Jego mina świadczyła o tym, że był mocno zaskoczony… A może nawet
przestraszony tym co widział. Wiedziała, że nie mogła wyglądać dobrze, ale nie
było chyba aż tak tragicznie?
Chciała coś odpowiedzieć, ale
ciężko jej było wydobyć z siebie choćby jedno słowo. Deszcz wciąż mocno padał,
nie słabnąc nawet na chwilę. Chłopak już nic nie mówił, widział w jakim była
stanie i najwyraźniej zapomniał, że wcześniej zachowywał się jak kompletny
dupek. Zwinnie rozpiął jej płaszcz i zsunął go z jej ramion. Wtedy poczuła, że
mokry materiał był naprawdę ciężki… Nie protestowała, gdy prędko rozsunął swoją
kurtkę i narzucił jej na ramiona. Naciągnął kaptur na jej mokrą głowę i
powiedział tylko krótkie „chodź”. O dziwo tym razem nie była to ta jego
skórzana kurtka, ale gruba, zimowa, która od razu sprawiła, że dziewczynie
zrobiło się odrobinę cieplej.
Objął ją ramieniem i
poprowadził. Później niewiele pamiętała z tej chwili. Razem z nią wsiadł w
autobus, a później doprowadził do domu. Z jej płaszcza wyciągnął klucze. Sam
zdążył zmoknąć, idąc bez żadnego okrycia. Kiedy przekroczyli próg domu, Lana
ciężko oparła się o ścianę korytarza. W domu było nagrzane, jej zimna skóra od
razu zaczęła ją boleć, co skwitowała cichym jęknięciem.
- Tylko nie mdlej, bo sam będę
musiał cię przebrać – mruknął chłopak podchodząc do niej. Widząc to, jaka była
słaba, po raz kolejny ściągnął z niej kurtkę.
- Nie ma mowy – odparła od razu,
nieco pewniejszym głosem.
Kiedy otworzyła oczy, czuła się
już dużo lepiej. Leżała na kanapie, a wokół było ciemno. Jedyny jasny
punkt od razu przyciągał jej wzrok. Ekran
telefonu, który oświetlał twarz Roya. Dopiero po chwili uświadomiła sobie, że
był to jej telefon. A w następnej chwili przypomniała sobie smsy od Markusa.
Czy wyrzuciła tego drugiego smsa? A może zostawiła go włączonego?
- Ej! – usiadła i wyciągnęła dłoń. Chłopak odsunął rękę robiąc unik, ale sekundę później sam
oddał jej komórkę.Siedział na małym fotelu obok kanapy.
- Odzyskałaś kolory –
stwierdził, choć niewiele widać było w ciemnym pomieszczeniu – pamiętasz coś w
ogóle?
- To, że chciałeś mnie
rozbierać, pamiętam – stwierdziła nieco oschle. Wszystko wracało powoli. Jej
wycieczka, pomoc Roya… I później, kiedy zaprowadził ją na górę, zamknął w
łazience, by ogrzała się pod prysznicem. Jak podał jej gorącą herbatę i okrył
kocem, gdy położyła się na kanapie w swoim pokoju. To nie był ten sam Roy-dupek,
który był na kolacji i ślubie. Szybko złagodniała i z szczerą wdzięcznością
powiedziała – Dziękuję, że mi pomogłeś.
- Dlaczego się tak urządziłaś? –
zapytał prosto z mostu.
- Nie miałam jak wrócić do domu
– odparła wymijająco i szybko zmieniła temat – nie miałam pojęcia, że z zimna
można tak osłabnąć. Wybierałeś się gdzieś? Jest sylwester, nie chciałam…
- Nie, w porządku – przerwał jej
wygodnie rozsiadając się na fotelu. Miał na sobie dżinsy i czarny t-shirt.
Jasne, zmierzwione włosy założył za uszy. Jego wzrost sprawiał, że wydawał się
jeszcze bardziej chudy.
- Dziękuję – powiedziała i
uśmiechnęła się, pierwszy raz tego dnia. Jeszcze kilka godzin temu był osobą, z
którą za nic w świecie nie chciałaby spędzić wieczoru, a już na pewno nie
sylwestra. Teraz patrzyła na niego i nie myślała o tym, że nie mógł być taki
zły, w końcu jej pomógł. Nic nie odpowiedział, zmierzył ją tylko tymi
przenikliwymi, bladoniebieskimi oczami. Odrzuciła koc na bok, po tych kilku
godzinach snu czuła się znacznie lepiej i wreszcie było jej ciepło. Nawet
trochę za bardzo, chcąc się ogrzać założyła legginsy i gruby sweter. Zmierzwione
włosy zdążyły całkowicie wyschnąć. – Poczekaj.
