poniedziałek, 22 września 2014

Rozdział szósty - ogólna histeria i kolejny krok do całkiem nowej Lany


- Jestem taka dumna! – powiedziała głośno Emilka, kiedy razem ubierały kurtki, będąc już na zewnątrz. Widząc minę koleżanki wybuchła głośnym śmiechem – wyglądasz jakby ktoś umarł. Lana, zarwałaś gorącego faceta!

- Jesteś nienormalna – Lana nie wytrzymała i zaczęła śmiać się razem z nią – wyobraź sobie minę gorącego faceta, kiedy zobaczy nas w szkole.

Żartowały z tego przez całą drogę – kiedy szły na przystanek, jechały przez miasteczko i kiedy wchodziły do domu Lany. Jima nie było, nie wrócił jeszcze z dyżuru. Dziewczyny już w progu ściągnęły buty i weszły na górę.

- Co za cholerny wynalazek… - mruczała Emi pod nosem wspinając się po drabince na łóżko Lany. Ona weszła zaraz za nią. Położyły się na plecach i patrząc w spowity cieniem sufit kontynuowały rozmowę.

- Nie zasnę jeśli nie powiem ci wszystkiego o moim spawaczu. Pomijając jego zamiłowanie do spawania, to świetny koleś… Założę się że ma kaloryfer na brzuchu. Jeśli moja randka z Jamiem się nie uda, będę za nim latała jak szalona. I złamię przy tym wszystkie zasady, które wyczytałam w „Mężczyźni są z Marsa, a kobiety z Wenus”.

Śmiały się dłuższą chwilę a Lana zastanawiała się jak to możliwe, że do tej pory samotność tak jej odpowiadała? Nie wiedziała dlaczego, ale naprawdę uwielbiała tą świrniętą, różową dziewczynę.

Kiedy Emi zasnęła, Lana jeszcze chwilę leżała starała się nie głowić już nad tą nową znajomością. Było, minęło, koniec. Spojrzała na telefon. Dopiero teraz zauważyła smsa od Jamiego.


„Żyjesz, mała? Dzisiaj ci odpuszczam, ale w następny piątek jesteś moja, musisz poznać moich kumpli. Dobrze się bawiłaś?”


         Oczy jej się kleiły, kiedy odpisując próbowała w jednym zdaniu ująć całą dramaturgię wieczoru.





 

          Obudziła się grubo po 10. Emi nie było obok, jednak szybko ją zlokalizowała. Zdążyła już wziąć prysznic, ubrać się i jakimś cudem znów doprowadziła swój wygląd do ideału. Każdy włos na swoim miejscu, makijaż, ubranie. A Lana patrzyła w dół z łóżka pod sufitem i zastanawiała się skąd ma wziąć energię żeby pokonać te kilka szczebli.

           - Muszę lecieć, mam parę spraw do załatwienia a potem ta randka… Dam znać jak poszło – oznajmiła Emi i pomachała jej zanim jeszcze zniknęła w drzwiach.

 Dopiero po kilku minutach Lana zeszła na dół. Czuła się jakby przespała 2 godziny, a nie 7. W łazience doznała szoku widząc swoje odbicie. Makijaż zdecydowanie powinna była zmyć przed snem. Wyglądała jak zombie. Zmycie tego nieszczęścia zajęło jej grubą chwilę.

Kiedy zeszła na dół, Jim siedział przy stole z kubkiem w ręce. Parsknął śmiechem widząc ją.

- Jakaś niezła impreza co? Wreszcie widzę w Tobie moje geny – śmiejąc się wstał i zaparzył dla niej kawę.

Pastwił się nad nią dopóki nie usłyszał kroków w przedpokoju. Do kuchni zajrzał Jamie i także się roześmiał. Później przywitał się z Jimem i zwrócił się do dziewczyny.

- Cześć Lenny, po twoim smsie, stwierdziłem, że muszę wpaść to zobaczyć.

- Patrzcie i podziwiajcie, tak wygląda ofiara po wieczorze z Emi – mówiąc to spiorunowała chłopaka wzrokiem. Nie pamiętała co właściwie do niego napisała, ale ostatnie czego chciała, to żeby Jim dowiedział się z kim spędziła tą imprezę. Był tolerancyjny, jednak jej znajomość ze starszym facetem pewnie każdego wyprowadziłaby z równowagi. Nie pomagał też fakt, że był jej nauczycielem. Zabójczo przystojnym nauczycielem.

