Do końca wakacji został zaledwie tydzień i Lana zaczynała
poważnie martwić się o szkołę. Żałowała, że musiała powtarzać rok. Niestety,
mama tak wyprowadziła ją z równowagi, że całkiem wszystko zawaliła. Nie
nastawiała się na poznanie tam kogokolwiek, nie czuła takiej potrzeby.
Rówieśnicy nie byli dla niej łaskawi. Szydzili z niej, kiedy jej mama
odstawiała te wszystkie cyrki… Chciała spokoju, niczego więcej.
Ostatni
tydzień spędziła w szpitalu, tak jak całe wakacje. Było jej szkoda, że musiała
z tego zrezygnować. Przyzwyczaiła się do swojej roli tam… Postanowiła zaglądać
do szpitala od czasu do czasu. Jak na złość, tydzień minął niesamowicie szybko.
W poniedziałek rano obudziła się trzy godziny wcześniej niż zamierzała. Nie
wybiła nawet 5, ale ona nie mogła już zasnąć. Dzień zaczęła od długiego
prysznica. Później miała zamiar zjeść śniadanie, ale nic nie przeszło jej przez
gardło. Godzinę później wstał Jim. Chciał odwieźć ją do szkoły, mimo, że z
dyżuru wrócił późnym wieczorem.
Lana
pomyślała o swojej rudej podopiecznej. Ciekawe jak ona sobie radziła. Tak
bardzo czekała na ten dzień… Wieczna optymistka. Lana zastanowiła się, co
zrobić, by przyjąć taką postawę jak Jamie. Niczym się nie przejmować, robić to
co się lubi… No właśnie, tylko co ona tak właściwie lubiła? Pożałowała, że nie
miała takiej pasji jak on. Mogłaby spędzać czas na malowaniu, nie
zastanawiałaby się co ze sobą zrobić…
W końcu
nadeszła ta czarna godzina i znalazła się przed sporym budynkiem. Szkoła miała
dwa piętra, wielki ogród z kilkoma alejkami i ławeczkami. Sam budynek wyglądał
jakby był dawno opuszczony. Bardzo zaniedbany, popękany tynk, stare, drewniane
okna… Jednak było to największe liceum w okolicy i miało dobre opinie.
Lana
odetchnęła, pomachała Jimowi na pożegnanie i ruszyła do środka. Chwilę trwało, nim znalazła odpowiednią salę.
Większość osób było już w środku. Przemknęła obok nich wszystkich pragnąć zaszyć
się w jakieś najmniej widoczne miejsce. W końcu przysiadła na końcu czekając na
rozpoczęcie lekcji. Nigdy nie miała problemów z nauką, a materiał z trzeciej
klasy już raz przerabiała, więc wiedziała, że jej cały wkład będzie polegał na
odsiedzeniu tych kilku godzin dziennie. Wszyscy byli do siebie podobni.
Nienagannie ubrani, stosownie do chwili. Dziewczyna pomyślała, że zupełnie nikt
się niczym nie wyróżniał. Oczywiście, różnili się między sobą wyglądem, jednak
nic poza tym. Żadnych cech szczególnych, które pozwoliłyby Lanie zapamiętać
konkretne osoby. No i wszyscy co chwila na nią zerkali. Czuła się jak eksponat.
Nikt jednak nie zamierzał z nią rozmawiać, przynajmniej na razie. Badali grunt…
Nie wiedzieli czy warto się wysilać. Stwierdziła od razu, że to bardzo sztywna
grupa. W jej starej klasie było zupełnie inaczej. Głośno, każdy próbował się
przekrzyczeć. Zdawało się, że najważniejszą sprawą było wyróżnienie się. Lana
śmiała się wtedy, że szkoła była istną rewią mody. Zastanawiała się zawsze, o
której jej koleżanki musiały wstawać, żeby do ósmej zdążyć ułożyć włosy,
pomalować się, wybrać idealny strój, a nawet pomalować paznokcie tak by do
niego pasowały. Tutaj było całkiem odwrotnie. To Lana czuła się inna. Włosy
niedbale wiły się po jej ramionach, ubrała po prostu dżinsy i koszulkę, na
nogach miała ulubione niebieskie trampki. Spojrzała na dziewczynę siedzącą w
ławce przed nią. Ciemna spódniczka, koszulka z kołnierzykiem oraz włosy zebrane
w idealny kucyk.
