czwartek, 2 października 2014

Rozdział ósmy o jacuzzi, snach i wchodzeniu do paszczy lwa

Rano czuła się już lepiej. Chyba oswoiła się już z nową sytuacją. W końcu dotarło do niej, że było dobrze… Bo problem się rozwiązał. Nie musiała martwić się co robić, jak pomóc… Zrobili wszystko i nic więcej nie mogli. Jak to jest, że rano problemy mają całkiem inny rozmiar niż w nocy?
Jedząc śniadanie, czytała smsa od Jamiego. Pisał, że randka się udała i dziewczyna była świetna. Lana odetchnęła. Całe szczęście, że nie dzwoniła do niego… Gdyby przerwał randkę, żeby pomóc przyjaciółce, mógłby się pożegnać z nadzieją na kolejną…
 „Cześć kochana, spędziłam totalnie romantyczny wieczór z Simonem. Ale Sara chyba coś podejrzewa, pamiętaj, jakby co byłam u Ciebie. Czasem się okropnie czepia… A Simon jest cudowny ;)” – po przeczytaniu tego smsa Lana wiedziała już, że kiedy tylko się spotkają, przyjaciółka opisze jej każdą spędzoną z nim minutę. Zaczynała się przyzwyczajać do bezpośrednich wyznań Emi.
Tak jak się spodziewała, wtorkowe lekcje umilały jej opowieści koleżanki. Przyjechał po nią do szkoły swoim niebieskim oplem, zjedli obiad na mieście, spacerowali, rozmawiali, później pojechali do niego, skąd wyszła dopiero po północy. W największym uproszczeniu. Lana nie skupiała się na szczegółach takich jak zapach jego włosów, kolory świeczek, które poustawiał w sypialni, a przede wszystkim starała się nie słuchać o tym jaki gorący był w łóżku, ani o tym, że jego bokserki były granatowe. Nie wiedząc czemu, od razu przypomniała sobie śmieszną bieliznę Jamiego.
Zastanawiała się jak to jest, że Emi opowiadała jej każdy szczegół swojego życia, a ona nie umiała podzielić się tak ważnymi sprawami jak cała sytuacja z Markusem, czy wycieczka do mamy… Chyba za długo zamykała się w czterech ścianach. Przywykła do zatrzymywania wszystkich sekretów dla siebie.
Na ostatniej lekcji oprócz zachwytów Emi, miała też smsowe opowiadania od Jamiego. Spotkał się z brunetką – Kathy w małej kawiarni. Spędzili razem cały wieczór i umówili się też na dziś. Lana cieszyła się z udanej randki przyjaciela, ale z drugiej strony zmartwił ją fakt, że nie było szans, żeby wieczorem wpadł do niej. Dobrze, że chociaż Jim miał wolny wieczór.

