sobota, 13 września 2014

Rozdział czwarty, zawierający dużo różu



                 Do końca wakacji został zaledwie tydzień i Lana zaczynała poważnie martwić się o szkołę. Żałowała, że musiała powtarzać rok. Niestety, mama tak wyprowadziła ją z równowagi, że całkiem wszystko zawaliła. Nie nastawiała się na poznanie tam kogokolwiek, nie czuła takiej potrzeby. Rówieśnicy nie byli dla niej łaskawi. Szydzili z niej, kiedy jej mama odstawiała te wszystkie cyrki… Chciała spokoju, niczego więcej.
                Ostatni tydzień spędziła w szpitalu, tak jak całe wakacje. Było jej szkoda, że musiała z tego zrezygnować. Przyzwyczaiła się do swojej roli tam… Postanowiła zaglądać do szpitala od czasu do czasu. Jak na złość, tydzień minął niesamowicie szybko. W poniedziałek rano obudziła się trzy godziny wcześniej niż zamierzała. Nie wybiła nawet 5, ale ona nie mogła już zasnąć. Dzień zaczęła od długiego prysznica. Później miała zamiar zjeść śniadanie, ale nic nie przeszło jej przez gardło. Godzinę później wstał Jim. Chciał odwieźć ją do szkoły, mimo, że z dyżuru wrócił późnym wieczorem.
                Lana pomyślała o swojej rudej podopiecznej. Ciekawe jak ona sobie radziła. Tak bardzo czekała na ten dzień… Wieczna optymistka. Lana zastanowiła się, co zrobić, by przyjąć taką postawę jak Jamie. Niczym się nie przejmować, robić to co się lubi… No właśnie, tylko co ona tak właściwie lubiła? Pożałowała, że nie miała takiej pasji jak on. Mogłaby spędzać czas na malowaniu, nie zastanawiałaby się co ze sobą zrobić…
                W końcu nadeszła ta czarna godzina i znalazła się przed sporym budynkiem. Szkoła miała dwa piętra, wielki ogród z kilkoma alejkami i ławeczkami. Sam budynek wyglądał jakby był dawno opuszczony. Bardzo zaniedbany, popękany tynk, stare, drewniane okna… Jednak było to największe liceum w okolicy i miało dobre opinie.
                Lana odetchnęła, pomachała Jimowi na pożegnanie i ruszyła do środka. Chwilę  trwało, nim znalazła odpowiednią salę. Większość osób było już w środku. Przemknęła obok nich wszystkich pragnąć zaszyć się w jakieś najmniej widoczne miejsce. W końcu przysiadła na końcu czekając na rozpoczęcie lekcji. Nigdy nie miała problemów z nauką, a materiał z trzeciej klasy już raz przerabiała, więc wiedziała, że jej cały wkład będzie polegał na odsiedzeniu tych kilku godzin dziennie. Wszyscy byli do siebie podobni. Nienagannie ubrani, stosownie do chwili. Dziewczyna pomyślała, że zupełnie nikt się niczym nie wyróżniał. Oczywiście, różnili się między sobą wyglądem, jednak nic poza tym. Żadnych cech szczególnych, które pozwoliłyby Lanie zapamiętać konkretne osoby. No i wszyscy co chwila na nią zerkali. Czuła się jak eksponat. Nikt jednak nie zamierzał z nią rozmawiać, przynajmniej na razie. Badali grunt… Nie wiedzieli czy warto się wysilać. Stwierdziła od razu, że to bardzo sztywna grupa. W jej starej klasie było zupełnie inaczej. Głośno, każdy próbował się przekrzyczeć. Zdawało się, że najważniejszą sprawą było wyróżnienie się. Lana śmiała się wtedy, że szkoła była istną rewią mody. Zastanawiała się zawsze, o której jej koleżanki musiały wstawać, żeby do ósmej zdążyć ułożyć włosy, pomalować się, wybrać idealny strój, a nawet pomalować paznokcie tak by do niego pasowały. Tutaj było całkiem odwrotnie. To Lana czuła się inna. Włosy niedbale wiły się po jej ramionach, ubrała po prostu dżinsy i koszulkę, na nogach miała ulubione niebieskie trampki. Spojrzała na dziewczynę siedzącą w ławce przed nią. Ciemna spódniczka, koszulka z kołnierzykiem oraz włosy zebrane w idealny kucyk.