- Mogę? – zapytała w końcu jakaś dziewczyna stając przed
stolikiem Lany. Ta tak się zamyśliła, że nawet nie zauważyła jej nadejścia. Ona
zdecydowanie wyróżniała się z tłumu. W oczy od razu rzucały się różowe włosy.
Później dopasowana, błękitna sukienka i bardzo wysokie buty na koturnach. No
proszę, a cała reszta miała na sobie szarobure ubrania…
- No jasne – odparła w końcu Lana i uśmiechnęła się. Ta
kolorowa dziewczyna wzbudzała w niej jakieś pozytywne emocje, już samym
wyglądem. Mimo stroju od razu widać było, że nie należała do grona pustych
dziewczyn, dbających tylko o wygląd. A od takich Lana trzymała się z daleka od
zawsze.
- Jestem Emilia – powiedziała opadając na krzesło obok – od
razu zauważyłam, że nie możesz być tak nudna jak ta cała zgraja.
Mówiła co myślała, bez ogródek. Wskazała na torbę Lany, do
której poprzyczepiane były przypinki z uśmiechniętymi buziami. Te żółte dodatki
poprawiały jej humor. Lana również się
przedstawiła, jednak nie bardzo wiedziała co odpowiedzieć.
- Jesteś nowa? – zapytała w końcu, ciekawa czy dziewczyna
chodziła tutaj już wcześniej. Skoro do niej zagadała, może też była tam po raz
pierwszy?
- Nie nie, męczę się z nimi od początku. Ale niespecjalnie
mnie lubią, ich obchodzi głównie nauka. Nic tylko to. Rozumiesz, że nawet przez
myśl im nie przeszło, żeby zorganizować jakąkolwiek imprezę przez te dwa lata?
Zresztą, wydaje im się chyba, że skoro tak się ubieram, to muszę być jakąś
debilką – wszystko to powiedziała bardzo szybko.
- Oni sprawiają wrażenie, jakby lada dzień mieli zostać
prawnikami lub lekarzami… - stwierdziła Lana – więc chyba nie mam szans żeby
się z nimi dogadać. Zresztą, nie zamierzałam próbować.
- Umówmy się, że jakby coś, po prostu mnie opieprz… Jestem
straszną gadułą, nie chciałabym cię wykończyć. A były już takie przypadki –
zaśmiała się Emilia.
W tym
momencie pojawiła się nauczycielka i zapoznała ich ze sprawami organizacyjnymi.
Lana ku swojej radości stwierdziła, że lekcji było w planie wcale tak dużo… Mieli
inny program niż w jej starej szkole. Tam na trzecią klasę przewidywali
najwięcej, natomiast tu w poprzednich latach było najciężej. Zdaje się, że
przywidywali dużo wolnego czasu, podczas którego mogli zająć się korepetycjami
lub ogólnymi przygotowaniami do matury. Od koniec spotkania z wychowawcą zapisywali
się na fakultety z przedmiotów maturalnych. Wyszło na to, że tylko Lana i Emila
nie wpisały się nigdzie. Spojrzały po sobie i wzruszyły ramionami.
- Oni mają zdecydowanie źle poukładane w głowach –
skwitowała różowowłosa szeptem. Może było to nieco wygórowane stwierdzenie,
jednak Lana zgadzała się z nią. Wolała mieć więcej wolnego czasu. Nie wiedziała
co będzie robiła po maturze, jednak z pewnością nie zmartwi się jeśli nie zda
jej na sto procent…
Po
godzinnym spotkaniu byli wolni. Emilia sprawdziła godzinę. Dochodziła
jedenasta.
- To co, może skoczymy razem na jakieś frytki czy coś? –
zapytała patrząc na nową koleżankę. Lana od razu się zgodziła. Jeszcze jakiś
czas temu unikała jakichkolwiek relacji z rówieśnikami, ale różowa koleżanka
wydawała jej się tak sympatyczna, że zwyczajnie jej uległa.