Wstała i pokiwała palcem, pokazując by za nią szedł. Wzięła spory łyk kawy i wyszła z domu. Razem z Jamiem wolnym krokiem obeszli dom, by usiąść na huśtawce. Jej ojciec zmobilizował się i w końcu ją zamontował. Zrobiona z dużej ławki ogrodowej, po pomalowaniu na jasny brąz prezentowała się całkiem nieźle. I była bardzo wygodna.

Lana zrzuciła puchate pantofle i bose stopy oparła na krawędzi bujającej się ławki. Rzeczywiście musiała wyglądać śmiesznie. Włosy miała zmierzwione, makijaż nie do końca zmyty, ubrana w jasne piżamowe spodnie w kolorowe psie łapki i fioletową koszulkę. Jamie złapał kosmyk jej włosów zakręcając go sobie wokół palca.

- Pasuje ci ten kolor – stwierdził i uśmiechnął się szeroko. Z kieszeni wyciągnął paczkę papierosów i telefon. Zawsze zastanawiała się jak faceci mieszczą tyle w kieszeniach dżinsów. Sama nie wkładała do nich więcej niż kilka monet.

          - Zyje zyje. jestm idiotka, msisz  mnie rozgrzszyć. Mam białe włsy. Powiem jutro, dobrano – przeczytał z telefonu trudząc się by uwydatnić wszystkie błędy. Ona roześmiała się głośno prawie oblewając się kawą.

          - No no, umieram z ciekawości – po tych słowach wyjął dwa papierosy, włożył je w usta, a kiedy udało mu się wygrzebać zapalniczkę, odpalił oba na raz i jednego jej wręczył.

          - Podejrzewam, że nie zadowoli cię „to nic takiego”? Cholera Jamie, wpakowałam się w straszny bajzel – zaciągnęła się mocno i powoli wypuściła dym. Później spojrzała na chłopaka i ze skwaszoną miną powiedziała – było mnóstwo facetów, mogłam tańczyć z kimkolwiek, ale niee, mądra Lana wybrała nauczyciela francuskiego.

          - Niegrzeczna dziewczynka – pokręcił z rozbawieniem głową – błagam cię, powiedz że nie jest blisko emerytury?

          - Tu się zaczyna problem, wygląda jakby przyleciał prosto z Hollywood, czaisz? Przystojny, gorący, miły i jakby tego było mało dorwał mnie i trzymał cały wieczór.

          - Dobrze, że nie skończył popijając teraz kawkę z Jimem… - urwał, bo Lana walnęła go pięścią w ramię.

          - Myślisz, że jestem histeryczką?

          - A wymyśliłaś już milion czarnych scenariuszy?

          - Tak. Ale najprawdopodobniej wywalą mnie ze szkoły, potem bez matury skończę dokarmiając pod mostem bezdomne jak ja koty.

          - Jesteś histeryczką – roześmiał się a Lana zawtórowała mu. Potrafił sprawić, że każdy problem stawał się śmieszny. Zabrał jej kubek i upił kilka łyków kawy.

          - Jesteś gotowy na wielką randkę z Emi?

          - Zgodziłem się, bo mnie prosiłaś, nie zapominaj o tym i nie wymagaj więcej – odparł z niewinnym uśmiechem .

          - Ja nie wymagam, ja tylko obserwuję, kibicuje i tak dalej.

                Pół godziny później spalili kolejnego papierosa i pożegnali się. Jamie ruszył chodnikiem w swoją stronę, a Lana wróciła do domu.

          - Powinnaś to ograniczyć – usłyszała kiedy weszła do kuchni. Widocznie wokół niej unosił się zapach papierosów.

          - To te twoje geny – odparła rzucając wymowne spojrzenie na paczkę fajek, która leżała przed nim na stole – Jak dyżur?

         Zaczynała naprawdę uwielbiać życie w tym małym, dalekim miasteczku. Mocno przywiązała się do taty, czuła, że byli sobie bliżsi niż kiedy mieszkali razem jeszcze w trójkę z mamą. Nie, nie cieszyła się, że jej z nimi nie było. Chyba po prostu zaczynała się z tym godzić. Czas mija i przeszłość nie powróci. Mogłaby marzyć o pełnej, szczęśliwej rodzince, ale zbyt dobrze wiedziała, że to nie mogłoby się udać. Nie po tym wszystkim. Zastanawiała się czy w ogóle będzie kiedyś w stanie odnowić kontakty z mamą.