Powiedziała krótko i zeszła na
dół. Nie wiedziała jak mogłaby się odwdzięczyć za pomoc… Ale był sylwester.
Nowy rok miał nadejść już za 15 minut. Z barku Jima wzięła szampana, z kuchni
dwa długie kielichy. Po drodze pojawił się też Vincent, który jakby nigdy nic,
przespał cały wieczór na łóżku Jima.
Kiedy wróciła na górę, Roy
siedział w dokładnie takiej samej pozycji. Zaświeciła światło i znów usiadła na
kanapie, a razem z nią kot. Położyła kielichy na stole. Wybrała jeden z
gorszych trunków ojca, nie był nawet zakorkowany, nie musiała trudzić się z
otwieraniem go. Wystarczyło odkręcić. Rozlała do obu kielichów po brzegi i z
uśmiechem spojrzała na chłopaka, który leniwym wzrokiem obserwował jej ruchy.
- Istnieje szansa, że nie jesteś
takim skończonym dupkiem, jak mi się wydawało – powiedziała patrząc na niego z
uśmiechem. Potrzebowała towarzystwa i uznała, że nie mógł pałać do niej
nienawiścią, skoro nie wyszedł zaraz po tym jak zasnęła. Spojrzał na nią i sam
w końcu nieznacznie się uśmiechnął.
- A Ty jesteś chyba bardziej
nienormalna niż mi się wydawało – stwierdził, jednak nie złośliwie. Żartował,
to zdecydowanie zaskoczyło Lanę. Do tej pory widziała jak ignorował ludzi,
kłócił się lub pogardliwie na nich patrzył. Nie jak się śmiał, czy nawet
normalnie rozmawiał.
- Uważaj, ponoć jaki sylwester,
taki cały rok – zaśmiała się i wzięła swój kielich. On zrobił to samo.
- To ty uważaj, nie powinnaś
teraz pić, prawie zamarzłaś – stwierdził i sam opróżnił kielich do połowy jednym łykiem.
- Dlaczego? – zdziwiła się,
tylko nie wiedziała, czy samym faktem, czy tym, że dawał jej rady.
- Nie wiem, tak mi się obiło o
uszy – stwierdził wzruszając ramionami, po czym uśmiechnął się nieco łobuzersko
i dodał – siostrzyczko.
- Nie cieszysz się z tego całego
ślubu, co? – zapytała prosto z mostu. Nie było to żadną tajemnicą, chyba nie
bez powodu zachowywał się jak kretyn przez cały ten czas… On jednak nie odpowiedział
na to pytanie. Zmarszczył tylko brwi, spojrzał na nią spode łba i kompletnie
zignorował. Nie drążyła tematu, nie chciała ryzykować. Jeszcze znowu
zachowywałby się tak jak wcześniej, a właśnie zaczynała myśleć, że jest całkiem
ciekawy, kto wie, może nawet mogłaby go polubić?
Wkrótce wybiła północ, o czym
dowiedzieli się słysząc strzały fajerwerków. Lana nowy rok zaczęła siedząc z
przyrodnim bratem, który nagle przestał być taki chętny do rozmowy.
Zastanawiała się, czy widział zdjęcie w jej telefonie, a jeśli tak, co sobie
myślał? Tak czy siak, swoją obecnością sprawił, że poprawił jej się humor.
Odłożyła problemy na później, dobrze wiedząc, że będzie musiała jakoś sobie nimi
poradzić.
Raz jeszcze napełniła kielichy,
nie zważając na to czy powinna pić czy nie. Po tym długim dniu stwierdziła, że
jak najbardziej jej się to należy. Podobnie jak papierosy, które nie wiedząc
czemu znalazła pod stolikiem.
- Chcesz? – zapytała, a kiedy
skinął głową, poczęstowała go. Później musiała tylko zlokalizować zapalniczkę.
Zawsze miała ich pełno, ale w jakiś magiczny sposób nigdy nie było żadnej pod
ręką. W końcu zauważyła jedną na biurku. Zabrała ją i nachyliła się obok Roya,
odpalając mu. Później zrobiła to samo ze swoją fajką. Wiedziała, że już dawno
powinna to rzucić… Ale co zrobić, kiedy tak strasznie lubiła ten nałóg?