Razem
wyszły z budynku. Pogoda była świetna, to był kolejny gorący i bezchmurny
dzień. Lana ściągnęła z siebie marynarkę. Już miała ruszyć w stronę bramy,
kiedy Emilia westchnęła i złapała ją za łokieć.
- Niech to szlag, patrz… - kiwnęła głową wskazując główną
bramę – przepiękny facet… dwa lata temu chodził jeszcze do tej szkoły, wstyd
się przyznać, ale ja i parę innych dziewczyn latałyśmy za nim jak wariatki.
Niestety, olał nas. W życiu nie zbzikowałam tak na punkcie żadnego chłopaka. W
zasadzie to jestem raczej feministką… - zaśmiała się. A Lana nie mogąc się
powstrzymać również parsknęła śmiechem. O bramę wejściową opierał się Jamie. Po
chwili zobaczył je i zaczął biec w ich kierunku.
- Lenny! – krzyknął zanim dziewczyna zdążyła cokolwiek
powiedzieć.
- Nie żartuj… Odbiłaś mi faceta zanim jeszcze zdążyłyśmy się
zakumplować – zażartowała różowowłosa szeptem, zanim chłopak zdążył do nich
dotrzeć.
Lana
nie myślała o nim w ten sposób, jednak po słowach koleżanki musiała przyznać
jej rację. Faktycznie nieźle się prezentował. Miał na sobie ciemne dżinsy i błękitną
bluzkę bez rękawów. Jasne włosy jak zwykle bezładnie związał z tył.
- Myślałem, że Cię przegapiłem… Pomyślałem, że Cię nakarmię,
czy coś – wyjaśnił chłopak szczerząc zęby – ale chyba dostanie mi się pakiet
podwójny…
Spojrzał na Emilię, która stała
cicho, przypatrując mu się z uwielbieniem wymalowanym na twarzy. Lana
przedstawiła ich sobie, a wtedy jej nowa koleżanka powiedziała:
- Właśnie miałyśmy zamiar iść na frytki, przyłączysz się? –
Lana spojrzała na nią z uśmiechem. Taak, zdecydowanie chciała wkupić się w
łaski Jamiego. Zupełnie jakby zaczynała polowanie.
Była śliczna, różowe włosy
podkreślały jej oryginalność i wyróżniały ją z tłumu. Pewnie większość facetów
z tej szkoły choć raz próbowało się z nią umówić. Emilia bez przerwy gadała,
głównie o facetach, kosmetykach i imprezach – przynajmniej przez ten krótki
czas od kiedy się znały. Lana zwykle unikała takich ludzi. Jednak Emi nie
robiła na niej złego wrażenia. Dobrze czuła się w jej towarzystwie… Cóż, może
dlatego że różniły się prawie pod każdym względem, może to je do siebie
przyciągało?
Kolejną
godzinę spędzili we troje, siedząc w pobliskim barze. Jedli frytki i
rozmawiali. Gadała głównie Emilia, Lana śmiała się z jej dowcipów i całej tej
sytuacji, a Jamie starał się dorównać różowowłosej w rozmowie. Zapomniała już jak dobrze jest spędzać czas
ze znajomymi.
Kiedy
Jamie pożegnał się i pobiegł na zajęcia, Lana zastanawiała się jakim cudem Emi
w tak naturalny sposób wręczyła mu numer swojego telefonu i nie wyglądało to
jakby pchała się do niego na siłę. Siedziały tam jeszcze długo, zanim w końcu
postanowiły się rozejść. Świetnie czuły się w swoim towarzystwie. Lenny
dowiedziała się szczegółów życiorysu chyba każdego z nowej klasy.
I nagle świat nie miał już tylko szarych barw. Był kolorowy,
a dokładnie biało-różowy.
Kolejne dni przebiegły spokojnie. Czas w szkole mijał powoli, ale dzięki
towarzystwu Emilii nie było nudno. Jim z uśmiechem przyglądał się jak jego
córka wracała do normalnego życia, jak nabierała kolorów i stawała się
weselsza.