W środę rano obudziła się godzinę przed budzikiem i nie mogła już zasnąć. Denerwowała się lekcją francuskiego. Nie wyobrażała sobie siedzenia w ławce jakby nic się nie stało. Bała się, czy będzie umiała zachowywać się naturalnie, szczególnie, że Emi na pewno nie wytrzyma bez kolejnych wizji gorącego romansu z nauczycielem…
Kiedy razem z przyjaciółką weszła do klasy, Markusa jeszcze nie było. Zajęły swoje miejsca czekając, a kiedy wszedł do klasy, różowowłosa szturchnęła Lanę i cicho westchnęła. Czy to możliwe, że wyglądał jeszcze lepiej niż zwykle? Przecież nic się nie zmieniło, jak zwykle miał na sobie dżinsy, koszulę, marynarkę… Włosy luźno opadały mu na czoło. Od razu odszukał wzrokiem Lanę i posłał jej ten czarujący uśmiech.
Nigdy nie czuła czegoś podobnego. Jasne, podobali jej się różni faceci, kiedyś miała nawet chłopaka i trwało to dość długo. Ale wtedy wszystko było inaczej, ona była inna. Markus niesamowicie ją pociągał, jego leniwe spojrzenie, uśmiech, wysportowane ciało…
On zdecydowanie dobrze radził sobie z maskowaniem uczuć, pilnował się, by nie spoglądać na nią za często, po prostu prowadził lekcję. A ona siedziała i gapiła się na każdy jego ruch, a dodatkowo słuchała szeptów Emilii, która zachwalała go na wszystkie możliwe sposoby. Lana czuła, że się czerwieni. Jak to dobrze, że użyła pudru.
Lekcja mijała powoli, jakby na złość… Pod koniec zorientowała się, że jak zwykle zupełnie nie słuchała co mówił i nie miała pojęcia o czym była lekcja. Usłyszawszy dzwonek, od razu zebrała rzeczy i wyszła. Nie chciała zostawać na koniec, by ją nie zatrzymał. W tej sprawie nie ufała samej sobie, wolała unikać takich sytuacji jak ta poniedziałkowa, bo dobrze wiedziała, że za nic w świecie nie potrafiłaby się opanować.
Popołudniu zaskoczył ją Jamie. Stanął w drzwiach salonu i oznajmił, że ją porywa. Nawet nie pytała o co chodzi, cieszyła się, że przyszedł. Jak zwykle zaczęło się od przejażdżki motorem. Musiała przyznać, że lubiła te jego nagłe niespodzianki. Pytanie tylko, co tym razem wymyślił… Cokolwiek miałoby to nie być, na pewno pozwoli jej choć na chwilę zapomnieć o całym stresie związanym z mamą i Markusem.
Zatrzymał się przed sporym domem, który zdecydowanie wyróżniał się spośród innych. Wprawdzie był niewielki, jednopiętrowy, ale Lana od razu uznała, że należał do bogatej rodziny. Obok domu stał potrójny garaż. Cały podjazd wyłożony był równymi kamieniami, obok rósł idealnie przycięty żywopłot. Jamie wygrzebał z kieszeni małe ustrojstwo, które jak się okazało, było pilotem do bramy wjazdowej. Ta odsunęła się i wjechali do środka, parkując blisko drzwi wejściowych.
- Tutaj mieszkasz? – zapytała zszokowana Lana zsiadając z motoru. Położyła kask na siedzeniu i rozejrzała się.
- Wieczorem uświadomiłem sobie, że nie ma co liczyć, że zakradniesz się do mojego okna – parsknął śmiechem – przecież w ogóle nie wiedziałaś gdzie mieszkam.
Weszli do środka. Mały korytarz prowadził do sporej kuchni, wyposażonej w mnóstwo nowoczesnych sprzętów, a także do innych pomieszczeń, jednak te były zamknięte. Jamie otwierał je po kolei, pokazując przyjaciółce co gdzie się znajduje. Pierwsze drzwi po prawej prowadziły do małego salonu, który wyglądał jakby tylko czekał na przyjęcie sporej grupy osób. Kilka foteli, ława, miseczka z ciastkami… Obok była sypialnia ojca Jamiego, niewielka ale bardzo elegancka.
Dalej wąski korytarz skręcał w lewo. Oczom Lany ukazało się oszklone, duże wyjście na tył domu. Tam znajdował się spory basen. Zanim zdążyła się napatrzeć, Jamie popchnął ją dalej, w kierunku samotnych drzwi na końcu korytarza. Kiedy weszli do środka, Lana od razu poznała, że to pokój Jamiego. Zupełnie jakby znaleźli się w innym domu. Podczas gdy wszędzie panował idealny porządek, tutaj był chaos. Pośrodku stało spore łóżko, naprzeciwko na ścianie był telewizor. Kilka sporych szafek po lewej, a po prawej dwie sztalugi, regał zajęty tylko i wyłącznie farbami, ołówkami, szkicownikami i innymi przyborami. Były też drzwi prowadzące do małej łazienki. Wszędzie leżały ubrania. Na podłodze były pojedyncze skarpetki, kilka koszulek wisiało na jednej ze sztalug, a na łóżku znajdowała się cała góra garderoby. Jedna z beżowych ścian pokryta była niezliczoną ilością rysunków, które ponaklejane były bez żadnego ładu. Przedstawiały wszystko. Od zwykłych przedmiotów takich jak krzesło czy jabłko, po portrety i motocykle. Były naprawdę świetne, Lana za każdym razem przekonywała się, że jej przyjaciel naprawdę miał talent. Zresztą, dowód na to goił się jeszcze na jej plecach.
