Dlaczego
nieobecność jednej osoby może być aż tak odczuwalna? Lana ciągle zerkała na
telefon, sprawdzając czy nie ma odpowiedzi od Jamiego. Nie było go dopiero od
tygodnia, ale strasznie za nim tęskniła. Dostawała od niego smsy co wieczór,
poprzedniego dnia tylko dwa. Po tym jak Emi wyciągnęła informacje od Teda,
wiedziała już czym był tak zajęty. Wcale się nie dziwiła, sama uważała go za
świetnego faceta, do tego był niesamowicie przystojny i zawsze uganiały się za
nim jakieś dziewczyny. Nie miała nic przeciwko temu, ale wcześniej mówił jej o
wszystkim, wiedziała co myślał o każdej z nich… Czuła się dziwnie, kiedy nie
mogła po prostu do niego zadzwonić, tak bez żadnego powodu. Nie chciała robić z
tego wielkiej sprawy, pewnie nawet nie namawiałaby Emi do szpiegowania, gdyby
nie fakt, że strasznie chciała zeswatać ją z Tedem. Równie dobrze sama mogła
zadzwonić.
Westchnęła. Telefon milczał, nie
pisał ani Ted, ani Roy… Akurat kiedy naprawdę nie miała co ze sobą zrobić. Siedziała
na kanapie w swoim pokoju, tata był w pracy, Kim umówiła się z jakąś koleżanką.
Wokół panowała nieznośna cisza. Włączyła telewizor i zaczęła skakać po
kanałach. Dopiero wtedy telefon się rozdzwonił.
- Co robisz, ślicznotko? –
uśmiechnęła się, słysząc głos Elwina.
- Nic, właśnie oglądam…
- Nieważne – przerwał jej i od
razu dodał – idziemy pobiegać, tylko powiedz mi gdzie mam po ciebie przyjść.
- Co? Jest ciemno – zdziwiła
się. Obróciła się by spojrzeć na budzik przy łóżku. Było po 21.
- No właśnie. Jak będę miał
kaloryfer na brzuchu to będziemy biegać w dzień i to bez koszulek.
Roześmiała się. Wolała przystać
na ten dziwny pomysł, niż dalej nudzić się w samotności.
- Ubierz się na czarno, wtopimy
się w noc.
Zastanawiała się, skąd on brał
takie dziwne pomysły. Pół godziny później stał już przed jej domem ubrany w
czarne dresy i bluzę. Przy tym białe adidasy bardzo rzucały się w oczy. Posłuchała
jego rady i również założyła ciemne ubrania. Podeszła do niego i ze zdumieniem
stwierdziła, że włosy jak zawsze miał idealnie ułożone.
Uśmiechał się szeroko, witając
ją. Zaczęli biec od razu, przed siebie. Nawet nie zwracali uwagi gdzie
zmierzali. Rozmawiali przy tym, wypominając pamiętny koncert.
- Masz pozdrowienia od mojej
mamy – stwierdził chłopak w pewnym momencie – musisz kiedyś wpaść, bo uznała że
jesteś idealną dziewczyną dla mnie.
- Dobra dobra, tylko żeby nie
doszło do ślubu – zaśmiała się. Nie przeszkadzała jej ta cała parodia. El był
zadowolony, jak twierdził, przynajmniej na jakiś czas miał spokój.
- Nie wyobrażasz sobie jaka jest
dumna, jednak nie ma geja w rodzinie. Tyle wygrać!
- W końcu będziesz musiał się przyznać.
- Ale nie będzie mogła
powiedzieć, że nie próbowałem….
El miał znacznie lepszą
kondycję. W ogóle się nie zmęczył, kiedy Lana zatrzymała się zadyszana. Wokół
panowała cisza, nie było zupełnie nikogo oprócz nich. Chłopak jak gdyby nigdy
nic, wyciągnął z kieszeni skręta. Odpalił, zaciągnął się i podał jej, a ona nie odmówiła.
- Czy ty nigdy nie jesteś
kompletnie czysty? – zapytała całkiem poważnie, uświadamiając sobie, że do tej
pory nie spotykali się na trzeźwo. Impreza, koncert…
- Czasem się zdarza, ale wtedy
nie jestem taki towarzyski – odparł ze śmiechem.
- A ja przez Ciebie zaczynam nie
poznawać samej siebie – stwierdziła głęboko się zaciągając. Dziwne uczucie,
niby nic takiego a już po chwili zaczynali nabijać się ze wszystkiego. Trochę
biegali, trochę szli i coraz częściej robili sobie przystanki. W końcu
wylądowali obok zupełnie przypadkowego budynku. Był to rozpadający się
drewniany dom. Dach opadał do środka, gdzieniegdzie zupełnie pozbawiony desek.
