Naiwnie wierzyła, że już po wszystkim, że usunął zdjęcia i dał sobie
spokój. Czekając przy barze na kawę, próbowała jakoś poukładać myśli. Dawno wyciągnęła
wnioski z tej przykrej lekcji. Nigdy więcej przypadkowych związków. Czym sobie
zasłużyła na to wszystko? Przychodziło jej do głowy jedno powiedzenie – karma
to suka. Ale nie chciała być już ofiarą. Miała dość ciągłych smsów, strachu… W
jednej chwili postanowiła, że nie da się kolejny raz zastraszyć. Odpisała od
razu, korzystając z chwili odwagi. „Nie zastraszysz mnie. Jeśli mnie oblejesz,
wszyscy się dowiedzą.”
Niosąc dwa papierowe kubki z kawą, była z siebie bardzo dumna. Nie ma
mowy, nie zepsuje jej dnia. Wyłączyła telefon i nie zamierzała
sprawdzać, czy odpisał. Powinna była od razu tak zrobić. Co ma być to będzie…
Jamie obudził się dopiero kiedy wsiadła do samochodu i zatrzasnęła
drzwi. Spojrzał na nią zaspanymi oczami i lekko się uśmiechnął.
- Kawa?
- Trzymaj. Całe szczęście, że wcześnie otwierają – stwierdziła i upiła
spory łyk gorącej kawy. Przyjemne ciepło rozeszło się po jej ciele. Była daleko
od problemów, teraz wydawały się nieważne. Spoglądając na Jamiego, który
podniósł oparcie i siedząc wygodnie popijał kawę, zastanawiała się dlaczego tak
właściwie wplątała się w aferę z Markusem. Może nie potrafiła tworzyć
normalnego związku? Wybierała nieodpowiednich facetów i nie potrafiła tworzyć z
nimi normalnych relacji… Podobnie było z jej pierwszym chłopakiem. Spotykali
się, jednak nie byli ze sobą blisko. Nie przeżywała tego tak jak wówczas jej
rówieśniczki. Nie ekscytowała się każdą wiadomością od niego, nie wyczekiwała
spotkań… Właściwie to nawet nie wiedziała czy w ogóle jej zależało. Przestali
się kontaktować samoistnie. Mama zaczęła pić, a Lana wycofywała się, zaszywała
się w pokoju, nie odpowiadała na telefony… I jakimś sposobem bez słowa zerwali
znajomość. A ona ze zdziwieniem stwierdziła, że samej jej lepiej. Teraz nie była
tego pewna. Raz myślała, że jest dobrze, a raz, że chciałaby mieć kogoś
bliskiego.
Jamie stwierdził, że najlepiej będzie jechać do domu dopiero po
obiedzie, dając sobie czas na całkowite wytrzeźwienie. Lana nie mogła się nie
zgodzić, choć i tak wcale nie spieszyło jej się do domu. Było fajnie. Chodzili
po okolicy, to znowu siedzieli w barze, albo w samochodzie. Czas mijał zaskakująco
szybko, mimo że nie robili nic konkretnego.
Minęła 16, kiedy Jamie zatrzymał samochód przed domem przyjaciółki.
Pokuśtykała do domu, chcąc jak najszybciej pozbyć się sukienki i wysokich
butów. Ustanowiła życiowy rekord, nigdy nie chodziła na obcasach tak długo.
Kiedy weszła do domu, usłyszała głosy z salonu. Mijając go, nie mogła
nie zauważyć, że mieli gościa. Roy siedział dokładnie na przeciwko drzwi i
patrzył prosto na nią, gdy przystanęła przyglądając się. Najwyraźniej zjedli właśnie obiad.
-
Lana, jesteś wreszcie. Zjesz coś? – zapytała
Kim, gotowa pobiec i podgrzać dla niej jedzenie.
- Nie, dzięki, jadłam już – odparła od razu.
Niepokoił ją wzrok przyrodniego brata. Oglądał jej sylwetkę z zaciekawieniem, wcale się z tym nie kryjąc.
Mogła zrobić tylko jedno. Szybko zniknęła z pola widzenia idąc do pokoju, gdzie
z ulgą pozbyła się ciuchów i ubrała znacznie wygodniejsze. Miała ochotę
wskoczyć pod prysznic, ale musiała zejść na dół. Kim ciągle ją prosiła o to, by
dotrzymywała im towarzystwa, kiedy przychodził jej syn. Ciągle liczyła na to,
że się zaprzyjaźnią. Lana doszła nawet do wniosku, że sama nie miałaby nic
przeciwko, gdyby nie to, że ciągle nie mogła zrozumieć tego faceta. Pojawiał
się i znikał, nic nie wyjaśniając. Ciągle nie wiedziała, po której był stronie.