                Cieszyła się, że ją do siebie zaprosił. Czuła, że stawali się sobie coraz bliżsi, zupełnie jakby dawał jej pozwolenie na to by przychodziła do niego, kiedy tylko będzie miała ochotę. Kiedy po raz kolejny wędrowała spojrzeniem po pokoju, rzuciło jej się w oczy coś, co wcześniej pominęła. Obraz na sztaludze… To były jej plecy. Uchwycony moment, kiedy Ted robił jej tatuaż. Jasne włosy niedbale związane w kitkę, tylna część niebieskiego stanika.
                - Co to za mina? – zaśmiał się chłopak – przecież mówiłem, że będę robił Ci portrety.
                - To jest świetne – przyznała zgodnie z prawdą – od razu widzę, że to ja… a przecież to tylko plecy.
                - Właśnie, tył już mam, teraz pora na przód. Popozujesz mi trochę, co?
Wzruszyła tylko ramionami. Wiedziała, że kiedy Jamie coś już wymyślił to trudno byłoby go od tego odwieść.
                - Twój ojciec też ma dziś nockę? – zapytał zabierając z półki szkicownik i kilka ołówków, a kiedy potwierdziła, uśmiechnął się szeroko – No to zostajesz u mnie, Twoja kolej. Odwiozę Cię przed szkołą, zanim wróci.
                Nie opierała się, właściwie to bardzo podobała jej się ta opcja. Gdyby siedziała sama w domu pewnie znowu dopadłby ją kiepski nastrój. A przy Jamiem chyba nie można było mieć doła. Samo jego towarzystwo poprawiało jej humor, nawet nie musiał nic mówić. Tak naprawdę był najbardziej życzliwą osobą jaką kiedykolwiek poznała.
Cały wieczór przesiedziała na jego łóżku, starając się nie ruszać, a on rozsiadał się w różnych miejscach w pokoju. Szkicował ją w kilku ujęciach, a później pokazał jej swoje prace. Były to szybkie, niedokładne szkice, jednak świetnie uchwycił podobieństwo. Nie miała pojęcia jak to robił, po prostu rysował, a wszystko wyglądało tak jak w rzeczywistości. Chociaż nie musiał tak dokładnie ujmować nieładu, który jak zwykle panował na jej głowie.
                Było już po 10, kiedy wreszcie uznał, że narysował już wystarczająco dużo. Odłożył wszystko na półkę, a później spojrzał na nią z uśmiechem, który zwiastował nowy pomysł.
- Wynagrodzę ci to pozowanie, chodź – powiedział tylko, nie zdradzając jeszcze swojego planu. Otworzył szklane drzwi i polecił przyjaciółce, by zaczekała koło basenu. Sam zniknął w jednym z pokoi i sekundę później wrócił już z butelką w ręku. Dalej nic nie mówiąc, wskazał małe drzwi za dziewczyną. Zastanawiała się gdzie mogą prowadzić, była to osobna część domu. Dobudowana niedawno, sądząc po tym, że zewnętrzne ściany nie były tam jeszcze pomalowane. Do białych drzwi prowadziły dwa małe schodki. Jamie wpuścił ją pierwszą, czekając na jej reakcję.
- Rany – westchnęła tylko zaskoczona. Znalazła się w czymś, co przypominało małą łaźnię. Pomieszczenie wyłożone było czarno-grafitowymi płytkami, które rozświetlały małe lampki na ścianach. Ale głównym i najbardziej przykuwającym uwagę elementem było jacuzzi. Biała wanna wbudowana w podłogę podświetlana była na niebiesko, co sprawiało wrażenie jakby to woda była kolorowa – Czuję się jak w pałacu
- Ojciec ma dwadzieścia lat młodszą dziewczynę i spełnia każdą jej zachciankę. Ta akurat jest całkiem fajna – zaśmiał się i podszedł do małej pułki, której Lana wcześniej nie zauważyła. Wyjął z niej dwa kielichy, co nieco ją zaskoczyło. Mydła, ręczniki, nawet świeczki… Ale kto trzyma kielichy w łaźni?
Chłopak zaczął majstrować przy wannie, włączając po kolei różne funkcje. Lana uświadomiła sobie, że nie miała ze sobą żadnych rzeczy. Nie chodziło nawet o strój kąpielowy, ale o cokolwiek do przebrania.
- Wyskakuj z ciuchów, kochanie – spojrzał na nią i sam zdjął koszulkę. Niedbale rzucił ją na płytki, podobnie też zrobił ze spodniami. Tym razem miał na sobie zwykłe, nudne bokserki. Lana pomyślała, że bez ubrań wyglądał nieźle, mimo, że nie był wysportowany  – Dam ci potem coś mojego. W sumie są tu jakieś kostiumy tej laski… Zaraz jak ona miała na imię… Veronica. Ale ona ma pięć razy większe cycki od ciebie. Silikonowe, ale jednak.
Śmiał się, rozlewając czerwone wino do kielichów. Gdyby powiedział to ktokolwiek inny, pewnie poczerwieniałaby ze wstydu, ale z nim było inaczej. Mógł żartować z wszystkiego, podobnie jak ona i oboje nie mieli do siebie urazy, nigdy.