 - Mogę? – zapytała w końcu jakaś dziewczyna stając przed stolikiem Lany. Ta tak się zamyśliła, że nawet nie zauważyła jej nadejścia. Ona zdecydowanie wyróżniała się z tłumu. W oczy od razu rzucały się różowe włosy. Później dopasowana, błękitna sukienka i bardzo wysokie buty na koturnach. No proszę, a cała reszta miała na sobie szarobure ubrania…

 - No jasne – odparła w końcu Lana i uśmiechnęła się. Ta kolorowa dziewczyna wzbudzała w niej jakieś pozytywne emocje, już samym wyglądem. Mimo stroju od razu widać było, że nie należała do grona pustych dziewczyn, dbających tylko o wygląd. A od takich Lana trzymała się z daleka od zawsze.

 - Jestem Emilia – powiedziała opadając na krzesło obok – od razu zauważyłam, że nie możesz być tak nudna jak ta cała zgraja.

               Mówiła co myślała, bez ogródek. Wskazała na torbę Lany, do której poprzyczepiane były przypinki z uśmiechniętymi buziami. Te żółte dodatki poprawiały jej humor.  Lana również się przedstawiła, jednak nie bardzo wiedziała co odpowiedzieć.

- Jesteś nowa? – zapytała w końcu, ciekawa czy dziewczyna chodziła tutaj już wcześniej. Skoro do niej zagadała, może też była tam po raz pierwszy?

 - Nie nie, męczę się z nimi od początku. Ale niespecjalnie mnie lubią, ich obchodzi głównie nauka. Nic tylko to. Rozumiesz, że nawet przez myśl im nie przeszło, żeby zorganizować jakąkolwiek imprezę przez te dwa lata? Zresztą, wydaje im się chyba, że skoro tak się ubieram, to muszę być jakąś debilką – wszystko to powiedziała bardzo szybko.

- Oni sprawiają wrażenie, jakby lada dzień mieli zostać prawnikami lub lekarzami… - stwierdziła Lana – więc chyba nie mam szans żeby się z nimi dogadać. Zresztą, nie zamierzałam próbować.

- Umówmy się, że jakby coś, po prostu mnie opieprz… Jestem straszną gadułą, nie chciałabym cię wykończyć. A były już takie przypadki – zaśmiała się Emilia.

                W tym momencie pojawiła się nauczycielka i zapoznała ich ze sprawami organizacyjnymi. Lana ku swojej radości stwierdziła, że lekcji było w planie wcale tak dużo… Mieli inny program niż w jej starej szkole. Tam na trzecią klasę przewidywali najwięcej, natomiast tu w poprzednich latach było najciężej. Zdaje się, że przywidywali dużo wolnego czasu, podczas którego mogli zająć się korepetycjami lub ogólnymi przygotowaniami do matury. Od koniec spotkania z wychowawcą zapisywali się na fakultety z przedmiotów maturalnych. Wyszło na to, że tylko Lana i Emila nie wpisały się nigdzie. Spojrzały po sobie i wzruszyły ramionami.

- Oni mają zdecydowanie źle poukładane w głowach – skwitowała różowowłosa szeptem. Może było to nieco wygórowane stwierdzenie, jednak Lana zgadzała się z nią. Wolała mieć więcej wolnego czasu. Nie wiedziała co będzie robiła po maturze, jednak z pewnością nie zmartwi się jeśli nie zda jej na sto procent…

                Po godzinnym spotkaniu byli wolni. Emilia sprawdziła godzinę. Dochodziła jedenasta.
- To co, może skoczymy razem na jakieś frytki czy coś? – zapytała patrząc na nową koleżankę. Lana od razu się zgodziła. Jeszcze jakiś czas temu unikała jakichkolwiek relacji z rówieśnikami, ale różowa koleżanka wydawała jej się tak sympatyczna, że zwyczajnie jej uległa.