Okna były powybijane. Nie protestowała,
kiedy El pchnął spróchniałe drzwi i wszedł do środka. Zakradła się zaraz za
nim. W środku było zupełnie pusto. Nic poza gruzem i brudem.
- Wierzysz w duchy? – zapytał
chłopak rozglądając się – Może jest nawiedzony?
- Ty jesteś nawiedzony –
stwierdziła zupełnie poważnie.
W końcu usiedli pod ścianą,
która wyglądała najsolidniej ze wszystkich.
- Wiesz co, Lanka, jesteś
naprawdę świetną dziewczyną – powiedział jakby nigdy nic – można się z tobą
świetnie bawić i to bez wódki.
- Może wódka nie jest taka
świetna jak się wszystkim wydaje? – wzruszyła ramionami.
- Czy ja wiem… Nasza paczka nie
robi niczego innego. Spotykamy się, pijemy, wariujemy i nic więcej. Nawet nie
pamiętam, czy kiedykolwiek robiliśmy coś innego. Chyba mam tego trochę dość.
- Więc czemu się z nimi
trzymasz? – przyglądała mu się uważnie, widząc, że naprawdę zebrało mu się na
wyznania.
- Chyba tylko oni mnie
akceptowali. Ludzie nie mogą pojąc jak facet może lubić się ubierać, nie
wspominając o makijażu.
- Pewnie dlatego większość
wygląda beznadziejnie – stwierdziła Lana, czym wywołała wybuch śmiechu Ela.
Było już po północy, jednak
wcale nie spieszyło im się do domu. Chłopak odprowadził ją dopiero po
pierwszej. Na odchodnym powiedział coś bardzo dziwnego:
- Wiesz co… Uważaj na Roya. Zasługujesz
na coś lepszego – powiedział to niepewnie. To był jego najlepszy kumpel, nic
dziwnego że nie chciał mówić o nim nic złego. Odszedł, zanim zdążyła zapytać o
co chodzi.
Od tej
pory Elwin stał się stałym elementem w jej życiu. Kilka dni później uległa jego
prośbom i odwiedziła go. Odegrała rolę, siedząc przy kolacji z jego mamą.
Później zamknęli się w pokoju i po prostu oglądali filmy, śmiejąc się z tego co
mogła w tym czasie myśleć. Znali się niedługo, a jednak opowiadali sobie o
wszystkim. Lana praktycznie codziennie wspominała mu o Jamiem, Emi i Tedzie.
Chciała go przedstawić przyjaciółce, ale ona, nie wiedząc czemu niemal każdy
wieczór miała zajęty. To co robiła, okryte było wielką tajemnicą, a wszystkie
pytania zbywała krótkimi odpowiedziami „to nic takiego”.
Z Royem
spotkała się dopiero w sobotę. Ciągle nie wiedziała, co Elwin chciał jej
powiedzieć, ale z drugiej strony nie zauważyła nic niepokojącego w zachowaniu
przyrodniego brata. Właściwie pociąg do niego trochę osłabł. Chyba na
początku tak ekscytował ją ten zakazany owoc… A teraz nie było to takie ważne.
Nie wiedziała dlaczego, czy to przez ostrzeżenie Ela, a może dlatego że znów
zajęta była lekcjami i przyjaciółmi.
Roy
najwyraźniej to zauważył. Próbował umówić się z nią wcześniej, ale się
wykręciła. Była umówiona z Elem na kolejne bieganie i nie chciała z tego
rezygnować. Nie mówiła mu o tym, czuła że nie byłby zadowolony, że spędzała
tyle czasu z jego kumplem. Nawet jeśli nie mógł być dla niego żadną
konkurencją.
Sobotnie
spotkanie nie wyglądało jak poprzednie. Mieli pójść na piwo, ale zaproponował
przejażdżkę. Zgodziła się, miała dość monotonnych posiedzeń w barze. Gadali,
jadąc przed siebie. Początkowo po prostu krążyli po mieście. Dopiero później Roy
skierował się w tą samą stronę, gdzie kiedyś ją pocałował.
Czyżby powtórka?
Przyspieszył,
pokonując kolejne kilometry. Rozmowa toczyła się swobodnie, jak zawsze. Aż do
momentu, gdy zatrzymał się pośrodku niczego. Wokół nie było ani jednego domu,
zresztą nie było nawet jednej latarni.