Westchnęła i rozebrała się, pozostając w samej bieliźnie. I w ogóle nie przejmowała się tym, że była kompletnie niedopasowana i zdecydowanie nie należała do rzeczy, które założyłaby wiedząc, że będzie musiała się w nich pokazać. Białe majtki i zielony stanik. Nie wspominając już o tym, że sama nie miała figury modelki i przy facetach zawsze czuła się zakłopotana. Przy nim nie miała takich problemów, po prostu nie musiała się tym martwić.
- O cholera – powiedziała, gdy oboje usiedli w wodzie. Buzująca woda przyjemnie otaczała jej ciało, momentalnie je odprężając. Była przyjemnie ciepła, po prostu idealna. Jim nie lubił luksusów i podobnie jak on była zdania, że ich dom niczego więcej nie potrzebował. Do tej chwili – już nigdy stąd nie wyjdę.
- Pomarszczysz się jak buldog – odparł ze śmiechem chłopak i sięgnął po kielich. Podając jej wino, mruknął zabawnym tonem – madame…
Upiła mały łyczek i zmrużyła oczy. Uczucie było niesamowite, dawno nie czuła takiej przyjemności.
- I Ty dopiero teraz mi to pokazujesz? To najlepsze co mnie w życiu spotkało, serio – westchnęła.
- Też tak myślałem, ale za często wyobrażałem sobie co ojciec tu wyprawia z tą laską i jak obleśnie to musi wyglądać – roześmiał się, a Lana dołączyła do niego. On naprawdę z wszystkiego mógł żartować.
- Dobra, wystarczy mi informacji o tym związku, powiedz lepiej coś o tej twojej brunetce.
- Jest w porządku, może ją tu przyprowadzę… Na której randce można zaciągnąć laskę do jacuzzi z bardzo obleśnymi zamiarami?
- Coś powinno być o tym w poradnikach Emi, zapytam.
Śmiali się tak prawie dwie godziny. Jamie żartował, opowiadając jej o dwóch randkach z brunetką, która jak się okazało miała na imię Harriet. Lana wywnioskowała, że nie był nią zachwycony jak wcześniej, ale miał zamiar kontynuować znajomość.
A ona wciąż nie przyznała się do czego doszło między nią a Markusem. Doszła do wniosku, że nic wielkiego się nie stało i miała zamiar wmawiać to sobie jak najdłużej.
Była północ, kiedy wyszli z wody. Jamie podał Lanie duży, puchaty ręcznik, sam wytarł się podobnym.
- Ojciec nie przemyślał tylko jednej, drobnej rzeczy… Teraz trzeba przejść przez podwórko. Okryj się dobrze – kiedy to powiedział, obdarzyła go spojrzeniem pod tytułem „dobrze tato”. Nie chcąc moczyć ubrań, wzięła je do ręki i otulona ręcznikiem pognała do domu, a ona zaraz za nią. Na zewnątrz na szczęście nie było zimno.
                Tak jak obiecał, wygrzebał z szafy koszulkę dla niej, znalazł też spodnie od piżamy. Sam zabrał suche bokserki dla siebie i wyszedł, mówiąc jej, że może się spokojnie przebrać, a on przyniesie coś do jedzenia.
                Tak zrobiła. Musiała mocno zawiązać w pasie spodnie, były nieco za duże. Zresztą, podobnie jak koszulka. Mokrą bieliznę z braku laku powiesiła na sztaludze. I kolejny raz zdziwiła się, zdając sobie sprawę, że to również nie sprawiało najmniejszego problemu. A jeszcze niedawno myślała, że takie relacje z chłopakiem nie są możliwe.
                Jamie wrócił ubrany w suche bokserki, znów takie z Salvadorem Dali. W rękach trzymał miskę czipsów.
- Nie chciało mi się robić żarcia – stwierdził i usiadł na łóżku. Położył na podłodze górkę ubrań, która leżała na pościeli. Kiedy Lana znalazła się obok, przykrył ich oboje. Siedząc pod kołdrą, rozmawiali i nie wiedząc kiedy zjedli całą zawartość miski. Później nie byli w stanie przypomnieć sobie kto zasnął pierwszy.
W śnie Lany skupiły się wszystkie problemy jakie ostatnio miała. Klęczał przed nią Markus z kwiatami, uśmiechając się nieziemsko… Chwilę później jego twarz zmieniła się i zamiast przystojnego nauczyciela była tam jej matka. Nie klęczała, słaniała się na nogach nie mogąc wstać. Prosiła by Lana wbiła jej igłę. Scena zmieniła się i Lana znów widziała jak mama wchodzi do domu w towarzystwie faceta, lądują na kanapie. Jednak tym razem był to Markus…
Usiadła gwałtownie. Jęknęła cicho uświadamiając sobie, jak bardzo było to niedorzeczne. Serce biło jej znacznie szybciej niż powinno. Była zła na siebie, dlaczego tak bardzo się tym wszystkim przejmowała?
Usłyszała pomruk Jamiego, który tylko lekko rozbudzony mówił coś w stylu „chodź spać do jasnej cholery”. Ale mogła niedosłyszeć. Ciągle przejęta spojrzała na chłopaka. Leżał na plecach, miał zamknięte oczy. Również się położyła, a wtedy on przysunął się i objął ją jakby była dużą maskotką. Udało mu się poprawić jej humor nawet gdy spał…

