile dokładnie było osób. Próbowała sobie przypomnieć ich imiona. Rudy – Elwin, przyszedł pierwszy, ponoć mieszkał w bloku obok. Później śpiący na podłodze Damien i jego dziewczyna Eva.
                Skierowała swoje kroki do kuchni, a po drodze zajrzała do drugiego pokoju. W małym łóżku spały dwie osoby i choć byli przykryci po same uszy, Lana przypomniała sobie kim byli. Krótkowłosy brunet z brudną, którego imienia nie pamiętała i Donna, niska dziewczyna z burzą brązowych włosów. Oprócz nich był tam jeszcze jeden chłopak, ale Lana nie miała pojęcia skąd się wziął.
                Weszła do kuchni i prędko nalała sobie do szklanki wody z kranu. Wypiła ją duszkiem i opadła na krzesło. Wokół panował niesamowity bałagan. Na stole leżała jakaś kurtka i dwie puszki po piwie. Ze zdziwieniem zlokalizowała spodnie, leżące zaraz obok lodówki. Dalej była damska bluzka i spódnica. Stanik leżał na kuchence. Lana nie wiedziała, kiedy te rzeczy się tam znalazły, ale nie trzeba było wiele logiki, by domyślić się, że należały do Donny. Cóż, w końcu śpiąca na podłodze Eva miała na sobie komplet ubrań.
                Z kieszeni kurtki znajdującej się przed blondynką, wystawała paczka papierosów. Bez zastanowienia wyciągnęła ją i poczęstowała się jednym. Pierwszy raz w życiu brała udział w takiej imprezie. Chociaż, po chwili zastanowienia, doszła do wniosku, że to wcale nie była impreza. Bardziej spotkanie przyjaciół, którzy z tego co mówili, spędzali tak czas dość często.
                Najbardziej dziwił ją fakt, że wcale nie czuła się dziwnie. Nigdy nie była typem imprezowiczki, nie odnajdywała się w towarzystwie… A teraz, cóż, nie żałowała, mimo pulsującego bólu głowy. Przymknęła oczy pocierając jedną dłonią skroń. Nagle ktoś wyciągnął spomiędzy jej palców papierosa. Zobaczyła rudzielca, który stał obok. Nie miała pojęcia jakim cudem tak się zakradł.
                - Niezły bajzel – skomentował to, co działo się w kuchni. Podniósł stringi, które leżały zaraz obok jego stóp. Rzucił je tam, gdzie leżał pasujący do nich stanik. Mocno się zaciągnął i oddał Lanie papierosa. Podobnie jak ona chwilę wcześniej, nalał sobie wody i wypił kilka dużych łyków. Z szafki wyciągnął tabletki.
                - Chyba sporo przegapiłam – stwierdziła, zastanawiając się, czy ta akcja w kuchni była już jak spała, czy wcześniej.
                - Oni ciągle to robią i naprawdę rzadko ich przyłapujemy – zaśmiał się opadając na krzesło obok niej – swoją drogą, wyglądasz tragicznie.
                Wyciągnął z opakowania trzy tabletki przeciwbólowe. Jedną wcisnął jej w dłoń, a dwie wrzucił sobie do gardła. Popił, a następnie podał jej szklankę.
                - Chociaż i tak jesteś całkiem słodka, nawet z opuchniętymi oczami – słysząc to, spojrzała na niego z zażenowaniem – Gdyby nie to że jestem gejem…
                Oboje parsknęli śmiechem. Dopiero teraz przypomniała sobie, że ktoś mówił jej o tym poprzedniego dnia.
                - Elwin? Dobrze pamiętam?
                - Taak, chociaż wszyscy mówią El. Roy próbował wmówić mi, że jesteś striptizerką – zaśmiał się przyglądając się jej.
                - Uważasz, że się nie nadaję?
                - Trochę małe cycki, ale nawet bym uwierzył, gdyby nie ta akcja z wódką. Striptizerka nie upuściłaby pełnej butelki – stwierdził, a ona walnęła go pięścią w ramię. To dziwne, że dopiero kiedy wspominał pewne rzeczy, przypominała sobie te sceny. Faktycznie, poprzedniego wieczora zbiła pełną butelkę wywołując tym oburzenie wszystkich osób. Rzadko piła i miała niesamowicie słabą głowę. Wolała nie wiedzieć jak długo reszta siedziała, kiedy ona już odpłynęła.
                - Jesteś laską Roya? – zapytał po chwili, bez ogródek.
                - Nie. Oficjalnie to chyba przyrodnią siostrą. Nasi rodzice się skumali.
                - Żartujesz. A tak zawzięcie się wczoraj lizaliście.
                - Co?! – Lana z wrażenia upuściła w połowie wypalonego papierosa, który wylądował na stole. Szybko go podniosła i spojrzała na rudzielca wytrzeszczonymi oczyma. Nie mogla uwierzyć, że tego nie pamiętała.
                - Mam cię – roześmiał się, wskazując palcem na jej twarz. Jej mina strasznie go rozbawiła – Chyba nie byłaś aż tak pijana.
                Nagle z pokoju dało się słyszeć stłumione pomrukiwania Donny, a El tylko przewrócił oczami.
                - Nie wierzę, znowu to robią.
                - Zero hamulców,co? – Lana zgasiła papierosa w małym spodku, który pełnił rolę popielniczki.
                - Tak jest od kilku miesięcy, kochają się jak wariaci – wzruszył ramionami.
                - Chyba będę się zbierać – stwierdziła wstając. Przed opuszczeniem mieszkania wstąpiła do łazienki, próbując doprowadzić się do porządku. Dobrze, że zarówno Jim, jak i Kim pracowali od rana.
                Wyszła i zbiegła po schodach. Była w małym, nieco zaniedbanym bloku. Na korytarzu farba odchodziła od ścian, a klosze w małych lampach były wyszczerbione. Lana nie zauważyła żadnej, która była cała.
                Była już na dole, kiedy usłyszała szybkie kroki. Ktoś zbiegał po schodach, jednak głos był stłumiony. Szybko okazało się dlaczego. Pojawił się Roy w skarpetkach. Miał na sobie te same ubrania co poprzedniego dnia, tylko znacznie bardziej zmięte. Włosy sterczały mu w nieładzie.
                - Czekaj. Nie skończyliśmy – powiedział pokonując ostatnie kilka schodów dzielące go od niej. Oboje stali teraz przy drzwiach wejściowych, a zaraz obok znajdowało się wejście do piwnicy.
                - Żartujesz? Głowa mi pęka – powiedziała rozbawiona, myśląc, że chciał kontynuować zabawę. Ale nie, on po prostu złapał ją w pasie, drugą dłoń wsunął w jej włosy i pocałował ją. Zupełnie jakby było to coś normalnego, bez żadnego zawahania. To trwało krótką chwilę, nawet nie zdążyła postanowić, czy odwzajemnić pocałunek.
                Zanim odszedł z powrotem na górę, uśmiechnął się tylko. Beż żadnych słów, nie powiedział nawet krótkiego „cześć”. Lana nieco oszołomiona, zaśmiała się cicho. Zrobiła pierwszą rzecz, jaka przyszła jej do głowy. Wyciągnęła telefon i napisała do Jamiego.