Pomagał jej, czy tylko tak jej
się wydawało?
Chcąc nie chcąc, zeszła w końcu na dół,
ubrana już w wygodne dżinsy i bluzę. Cała trójka siedziała dalej na swoich
miejscach. Roy przywitał ją uśmiechem. Przez następne pół godziny słuchali
ożywionej rozmowy Jima i Kim, a sami niewiele się włączali. Kiedy rozmowa znów
zeszła na imię dla dziecka, Lana stwierdziła, że to najlepszy moment, żeby
wyjść pod pretekstem zrobienia sobie kawy. Czekając aż ekspres spełni swoje
zadanie, zastanawiała się nad postawą przyrodniego brata. Kiedyś był wściekły z
powodu ślubu ich rodziców, a teraz coraz częściej u nich bywał. Czyżby
przekonał się do Jima?
- Zostanie coś dla mnie? – usłyszała głos Roya tuż za nią. Czy to ona
była ciągle zamyślona, czy on tak cicho się podkradał za każdym razem?
- Możliwe – odwróciła się twarzą do niego, jak zwykle zdziwiona, że
był aż tak wysoki. Musiała unieść głowę, by móc spojrzeć na jego twarz.
Odsunęła się, czując że przestrzeń między nimi stała się nieznośnie mała.
- Dzwoniłem do ciebie – powiedział krótko, a ona nagle uświadomiła
sobie, że od rana nie włączyła telefonu. Wyjęła go z kieszeni spodni. Gdy się
włączył, zaczęły przychodzić smsy, jeden po drugim. Informacje kto próbował się
kontaktować i niestety kolejna wiadomość od Markusa.
-Dlaczego? – zapytała trochę głupio, jednak dziwił ją fakt, że chciał
się z nią skontaktować.
- Nie wiem, myślałem… Chciałem się upewnić, czy mój braciszek nie
robi już żadnych numerów. – wzruszył ramionami, nie spuszczając z niej oczu.
Dokładnie w tym samym czasie, kiedy to mówił, odczytywała smsa. Markus
tym razem się nie rozpisał, nie dołączył też żadnego zdjęcia. “Jeszcze
zobaczymy…”.
- Co? – mruknęła, a dopiero po chwili dotarło do niej co mówił Roy. Już
miała odpowiedzieć, że wszystko jest absolutnie w porządku, ale zmieniła
zdanie, Co jej szkodzi powiedzieć mu prawdę? Nie było żadnej tajemnicy, skoro i
tak miał już okazję obejrzeć zdjęcia.
Podniosła telefon, tak by
zobaczył krótką wiadomość na ekranie.
- To od niego? – westchnął Roy –
zajmę się tym. Nie przejmuj się.
Mówił krótko i rzeczowo, a ona
czuła się trochę głupio. Nie wiedziała co powiedzieć. Zauważyła grymas złości
na jego twarzy. Zdenerwował się? Zaczęła się zastanawiać jaki jest powód… I
nagle uświadomiła sobie, że zachowuje się jak typowa nastolatka analizująca
każde słowo chłopaka, tylko po to żeby dowiedzieć się czy mu się podoba. Nie
wiedziała tylko, czy bardziej zmartwiło ją własne myślenie, czy to że
niespodziewanie dotarło do niej, że Roy wywoływał u niej takie emocje.
- Niby jak? – zapytała starając
się o tym nie myśleć.
- Mam swoje sposoby. Coś wymyślę
– uśmiechnął się lekko i po prostu się odwrócił, kierując kroki do drzwi.
- Ale dlaczego? – zapytała nie
mogąc się powstrzymać. Wlepiała wzrok w jego plecy, kiedy zatrzymał się w progu
– nagle chcesz być moim bratem?
- Nie chcę – odparł od razu, nie
odwracając się w jej stronę. I kiedy już myślała, że po prostu sobie pójdzie,
dodał – nie myślę o tobie jak o siostrze.
I nagle Lana zapomniała o tym,
jak upierała się, że ma dość facetów do końca życia. Zasypiając, zastanawiała
się, czy to w ogóle możliwe, że mu się podobała. A także czy on wpadł w oko
jej… Stanowił dla niej ogromną tajemnicę i to zdecydowanie ją przyciągało.
Stwierdziła, że musi po prostu poczekać i sprawdzić, czy polubiłaby go jako
osobę. Tak naprawdę zamieniła z nim zaledwie kilka słów.