                Od tej pory Jamie częściej zapraszał ją do siebie. Doszło nawet do tego, że dostała własną półkę w jego szafce, zresztą podobnie jak on u niej. Jim przywykł już do widoku Jamiego rano, chociaż ciągle pytał co ich łączy, jakby nie mógł uwierzyć, że po prostu przyjaźń. Tydzień później po raz pierwszy spotkała w domu ojca Jamiego. On wyraźnie zdziwił się widząc ją tam, jednak chyba niespecjalnie się tym przejął. Jak się okazało miał coś ważniejszego na głowie… A mianowicie kogoś. Długonogą Veronicę, panoszącą się po domu w rozkloszowanej różowej sukience. Razem z Jamiem uznali wtedy, że nie wychodzenie z pokoju przez resztę wieczoru było najlepszym rozwiązaniem.
                - Mówiłem ci już, że niedługo biorą ślub? – zapytał wtedy Jamie, prawie zwalając Lanę z nóg tą informacją. On jak zwykle z tego żartował. Wyznał jej, że zamierza wkrótce wynająć mieszkanie, bo zwyczajnie z taką zołza pod jednym dachem nie wytrzyma.
                Udało jej się wpaść na jego ojca, jednak wciąż nie przedstawił jej Harriet. Uznali, że mogłaby nie być zachwycona ich relacjami. Wprawdzie dla nich było to zupełnie naturalne, jednak ona mogłaby mieć trudności ze zrozumieniem ich bliskiego związku.
W tym tygodniu Lana celowo nie poszła na francuski. Czuła, że powinna zakończyć to zanim tak naprawdę się zaczęło, ale nie wiedziała jak to zrobić. Do szkoły przyszła na drugą lekcję, jednak sprawa nie była taka prosta jak chciała… W połowie zajęć dostała smsa od Markusa. Emilia akurat zabijała czas grając w nudną grę na telefonie i na szczęście nie interesowała się niczym innym.
Jak można się było spodziewać, pytał gdzie się podziewała. Od razu przypomniała sobie namiętny pocałunek i było to zdecydowanie jedno z przyjemniejszych wspomnień…
                Kiedy nagle okazało się, że dwie ostatnie lekcje zostały odwołane, Lana ucieszyła się na wizję wolnego popołudnia. Jak nigdy skończyli po 12. Zaczęła snuć plany jak zagospodarować czas. Chciała skoczyć na obiad z Emi, jednak ta pognała na spotkanie ze spawaczem. Od Jamiego też dostała smsa z odmową. Cały jego czas zarezerwowała już Harriet. A Jim kończył dyżur dopiero o 16. I tak wizja cudownego dnia zamieniła się w przygnębiający obraz samotnego nudzenia się w domu.
                I właśnie ten zbieg okoliczności sprawił, że wydarzenia potoczyły się inaczej niż planowała. Kiedy Emilia pognała już na randkę, Lana sama wyszła ze szkoły. Z braku jakiegokolwiek zajęcia, postanowiła zrobić wreszcie jakieś zakupy. Lodówka w domu znów świeciła pustkami. I wtedy, przemierzając parking, zupełnie przypadkowo zauważyła czarnego volkswagena, którego kierowcą był nikt inny jak przystojny nauczyciel francuskiego. Zareagowała instynktownie, zanim zdążyła przemówić sobie do rozsądku. Podbiegła i otworzyła drzwi od strony pasażera, dokładnie w chwili, kiedy zapalał samochód. Zwinnie usiadła na siedzeniu zamykając za sobą drzwi.