          W tak krótkim czasie zdobyła dwójkę przyjaciół. Z nikim nie była tak blisko, dlatego uznała, że mogła ich tak nazywać. I mimo że ciężko jej było komukolwiek zaufać, jakoś podświadomie czuła, że im może. Z Jamiem rozumiała się bez słów, czuła, ze mogła bez skrępowania mówić mu o wszystkim. Emi również była świetną powierniczką, jednak z tą jej nieustanną potrzebą mówienia nigdy nic nie wiadomo. Zawsze wyrzucała z siebie słowa a później się zastanawiała.

         Po rozmowie z ojcem, wstała i ruszyła na górę, by doprowadzić się do porządku. Mijając stolik, jej wzrok mimowolnie spoczął na telefonie. Mały punkcik nad ekranem błyskał na zielono alarmując o połączeniu lub wiadomości. Pochyliła się, by to sprawdzić.

               
 „Cześć. Chyba się sobie nie przedstawiliśmy, jestem Markus. U ciebie w porządku?;)”


         Kilka słów, a wywołały milion emocji. Odłożyła telefon i przez chwilę stała z rękoma opartymi na biodrach.

           - Cholera… - mruknęła i ruszyła w kierunku łazienki. Wskoczyła pod prysznic, gdzie zagmatwane myśli próbowała rozjaśnić przy pomocy mocno owocowego żelu pod prysznic. Żurawina? Mango? Nie miała pojęcia co to właściwie było.

Później, myjąc włosy zastanawiała się czy w ogóle odpisywać na tego smsa. Nawet nie wiedziała, czy on zdawał sobie sprawę kim była, czy pozostawała przypadkową dziewczyną z klubu. Co będzie kiedy zobaczy ją na lekcji? Markus… Teraz nawet jego imię wydawało jej się seksowne. Chyba rzeczywiście było coś w tym, że zakazany owoc kusi bardziej.

Myśl o czymś innym, powtarzała sobie. Mama. Co teraz robiła? Czy miała co jeść? Czy zdała sobie sprawę z tego w co się wpakowała? Codziennie zadawała sobie te same pytania. Jednak jedno z nich było najgorsze. Czy nie powinna jej jakoś pomóc? To prawda, że matka całkowicie o niej zapomniała, może nawet nie chciała jej już znać… Ale wychowała ją, dbała o nią przez te wszystkie lata, może była jej to winna? W tym momencie nie czuła się na siłach by stanąć z nią twarzą w twarz. Dopiero odzyskała spokój po tym wszystkim. Nie chciała do tego wracać. Ale może należało jej pomóc? Musi porozmawiać z Jimem, może uda się zgłosić ją na przymusowe leczenie? Przypomniała sobie hasło, które często słyszała – jeżeli masz wyzdrowieć, musisz sam tego chcieć. Przypomniała sobie obraz mamy i młodszego faceta w niedwuznacznej sytuacji. Ohyda.

Nie, koniec ponurych myśli. Pomyśl o… Jaimiem. Znali się od niedawna, właściwie spotkali się tylko kilka razy, jednak przywykła już, że codziennie miała z nim kontakt.  Pisała do niego kiedy tylko przychodziło jej do głowy coś co chciałaby mu powiedzieć, podobnie on. Jim znał jego ojca od lat, więc nie miał nic przeciwko by chłopak wpadał do nich bez zapowiedzi, o każdej porze. Ciekawa była, czy faktycznie martwił się, co robili za zamkniętymi drzwiami. Emi twierdziła, że nie ma przyjaźni między kobietą a mężczyzną. Była w stu procentach przekonana, że to musi skończyć się albo seksem albo wielkim nieszczęściem. Albo ewentualnie i tym, i tym.

Westchnęła i wyszła spod prysznica. Para wypełniała całą łazienkę. Prędko wytarła się i owinęła mokre włosy ręcznikiem, zaplatając niezgrabny turban. Lustro pokryła para i dopiero kiedy je przetarła, mogła zobaczyć swoje odbicie. Rozpuściła włosy i wtarła w nie jakąś odżywkę, którą zostawiła jej Emilka. Zaczęła suszyć włosy, jednocześnie przyglądając się sobie. Podobało się jej to co widziała… Nie, nie podziwiała swojej urody, podobały się jej raczej zmiany, które w niej zaszły. Nie chodziło tylko o kolor włosów, ogólnie wydawała się sobie inna. Nie była już Laną sprzed roku. I zdecydowanie nie chciała nią być. W miarę jak schły włosy, ona miała coraz więcej pomysłów. Kolczyki w górnej części uszu, tatuaże, a może zacznie się malować?