Koledzy
z klasy co prawda przedstawili się jej, ale zdawali się nie mieć ochoty na
jakiekolwiek bliższe relacje. Ale Lanie to nie przeszkadzało, chciała mieć
spokój i to się sprawdzało… Zresztą, Emilia również wolała się nie zbliżać do
innych. Twierdziła, że są okropnie sztywni, a Lana jej wierzyła.
W środę zdziwiła się, że pierwszy tydzień szkoły mijał tak szybko. A myślała,
że będzie to kompletna katorga. Zaskoczona stwierdziła, że kolejny dzień w
szkole nie napawał ją zniechęceniem, przeciwnie. Musiała przyznać, że godziny
spędzone z Emi coraz bardziej ją wciągały. Zaczynała przyzwyczajać się do uwag,
które każdego ranka słyszała na temat ubioru dziewczyn w klasie. A także do
sugestii jakie miała na temat jej wyglądu.
-
Jesteś zajebistą laską, wystarczy Cię podrasować i rzucisz wszystkich facetów
na kolana – mówiła jej na ucho, kiedy siedziały w ostatniej ławce na biologii
udając, że bezkręgowce absolutnie ich nie nudzą – Muszę pofarbować Ci włosy,
dwa tony jaśniejsze i będziesz wyglądać jak gwiazda Hollywood. Serio. Ale to w
piątek. Zrobię z Ciebie diwę i pójdziemy na imprezę do mojego ulubionego klubu.
Nie możesz tego przegapić.
Stojąc
pod prysznicem, Lana roześmiała się głośno. Zrobi z niej platynową blondynkę,
zabierze na imprezę… A ona nie wyraziła żadnego sprzeciwu. Nigdy nie
przejmowała się wyglądem, jeżeli się malowała, to był to tylko eyeliner. Nie
miała nawet pudru.
Zakręciła
kurek z gorąca wodą i wyszła, owijając się ręcznikiem. Wysuszyła włosy i
włożyła piżamę. Uwielbiała ją – niebieskie spodnie z wzorem kocich łapek i
biała koszulka bez rękawów. Zamierzała rzucić się na kanapę, otworzyć paczkę
czipsów i przez następne kilka godzin oglądać seriale kryminalne. Uwielbiała je,
kiedy była jeszcze w domu, potrafiła spędzać tak całe dni, zapominając w ten
sposób o zmartwieniach związanych z mamą.
Akurat
kiedy nadszedł kulminacyjny moment odcinka, do bohaterki celowana z broni,
usłyszała hałas. Aż podskoczyła kompletnie zaabsorbowana. Rozejrzała się. Coś
uderzyło o drzwi balkonowe. Podeszła i otworzyła je. Na płytkach leżała mała szyszka.
W następnej sekundzie zauważyła jasną czuprynę, wyłaniającą się zza barierki.
Jamie wspiął się na balkon i zwinnie przeszedł przez barierkę.
- Niezła piżama – powiedział z szerokim uśmiechem i
wyciągnął z kieszeni paczkę papierosów. Włożył w usta dwa, odpalił je, po czym
podał jednego Lanie – Jak tam? Skąd wytrzasnęłaś tą różową?
Lana roześmiała się głośno.
- No proszę cię, widziałam jak się śliniłeś – stwierdziła
rozbawiona opierając się tyłem o balkonową barierkę
- Jest w porządku. Trochę dużo gada ale można
przywyknąć.
- Pewnie tak, ale szczerze skupiłem się na dekolcie i
chwilami w ogóle nie słuchałem – stwierdził wtórując jej śmiechem. Oparł się o
barierkę ręką, stojąc obok dziewczyny. Miał na sobie długie, szare spodnie i
czarny bezrękawnik. Lana zauważyła tatuaż na jego ramieniu. Był to smok,
musiała przyznać, że naprawdę udany.
- To też zauważyłam – zaśmiała się po czym wskazała na jego ramię
– i to. Sam zaprojektowałeś?
- Tak. Teraz planuję kolejny na plecy – stwierdził – to
straszna frajda. Projektować coś na własne ciało.
