Rano obudził ją głos Emi.
Podsunęła jej telefon pod nos i kazała czytać. Dopiero po chwili dotarło do Lany co się dzieje. Z trudem otworzyła oczy, chwyciła komórkę i zaczęła czytać.
„Zastanów się jeszcze, przecież
było nam dobrze. Nie jestem z tych, którzy odpuszczają. Może umówimy się
dzisiaj?”
Był to
tylko jeden z pięciu smsów od Simona. Wszystkie brzmiały podobnie. Dyskutowały
o tym ubierając się do szkoły, potem jedząc śniadanie. Dołączył do nich Jim,
który wrócił z dyżuru i zdziwił się obecnością Emilki. Nie miał nic przeciwko,
to jasne. Ona nawet opowiedziała mu o całej sytuacji, przy czym omal nie
wypaplała, skąd wracała Lana, gdy przybyła z odsieczą. Na szczęście w porę się
opamiętała.
Jim
zaoferował swoją pomoc. Pewnie martwił się o Lanę, skoro Simon okazał się taki
nieobliczalny. Najpierw mama, później to… Wyraźnie nie miała szczęścia do
takich osób.
Do
szkoły dotarły na piechotę. Dzień był tak samo nudny jak zwykle, pomijając
jeden szczegół. Do klasy nagle dołączył nowy chłopak. Z nikim nie rozmawiał i
zmył się jak tylko rozległ się dzwonek. Był kompletnym outsiderem. Miał na
sobie skórzaną kurtkę i glany. Długie włosy związane w luźny kucyk sięgały
niemal bioder. No i krótka bródka, która zdecydowanie dodawała męskości. Przez
to wszystko wyglądał jakby był starszy niż w rzeczywistości. Wreszcie ktoś
wyróżniał się w klasie bardziej niż one. Emilia od razu obrała go za swój cel,
co można było przewidzieć. Chyba historia z Simonem niczego jej nie nauczyła… Jednak
chłopak całkowicie ją zignorował, gdy podeszła na korytarzu. Zwyczajnie wyminął
ją i poszedł dalej. Lana była tym rozbawiona, choć rzecz jasna przytakiwała,
kiedy Emi oburzona komentowała tą sytuację.
Tego
dnia miały szczęście, bo urwały im się dwie lekcje. Była zaledwie 12. Emilia
uznała, że musi pozabierać trochę rzeczy od siebie, obiecała że przyjdzie do
Lany później. Jak się okazało, na całe szczęście, bo w domu czekała nie lada
niespodzianka.
Lana po
drodze zrobiła zakupy, planując ugotować jakiś szybki obiad. Jim był w domu,
podejrzewała, że odsypiał nocny dyżur. Z tą myślą niemal skradając się weszła i
od razu skierowała się do kuchni. Zaczęła kroić warzywa, kiedy to usłyszała.
Kobiecy głos… To nawet nie były słowa. Ona po prostu jęczała. Lana nie musiała
się długo zastanawiać, wiedziała co tam się działo. W pierwszej chwili doznała
lekkiego szoku… Bo czy jest coś gorszego od rodzica uprawiającego seks? Opadła
na krzesło przy blacie i zaczęła cicho się śmiać. Nieźle. Więc jednak jej ociec
nie był takim starym nudziarzem, jak jej się wydawało. Kilka minut później
oswoiła się już z sytuacją i przypomniała sobie noc z Markusem. Cholera… Czy
ona też tak brzmiała?
Postanowiła
w końcu ulotnić się z domu, posiedzieć na huśtawce i przeczekać. Nie bez powodu
Jim urządzał sobie takie przygody w czasie gdy miała być w szkole. Jednak jak
to zwykle bywa, spóźniła się. Wyszła z kuchni dosłownie w sekundzie, kiedy z
pokoju wyskoczyła długonoga, ruda piękność w koszuli Jima. Na szczęście nie
była w wieku Lany, wyglądała na trzydzieści-parę lat. Stanęła jak wryta nie
wiedząc co powiedzieć na widok młodej blondynki.
- Ja… - zaczęła nie mogąc znaleźć odpowiednich słów.
Wykręcać się nie było sensu. Sytuacja była jasna aż zanadto.
- Nic nie szkodzi, nie przejmujcie się, ja i tak właśnie
wychodzę – powiedziała Lana, również trochę skołowana. I zanim cokolwiek innego
zdążyło się wydarzyć, wyszła na zewnątrz. Pomaszerowała od razu na huśtawkę.
Wyciągnęła telefon i zaczęła pisać. Po prostu musiała to z siebie wyrzucić.