- Dlaczego stajesz? – zapytała
zaciekawiona, rozglądając się.
- Nie wiem, może potrzebuję jakieś odmiany? – zaśmiał się. Niby nie
zrobił nic podejrzanego, ale Lana poczuła jakiś dziwny niepokój. Czyżby dziwne
ostrzeżenie Elwina wciąż ją martwiło? – Chodź
Sam wysiadł z samochodu i zatrzasnął drzwi. Było ciemno, tylko księżyc
dawał delikatne światło. Lana miała mieszane uczucia. Zaczęła się zastanawiać,
czy nie powinna być zachwycona romantyczną scenerią zamiast się zamartwiać…
Nigdy nie była typem romantyczki.
Roy przyciągnął ją do siebie, kiedy tylko się zbliżyła. Opierał się o
maskę samochodu i jak zawsze beztrosko się uśmiechał. Pozwoliła mu się
pocałować, w końcu robili to tyle razy… I nagle okazało się, że przyjazd tutaj
nie był przypadkowy. I najwyraźniej mówiąc, że potrzebuje odmiany nie miał na
myśli zmiany otoczenia. Nie czekał, od razu wsunął dłonie pod jej bluzkę i
zaczął sunąć w górę po jej plecach… Chciała się odsunąć, ale był w swoim
świecie, skupił się na składaniu pocałunków na jej szyi.
- Przestań – powiedziała i dopiero wtedy to do niego dotarło.
- Co? Myślałem, że lubisz zabawę – zniknął ten jego cwany uśmieszek.
- Ale z jakimiś granicami – odparła cicho, zaskoczona złością malującą
się na jego twarzy. Popełniła błąd wplatając się w romans z Markusem, sądziła
że to rozumiał…
- Do tej pory ich nie miałaś, widziałem zdjęcia – prychnął. Zrobiła
krok w tył, nie bardzo wiedząc jak powinna zareagować. Nagle uderzyła ją
świadomość, że był klasycznym facetem dążącym tylko do jednego.
- Myślałam, że jesteś inny – wyrzuciła z siebie, nie mogąc się
powstrzymać.
Nic nie odpowiedział, usłyszała tylko kolejne prychnięcie. Gwałtownie
się odwrócił i szybko wrócił do auta. Lana nie widząc innego wyjścia, również
skierowała się do drzwi samochodu. I tu czekała ją niespodzianka. Zanim zdążyła
chwycić za klamkę, chłopak gwałtownie wycofał i bez chwili wahania ruszył w
drogę powrotną.
- Heej! – wrzasnęła zaskoczona. W pierwszej chwili myślała, że się z
nią droczy, ale kiedy zniknął z jej pola widzenia, zrozumiała że po prostu ją
zostawił. Pośrodku niczego – Jasna cholera!
Przez chwilę stała tak, wpatrując się w ciemny horyzont. Zaczęło
ogarniać ją przerażenie. Nie przypominała sobie, żeby po drodze był jakiś
przystanek, przynajmniej nie blisko. Nerwowo obmacała kieszenie i odetchnęła z
ulgą, znajdując telefon.
W pierwszej chwili chciała zadzwonić do ojca, ale szybko zorientowała
się, że nie był to najlepszy pomysł. Nie mogła przyznać się kto ją tu zostawił.
Jamie był gdzieś daleko i od rana nie dawał znaku życia. Emi nie miała
samochodu, podobnie jak jej siostra.
- El? – powiedziała drżącym głosem, kiedy odebrał po dwóch sygnałach.
- Cześć śliczna, co tam?
- Miałeś rację.
- Co się stało? – dopiero teraz zauważył, że coś było nie tak.
- Nie wiem gdzie jestem i nie mam jak wrócić – mówiąc to rozejrzała
się. Ciągle nie mogła uwierzyć, że znalazła się w takiej sytuacji. Słyszała jak
łamał jej się głos – nie mógłbyś po mnie…?
- Ej, spokojnie, coś wymyślę – przerwał jej – pożyczę auto ojca, tylko
powiedz gdzie mam jechać.
Wytłumaczyła mu jak dojechać i ile mniej więcej kilometrów od miasta
była.
- Nie martw się, niedługo będę.
Kolejne minuty ciągnęły się w nieskończoność. Lana uspokoiła się i
zaczęła zastanawiać się nad tym co się stało. Nie mogła uwierzyć we własną
głupotę. Kolejny facet okazał się zwykłym dupkiem. Czy ona była ślepa? Jak
mogła przez cały czas wierzyć w jego dobre intencje? Wiedziała jedno –
przestanie brać udział w rodzinnych kolacjach. Nie usiądzie z nim przy jednym
stole, nigdy.