Wizja zmian cieszyła ją. Nie potrafiła tego wyjaśnić, może chciała się odciąć od starych problemów w taki pokręcony, symboliczny sposób? Kiedy skończyła, opuściła łazienkę i spojrzała na telefon. Jęknęła udręczona tym samym pytaniem. Opisywać czy nie?

Zamiast tego wysłała wiadomość do Jamiego. „Tatuaż. Chcę małego smoka na plecach!”. Uśmiechnęła się do siebie. Dlaczego akurat smoka? Uwielbiała tematykę fantasy. Zaczytywała się w niej od dawna, na przemian z kryminałami. Tatuaż… Niby nic, coraz więcej osób je ma. Jednak to krok to przodu. Tak to sobie przynajmniej wyobrażała. Koniec z przeszłością, witaj nowe życie. Jednak jak się miało wkrótce okazać, przeszłość nie miała zamiaru całkiem jej odpuścić.

Wieczorem zjadła pizzę siedząc z Jimem przed telewizorem w salonie. Cały dzień spędzili na sprzątaniu domu, przez te kilka miesięcy opracowali już zakres swoich obowiązków i szło im to coraz lepiej. Poruszyła temat mamy, a Jim przyznał, że sam zastanawiał się co robić. Ustalili wspólnie, że trzeba będzie spróbować zmusić ją do leczenia.

Kiedy Jim zaczął odpływać i coraz głośniej chrapać, postanowiła pooglądać coś u siebie. Idąc zastanawiała się, co robili Jamie i Emilia. Mieli spotkać się w jakiejś kawiarni, ale kto wie jak to się skończyło. Będąc już na schodach usłyszała dźwięk otwieranych drzwi. Obejrzała się i zobaczyła przyjaciela, który od razu szeroko się uśmiechnął.

- No niee… Tak krótko? – zapytała zdziwiona, było kilka minut po 21.

- Od razu uznaliśmy, że przyjaźń to wystarczająco dużo – puścił jej oczko i gestem przywołał ją do siebie – Chodź, przejedziemy się.

Nie protestowała, zabrała tylko kurtkę. Narzuciła ją, a z kieszeni wyciągnęła klucz. Może i okolica była bezpieczna, ale uznała, że lepiej dmuchać na zimne. Zamknęła drzwi i przebiegła przez kamieniste chodnik. Motor Jamiego stał przed bramką. Podał jej kask. Własnoręcznie pomalowany tak jakby był z czerwonych, smoczych łusek. Sam ubrał identyczny, tylko zielony.

- Powiedziała, że jestem niesamowicie słodki, czaisz? – zapytał siadając i zwinnym ruchem nogi odpalił motor. Lana usiadła zaraz za nim, łapiąc go w pasie. Roześmiała się głośno i stwierdziła:

- Wolałbyś usłyszeć, że jesteś męski, silny, albo niesamowicie umięśniony?

- A jestem? – zapytał i chociaż nie widziała jego twarzy, wiedziała, że się uśmiechał.

- Chciałbyś – parsknęła śmiechem.

W tym momencie ruszyli. Myślała, że po postu chciał pojeździć po okolicy, zdziwiła się kiedy zatrzymał się przed jakimś blokiem.

- Niespodzianka – powiedział, jeszcze zanim zdążyła zapytać – poznasz mojego dobrego kumpla.

No tak, bo przecież takie rzeczy nie zdarzają się, kiedy człowiek jest dobrze ubrany i przygotowany na wszystko. Miała na sobie wytarte dżinsy i rozciągniętą koszulkę z napisem „córeczka tatusia”, którą Jim wrzucił do jej zakupów jeszcze kilka miesięcy wcześniej.

         Chwilę później stali przed drzwiami, na których widniał napis „studio tatuażu”. Oho.

          - Uśmiechnij się, nie prowadzę cię na rzeź – zaśmiał się Jamie widząc jej minę.

           Zanim zdążyła cokolwiek odpowiedzieć, otworzył im niski chłopak. Miał rozczochrane, rude włosy. Był ubrany w rurki i dopasowaną koszulkę. To był kumpel Jamiego?

          - Hej laska, jestem Ted. Lana, zgadza się? – podał jej rękę, a ona mocno zaskoczona uścisnęła ją, a później weszła do środka. Nieźle, czyżby Jamie mu coś o niej opowiadał?