- Świetny – skwitowała – cholera, może sama o czymś takim
pomyślę…
Zamyśliła się. Ten pomysł strasznie jej się spodobał.
Kreowała nową siebie. Odrywała się od przeszłości i usilnie chciała mieć
wszystko co odróżniałoby ją „starej Lany”. Tamta była grzeczną, cichą
dziewczynką, która nie potrafiła wyrazić swojego zdania głośno.
- Mój znajomy robi świetne dziary, jak chcesz to coś dla
Ciebie wymyślę. Tylko powiedz co i gdzie – puścił do niej oczko. Ona
uśmiechnęła się szeroko. To właśnie w nim lubiła, nie mówił, że to zły pomysł,
że to ważna decyzja, tylko od razu podłapywał pomysł i planował z nią.
- Zastanowię się – odparła i zaciągnęła się mocno.
- Władca Pierścieni, to Cię powinno zainspirować –
stwierdził gasząc papierosa i wyrzucając peta przed siebie, chwilę później
wszedł do jej pokoju.
- Hmm, zaraz wpadnie ten czarny i zastrzeli tego gościa –
powiedział wskazując na ekran, gdzie Lana pozostawiła zatrzymany serial –
Później będzie się dręczył czy zrobił słusznie zabijając go… A później wylądują
w łóżku i stwierdzi że jednak było warto.
Lana roześmiała się. Oczywiście, oglądał to samo. Ciekawe co
jeszcze ich łączyło?
- Cholera, może jesteś moją siostrą? – zapytał chłopak,
jakby czytał jej w myślach – W sumie Jim znał moją matkę...
Śmiał się, jednak Lana zdziwiła się. Nie miała pojęcia, z
jakiego powodu mówił o niej w czasie przeszłym.
- Zmarła jak miałem dwa lata, była chora – dodał widząc jej
minę – luzik Lana, nie krzyw się tak, zdarza się.
Zadziwiał ją swoim optymizmem. A ona robiła wielki problem z
powodu nałogu matki.
- Właściwie możemy pooglądać to – stwierdził opadając na
kanapę przed telewizorem. Złapał pilot, wcisnął przycisk play i posłał Lanie
szeroki uśmiech. Ona usiadła obok niego. Cały wieczór oglądali kolejne odcinki,
przy okazji pochłonęli paczkę czipsów i łapali się na komentowaniu filmu w tych
samych momentach. Czuli się świetnie w swoim towarzystwie, byli zaskoczeni, że
mimo krótkiej znajomości, czuli jakby przyjaźnili się od dawna. Wszystko
przychodziło im naturalnie, Lana nie krępowała się oprzeć o niego, on wyłożył
się kładąc nogi na stoliku przed nimi.
***
- Jaasny gwint – usłyszała i otworzyła oczy. W pierwszej
chwili nie wiedziała co się dzieje. Jej twarz znajdowała się na jakimś
szorstkim materiale. Dopiero później przypomniała sobie dwie rzeczy z minionego
wieczora: telewizję i Jamiego. Sekundę później znów usłyszała jego głos – Lenny
kochanie, weź swoją ciężką głowę z moich kolan.
Usiadła
kompletnie zdezorientowana. Nie miała pojęcia kto zasnął wcześniej. Właściwie
wcale nie pamiętała w którym momencie odleciała. Jamie roześmiał się głośno.
- Wyglądasz komicznie – stwierdził i wyciągnął rękę,
próbując poukładać nieład panujący na głowie dziewczyny.
- Cholera! – krzyknęła kiedy spojrzała na zegarek obok
telewizora – muszę wyjść za sekundę!
Odtrąciła rękę chłopaka i pognała
do łazienki, potykając się o własne nogi. Prędko obmyła twarz, przeczesała
włosy, umyła zęby i wsunęła spodnie które poprzedniego dnia zostawiła w
łazience.
- Spokojnie, jestem motorem, podrzucę cię – powiedział rozbawiony
blondyn, kiedy po kilku szybkich rundkach z pokoju do łazienki Lana była
wreszcie gotowa. On wyłączył telewizor i otrzepał się z okruszków po czipsach.