                Razem wyszły z budynku. Pogoda była świetna, to był kolejny gorący i bezchmurny dzień. Lana ściągnęła z siebie marynarkę. Już miała ruszyć w stronę bramy, kiedy Emilia westchnęła i złapała ją za łokieć.

- Niech to szlag, patrz… - kiwnęła głową wskazując główną bramę – przepiękny facet… dwa lata temu chodził jeszcze do tej szkoły, wstyd się przyznać, ale ja i parę innych dziewczyn latałyśmy za nim jak wariatki. Niestety, olał nas. W życiu nie zbzikowałam tak na punkcie żadnego chłopaka. W zasadzie to jestem raczej feministką… - zaśmiała się. A Lana nie mogąc się powstrzymać również parsknęła śmiechem. O bramę wejściową opierał się Jamie. Po chwili zobaczył je i zaczął biec w ich kierunku.

- Lenny! – krzyknął zanim dziewczyna zdążyła cokolwiek powiedzieć.

- Nie żartuj… Odbiłaś mi faceta zanim jeszcze zdążyłyśmy się zakumplować – zażartowała różowowłosa szeptem, zanim chłopak zdążył do nich dotrzeć.

                Lana nie myślała o nim w ten sposób, jednak po słowach koleżanki musiała przyznać jej rację. Faktycznie nieźle się prezentował. Miał na sobie ciemne dżinsy i błękitną bluzkę bez rękawów. Jasne włosy jak zwykle bezładnie związał z tył.

- Myślałem, że Cię przegapiłem… Pomyślałem, że Cię nakarmię, czy coś – wyjaśnił chłopak szczerząc zęby – ale chyba dostanie mi się pakiet podwójny…

      Spojrzał na Emilię, która stała cicho, przypatrując mu się z uwielbieniem wymalowanym na twarzy. Lana przedstawiła ich sobie, a wtedy jej nowa koleżanka powiedziała:

- Właśnie miałyśmy zamiar iść na frytki, przyłączysz się? – Lana spojrzała na nią z uśmiechem. Taak, zdecydowanie chciała wkupić się w łaski Jamiego. Zupełnie jakby zaczynała polowanie.

      Była śliczna, różowe włosy podkreślały jej oryginalność i wyróżniały ją z tłumu. Pewnie większość facetów z tej szkoły choć raz próbowało się z nią umówić. Emilia bez przerwy gadała, głównie o facetach, kosmetykach i imprezach – przynajmniej przez ten krótki czas od kiedy się znały. Lana zwykle unikała takich ludzi. Jednak Emi nie robiła na niej złego wrażenia. Dobrze czuła się w jej towarzystwie… Cóż, może dlatego że różniły się prawie pod każdym względem, może to je do siebie przyciągało?
                Kolejną godzinę spędzili we troje, siedząc w pobliskim barze. Jedli frytki i rozmawiali. Gadała głównie Emilia, Lana śmiała się z jej dowcipów i całej tej sytuacji, a Jamie starał się dorównać różowowłosej w rozmowie.  Zapomniała już jak dobrze jest spędzać czas ze znajomymi.
                Kiedy Jamie pożegnał się i pobiegł na zajęcia, Lana zastanawiała się jakim cudem Emi w tak naturalny sposób wręczyła mu numer swojego telefonu i nie wyglądało to jakby pchała się do niego na siłę. Siedziały tam jeszcze długo, zanim w końcu postanowiły się rozejść. Świetnie czuły się w swoim towarzystwie. Lenny dowiedziała się szczegółów życiorysu chyba każdego z nowej klasy.
I nagle świat nie miał już tylko szarych barw. Był kolorowy, a dokładnie biało-różowy.