           Mieszkanie wyglądało normalnie. Mały przedpokój, z miejsca, w którym stała widziała też kawałek pokoju i kuchni. Nie prowadził ich tam jednak, gestem wskazał pomieszczenie zaraz przy wejściu. W środku było bardzo elegancko. Popielate ściany, czerwona sofa na środku. Był też spory telewizor. Jedna ściana była pełna białych półek, a po drugiej stronie stało obite skórą łóżko z zagłówkiem, które przywoływało na myśl gabinet psychiatryczny. Obok stało nieznane Lanie urządzenie, umieszczone na małym stoliku na kółkach. Na ścianach gdzieniegdzie poprzylepiane były zdjęcia osób z tatuażami. Na niektórych widać było tylko fragmenty wytatuowanych ciał.

           - Mówisz i masz Lenny – Jamie uśmiechnął się. Złapał kartkę leżącą na kanapie i podał jej. Spojrzała. Był tam naszkicowany smok. Mały, jakby dopiero wykluł się z jaja. Ujęty od tył z rozpostartymi skrzydłami, jakby wzbijał się do lotu. 

           - Narysowałem to dzisiaj, idealnie do ciebie pasuje – stwierdził niezbyt skromnie i posłał jej ten swój uroczy uśmiech. Ale bądź co bądź, rysunek był naprawdę świetny i naprawdę jej się podobał. I był stworzony specjalnie dla niej. To o wiele lepsze niż wybieranie z gotowych schematów. Hmm… Mama by ją za to zabiła.

           - Dobra, raz się żyje. Będę mogła zapłacić później? Wziął mnie z zaskoczenia – spojrzała wymownie na Jamiego.

           - Nie ma mowy, przyjaciele Jamiego są moimi przyjaciółmi, pierwszy tatuaż gratis – odparł od razu Ted. Złapał krzesło stojące obok zmyślnego łóżka i podsunął jej, tak by usiadła okrakiem, przodem do oparcia.

           Czuła się trochę dziwnie, szczególnie kiedy poprosił by zdjęła koszulkę. Nie znała go, a pozwalała mu się tatuować. Jednak ufała Jamiemu, nie przyprowadziłby jej tu, gdyby to nie było bezpieczne. Zdjęła koszulkę i rzuciła ją na kanapę, tuż obok siedzącego na niej Jamiego.

           - To w którym miejscu? – Ted organizował sobie stanowisko pracy, zaczynając od krzesła, kończąc na przedziwnych urządzeniach, o których nie miała bladego pojęcia. Sięgnęła ręką w tył wskazując prawy górny róg pleców, dokładniej miejsce między ramieniem a łopatką. Poprawiła też włosy, splatając je w niezgrabny koczek.

            Ted pozwolił sobie odpiąć szelkę niebieskiego stanika Lany i przerzucił ją do przodu. Później ubrał jednorazowe rękawiczki. Dalej przymknęła oczy starając się nie myśleć o tym co robił. Szczerze wierzyła w teorię zakładającą, że źródło bólu tkwi w umyśle i była przekonana, że gdyby wiedziała dokładnie jak to wygląda, bolałoby dwa razy bardziej. Czuła, że czymś przemył jej skórę.  Później poczuła pierwsze ukłucie igły. Nie było tak tragicznie jak myślała. Na początku ukłucia były bardzo dotkliwe, ale po dłuższej chwili zaczęła się przyzwyczajać. Właściwie, to nic w porównaniu z bólem w pierwszym dniu miesiączki. Tego oczywiście nie powiedziała na głos.

            Jamie zaczął opowiadać o swoim pomyśle na pracę dyplomową. Zdążyła już o tym zapomnieć a przecież miała mieć w tym spory udział. Przysłuchiwała się, kiedy mówił o kilku portretach w nietypowych ujęciach. Nietypowych? Zastanawiała się co miał przez to na myśli, stwierdził jednak że sam do końca nie wie. I wtedy chyba go olśniło, bo złapał telefon i zaczął pstrykać zdjęcia jej pleców.

           - Oszalałeś? – mruknęła tylko. Jamie niespecjalnie przejmował się jej zdaniem a ona uznała ostatecznie, że pamiątka z tej chwili to całkiem niezły pomysł. Lana robiąca sobie tatuaż. Gdyby ktoś powiedział jej to parę miesięcy temu, wyśmiałaby go.