Nie
kłamał, chwilę później wybiegli przed dom, gdzie stał zaparkowany cross.
Kompletnie nie znała się na motorach, ten jednak wyglądał na drogi… Nie miała
czasu o to pytać. Jamie wcisnął jej na głowę swój kask a sam usiadł odpalając
motor. Kiedy usadowiła się za nim i objęła go w pasie, z impetem ruszył w
kierunku szkoły. Była spóźniona kilka minut. Przez drogę przytulała się do jego
pleców zastanawiając się jak to możliwe by poczuła tak nagłą i mocną przyjaźń w
stosunku do chłopaka. Nie znali się przecież dobrze, a mimo to czuła, że
nadawali na dokładnie tych samych falach. W innej sytuacji czułaby się
skrępowana po zaśnięciu na koledze… Właściwie zawsze była nieśmiała jeśli
chodziło o facetów. Jak to możliwe, że Jamie tak szybko zajął miejsce jej
najlepszej przyjaciółki? Dojeżdżając na miejsce, uświadomiła sobie, że dla jej
ojca ta sytuacja mogła nie być tak oczywista jak dla niej…
- Leć wariatko – powiedział Jamie zatrzymując się w bramie
szkoły.
- Dzięki, jesteś cudowny – odparła tylko i pobiegła do
drzwi.
Mieli
pierwszą lekcje francuskiego, na drugim piętrze. Zdyszana wpadła do klasy,
zdając sobie sprawę, że po podróży musiała być okropnie rozczochrana .
- Przepraszam… - powiedziała przekraczając próg, po czym
spojrzała na nauczyciela i dopiero po chwili dodała – za spóźnienie…
Był absolutnym zaprzeczeniem
widoku jaki spodziewała się zobaczyć. Koło trzydziestki, wysoki, lekko
umięśniony. Z włosami które opadały mu na oczy i lekkim zarostem. Szybko
odwróciła wzrok i pomknęła do ławki, gdzie czekała już na nią Emilia.
- Jestem absolutnie zauroczona – powiedziała do niej szeptem
bawiąc się kosmykiem różowych włosów – nowy nauczyciel francuskiego… cholera,
czuję że w tym roku załapię o co w tym języku chodzi. Taki facet musi wiedzieć
co oznacza francuski pocałunek…
Cóż,
Emilia potrafiła tak wzdychać do każdego przystojnego faceta, ale tym razem
Lana musiała się z nią zgodzić. Facet wyglądał jak model, nie nauczyciel…
Lekcja minęła im na obserwowaniu go i komentowaniu wszystkiego. Kiedy skończyły
chwalić niemal czarne włosy i mocno zarysowaną żuchwę, zajęły się strojem. Był
elegancki, a jednocześnie na luzie. Dżinsy, koszulka i marynarka. Pierwszy raz
lekcja minęła im tak szybko. Po wyjściu na korytarz zdały sobie sprawę, że
kompletnie nie wiedziały o czym tak właściwie mówił. Chociaż jego głos także
zdążyły skomplementować.
- Totalnie się na ciebie gapił kiedy wychodziłaś –
stwierdziła Emilia, która salę opuściła za nią – zrobiłaś dobre wejście z tym
spóźnieniem… Wyobrażasz to sobie? Gorący romans z nauczycielem, a potem gładko
szóstka z francuskiego. Gdzie ja znajdę takiego drugiego faceta? Dopiero teraz
uświadomiłam sobie jakie moje życie było do tej pory nudne…
Monolog Emilii trwał jeszcze
dobre kilka minut. Lana śmiała się, kiedy jej koleżanka wymyślała coraz to ciekawsze
pomysły na poderwanie nowego obiektu jej westchnień. Zastanawiała się, czy jej
koleżanka miała tak wybujałą wyobraźnię, czy faktycznie tak poważnie brała się
za podrywanie kolejnych chłopaków.
- Mmmm zapomniałabym – kiedy usiadły przed salą czekając na
kolejną lekcję, Emila podłapała wreszcie nowy temat – Jutro jest impreza, pamiętasz?