„Mój ojciec zabawia się z jakąś rudą kicią” –wysłała do
Jamiego i roześmiała się. Cieszyła się… Tym razem, bo nie pierwszy raz zastała
rodzica w niedwuznacznej sytuacji. Pierwsza była mama, obracana przez innego
ćpuna. To wspomnienie szybko od siebie odsunęła. Ostatnio robiła tak z wieloma
rzeczami. Problemy odkładała na później, odrzucała złe myśli… I musiała
przyznać, że to naprawdę działało. Nagle nabrała ochoty na wizytę u Markusa. Przez to
wszystko naprawdę zapragnęła znaleźć się blisko niego. Naprawdę chciałaby być
jak Emi. Jednego dnia zrywała z jednym, drugiego flirtowała z następnym
chłopakiem. Bez niepotrzebnego wahania.
10
minut później z domu wyszedł Jim z zakłopotaną miną. Podszedł do córki i z
trudem wyrzucił z siebie:
- Przepraszam… Nie tak to powinno wyglądać.
- Ale… Co konkretnie? – wybuchła śmiechem. Zwyczajnie nie
mogła się powstrzymać. On widząc jej reakcję uspokoił się. Od kiedy u niego
mieszkała, przyzwyczajał się do myśli, że była już dorosła. I chyba wreszcie to
do niego dotarło.
- Spotykamy się od kilku tygodni, ale nie chciałem ci
mieszać w głowie… - w tym momencie spojrzał w górę, czując drobne krople
deszczu na skórze – chyba nie jesteś zła?
- No… Szlaban na telewizor. I od dziś wracasz do domu przed
10 – sytuacja tak ją bawiła, że w żaden sposób nie potrafiła powstrzymać się od
żartów. Wstała i razem z ojcem ruszyła do domu. Dostrzegła na jego policzkach
lekkie rumieńce. W końcu odetchnęła i już poważnie powiedziała – tato, daj
spokój. Dawaj mi wcześniej znać, albo coś, nie będę przeszkadzała.
I to
właśnie była największa różnica między nim a jej mamą. Kiedyś urwałaby jej
głowę, gdyby powiedziała coś takiego do kogokolwiek. Uważała, że Lana nie
powinna nawet patrzeć na chłopaków, nie mówiąc już o czymkolwiek innym. Teraz
robienie coś na przekór mamie, sprawiało jej niesamowitą przyjemność. I
nieważne, że ona nie miała o tym bladego pojęcia.
- To jest Kim – Jim przedstawił córce rudowłosą, już ubraną
piękność – znamy się z pracy.
Lana
serdecznie się z nią przywitała i trzy razy zapewniała, że nic takiego się nie
stało. Dziewczyna Jima była strasznie zakłopotana, nie tylko tą wpadką, ale
także samym faktem, że poznała córkę partnera. Cała rozmowa trwała zaledwie
kilka minut, później Lana poszła do swojego pokoju. Cóż, była raczej pewna, że
nie zamkną się w sypialni po tym wszystkim, ale i tak nie chciała przeszkadzać.
Kiedy
tylko została sama, znów wrócił do niej pomysł wizyty u Markusa. I nie
miała zamiaru oglądać z nim kolejnego, nudnego filmu. Jednak szybko uznała, że
pomysł nie był najlepszy. Choćby dlatego, że Emilia miała niedługo przyjść, a
nie miała kluczy do domu.
Wieczór
okazał się jednak bardzo udany. Najpierw przyszła Emi z kompletem ubrań na
kolejny dzień, a chwilę później Jamie. On miał tylko dwie rzeczy – kluczyki od motoru
i paczkę papierosów. Lana obojgu opowiedziała o Kim. Żartowali z tego i
oczywiście przysięgli nie zdradzić przed Jimem, że cokolwiek wiedzą. Emi
najwyraźniej wyleczyła się już z zachwytu nad blondynem, bo gadała z nim
zupełnie na luzie, nie próbowała z nim flirtować, nie stroiła dziwnych min.
Później powiedziała Lanie, że „serce oddała nowemu facetowi ze szkoły”.
Jamie
nie został na noc, zmył się koło północy. Dziewczyny po kolei wzięły prysznic i
położyły się na łóżku. Jak to jest, że tuż przed snem przychodzą najlepsze
tematy do rozmów? Kiedy obgadały nowy obiekt westchnień Emi, przeszły do
Markusa, później do Kim…
Kolejny
dzień zapowiadał się pogodnie. Lana staranniej niż zwykle wybrała ubrania,
zrobiła też kreski na oczach, które jak nigdy były symetryczne. Ochota na
spotkanie z Markusem wcale nie zmalała, przeciwnie… A przecież pierwszą lekcją
był francuski. Same lekcje z nim były ciekawe… Mogła w końcu bezkarnie
przyglądać się całe 45 minut. I z każdą minutą przekonywała się coraz
bardziej, że Emi miała rację. To był naprawdę najbardziej gorący facet.
