Rano czuła się już lepiej. Chyba
oswoiła się już z nową sytuacją. W końcu dotarło do niej, że było dobrze… Bo
problem się rozwiązał. Nie musiała martwić się co robić, jak pomóc… Zrobili wszystko
i nic więcej nie mogli. Jak to jest, że rano problemy mają całkiem inny rozmiar
niż w nocy?
Jedząc śniadanie, czytała smsa od
Jamiego. Pisał, że randka się udała i dziewczyna była świetna. Lana odetchnęła.
Całe szczęście, że nie dzwoniła do niego… Gdyby przerwał randkę, żeby pomóc
przyjaciółce, mógłby się pożegnać z nadzieją na kolejną…
„Cześć kochana, spędziłam totalnie romantyczny
wieczór z Simonem. Ale Sara chyba coś podejrzewa, pamiętaj, jakby co byłam u
Ciebie. Czasem się okropnie czepia… A Simon jest cudowny ;)” – po przeczytaniu
tego smsa Lana wiedziała już, że kiedy tylko się spotkają, przyjaciółka opisze
jej każdą spędzoną z nim minutę. Zaczynała się przyzwyczajać do bezpośrednich
wyznań Emi.
Tak jak się spodziewała, wtorkowe
lekcje umilały jej opowieści koleżanki. Przyjechał po nią do szkoły swoim
niebieskim oplem, zjedli obiad na mieście, spacerowali, rozmawiali, później
pojechali do niego, skąd wyszła dopiero po północy. W największym uproszczeniu.
Lana nie skupiała się na szczegółach takich jak zapach jego włosów, kolory
świeczek, które poustawiał w sypialni, a przede wszystkim starała się nie
słuchać o tym jaki gorący był w łóżku, ani o tym, że jego bokserki były
granatowe. Nie wiedząc czemu, od razu przypomniała sobie śmieszną bieliznę
Jamiego.
Zastanawiała się jak to jest, że
Emi opowiadała jej każdy szczegół swojego życia, a ona nie umiała podzielić się
tak ważnymi sprawami jak cała sytuacja z Markusem, czy wycieczka do mamy… Chyba
za długo zamykała się w czterech ścianach. Przywykła do zatrzymywania
wszystkich sekretów dla siebie.
Na ostatniej lekcji oprócz
zachwytów Emi, miała też smsowe opowiadania od Jamiego. Spotkał się z brunetką
– Kathy w małej kawiarni. Spędzili razem cały wieczór i umówili się też na
dziś. Lana cieszyła się z udanej randki przyjaciela, ale z drugiej strony
zmartwił ją fakt, że nie było szans, żeby wieczorem wpadł do niej. Dobrze, że
chociaż Jim miał wolny wieczór.
W środę rano obudziła się godzinę
przed budzikiem i nie mogła już zasnąć. Denerwowała się lekcją francuskiego.
Nie wyobrażała sobie siedzenia w ławce jakby nic się nie stało. Bała się, czy
będzie umiała zachowywać się naturalnie, szczególnie, że Emi na pewno nie
wytrzyma bez kolejnych wizji gorącego romansu z nauczycielem…
Kiedy razem z przyjaciółką weszła
do klasy, Markusa jeszcze nie było. Zajęły swoje miejsca czekając, a kiedy
wszedł do klasy, różowowłosa szturchnęła Lanę i cicho westchnęła. Czy to
możliwe, że wyglądał jeszcze lepiej niż zwykle? Przecież nic się nie zmieniło,
jak zwykle miał na sobie dżinsy, koszulę, marynarkę… Włosy luźno opadały mu na
czoło. Od razu odszukał wzrokiem Lanę i posłał jej ten czarujący uśmiech.
Nigdy nie czuła czegoś podobnego.
Jasne, podobali jej się różni faceci, kiedyś miała nawet chłopaka i trwało to
dość długo. Ale wtedy wszystko było inaczej, ona była inna. Markus niesamowicie
ją pociągał, jego leniwe spojrzenie, uśmiech, wysportowane ciało…
On zdecydowanie dobrze radził
sobie z maskowaniem uczuć, pilnował się, by nie spoglądać na nią za często, po
prostu prowadził lekcję. A ona siedziała i gapiła się na każdy jego ruch, a
dodatkowo słuchała szeptów Emilii, która zachwalała go na wszystkie możliwe
sposoby. Lana czuła, że się czerwieni. Jak to dobrze, że użyła pudru.