                Kolejne dni przebiegły spokojnie. Czas w szkole mijał powoli, ale dzięki towarzystwu Emilii nie było nudno. Jim z uśmiechem przyglądał się jak jego córka wracała do normalnego życia, jak nabierała kolorów i stawała się weselsza.
                Koledzy z klasy co prawda przedstawili się jej, ale zdawali się nie mieć ochoty na jakiekolwiek bliższe relacje. Ale Lanie to nie przeszkadzało, chciała mieć spokój i to się sprawdzało… Zresztą, Emilia również wolała się nie zbliżać do innych. Twierdziła, że są okropnie sztywni, a Lana jej wierzyła.
                W środę zdziwiła się, że pierwszy tydzień szkoły mijał tak szybko. A myślała, że będzie to kompletna katorga. Zaskoczona stwierdziła, że kolejny dzień w szkole nie napawał ją zniechęceniem, przeciwnie. Musiała przyznać, że godziny spędzone z Emi coraz bardziej ją wciągały. Zaczynała przyzwyczajać się do uwag, które każdego ranka słyszała na temat ubioru dziewczyn w klasie. A także do sugestii jakie miała na temat jej wyglądu.

                - Jesteś zajebistą laską, wystarczy Cię podrasować i rzucisz wszystkich facetów na kolana – mówiła jej na ucho, kiedy siedziały w ostatniej ławce na biologii udając, że bezkręgowce absolutnie ich nie nudzą – Muszę pofarbować Ci włosy, dwa tony jaśniejsze i będziesz wyglądać jak gwiazda Hollywood. Serio. Ale to w piątek. Zrobię z Ciebie diwę i pójdziemy na imprezę do mojego ulubionego klubu. Nie możesz tego przegapić.

                Stojąc pod prysznicem, Lana roześmiała się głośno. Zrobi z niej platynową blondynkę, zabierze na imprezę… A ona nie wyraziła żadnego sprzeciwu. Nigdy nie przejmowała się wyglądem, jeżeli się malowała, to był to tylko eyeliner. Nie miała nawet pudru.
                Zakręciła kurek z gorąca wodą i wyszła, owijając się ręcznikiem. Wysuszyła włosy i włożyła piżamę. Uwielbiała ją – niebieskie spodnie z wzorem kocich łapek i biała koszulka bez rękawów. Zamierzała rzucić się na kanapę, otworzyć paczkę czipsów i przez następne kilka godzin oglądać seriale kryminalne. Uwielbiała je, kiedy była jeszcze w domu, potrafiła spędzać tak całe dni, zapominając w ten sposób o zmartwieniach związanych z mamą.
                Akurat kiedy nadszedł kulminacyjny moment odcinka, do bohaterki celowana z broni, usłyszała hałas. Aż podskoczyła kompletnie zaabsorbowana. Rozejrzała się. Coś uderzyło o drzwi balkonowe. Podeszła i otworzyła je. Na płytkach leżała mała szyszka. W następnej sekundzie zauważyła jasną czuprynę, wyłaniającą się zza barierki. Jamie wspiął się na balkon i zwinnie przeszedł przez barierkę.

- Niezła piżama – powiedział z szerokim uśmiechem i wyciągnął z kieszeni paczkę papierosów. Włożył w usta dwa, odpalił je, po czym podał jednego Lanie – Jak tam? Skąd wytrzasnęłaś tą różową?

Lana roześmiała się głośno.
- No proszę cię, widziałam jak się śliniłeś – stwierdziła rozbawiona opierając się tyłem o balkonową barierkę 

-  Jest w porządku. Trochę dużo gada ale można przywyknąć.

- Pewnie tak, ale szczerze skupiłem się na dekolcie i chwilami w ogóle nie słuchałem – stwierdził wtórując jej śmiechem. Oparł się o barierkę ręką, stojąc obok dziewczyny. Miał na sobie długie, szare spodnie i czarny bezrękawnik. Lana zauważyła tatuaż na jego ramieniu. Był to smok, musiała przyznać, że naprawdę udany.

- To też zauważyłam – zaśmiała się po czym wskazała na jego ramię – i to. Sam zaprojektowałeś?

- Tak. Teraz planuję kolejny na plecy – stwierdził – to straszna frajda. Projektować coś na własne ciało.