Wyglądał jak wycięty z kolorowego magazynu. Mógłby reklamować perfumy. Albo
bokserki.
Uśmiechnęła
się rozbawiona tą myślą, a Markus akurat wtedy również zerknął na nią i posłał
jej delikatny, cwany uśmieszek. Musiał się bardzo pilnować, by na nią nie
patrzeć.
Po
dzwonku celowo się ociągała. Kiedy wszyscy wyszli, nauczyciel spojrzał na nią.
Nie mimochodem, jak podczas lekcji. Teraz jego spojrzenie było przepełnione
pożądaniem. Leniwie sunął wzrokiem po całej jej sylwetce. Sam wyglądał jak
zawsze w szkole. Dżinsy, marynarka. Tak naprawdę nie miało znaczenia co nosił.
Lana przypuszczała, że mógłby chodzić w zmechaconym swetrze w romby, a i tak
wyglądałby nieziemsko.
Delikatnie
zamknęła drzwi i oparła się o nie plecami. Nic nie mówiła, po prostu na niego
patrzyła… Trochę bała się, czy łączący ich pociąg nie zniknął. Zależało jej na
jego zainteresowaniu. W życiu nie czuła się tak atrakcyjna…
Nie
znikło. Niemal podbiegł do niej i mocno zacisnął usta na jej wargach. Trwało to
zaledwie chwilę. Całowali się zachłannie, on dłonie wsunął pod jej bluzkę,
muskając opuszkami palców talię. Ona przez materiał koszuli błądziła po
wyrzeźbionych mięśniach brzucha Markusa… Aż w końcu się od siebie oderwali,
dysząc cicho. Tylko się do siebie uśmiechnęli, a później Lana opuściła klasę.
Ledwo
ochłonęła, kiedy podeszła do niej Emilka i oznajmiła, że jej siostra wraca
wieczorem do domu. Lana nie cieszyła się, że przyjaciółka wraca do siebie,
jednak uznała, że przynajmniej będzie już czuła się bezpieczna. Simon nie
ustępował, wciąż wysyłał smsy, ale było ich coraz mniej. Uznały to za dobry
znak.
Tym
sposobem Lana po szkole znów miała zostać sama. Pogoda nagle się zepsuła, coraz
bardziej padało, a ona jak zwykle nie miała przy sobie parasola. Kiedy kilka
godzin później skończyły zajęcia, lało na całego. Emilka po prostu pobiegła do
przystanku, by podjechać do siebie autobusem. A Lana… No cóż, znowu pomyślała o
Markusie. To ciągle nie dawało jej spokoju. Zwykle nie odczuwała potrzeby bycia
z kimś, ale raz na jakiś czas każdego dopada takie nagłe uczucie… Oswoiła się
już z tym co się stało pamiętnej nocy. Nie mogła tego cofnąć, może nawet
zaczęła się przyzwyczajać do myśli, że zrobiła z siebie straszną zdzirę.
Zamiast
do wyjścia, kolejny już raz tego dnia, udała się do klasy francuskiego. Była
otwarta, a w środku Markus pakował się do wyjścia. Co za zgranie w czasie.
- Skończyłeś? – zapytała, kiedy już upewniła się, że klasa
jest pusta – wieczór we dwoje, co Ty na to?
Starała
się być kokieteryjna, choć zdecydowanie nie najlepiej czuła się w tej roli.
Była pewna, że Markus obdarzy ją swoim czarującym uśmiechem i zaproponuje, że
zabierze ją do siebie. Co automatycznie rozwiązywało problem z brakiem
parasola. Czekała ją jednak niespodzianka.
- Lana,
kochanie, nie możesz robić mi takich niespodzianek co drugi dzień… - był
wyraźnie poirytowany. Nie wiedziała dlaczego, jednak zdecydowanie za bardzo na
nią naskoczył. Uniosła brwi zdziwiona – Nie mogłabyś się po prostu umówić,
nawet kilka godzin wcześniej?
W
jednej sekundzie przeszła jej ochota na jakiekolwiek spotkanie. I poważnie
żałowała, że traciła rano czas na makijaż. Bez tego mogłaby spać jakieś 20
minut dłużej, a po nocnych dyskusjach z Emilką było to naprawdę dużo czasu.
- W porządku
– prychnęła cicho. Chyba za bardzo przywykła do jego pogodnego nastawienia za każdym
razem gdy ją widział. Jasne, był niesamowitym ciachem, przeleciał ją i teraz
miał to daleko gdzieś. Rozzłościła się, nie wiedziała tylko czy na siebie, czy
na niego – daj znać jak znajdziesz jakiś wolny termin.