„Co myślisz
o Royu?” – napisała do Jamiego, nie tłumacząc skąd w ogóle takie pytanie
„Wygląda na dupka. A co?”
„Istnieje
możliwość, że mu się podobam. Chyba urojona, ale jednak ;P”
„Tak jak w
przypadku każdego faceta na tym świecie. Nie wymyślaj już, idź spać ;)”
Nie musiał tego pisać, zrobiła
to jakoś w połowie smsa, a rano kilka minut zajęło jej szukanie telefonu w
pościeli. Kilka godzin później stwierdziła, że to niesamowite, jak podziałać
może przyznanie się chłopaka do zainteresowania. Lana myślała o Royu
kilkakrotnie, analizowała te kilka słów, które od niego usłyszała. W chwili
słabości, nawet opowiedziała o tym Emilce.
- Wiedziałam! – ucieszyła się,
siedząc pod klasą obok Lany – niby taki spokojny, tajemniczy facet, a tak
naprawdę drzemie w nim gorący kochanek!
- Znowu zaczęłaś czytać
harlekiny?
- Możliwe… Ale to nie ma nic do
rzeczy. Nie pomagałby ci, gdyby mu nie zależało, sama mówiłaś, że nie jest zbyt
rodzinny. Jestem pewna, że niedługo cię gdzieś zaprosi. I masz się zgodzić.
Emi zawsze miała odpowiedź na
wszystko. Lana nie spodziewała się tylko, że aż tak zna się na facetach. Nie
dalej jak dwie godziny później, kiedy wychodziły ze szkoły, zobaczyły wysokiego
chłopaka w skórzanej kurtce. Stał tyłem do nich, jednak Lana wszędzie
rozpoznałaby te słomkowe, falowane włosy sięgające nieco za uszy.
- To Roy – stwierdziła cicho,
ostrzegając Emi. Ona lekko pchnęła koleżankę, zachęcając ją do tego, by
podeszła i przywitała się. Zrobiła to, choć wcale nie była pewna czy powinna.
- Co tu robisz? – zapytała,
stając za nim. Odwrócił się i zmierzył
ją tym swoim dziwnym, obojętnym spojrzeniem.
- Czekam na ciebie – widząc jej
pytające spojrzenie, od razu wyjaśnił – gadałem z Markusem, mam nadzieję, że
pomogło.
- Dziękuję – odparła zaskoczona.
Czuła się niezręcznie, jak za każdym razem, gdy chodziło o wstydliwą sprawę z
nauczycielem. Starała się nie zastanawiać nad tym, co Roy o niej myślał. Sama
wciąż zastanawiała się nad tym jak mogła wdać się w taki romans. Nie rozumiała
dlaczego jej pomagał. Sama była sobie winna i dobrze o tym wiedziała. Może
widział w niej łatwy cel?
- Dlaczego to robisz? – zapytała
po chwili, nie mogąc dłużej wytrzymać – oczekujesz czegoś w zamian?
- Wszystko musisz analizować? –
zapytał. Delikatnie się uśmiechnął, co niesamowicie
zmieniało surowy jak dotąd wyraz jego twarzy – nie chcę zaciągnąć cię do łóżka.
Zaprosiłbym cię na piwo, ale teraz weźmiesz to jako zapłatę.
Uśmiechnął się nieco szerzej i
po prostu odszedł zostawiając Lanę oszołomioną jego bezpośrednimi słowami. Zastanawiała
się, czy on zdawał sobie sprawę, jak pociągające było to tajemnicze a
jednocześnie zupełnie wyluzowane zachowanie. Westchnęła. Była zła na siebie. Po
całej akcji z Markusem miała naprawdę dość jakichkolwiek relacji
damsko-męskich. Roy stawał się chyba wyjątkiem. Westchnęła, była
przytłoczona natłokiem własnych myśli. Miał rację, wszystko analizowała.
Zachowanie przyjaciół, sytuację w domu, no i oczywiście całą sprawę z mamą.
Codziennie zastanawiała się, co powinna zrobić. Kilkakrotnie myślała już o tym,
by ją odwiedzić, ale szybko rezygnowała. I zaczynała myśleć od nowa. Ciągła,
nieustanna analiza… Pytanie tylko jak niby miała przestać?
- Na twoim miejscu brałabym się
za niego – stwierdziła Emi łapiąc Lanę pod ramię. Razem opuściły teren szkoły.
Jak zwykle rozdzieliły się i każda ruszyła w swoją stronę.
- Czy ja jestem sztywna i nie
potrafię się wyluzować? – zapytała siedząc na kanapie miedzy Jamiem i Tedem.