- Świetny – skwitowała – cholera, może sama o czymś takim pomyślę…

Zamyśliła się. Ten pomysł strasznie jej się spodobał. Kreowała nową siebie. Odrywała się od przeszłości i usilnie chciała mieć wszystko co odróżniałoby ją „starej Lany”. Tamta była grzeczną, cichą dziewczynką, która nie potrafiła wyrazić swojego zdania głośno.

- Mój znajomy robi świetne dziary, jak chcesz to coś dla Ciebie wymyślę. Tylko powiedz co i gdzie – puścił do niej oczko. Ona uśmiechnęła się szeroko. To właśnie w nim lubiła, nie mówił, że to zły pomysł, że to ważna decyzja, tylko od razu podłapywał pomysł i planował z nią.

- Zastanowię się – odparła i zaciągnęła się mocno.

- Władca Pierścieni, to Cię powinno zainspirować – stwierdził gasząc papierosa i wyrzucając peta przed siebie, chwilę później wszedł do jej pokoju.

- Hmm, zaraz wpadnie ten czarny i zastrzeli tego gościa – powiedział wskazując na ekran, gdzie Lana pozostawiła zatrzymany serial – Później będzie się dręczył czy zrobił słusznie zabijając go… A później wylądują w łóżku i stwierdzi że jednak było warto.
Lana roześmiała się. Oczywiście, oglądał to samo. Ciekawe co jeszcze ich łączyło?

- Cholera, może jesteś moją siostrą? – zapytał chłopak, jakby czytał jej w myślach – W sumie Jim znał moją matkę...
Śmiał się, jednak Lana zdziwiła się. Nie miała pojęcia, z jakiego powodu mówił o niej w czasie przeszłym.

- Zmarła jak miałem dwa lata, była chora – dodał widząc jej minę – luzik Lana, nie krzyw się tak, zdarza się.
Zadziwiał ją swoim optymizmem. A ona robiła wielki problem z powodu nałogu matki.

- Właściwie możemy pooglądać to – stwierdził opadając na kanapę przed telewizorem. Złapał pilot, wcisnął przycisk play i posłał Lanie szeroki uśmiech. Ona usiadła obok niego. Cały wieczór oglądali kolejne odcinki, przy okazji pochłonęli paczkę czipsów i łapali się na komentowaniu filmu w tych samych momentach. Czuli się świetnie w swoim towarzystwie, byli zaskoczeni, że mimo krótkiej znajomości, czuli jakby przyjaźnili się od dawna. Wszystko przychodziło im naturalnie, Lana nie krępowała się oprzeć o niego, on wyłożył się kładąc nogi na stoliku przed nimi.


***

- Jaasny gwint – usłyszała i otworzyła oczy. W pierwszej chwili nie wiedziała co się dzieje. Jej twarz znajdowała się na jakimś szorstkim materiale. Dopiero później przypomniała sobie dwie rzeczy z minionego wieczora: telewizję i Jamiego. Sekundę później znów usłyszała jego głos – Lenny kochanie, weź swoją ciężką głowę z moich kolan.

                Usiadła kompletnie zdezorientowana. Nie miała pojęcia kto zasnął wcześniej. Właściwie wcale nie pamiętała w którym momencie odleciała. Jamie roześmiał się głośno.

- Wyglądasz komicznie – stwierdził i wyciągnął rękę, próbując poukładać nieład panujący na głowie dziewczyny.

- Cholera! – krzyknęła kiedy spojrzała na zegarek obok telewizora – muszę wyjść za sekundę!

Odtrąciła rękę chłopaka i pognała do łazienki, potykając się o własne nogi. Prędko obmyła twarz, przeczesała włosy, umyła zęby i wsunęła spodnie które poprzedniego dnia zostawiła w łazience.

- Spokojnie, jestem motorem, podrzucę cię – powiedział rozbawiony blondyn, kiedy po kilku szybkich rundkach z pokoju do łazienki Lana była wreszcie gotowa. On wyłączył telewizor i otrzepał się z okruszków po czipsach.