Z tymi słowami
wyszła, nie chcąc już tego słuchać. Była zła. Idąc przez korytarz w myślach
powtarzała sobie ciągle „głupia, głupia, głupia”. Po prostu wyszła na deszcz i
piechotą ruszyła w stronę domu. To, że po chwili była już zupełnie przemoczona,
wcale jej nie przeszkadzało. Pomyślała nawet, że to rodzaj kary za naiwność.
Będąc w
połowie drogi, wymyśliła już multum obelg na Markusa. Jednak czekała ją kolejna
niespodzianka. Samochód jadący drogą zwolnił i zatrzymał się obok niej. Od razu
poznała auto faceta, którego w myślach wyzywała od najgorszych drani.
Zignorowałaby go, gdyby nie fakt, że odsunął szybę od strony pasażera i patrząc
na nią powiedział głośno, starając się przekrzyczeć ulewę:
-
Przepraszam. Ciężki dzień… Wsiadaj, podwiozę cię.
Po
chwili wahania, w końcu podbiegła i wsiadła do środka. Była cała mokra,
ubrania, włosy… Dopiero gdy spojrzała w boczne lusterko, stwierdziła z ulgą, że
przynajmniej makijaż jakoś się trzymał i nie miała w połowie czarnej twarzy.
-
Dzisiaj naprawdę nie mogę… Ale jutro cię gdzieś zabiorę, okej? Mam strasznie
dużo pracy – wyjaśnił krótko. Wolałaby bardziej szczegółowe wyjaśnienia, no ale
„jak się nie ma co się lubi”…
W końcu
odpuściła. Nerwy puściły, a on znów posyłał jej ten cwany uśmieszek, który
uwielbiała. I stało się to samo, co rano po zajęciach. Nagle się ku sobie
pochylili. Markus zwinnie wsunął dłoń w jej włosy, a w następnej sekundzie
całował ją bez opamiętania. Lana nie wiedziała, ile to trwało, może sekundy,
może minuty… Kiedy się od niej odsunął, jakby nigdy nic wrzucił bieg i ruszył.
Odwiózł ją pod sam dom. Pożegnanie nie było już tak wylewne, jednak również
przyjemne. Wysiadła, zatrzasnęła drzwi i już miała pobiec do domu, gdy
zauważyła coś kątem oka. Obróciła głowę. Na chodniku stał chłopak, na głowie
miał kaptur i dopiero po chwili rozpoznała Jamiego. Uśmiechnął się, choć miała
wrażenie, że był dziwnie zamyślony… Pewnie widział całą scenę, która wydarzyła
się w samochodzie.
- Cześć
Lenny – kiedy się przywitał, był już tym samym, wesołym Jamiem – Jesteś cała
mokra! Zwariowałaś? Mogłaś zadzwonić, przyjechałbym po ciebie. Twój facet chyba
nie podołał.
Zaśmiał
się i pospieszył ją, wchodząc za nią do domu.
- Idź
się przebierz, wykąp czy co tam chcesz, ja zrobię kawę – stwierdził i od razu
udał się do kuchni. Bywał tu tak często, że doskonale orientował się, czy Jim
jest w domu czy nie. Brak butów, kurtki – chata wolna. Właściwie, u Lany czuł
się lepiej niż we własnym domu. Szczególnie od kiedy coraz częściej przebywała
w nim narzeczona jego ojca.
Świeeetny! Kiedy następny rozdział??
OdpowiedzUsuńA to się porobiło, od kiedy Lana jest taka spragniona uniesień? :D Jim też zaszalał. Oczywiście czekam na następny! ;)
OdpowiedzUsuńNo, no, no, coraz ciekawiej ;-)
OdpowiedzUsuńPodoba mi się wątek z Jimem ^.^, mam nadzieję na ciekawe rozwinięcie. Nowy w klasie? Hmmm, interesujące. Emilka się nim zainteresowała, czy to znaczy, że będzie miał większą rolę do odegrania? Nie było nic na temat Teda, a zdążyłam go już polubić. No i nadal mam nadzieję na jakieś małe coś pomiędzy nim a Emi <3. Aha, jeszcze mam dziwne przeczucia co do niecodziennego zachowania Marcusa...
Czekam na więcej :-*
Laxus
Na początku sama nie wiedziałam, co z tym nowym chłopakiem zrobię, ale mam już większy plan:D Niestety ostatnio nie zawsze mam czas i rozdziały pojawiają się wolniej, robię co mogę ;)
UsuńCieszę się, że się podoba, pozdrawiam:*
<3 kocham :>
OdpowiedzUsuń