             Słuchała dalszych rozmów chłopaków, nie wtrącając się. Chciała zająć czymś myśli, bo nie mogła się doczekać na koniec całego zabiegu. Okazało się, że Jamie i Ted studiowali na jednym roku. Dowiedziała się też, że studio prowadził razem ze starszym kumplem. Zaczęli opowiadać o innych ludziach w szkole, o wykładowcach i takim sposobem zanim się obejrzała było po wszystkim. Wstała i obejrzała się w dużym lustrze na ścianie za kanapą. Skóra była zaczerwieniona, ale efekt bardzo jej się podobał. Tatuaż był niewielki, ale robił wrażenie.

           - Cudowny – ucieszyła się, a Jaimie stanął za nią i złapał odpiętą wcześniej szelkę. Zapiął ją zwinnie. Lana poczuła jakąś ulgę, że nie zrobił tego jego kolega, czuła się wówczas nieswojo. A z Jamiem czuła się zupełnie naturalnie. Pomyślała, że to dziwne, jednak nie zamierzała teraz się nad tym zastanawiać. Ted nakleił na tatuaż folię i dał jej kilka rad co do pielęgnacji. Rozpromieniona podziękowała i ubrała się. Kiedy już miała na sobie kurtkę z Jamiem opuściła mieszkanie. Spojrzała na chłopaka i cmoknęła go w policzek.

           - Kochany jesteś – uśmiechnęła się szeroko, a on zaśmiał się i w odpowiedzi odparł – tak tak, byle nie słodki.

                Kiedy wyszli na zewnątrz, Jamie odpaliła dwa papierosy. Lana stanęła przy nim i z uśmiechem zaciągnęła się dymem. Wtedy ponad ramieniem chłopaka zauważyła zbliżającą się postać. Poznała ją, kiedy była jeszcze parę metrów od nich. Co za cholerne szczęście. Drgnęła i nie wiedząc jak się ukryć, przysunęła się do przyjaciela i przytulając się lekko, skryła twarz.

           - Cicho – mruknęła tylko wsłuchując się w kroki. Odsunęła się dopiero kiedy Markus był wystarczająco daleko.

           - Prawie spaliłem ci włosy – stwierdził chłopak strzepując popiół na ziemię – co jest?

           - To był właśnie ten mój gorący nauczyciel – powiedziała ściszonym głosem.

           - Serio? – Jamie od razu się naprężył i wyciągnął głowę próbując przyjrzeć się odchodzącemu facetowi. Ten miał na sobie czarną, skórzaną kurtkę i ciemne dżinsy, szybko zniknął w mroku. Lana wymierzyła Jamiemu lekki cios w brzuch – Przestań, bo jeszcze mnie pozna.

          On tylko zaśmiał się w odpowiedzi. Lana w tym całym zamieszaniu zapomniała już o wiadomości od Markusa. Wciąż się wahała czy powinna odpisać.

- Myślisz, że Jim śpi wystarczająco mocno, żeby nie zauważyć kolejnej nocnej schadzki? – zapytał Jamie kiedy wsiadali na motor.

- Będzie zachwycony – odparła z uśmiechem. Właściwie i tak chciała zaprosić go do siebie. Miała ogromną ochotę posiedzieć z nim i jak kilka dni temu oglądać seriale do oporu. Chyba zaczynała rozumieć dlaczego kiedyś lubiła samotne godziny spędzone przed telewizorem. Po prostu nie wiedziała, jakie przyjemne może być spędzanie czasu z przyjacielem.

           Jak się okazało, Jim wciąż drzemał na kanapie i nawet się nie ruszył kiedy przechodzili.  Jamie zamknął drzwi jej pokoju, a później zrzucił kurtkę, kładąc ją na oparciu krzesła przy biurku. A ona spoglądała na niego zastanawiając się, jak jej się udało zaprzyjaźnić z tak świetnym kolesiem? Miał poczucie humoru takie jak ona, zawsze potrafił ją rozśmieszyć, zagadać, nawet jej poradzić. Był jak najlepsza przyjaciółka w męskim ciele.