Lekcja mijała powoli, jakby na
złość… Pod koniec zorientowała się, że jak zwykle zupełnie nie słuchała co
mówił i nie miała pojęcia o czym była lekcja. Usłyszawszy dzwonek, od razu
zebrała rzeczy i wyszła. Nie chciała zostawać na koniec, by ją nie zatrzymał. W
tej sprawie nie ufała samej sobie, wolała unikać takich sytuacji jak ta
poniedziałkowa, bo dobrze wiedziała, że za nic w świecie nie potrafiłaby się
opanować.
Popołudniu zaskoczył ją Jamie.
Stanął w drzwiach salonu i oznajmił, że ją porywa. Nawet nie pytała o co
chodzi, cieszyła się, że przyszedł. Jak zwykle zaczęło się od przejażdżki
motorem. Musiała przyznać, że lubiła te jego nagłe niespodzianki. Pytanie
tylko, co tym razem wymyślił… Cokolwiek miałoby to nie być, na pewno pozwoli
jej choć na chwilę zapomnieć o całym stresie związanym z mamą i Markusem.
Zatrzymał się przed sporym domem,
który zdecydowanie wyróżniał się spośród innych. Wprawdzie był niewielki,
jednopiętrowy, ale Lana od razu uznała, że należał do bogatej rodziny. Obok
domu stał potrójny garaż. Cały podjazd wyłożony był równymi kamieniami, obok
rósł idealnie przycięty żywopłot. Jamie wygrzebał z kieszeni małe ustrojstwo,
które jak się okazało, było pilotem do bramy wjazdowej. Ta odsunęła się i
wjechali do środka, parkując blisko drzwi wejściowych.
- Tutaj mieszkasz? – zapytała
zszokowana Lana zsiadając z motoru. Położyła kask na siedzeniu i rozejrzała
się.
- Wieczorem uświadomiłem sobie,
że nie ma co liczyć, że zakradniesz się do mojego okna – parsknął śmiechem –
przecież w ogóle nie wiedziałaś gdzie mieszkam.
Weszli do środka. Mały korytarz
prowadził do sporej kuchni, wyposażonej w mnóstwo nowoczesnych sprzętów, a
także do innych pomieszczeń, jednak te były zamknięte. Jamie otwierał je po
kolei, pokazując przyjaciółce co gdzie się znajduje. Pierwsze drzwi po prawej
prowadziły do małego salonu, który wyglądał jakby tylko czekał na przyjęcie
sporej grupy osób. Kilka foteli, ława, miseczka z ciastkami… Obok była
sypialnia ojca Jamiego, niewielka ale bardzo elegancka.
Dalej wąski korytarz skręcał w lewo. Oczom Lany ukazało się
oszklone, duże wyjście na tył domu. Tam znajdował się spory basen. Zanim
zdążyła się napatrzeć, Jamie popchnął ją dalej, w kierunku samotnych drzwi na
końcu korytarza. Kiedy weszli do środka, Lana od razu poznała, że to pokój
Jamiego. Zupełnie jakby znaleźli się w innym domu. Podczas gdy wszędzie panował
idealny porządek, tutaj był chaos. Pośrodku stało spore łóżko, naprzeciwko na
ścianie był telewizor. Kilka sporych szafek po lewej, a po prawej dwie
sztalugi, regał zajęty tylko i wyłącznie farbami, ołówkami, szkicownikami i
innymi przyborami. Były też drzwi prowadzące do małej łazienki. Wszędzie leżały
ubrania. Na podłodze były pojedyncze skarpetki, kilka koszulek wisiało na
jednej ze sztalug, a na łóżku znajdowała się cała góra garderoby. Jedna z
beżowych ścian pokryta była niezliczoną ilością rysunków, które ponaklejane były
bez żadnego ładu. Przedstawiały wszystko. Od zwykłych przedmiotów takich jak
krzesło czy jabłko, po portrety i motocykle. Były naprawdę świetne, Lana za
każdym razem przekonywała się, że jej przyjaciel naprawdę miał talent. Zresztą,
dowód na to goił się jeszcze na jej plecach.
Cieszyła
się, że ją do siebie zaprosił. Czuła, że stawali się sobie coraz bliżsi,
zupełnie jakby dawał jej pozwolenie na to by przychodziła do niego, kiedy tylko
będzie miała ochotę. Kiedy po raz kolejny wędrowała spojrzeniem po pokoju,
rzuciło jej się w oczy coś, co wcześniej pominęła. Obraz na sztaludze… To były
jej plecy. Uchwycony moment, kiedy Ted robił jej tatuaż. Jasne włosy niedbale
związane w kitkę, tylna część niebieskiego stanika.