Byli w połowie oglądania nudnego filmu. Podejrzewała, że wybrali go ze względu
na bogato obdarzone aktorki, bo nic innego po prostu nie mogło przykuć uwagi.
Ted przysypiał, trzymając butelkę piwa opartą o brzuch, a Jamie oglądał z
zainteresowaniem.
- Co? – zapytał tylko, nie
odwracając wzroku od telewizora.
Ted wyciągnął rękę podając jej
upite do połowy piwo.
- Masz i przestań wymyślać.
Upiła kilka łyków, próbując
skupić się na filmie. Po 10 minutach wstała i postawiła pustą butelkę na
najbliższej szafce.
- Zmywam się – stwierdziła
narzucając skórzaną kurtkę – na razie.
Zdziwiła się, kiedy spojrzała na
zegarek. Zawsze kiedy u nich siedziała, czas mijał niesamowicie szybko. Nawet
jeżeli oglądali durny film, albo po prostu się nudzili. Kiedyś pewnie zostałaby
na noc, ale od kiedy Kim mieszkała z nimi, musiała się ograniczać. Tata wyznał
jej, że ciągle suszy mu o to głowę.
Zanim złapała miejski autobus i
dotarła do domu, zrobiło się jeszcze później. Spali już, kiedy cicho wchodziła
po schodach. Razem z nią szedł Vincent, który zawsze wyczekiwał jej powrotu.
Wzięła go na ręce i położyła na kanapie, głaszcząc milutką, białą sierść. Miała
zamiar iść pod prysznic, ale zrezygnowała. Po prostu zrzuciła ubrania i w
bieliźnie wdrapała się na łóżko.
Zasnęła od razu i wydawało jej
się, jakby to po chwili otworzyła oczy, a nie rano. Dni mijały niesamowicie
szybko. Zupełnie jakby codziennie powtarzały się te same etapy. Szkoła, dom,
mieszkanie chłopaków, spanie i tak w kółko. Przez kolejne dni był spokój,
Markus przestał się odzywać, ale Lana nie cieszyła się przedwcześnie. Wcześniej
też myślała już, że to koniec, a okazało się, że wcale nie miał dość szantażów.
Odetchnęła, kiedy okazało się, że zaliczyła francuski. Nie patrzył na nią,
kiedy oznajmiał, że dostała 3. Cieszyłaby się bardziej, gdyby nie świadomość,
że do zaliczenia miała jeszcze jeden, ostatni semestr.
Zbliżała się przerwa
międzysemestralna, na którą Lana i Emi z niecierpliwością czekały. Jamie i Ted
mieli wolne w późniejszym terminie, a do tego planowali plener malarski razem
ze znajomymi z roku, więc Lana nie mogła liczyć na ich towarzystwo. Perspektywa
całych dni spędzonych w domu razem z Kim i Jimem także nie była szczególnie
kolorowa. Może właśnie dlatego, w niedzielne popołudnie po prostu wybrała numer
Roya. A może chciała udowodnić i jemu, i sobie, że wcale nie jest taka nudna?
- Piwo? – zapytała po prostu,
kiedy odebrał.
- Nie – zrobił krótką przerwę,
podczas której Lana zdążyła się jednocześnie zdziwić i zawieść, a później dodał
– Wolałbym coś mocniejszego.
- Ostro pogrywasz – zaśmiała się.
Przez takie zagrywki jeszcze bardziej ją intrygował.
- Na rynku o siódmej.
- W porządku – szybko
odpowiedziała, zanim zdążyła się zastanowić. Bała się, że mogłaby zmienić
zdanie.
Jest!
OdpowiedzUsuńJako pierwsza skomentuję ten rozdział. :-D
Jest to chyba mój pierwszy komentarz na Twoim blogu, mimo to już długi czas jestem Twoją wierną czytelniczką. :-)
Rozdział jest po prostu rewelacyjny. Trochę mało w nim Jamiego, ale to nic, bo jest Roy. Bardzo tajemniczy, intrygujący Roy. ^^
Weny, weny i jeszcze raz weny. :-*
Cieszę się, że ktoś to czyta ^^ A myślałam, że ludzie tylko od czasu do czasu przypadkiem wchodzą na tego bloga i jeszcze szybciej z niego wychodzą:D
UsuńZ taką motywacją od razu chce się pisać :)
Jamiego nie zabraknie, nie mogłabym tego zrobić, bo jest moim "oczkiem w głowie" xD
Dziękuję i pozdrawiam! :)
Nareszcie jest!
OdpowiedzUsuńRozdział świetny.
Czekam na następny. :D
Super rozdział! Czekam na next.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam.
www.odszukacprzeznaczenie.blog.pl