           Chwilę później, wspólnie rozłożyli kanapę stojącą pośrodku. Zgodnie uznali, że oglądanie może skończyć się tak jak poprzednio i postanowili od razu zając wygodną pozycje. Lana wyciągnęła tylko koc, ściągnęła również poduszki ze swojego łóżka. Spodnie szybko zmieniła na piżamowe. Jamie bez skrępowania zsunął dżinsy i pozostając w bokserkach usiadł na łóżku. Z jego majtek uśmiechał się do niej Salvador Dali. Uśmiechnęła się pod nosem. Kto zrozumie artystę? Złapała piloty i usiadła obok niego, pozwalając by nakrył ich oboje kocem. Dalej pozostało już tylko włączyć ich ulubiony, kryminalny serial. Trzy odcinki później spali już w najlepsze w dziwnych, poskręcanych pozycjach. Lana szybko się przyzwyczajała do tego, że nie spędzała samotnie tyle czasu co kiedyś. Właściwie, teraz przez większość czasu miała towarzystwo. Jamie, Emilia i Jim skutecznie wypełniali jej dni. Czuła, że gdyby miała wrócić do starego życia, ciężko byłoby jej bez nich. Może trzeba coś najpierw stracić, by później otrzymać znacznie więcej? Wprawdzie straciła mamę, jednak odzyskała ojca i zdobyła dwójkę wspaniałych przyjaciół.



           Poczuła dłoń sunącą po jej brzuchu. Gorący oddech na szyi. Czyjeś usta składające delikatne pocałunki. Wokół panował półmrok. Męskie ciało ocierało się o jej delikatną skórę. Była zupełnie naga, a dotyk mężczyzny wcale jej nie przeszkadzał, przeciwnie, robiło jej się gorąco. Wilgotne usta przylgnęły do jej warg. Nie był to już delikatny pocałunek, a przepełniony namiętnością, wręcz brutalny. Mocna, męska dłoń bez skrępowania dotykała jej ciała. Poczuła szorstkie palce na piersi. Po chwili mężczyzna uniósł się, a ona spojrzała na jego twarz. Ciemne, zmierzwione włosy opadały mu na czoło, na ustach pojawił się lekki, cwany uśmieszek.

            - Jesteś cudowna – usłyszała głęboki, niski głos Markusa.

           Szeroko otworzyła oczy gwałtownie się wybudzając. Jej oddech był przyspieszony i dopiero po chwili zrozumiała, że to co przed chwilą czuła było tylko snem. Leżąc na plecach, przekręciła głowę w bok . Jamie leżał w dziwnej pozie, z twarzą w poduszce. Gumka zsunęła mu się z włosów, które były teraz w nieziemskim nieładzie. Podniosła się powoli i sięgnęła po telefon. Była 9:24. Rzuciła jej się w oczy koperta wskazująca na nową wiadomość. Zawahała się. Co jeśli Markus widział ją wczoraj? A z drugiej strony, dlaczego się tym przejmowała? Może pomyślałby, że Jamie to jej chłopak, przez co rozwiązałby się jej problem. Poczuła niepokój. To było silniejsze od niej, nie chciała by myślał, że jest niedostępna…


„Jestem w mieszkaniu spawacza. Myślałam, że będzie miał mieszkanie jak warsztat, z rzeczami porozrzucanymi wszędzie a okazuje się, że ma małe urocze gniazdko. I ma na imię Simon, czy to nie słodkie? Opowiem ci WSZYSTKO. Całuski” – okazało się że jej obawy się nie sprawdziły. W pierwszej chwili zaśmiała się pod nosem. Jak Emilka to robiła? Bez żadnego skrepowania, w jeden dzień odbyła dwie randki i po prostu dała się zaprosić facetowi do domu. Była jak huragan. 


                Odłożyła telefon i poszła do łazienki. Później, widząc że Jamie dalej śpi w najlepsze, zeszła na dół żeby zaparzyć kawę. Widząc Jima w kuchni, postanowiła wyjaśnić mu co robi motor przed domem.

           - Zanim cokolwiek powiesz… Jamie śpi na kanapie u mnie, ale niczym się nie martw oglądaliśmy tylko telewizję – uśmiechnęła się widząc dwojaką minę ojca. Niby nie miał nic przeciwko, ale z drugiej strony wiedział, że powinien wprowadzać jakieś granice – jest naprawdę świetny. W życiu nie myślałam, że facet może pełnić rolę najlepszej przyjaciółki. Tylko mu tego nie powtarzaj.

           - Najważniejsze żebyś była zadowolona. I nie rób żadnych głupot, jasne? – powiedział poważnie.

           - Tato… Tylko obiecaj, że nie będziesz zły, okej? – zaczęła uśmiechając się szeroko. Właściwie wątpiła, by zareagował na to źle. To była jedna z jego najlepszych cech. Nie tylko pozwalał jej na wiele, ale był też bardzo cierpliwy i naprawdę rzadko wpadał w złość.