9 komentarzy:

  1. Jestem bardzo mile zaskoczona pojawieniem tego rozdziału. Podoba mi się taka Lana. Nie wiem tylko co myśleć o Royu. Jakie ma plany wobec Lany? Hah ale mi się zrymowało. :D. Ich pocałunek na koniec to prawdziwe WOW!
    Czekam na więcej!!
    Pozdrawiam




    www.odszukacprzeznaczenie.blog.pl

    OdpowiedzUsuń
  2. Ja się pytam, gdzie jest Jamie?!
    Chociaż postać Roy'a bardziej mi się podoba, to zaczyna mi brakować tego blondasa. :-D
    Rozdział zaskakujący, szczególnie końcówka. :-*
    Czekam z niecierpliwością na kolejne wątki z Roy'em w roli głównej.
    Ale nie zapominaj o Jamiem, bo bez niego to już nie to samo. :-D
    Zapraszam do mnie: http://twinsbonds.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  3. To się porobiło... ale rozdział świetny, nie mogę się doczekać kolejnego ;) /Jagoda

    OdpowiedzUsuń
  4. Twój blog został dodany do Katalogu Euforia. Pozdrawiam, Repesco.

    OdpowiedzUsuń
  5. kurcze nie spodziewałam się takiego biegu akcji. :) podoba mi się, dobrze piszesz :)
    i może masz ochotę poczytać coś innego i oderwać się od pisania , zapraszam http://subtelneemocjee.blogspot.com/ mam nadzięje , zostawisz coś po sobie :)
    buziaki ! :D

    OdpowiedzUsuń
  6. Gorąco zapraszam do dołączenia do nowopowstałego katalogu opowiadań autorskich, mającego za zadanie posegregowanie blogów pod względem czasu i realiów w jakich rozgrywają się historie.
    {of-all-time-and-space}
    Przepraszam za spam i pozdrawiam gorąco,
    maximilienne

    OdpowiedzUsuń
  7. http://slodkiegorzkiezycie.blogspot.com/
    Zapraszam!
    PS. Przepraszam za spam

    OdpowiedzUsuń
  8. Zapraszam do spisu blogów, a mianowicie Katalogu Euforia! http://katalog-euforia.blogspot.com/
    Dołącz i ty!
    Pozdrawiam, taasteful :)

    OdpowiedzUsuń
  9. Kochana, właśnie nadrobiłam zaległości. Roy...( lubię to imię tak wgl ), coraz bardziej mi się podoba, Jamiego mi trochę brak ale i tak rozdział bardzo mi się podoba !!!! czekam

    OdpowiedzUsuń