                Nie kłamał, chwilę później wybiegli przed dom, gdzie stał zaparkowany cross. Kompletnie nie znała się na motorach, ten jednak wyglądał na drogi… Nie miała czasu o to pytać. Jamie wcisnął jej na głowę swój kask a sam usiadł odpalając motor. Kiedy usadowiła się za nim i objęła go w pasie, z impetem ruszył w kierunku szkoły. Była spóźniona kilka minut. Przez drogę przytulała się do jego pleców zastanawiając się jak to możliwe by poczuła tak nagłą i mocną przyjaźń w stosunku do chłopaka. Nie znali się przecież dobrze, a mimo to czuła, że nadawali na dokładnie tych samych falach. W innej sytuacji czułaby się skrępowana po zaśnięciu na koledze… Właściwie zawsze była nieśmiała jeśli chodziło o facetów. Jak to możliwe, że Jamie tak szybko zajął miejsce jej najlepszej przyjaciółki? Dojeżdżając na miejsce, uświadomiła sobie, że dla jej ojca ta sytuacja mogła nie być tak oczywista jak dla niej…

- Leć wariatko – powiedział Jamie zatrzymując się w bramie szkoły.

- Dzięki, jesteś cudowny – odparła tylko i pobiegła do drzwi.

                Mieli pierwszą lekcje francuskiego, na drugim piętrze. Zdyszana wpadła do klasy, zdając sobie sprawę, że po podróży musiała być okropnie rozczochrana .

- Przepraszam… - powiedziała przekraczając próg, po czym spojrzała na nauczyciela i dopiero po chwili dodała  – za spóźnienie…

Był absolutnym zaprzeczeniem widoku jaki spodziewała się zobaczyć. Koło trzydziestki, wysoki, lekko umięśniony. Z włosami które opadały mu na oczy i lekkim zarostem. Szybko odwróciła wzrok i pomknęła do ławki, gdzie czekała już na nią Emilia.

- Jestem absolutnie zauroczona – powiedziała do niej szeptem bawiąc się kosmykiem różowych włosów – nowy nauczyciel francuskiego… cholera, czuję że w tym roku załapię o co w tym języku chodzi. Taki facet musi wiedzieć co oznacza francuski pocałunek…

                Cóż, Emilia potrafiła tak wzdychać do każdego przystojnego faceta, ale tym razem Lana musiała się z nią zgodzić. Facet wyglądał jak model, nie nauczyciel… Lekcja minęła im na obserwowaniu go i komentowaniu wszystkiego. Kiedy skończyły chwalić niemal czarne włosy i mocno zarysowaną żuchwę, zajęły się strojem. Był elegancki, a jednocześnie na luzie. Dżinsy, koszulka i marynarka. Pierwszy raz lekcja minęła im tak szybko. Po wyjściu na korytarz zdały sobie sprawę, że kompletnie nie wiedziały o czym tak właściwie mówił. Chociaż jego głos także zdążyły skomplementować.
- Totalnie się na ciebie gapił kiedy wychodziłaś – stwierdziła Emilia, która salę opuściła za nią – zrobiłaś dobre wejście z tym spóźnieniem… Wyobrażasz to sobie? Gorący romans z nauczycielem, a potem gładko szóstka z francuskiego. Gdzie ja znajdę takiego drugiego faceta? Dopiero teraz uświadomiłam sobie jakie moje życie było do tej pory nudne…
Monolog Emilii trwał jeszcze dobre kilka minut. Lana śmiała się, kiedy jej koleżanka wymyślała coraz to ciekawsze pomysły na poderwanie nowego obiektu jej westchnień. Zastanawiała się, czy jej koleżanka miała tak wybujałą wyobraźnię, czy faktycznie tak poważnie brała się za podrywanie kolejnych chłopaków.

- Mmmm zapomniałabym – kiedy usiadły przed salą czekając na kolejną lekcję, Emila podłapała wreszcie nowy temat – Jutro jest impreza, pamiętasz?