                Spojrzał na nią przerażony. Może trochę przesadziła z tym wstępem, pewnie teraz czekał, aż wyzna mu, że będzie dziadkiem. Obróciła się i zsunęła nieco koszulę z ramienia. Musiała ubrać stanik bez ramiączek, by nie drażnić świeżego tatuażu.

           - Rany, Lana, chcesz mnie wpędzić do grobu? – tak jak podejrzewała, wcale nie był zły – i co ja mam teraz zrobić? Powinnaś dostać opiernicz, szlaban czy coś w tym rodzaju. A mi, do cholery, nawet się podoba.

           - Jamie ma kumpla, który jest w tym niezły, gość nawet nie chciał kasy.

           - Ale to normalny salon? Nie jakaś melina? – zapytał z niepokojem. Jako lekarz posiadał zbyt dużą wiedzę o niebezpieczeństwach.

           - Nie no jasne, wszystko jest sterylne i legalne, spokojnie. Nie jestem głupia – odparła od razu uspokajając go. Sięgnęła przez stół wyciągając papierosa z paczki ojca. Porwała mu też zapalniczkę i odpaliła go.

           - Będę się smażył w piekle – westchnął Jim i sam zrobił to samo co ona – moja córka sprowadza na noc faceta, tatuuje się, jara sobie ze mną. Zawołaj Jamiego, jak już się staczamy to róbmy to wszyscy.

           - Z miłą chęcią stoczę się razem z wami – chłopak wszedł do kuchni i uśmiechnął się szeroko widząc ich. Ciągle był zaspany, ubrał tylko spodnie i związał włosy.

Usiadł obok Lany przy wąskiej ladzie, a Jim popchnął papierosy w jego stronę. Kiedy odpalał, Lana wstała i złapała dzbanek z ekspresu. Gorący płyn po brzegi wypełnił duży, niebieski kubek z wizerunkiem Homera Simpsona. Właściwie skąd jej ojciec brał takie rzeczy? Sama przywłaszczyła sobie jeden z Johnym Bravo. Postawiła kawę przed blondynem i sama znów usiadła. Strzepała popiół do popielniczki.

           - To na plecach Lany to pewnie twoje dzieło, co? – zapytał Jim spoglądając na Jamiego.

           - Sama chciała, ja tylko spełniłem prośbę – powiedział wyciągając dłoń w obronnym geście. Lana roześmiała się.

           To tak powinny wyglądać poranki. Rozmowa, śmiech, cieszenie się towarzystwem… Z mamą nie było tak nawet zanim popadła w alkoholizm. Jak to się w ogóle stało, że ona i Jim byli parą? W życiu nie widziała dwoje ludzi, którzy bardziej by do siebie nie pasowali.

           - Muszę iść do pracy – westchnął Jim wstając – tylko grzecznie mi tu.

           Z uśmiechem pogroził im palcem, na co Jamie ze śmiechem odparł:

           - Spokojnie, nie tknąłbym tej wiedźmy – szturchnął ją przy tym w ramię, na co Jim pokręcił tylko głową i wyszedł z kuchni. 

2 komentarze:

  1. Przybyłam, zobaczyłam i... padłam (z wrażenia oczywiście).
    Co tu dużo gadać? Wszystko pięknie, wszystko ładnie. Bardzo mi się spodobał pomysł z tatuażem. Sama też chciałabym mieć, ale właśnie taki mały i oryginalny - ten Lany bardzo mi się podoba.
    Zastanawia mnie sytuacja z Marcusem - pozna, że to ona? Jak zareaguje? Jak ona zareaguje na jego reakcję ;-p?
    Po raz kolejny przypomniałaś mi jaki niesamowity jest Jamie <3.
    Mam nadzieję, że Lana spotka się jeszcze z Tedem. Oczywiście interesuje mnie też Emilka i jej spawacz. Tak właściwie... to wszystko mnie interesuje :-).
    Pozdrawiam
    Laxus
    P.S. W pewnym momencie napisałaś "Zrobiła łyk kawy..." tam powinno być "Wzięła łyk kawy..." taka luźna sugestia :-*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za kolejny motywujący komentarz :* I za wypatrzenie tego błędu, zawsze czytam cały wpis sprawdzając go ale czasami nie wszystko wyłapię ;D Szczególnie, że zazwyczaj robię to w nocy ;) Serdecznie dziękuję :)
      Zdaję sobie sprawę, że rozdział trochę nudny, postanowiłam momenty wow zostawić na kolejny :D Pozdrawiam! :)

      Usuń