Piętnaście minut później zobaczyła ciemny, mały samochód. El zatrzymał
się obok niej, a ona bez wahania wsiadła.
- Musisz mi wszystko opowiedzieć – gdyby nie wzburzenie, pewnie wybuchnęła
by teraz śmiechem. Czasem do złudzenia przypominał dobrą przyjaciółkę.
- Nie ma o czym… Uznał, że najwyższa pora mnie przelecieć, a jak się
nie zgodziłam to odjechał.
- To kompletny kretyn. Większy niż sądziłem.
- To Twój kumpel… Nie będzie chciał, żebyś się ze mną widywał.
- Przestanę widywać się z nim – wyszczerzył zęby w szerokim uśmiechu i
dopiero teraz przekręcił kluczyk w stacyjce. Zawrócił i ruszyli w kierunku
miasta.
- On ciągle zmienia dziewczyny, właściwie nie wiem czy z tobą nie
był najdłużej… Myślałem, że może się wreszcie ogarnął.
- Faceci się nie ogarniają… - westchnęła i wygodnie rozsiadła się na
fotelu. Nagle wszystkie emocje opadły. Roy okazał się dupkiem, ale to nie
koniec świata, nie miała zamiaru za nim płakać. Ze zdumieniem
odkryła, że zdecydowanie bardziej zmartwiła ją możliwość zakończenia przyjaźni
z Elwinem. Bała się, że będzie trzymał ze swoim kumplem. Cóż, pod tym względem
też różnił się od większości facetów.
- Ta randka ci nie wyszła, więc
co powiedz na fikcyjną randkę ze mną? Powiedziałem, że jadę po ciebie i mama
uparła się, że musisz przyjść na kolację.
- Skoro muszę… - uśmiechnęła się lekko. Naprawdę
polubiła mamę Elwina, chociaż cała znajomość z nią opierała się na kłamstwie.
Jadąc do domu kolejny raz spojrzała na telefon. Na ekranie pojawiło się
powiadomienie o wiadomości. Jamie! Lana od razu chciała opisać mu całą sytuację,
w której się znalazła. Rozmyśliła się, kiedy otworzyła smsa i pojawiło się
zdjęcie przyjaciela w gronie dwóch dziewczyn. Ciągle się bawił, nie chciała
zawracać mu głowy. Przynajmniej nie udawał przed tymi dziewczynami, wszyscy po
prostu dobrze się bawili. Jamie nigdy nie udawał, zawsze szczerze przedstawiał
sytuację. Może właśnie dlatego tak bardzo go lubiła?
- Mmm niezłe ciacho – mruknął El zerkając kątem oka na jej telefon –
ciągle słyszę o tym Jamiem, kiedy w końcu go poznam?
- Mówiłam ci, że jest zdecydowanie hetero
- Popatrzeć nie można? I skąd ta pewność? Jeśli byłby hetero już dawno
zacząłby się do ciebie dobierać. Nawet ja nie umiem przejść obojętnie –
uśmiechnął się udając, że bezczelnie błądzi wzrokiem po jej ciele.
Parsknęła głośnym śmiechem. Tak krótko się znali, ale on i tak potrafił
rozśmieszyć ją w każdej sytuacji.
O, Nareszcie jest! :D
OdpowiedzUsuńRoy to dupek do kwadratu. Jak mógł to zrobić - jakby nie było - swojej siostrze!
Teraz głową kręcę z miną dezaprobaty.
A El to świetny gość :D
I szczerze zaczęłam się zastanawiać nad słowami Ela.....
Czyżby Jamie jednak homo? :D
Choć wątpię żeby tak było. Ale jeszcze dużo może się wydarzyć, więc kto wie? :)
Pozdrawiam i życzę weny :*
Och ! Świetnie
OdpowiedzUsuńmyślałam że tak będzie z Roy'em nie wiem dlaczego ale miałam takie przeczucie
A El jest extra postacią
Hejka !
OdpowiedzUsuńTrochę się naczekałam, ale nic nie poradzę na to, że lubię twoją historię :P
Świetny rozdział, raczej nie trzeba wspominać, że jak zwykle się nie zawiodłam :P
Roy..... on trochę mnie zawiódł ( ale czego się można spodziewać po większości facetach ? ), Jamie... tęsknię za nim!!!!! A El, hmmmm.... zawsze chciałam mieć przyjaciela geja, więc ZAZDROSZCZĘ JEJ!!!
Czekam na nexta, pozdrawiam i zapraszam do mnie :*****