“Time after time I've tried to walk away
but it's not that easy when your soul is torn in two
so I just resign myself to it every day
now all I can do is to leave it up to you”

Piosenka w radiu świetnie opisywała sytuację. Markus widząc ją uniósł brwi zdziwiony. Jednak trwało to może sekundę, później na jego twarzy zagościł dobrze jej znany, czarujący uśmiech. Zanim cokolwiek powiedział, zablokował swoje drzwi od wewnątrz, co sprawiło, że zamknęły się też pozostałe.
                - Może dzięki temu tym razem mi nie uciekniesz – powiedział z uśmiechem, po czym nie czekając na jej odpowiedź zapytał – głodna?
                - Strasznie – odparła zgodnie z prawdą i westchnęła. Takim sposobem sama zaczęła to, czego starała się uniknąć. A z drugiej strony, ile razy w życiu trafia się taka okazja, by spodobała się najbardziej gorącemu facetowi jakiego kiedykolwiek spotkała? A że był starszym o 10 lat nauczycielem… Trudno.

7 komentarzy:

  1. Chyba nie podoba mi się wizja romansu z nauczycielem... Nawet nie jestem pewna dlaczego. Po prostu, po prostu... nieeee...
    To było to jedno "zło"
    Miło, że Jamie wreszcie zaprosił ją do siebie <3. Jak czytam o ich relacjach, to prawie robię się zazdrosna ;-). Świetnie opisałaś jego pokój. Ten cały chaos, szafki, regały, sztalugi, szkice... tak właśnie wyobraziłabym sobie pokój kogoś takiego jak on :-).
    Co prawda, w tym rozdziale trochę brakowało mi Emilki... ale nie ma tego złego. Bardzo dobry rozdział :-*
    Pozdrawiam
    Laxus

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No właśnie, bo to ma być takie "zło" :D Cieszę się, że podoba Ci się postać Jamiego, jest też moim ulubieńcem ;D
      Dziękuję i pozdrawiam :*

      Usuń
    2. Jeśli to ma właśnie być to "zło", to... jesteś świetną manipulatorką - myślę dokładnie tak jakbyś tego chciała XD.
      Życzę weny :-*
      Laxus
      P.S. No bo jak tu nie lubić Jamiego, co?

      Usuń
  2. Rozdział świetny jak zwykle ;)
    Naprawdę bardzo podoba mi się przyjaźń Lany i Jamiego, chociaż mam takie przeczucie że któreś sie zakocha w drugim....ale to się jeszcze okaże.
    Co do Lany i Marcusa....w życiu różne rzeczy się zdarzają. Wiem to z własnego doświadczenia. Jak pisalam we wcześniejszych komentarzach nie mam nic przeciwko temu związkowi, ale nadal myśle że Lana i Jamie to byłaby super para.
    Czekam na nexta niecierpliwie!
    Pozdrawiam
    Joanna

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za miłe słowa, to strasznie motywujące :*
      Cieszę się, że Ci się podoba :)
      Pozdrawiam! ^^

      Usuń
  3. Kocham to opowiadanie <3
    Rozwesela mnie a to trudne gdy jestem chora :)
    Jestem za Leną Jamim .. jako para :D a z markusem wiesz jak to się mówi przelotny romans
    Albo Jamie będzie jej najlepszym przyjacielem ever Frendzone Xd

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Póki co friendzone, zobaczymy co będzie później haha ; D
      ciesze się, że Cię rozwesela, też właśnie choruję i rozweselam się z kolei pisaniem ^^
      Pozdrawiam :*

      Usuń