- Co to
za mina? – zaśmiał się chłopak – przecież mówiłem, że będę robił Ci portrety.
- To
jest świetne – przyznała zgodnie z prawdą – od razu widzę, że to ja… a przecież
to tylko plecy.
-
Właśnie, tył już mam, teraz pora na przód. Popozujesz mi trochę, co?
Wzruszyła tylko ramionami. Wiedziała, że kiedy Jamie coś już
wymyślił to trudno byłoby go od tego odwieść.
- Twój
ojciec też ma dziś nockę? – zapytał zabierając z półki szkicownik i kilka
ołówków, a kiedy potwierdziła, uśmiechnął się szeroko – No to zostajesz u mnie,
Twoja kolej. Odwiozę Cię przed szkołą, zanim wróci.
Nie
opierała się, właściwie to bardzo podobała jej się ta opcja. Gdyby siedziała
sama w domu pewnie znowu dopadłby ją kiepski nastrój. A przy Jamiem chyba nie
można było mieć doła. Samo jego towarzystwo poprawiało jej humor, nawet nie
musiał nic mówić. Tak naprawdę był najbardziej życzliwą osobą jaką kiedykolwiek
poznała.
Cały wieczór przesiedziała na
jego łóżku, starając się nie ruszać, a on rozsiadał się w różnych miejscach w
pokoju. Szkicował ją w kilku ujęciach, a później pokazał jej swoje prace. Były
to szybkie, niedokładne szkice, jednak świetnie uchwycił podobieństwo. Nie
miała pojęcia jak to robił, po prostu rysował, a wszystko wyglądało tak jak w rzeczywistości.
Chociaż nie musiał tak dokładnie ujmować nieładu, który jak zwykle panował na
jej głowie.
Było
już po 10, kiedy wreszcie uznał, że narysował już wystarczająco dużo. Odłożył
wszystko na półkę, a później spojrzał na nią z uśmiechem, który zwiastował nowy
pomysł.
- Wynagrodzę ci to pozowanie,
chodź – powiedział tylko, nie zdradzając jeszcze swojego planu. Otworzył
szklane drzwi i polecił przyjaciółce, by zaczekała koło basenu. Sam zniknął w
jednym z pokoi i sekundę później wrócił już z butelką w ręku. Dalej nic nie
mówiąc, wskazał małe drzwi za dziewczyną. Zastanawiała się gdzie mogą
prowadzić, była to osobna część domu. Dobudowana niedawno, sądząc po tym, że
zewnętrzne ściany nie były tam jeszcze pomalowane. Do białych drzwi prowadziły
dwa małe schodki. Jamie wpuścił ją pierwszą, czekając na jej reakcję.
- Rany – westchnęła tylko
zaskoczona. Znalazła się w czymś, co przypominało małą łaźnię. Pomieszczenie
wyłożone było czarno-grafitowymi płytkami, które rozświetlały małe lampki na
ścianach. Ale głównym i najbardziej przykuwającym uwagę elementem było jacuzzi.
Biała wanna wbudowana w podłogę podświetlana była na niebiesko, co sprawiało
wrażenie jakby to woda była kolorowa – Czuję się jak w pałacu
- Ojciec ma dwadzieścia lat
młodszą dziewczynę i spełnia każdą jej zachciankę. Ta akurat jest całkiem fajna
– zaśmiał się i podszedł do małej pułki, której Lana wcześniej nie zauważyła. Wyjął
z niej dwa kielichy, co nieco ją zaskoczyło. Mydła, ręczniki, nawet świeczki…
Ale kto trzyma kielichy w łaźni?
Chłopak zaczął majstrować przy
wannie, włączając po kolei różne funkcje. Lana uświadomiła sobie, że nie miała
ze sobą żadnych rzeczy. Nie chodziło nawet o strój kąpielowy, ale o cokolwiek
do przebrania.
- Wyskakuj z ciuchów, kochanie –
spojrzał na nią i sam zdjął koszulkę. Niedbale rzucił ją na płytki, podobnie
też zrobił ze spodniami. Tym razem miał na sobie zwykłe, nudne bokserki. Lana
pomyślała, że bez ubrań wyglądał nieźle, mimo, że nie był wysportowany – Dam ci potem coś mojego. W sumie są tu
jakieś kostiumy tej laski… Zaraz jak ona miała na imię… Veronica. Ale ona ma
pięć razy większe cycki od ciebie. Silikonowe, ale jednak.