Lana nie zdążyła nawet przemyśleć
tego wszystkiego co powiedziała, kiedy Emi zaczęła snuć dalsze plany:
- Jutro po szkole wpadam do ciebie, muszę zając się twoimi
włosami. Jesteś niezłą laską, a ja zrobię z ciebie gwiazdę – roześmiała się.
Nigdy nie krępowała się mówić tego co myśli – będziemy się świetnie bawić.
- No… Niech będzie – odparła po chwili Lana choć nie była
pewna czy powinna się w to pakować. Uznała jednak, że nie może cały czas
siedzieć w domu.
Będąc w
swoim żywiole, Emilia raczyła koleżankę opowiadaniami o imprezach w tamtym
klubie. Może i jej gadanie potrafiło być naprawdę męczące, ale dzięki temu czas
w szkole bardzo szybko mijał. Lana nie mogła narzekać na nudę.
- Słuchaj… Gadałaś może z Jamiem? – zapytała Emi kiedy
opuszczały już szkołę
- Taak, a co?
- No, właściwie to świetny facet… Tak się zastanawiałam,
jeżeli z nim nie kręcisz to może mogłabyś coś o mnie czasem napomknąć?
Lana roześmiała się, ale zapewniła ją, że chłopak jest do
wzięcia i ona nie miała zamiaru jej niczego utrudniać.
- Powiem mu, żeby do ciebie zadzwonił, przysięgam
- Kocham cię!
/Cześć wszystkim :) Tak sobie myślę... Wiem, że ilość tekstu może być przytłaczająca i przez to akcja troszkę wolno się toczy. Inaczej po prostu nie umiem, lubię wszystko opisywać ;) W kolejnym rozdziale będzie się działo wreszcie coś ciekawszego... Zapraszam! I dziękuję tym, którzy czytają :*
Lily
Uroczyście oświadczam, że właśnie dołączyłam do szerokiego grona Twoich największych, najwspanialszych, najbardziej oddanych... fanek.
OdpowiedzUsuńMasz świetny styl pisania, Twoje opowiadanie niesamowicie wciąga.
Moim (skromnym) zdaniem ilość tekstu absolutnie nie przytłacza. Wręcz przeciwnie - bardzo podoba mi się, że nie pędzisz z akcją jakbyś chciała dobić do tego jednego punktu kulminacyjnego a dopiero potem zająć się opisywaniem jej uczuć albo spostrzeżeń. Dodatkowo rozdziały są idealnej długości (chociaż w niedalekiej przyszłości mogę zmienić zdanie i błagać o chociażby jedno dodatkowe zdanie). Też lubię wszystko opisywać: jeżeli chcę, żeby ktoś dobrze zrozumiał o co mi chodzi potrafię całą stronę poświęcić na wygląd jednej postaci, więc podoba mi się to na Twoim blogu :-).
Natomiast jeżeli w następnym rozdziale ma się wydarzyć coś ciekawszego to... to ja nie wiem czy to przeżyję. Nie sądziłam, że Twoje rozdziały mogą być jeszcze lepsze, a tutaj takie zapowiedzi ^·^.
Ufffff... no to się Laxus rozpisała :-D. Mam nadzieję, że nie jesteś zła ;-).
Z niecierpliwością czekam na kolejny rozdział.
Pozdrawiam i życzę weny
Laxus
Dziękuję bardzo za miłe słowa :) Chyba pierwszy raz w życiu ktoś mnie tak pochwalił ;D To bardzo motywujące ^^ Chyba spłonę rumieńcem ;D
UsuńZa czasów podstawówki, kiedy pisałam pierwsze "książki" to miałam problem, żeby cokolwiek rozwinąć, na jeden stronie bohaterka poznawała kogoś, a na drugiej był już ślub:D A teraz jest całkiem odwrotnie, jak zaczynam pisać to sama nie mogę się nadziwić, że tyle tego wychodzi;)
Jeszcze raz bardzo dziękuję za miłe słowa:) Nowy rozdział pojawi się wkrótce, kwestia kilku dni ;)
Pozdrawiam :*