Lana nie zdążyła nawet przemyśleć tego wszystkiego co powiedziała, kiedy Emi zaczęła snuć dalsze plany:
- Jutro po szkole wpadam do ciebie, muszę zając się twoimi włosami. Jesteś niezłą laską, a ja zrobię z ciebie gwiazdę – roześmiała się. Nigdy nie krępowała się mówić tego co myśli – będziemy się świetnie bawić.

- No… Niech będzie – odparła po chwili Lana choć nie była pewna czy powinna się w to pakować. Uznała jednak, że nie może cały czas siedzieć w domu.

                Będąc w swoim żywiole, Emilia raczyła koleżankę opowiadaniami o imprezach w tamtym klubie. Może i jej gadanie potrafiło być naprawdę męczące, ale dzięki temu czas w szkole bardzo szybko mijał. Lana nie mogła narzekać na nudę.

- Słuchaj… Gadałaś może z Jamiem? – zapytała Emi kiedy opuszczały już szkołę

- Taak, a co?

- No, właściwie to świetny facet… Tak się zastanawiałam, jeżeli z nim nie kręcisz to może mogłabyś coś o mnie czasem napomknąć?

                Lana roześmiała się, ale zapewniła ją, że chłopak jest do wzięcia i ona nie miała zamiaru jej niczego utrudniać.

- Powiem mu, żeby do ciebie zadzwonił, przysięgam

- Kocham cię!



/Cześć wszystkim :) Tak sobie myślę... Wiem, że ilość tekstu może być przytłaczająca i przez to akcja troszkę wolno się toczy. Inaczej po prostu nie umiem, lubię wszystko opisywać ;) W kolejnym rozdziale będzie się działo wreszcie coś ciekawszego... Zapraszam! I dziękuję tym, którzy czytają :*
Lily

2 komentarze:

  1. Uroczyście oświadczam, że właśnie dołączyłam do szerokiego grona Twoich największych, najwspanialszych, najbardziej oddanych... fanek.
    Masz świetny styl pisania, Twoje opowiadanie niesamowicie wciąga.
    Moim (skromnym) zdaniem ilość tekstu absolutnie nie przytłacza. Wręcz przeciwnie - bardzo podoba mi się, że nie pędzisz z akcją jakbyś chciała dobić do tego jednego punktu kulminacyjnego a dopiero potem zająć się opisywaniem jej uczuć albo spostrzeżeń. Dodatkowo rozdziały są idealnej długości (chociaż w niedalekiej przyszłości mogę zmienić zdanie i błagać o chociażby jedno dodatkowe zdanie). Też lubię wszystko opisywać: jeżeli chcę, żeby ktoś dobrze zrozumiał o co mi chodzi potrafię całą stronę poświęcić na wygląd jednej postaci, więc podoba mi się to na Twoim blogu :-).
    Natomiast jeżeli w następnym rozdziale ma się wydarzyć coś ciekawszego to... to ja nie wiem czy to przeżyję. Nie sądziłam, że Twoje rozdziały mogą być jeszcze lepsze, a tutaj takie zapowiedzi ^·^.
    Ufffff... no to się Laxus rozpisała :-D. Mam nadzieję, że nie jesteś zła ;-).
    Z niecierpliwością czekam na kolejny rozdział.
    Pozdrawiam i życzę weny
    Laxus

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję bardzo za miłe słowa :) Chyba pierwszy raz w życiu ktoś mnie tak pochwalił ;D To bardzo motywujące ^^ Chyba spłonę rumieńcem ;D
      Za czasów podstawówki, kiedy pisałam pierwsze "książki" to miałam problem, żeby cokolwiek rozwinąć, na jeden stronie bohaterka poznawała kogoś, a na drugiej był już ślub:D A teraz jest całkiem odwrotnie, jak zaczynam pisać to sama nie mogę się nadziwić, że tyle tego wychodzi;)
      Jeszcze raz bardzo dziękuję za miłe słowa:) Nowy rozdział pojawi się wkrótce, kwestia kilku dni ;)
      Pozdrawiam :*

      Usuń