Śmiał się, rozlewając czerwone
wino do kielichów. Gdyby powiedział to ktokolwiek inny, pewnie poczerwieniałaby
ze wstydu, ale z nim było inaczej. Mógł żartować z wszystkiego, podobnie jak
ona i oboje nie mieli do siebie urazy, nigdy.
Westchnęła i rozebrała się,
pozostając w samej bieliźnie. I w ogóle nie przejmowała się tym, że była
kompletnie niedopasowana i zdecydowanie nie należała do rzeczy, które
założyłaby wiedząc, że będzie musiała się w nich pokazać. Białe majtki i
zielony stanik. Nie wspominając już o tym, że sama nie miała figury modelki i
przy facetach zawsze czuła się zakłopotana. Przy nim nie miała takich
problemów, po prostu nie musiała się tym martwić.
- O cholera – powiedziała, gdy
oboje usiedli w wodzie. Buzująca woda przyjemnie otaczała jej ciało,
momentalnie je odprężając. Była przyjemnie ciepła, po prostu idealna. Jim nie
lubił luksusów i podobnie jak on była zdania, że ich dom niczego więcej nie
potrzebował. Do tej chwili – już nigdy stąd nie wyjdę.
- Pomarszczysz się jak buldog –
odparł ze śmiechem chłopak i sięgnął po kielich. Podając jej wino, mruknął
zabawnym tonem – madame…
Upiła mały łyczek i zmrużyła
oczy. Uczucie było niesamowite, dawno nie czuła takiej przyjemności.
- I Ty dopiero teraz mi to
pokazujesz? To najlepsze co mnie w życiu spotkało, serio – westchnęła.
- Też tak myślałem, ale za często
wyobrażałem sobie co ojciec tu wyprawia z tą laską i jak obleśnie to musi
wyglądać – roześmiał się, a Lana dołączyła do niego. On naprawdę z wszystkiego
mógł żartować.
- Dobra, wystarczy mi informacji
o tym związku, powiedz lepiej coś o tej twojej brunetce.
- Jest w porządku, może ją tu
przyprowadzę… Na której randce można zaciągnąć laskę do jacuzzi z bardzo
obleśnymi zamiarami?
- Coś powinno być o tym w
poradnikach Emi, zapytam.
Śmiali się tak prawie dwie
godziny. Jamie żartował, opowiadając jej o dwóch randkach z brunetką, która jak
się okazało miała na imię Harriet. Lana wywnioskowała, że nie był nią
zachwycony jak wcześniej, ale miał zamiar kontynuować znajomość.
A ona wciąż nie przyznała się do
czego doszło między nią a Markusem. Doszła do wniosku, że nic wielkiego się nie
stało i miała zamiar wmawiać to sobie jak najdłużej.
Była północ, kiedy wyszli z wody.
Jamie podał Lanie duży, puchaty ręcznik, sam wytarł się podobnym.
- Ojciec nie przemyślał tylko
jednej, drobnej rzeczy… Teraz trzeba przejść przez podwórko. Okryj się dobrze –
kiedy to powiedział, obdarzyła go spojrzeniem pod tytułem „dobrze tato”. Nie
chcąc moczyć ubrań, wzięła je do ręki i otulona ręcznikiem pognała do domu, a
ona zaraz za nią. Na zewnątrz na szczęście nie było zimno.
Tak jak
obiecał, wygrzebał z szafy koszulkę dla niej, znalazł też spodnie od piżamy.
Sam zabrał suche bokserki dla siebie i wyszedł, mówiąc jej, że może się
spokojnie przebrać, a on przyniesie coś do jedzenia.
Tak
zrobiła. Musiała mocno zawiązać w pasie spodnie, były nieco za duże. Zresztą,
podobnie jak koszulka. Mokrą bieliznę z braku laku powiesiła na sztaludze. I
kolejny raz zdziwiła się, zdając sobie sprawę, że to również nie sprawiało
najmniejszego problemu. A jeszcze niedawno myślała, że takie relacje z
chłopakiem nie są możliwe.
Jamie
wrócił ubrany w suche bokserki, znów takie z Salvadorem Dali. W rękach trzymał
miskę czipsów.
- Nie chciało mi się robić żarcia
– stwierdził i usiadł na łóżku. Położył na podłodze górkę ubrań, która leżała
na pościeli. Kiedy Lana znalazła się obok, przykrył ich oboje. Siedząc pod kołdrą,
rozmawiali i nie wiedząc kiedy zjedli całą zawartość miski. Później nie byli w
stanie przypomnieć sobie kto zasnął pierwszy.
W śnie Lany skupiły się wszystkie
problemy jakie ostatnio miała. Klęczał przed nią Markus z kwiatami, uśmiechając
się nieziemsko… Chwilę później jego twarz zmieniła się i zamiast przystojnego
nauczyciela była tam jej matka. Nie klęczała, słaniała się na nogach nie mogąc
wstać. Prosiła by Lana wbiła jej igłę. Scena zmieniła się i Lana znów widziała
jak mama wchodzi do domu w towarzystwie faceta, lądują na kanapie. Jednak tym
razem był to Markus…
Usiadła gwałtownie. Jęknęła cicho
uświadamiając sobie, jak bardzo było to niedorzeczne. Serce biło jej znacznie
szybciej niż powinno. Była zła na siebie, dlaczego tak bardzo się tym wszystkim
przejmowała?
Usłyszała pomruk Jamiego, który tylko lekko rozbudzony mówił
coś w stylu „chodź spać do jasnej cholery”. Ale mogła niedosłyszeć. Ciągle
przejęta spojrzała na chłopaka. Leżał na plecach, miał zamknięte oczy. Również
się położyła, a wtedy on przysunął się i objął ją jakby była dużą maskotką.
Udało mu się poprawić jej humor nawet gdy spał…
Od tej
pory Jamie częściej zapraszał ją do siebie. Doszło nawet do tego, że dostała
własną półkę w jego szafce, zresztą podobnie jak on u niej. Jim przywykł już do
widoku Jamiego rano, chociaż ciągle pytał co ich łączy, jakby nie mógł
uwierzyć, że po prostu przyjaźń. Tydzień później po raz pierwszy spotkała w
domu ojca Jamiego. On wyraźnie zdziwił się widząc ją tam, jednak chyba
niespecjalnie się tym przejął. Jak się okazało miał coś ważniejszego na głowie…
A mianowicie kogoś. Długonogą Veronicę, panoszącą się po domu w rozkloszowanej
różowej sukience. Razem z Jamiem uznali wtedy, że nie wychodzenie z pokoju
przez resztę wieczoru było najlepszym rozwiązaniem.
-
Mówiłem ci już, że niedługo biorą ślub? – zapytał wtedy Jamie, prawie zwalając
Lanę z nóg tą informacją. On jak zwykle z tego żartował. Wyznał jej, że
zamierza wkrótce wynająć mieszkanie, bo zwyczajnie z taką zołza pod jednym
dachem nie wytrzyma.
Udało
jej się wpaść na jego ojca, jednak wciąż nie przedstawił jej Harriet. Uznali,
że mogłaby nie być zachwycona ich relacjami. Wprawdzie dla nich było to
zupełnie naturalne, jednak ona mogłaby mieć trudności ze zrozumieniem ich bliskiego
związku.
W tym tygodniu Lana celowo nie
poszła na francuski. Czuła, że powinna zakończyć to zanim tak naprawdę się
zaczęło, ale nie wiedziała jak to zrobić. Do szkoły przyszła na drugą lekcję,
jednak sprawa nie była taka prosta jak chciała… W połowie zajęć dostała smsa od
Markusa. Emilia akurat zabijała czas grając w nudną grę na telefonie i na
szczęście nie interesowała się niczym innym.
Jak można się było spodziewać, pytał gdzie się podziewała. Od
razu przypomniała sobie namiętny pocałunek i było to zdecydowanie jedno z
przyjemniejszych wspomnień…
Kiedy
nagle okazało się, że dwie ostatnie lekcje zostały odwołane, Lana ucieszyła się
na wizję wolnego popołudnia. Jak nigdy skończyli po 12. Zaczęła snuć plany jak
zagospodarować czas. Chciała skoczyć na obiad z Emi, jednak ta pognała na
spotkanie ze spawaczem. Od Jamiego też dostała smsa z odmową. Cały jego czas
zarezerwowała już Harriet. A Jim kończył dyżur dopiero o 16. I tak wizja
cudownego dnia zamieniła się w przygnębiający obraz samotnego nudzenia się w
domu.
I
właśnie ten zbieg okoliczności sprawił, że wydarzenia potoczyły się inaczej niż
planowała. Kiedy Emilia pognała już na randkę, Lana sama wyszła ze szkoły. Z
braku jakiegokolwiek zajęcia, postanowiła zrobić wreszcie jakieś zakupy.
Lodówka w domu znów świeciła pustkami. I wtedy, przemierzając parking, zupełnie
przypadkowo zauważyła czarnego volkswagena, którego kierowcą był nikt inny jak
przystojny nauczyciel francuskiego. Zareagowała instynktownie, zanim zdążyła
przemówić sobie do rozsądku. Podbiegła i otworzyła drzwi od strony pasażera,
dokładnie w chwili, kiedy zapalał samochód. Zwinnie usiadła na siedzeniu zamykając za sobą drzwi.
“Time after time I've
tried to walk away
but it's not that easy when your soul is torn in two
so I just resign myself to it every day
now all I can do is to leave it up to you”
but it's not that easy when your soul is torn in two
so I just resign myself to it every day
now all I can do is to leave it up to you”
Piosenka w radiu świetnie
opisywała sytuację. Markus widząc ją uniósł brwi zdziwiony. Jednak trwało to
może sekundę, później na jego twarzy zagościł dobrze jej znany, czarujący
uśmiech. Zanim cokolwiek powiedział, zablokował swoje drzwi od wewnątrz, co
sprawiło, że zamknęły się też pozostałe.
- Może
dzięki temu tym razem mi nie uciekniesz – powiedział z uśmiechem, po czym nie
czekając na jej odpowiedź zapytał – głodna?
-
Strasznie – odparła zgodnie z prawdą i westchnęła. Takim sposobem sama zaczęła
to, czego starała się uniknąć. A z drugiej strony, ile razy w życiu trafia się
taka okazja, by spodobała się najbardziej gorącemu facetowi jakiego
kiedykolwiek spotkała? A że był starszym o 10 lat nauczycielem… Trudno.
Chyba nie podoba mi się wizja romansu z nauczycielem... Nawet nie jestem pewna dlaczego. Po prostu, po prostu... nieeee...
OdpowiedzUsuńTo było to jedno "zło"
Miło, że Jamie wreszcie zaprosił ją do siebie <3. Jak czytam o ich relacjach, to prawie robię się zazdrosna ;-). Świetnie opisałaś jego pokój. Ten cały chaos, szafki, regały, sztalugi, szkice... tak właśnie wyobraziłabym sobie pokój kogoś takiego jak on :-).
Co prawda, w tym rozdziale trochę brakowało mi Emilki... ale nie ma tego złego. Bardzo dobry rozdział :-*
Pozdrawiam
Laxus
No właśnie, bo to ma być takie "zło" :D Cieszę się, że podoba Ci się postać Jamiego, jest też moim ulubieńcem ;D
UsuńDziękuję i pozdrawiam :*
Jeśli to ma właśnie być to "zło", to... jesteś świetną manipulatorką - myślę dokładnie tak jakbyś tego chciała XD.
UsuńŻyczę weny :-*
Laxus
P.S. No bo jak tu nie lubić Jamiego, co?
Rozdział świetny jak zwykle ;)
OdpowiedzUsuńNaprawdę bardzo podoba mi się przyjaźń Lany i Jamiego, chociaż mam takie przeczucie że któreś sie zakocha w drugim....ale to się jeszcze okaże.
Co do Lany i Marcusa....w życiu różne rzeczy się zdarzają. Wiem to z własnego doświadczenia. Jak pisalam we wcześniejszych komentarzach nie mam nic przeciwko temu związkowi, ale nadal myśle że Lana i Jamie to byłaby super para.
Czekam na nexta niecierpliwie!
Pozdrawiam
Joanna
Dziękuję za miłe słowa, to strasznie motywujące :*
UsuńCieszę się, że Ci się podoba :)
Pozdrawiam! ^^
Kocham to opowiadanie <3
OdpowiedzUsuńRozwesela mnie a to trudne gdy jestem chora :)
Jestem za Leną Jamim .. jako para :D a z markusem wiesz jak to się mówi przelotny romans
Albo Jamie będzie jej najlepszym przyjacielem ever Frendzone Xd
Póki co friendzone, zobaczymy co będzie później haha ; D
Usuńciesze się, że Cię rozwesela, też właśnie choruję i rozweselam się z kolei pisaniem ^^
Pozdrawiam :*