- Lepiej nie rób tego przy mojej
matce. I nie wspominaj, że ja palę – stwierdził z lekkim uśmiechem. Niby taki
niezależny i męski, a tak naprawdę jak każdy wolał nie podpadać własnej matce… Co
świetnie rozumiała. Bo po co narażać się na kazania i pretensje?
- Taak, nie lubi też moich
tatuaży i kolczyków – wskazała na swoje siedmiokrotnie przebite ucho i
dokładnie w tym momencie przypomniała sobie, że zauważyła u niego to samo.
Teraz zakrywały to jasne włosy chłopaka – ale pomijając to, jest naprawdę w
porządku. Zresztą, chyba głupio jej robić mi uwagi. Boję się, że suszy głowę
ojcu, że pozwala mi na to wszystko.
- Jest strasznie uprzedzona do
wytatuowanych – stwierdził wypuszczając jednocześnie dym – przez mojego ojca.
- Twój ojciec ma tatuaże? –
zaciekawiła się. Chciała zapytać, dlaczego był w więzieniu, jednak obawiała
się, że Roy znowu urwie rozmowę.
- Ta… Bawił się w gangi
motocyklowe. Strasznie się na niego uwzięła.
Odpowiadał krótko, nie
zdradzając szczegółów. Lana czuła, że naprawdę trudno byłoby wyciągnąć od niego
jakiekolwiek informacje. Ale zważając na to, dowiedziała się tego wieczora
naprawdę dużo. Był w gangu, zamknęli go, a teraz jego syn regularnie odwiedza
go w więzieniu. Nie żywi do niego żadnej urazy? I znowu sumienie wyrzuciło jej
odcięcie od siebie matki…
Po opróżnieniu trzeciego
kielicha uznała, że czas położyć się spać. Niby przespała te kilka godzin, a
mimo to wciąż czuła zmęczenie, w czym na pewno nie pomógł alkohol.
- Chcesz spać tutaj, czy wolisz sypialnię mojego ojca? – zapytała
wstając z kanapy. Jakoś nie mogła się przyzwyczaić do tego, że od teraz była to
również sypialnia żony Jima.
Roy spojrzał na nią jakby zdziwiony. Najwyraźniej nie spodziewał się,
że zaproponuje mu nocleg. O ile można było to nazwać propozycją. Ona nie
zastanawiając się, po prostu przyjęła do wiadomości, że będzie u niej spał.
Była wdzięczna za pomoc, jednak gdyby nie to, że okazał się mimo wszystko
sympatyczny, pewnie nie byłaby tak gościnna.
- Tutaj jest okej – stwierdził po chwili. A później przyglądał się, jak
zwinnym ruchem rozłożyła kanapę. Zostawiła mu koc i dodatkowo poduszkę, którą
ściągnęła ze swojego łóżka – Dzięki.
Kiedy wróciła z łazienki, wciąż siedział na fotelu, zamyślony.
- Ja zgaszę – stwierdził tylko, a kiedy wdrapała się po drabince na
swoje łóżko, wstał i tak jak obiecał, zgasił światło. W półmroku obserwowała
jak się kładł i przykrywał kocem. Położył się w dżinsach i koszulce, tak jak
stał. Zasypiała, przyglądając się ciemnej, chudej sylwetce… A kiedy rano
otworzyła oczy, kanapa była już pusta.
Dopiero po chwili wrócił koszmar poprzedniego dnia. Przypomniała sobie
całą nieprzyjemną aferę z Markusem. A później milsze wydarzenia z Roy’em w roli
głównej. Polubiła go, taka była prawda. I nie wiedziała dlaczego, przecież
wcale nie był bardzo rozmowny… Roztaczał wokół siebie aurę tajemniczości.
Ciekawe czy był tego świadomy? Jeżeli nie chciał czegoś mówić, nie mówił, a
takich rzeczy było zaskakująco wiele. Lana uświadomiła sobie, że rozmowa
toczyła się wokół niej. I nie dlatego, że ciągle mówiła o sobie, przeciwnie,
starała się wydobyć z niego jakieś informacje, miała nadzieję, że opowie coś o
sobie. A on zwinnie manewrował między tematami, unikał odpowiedzi. Ona opowiadała
mu o wszystkim, o co pytał. Muzyka, filmy, książki, przyjaciele, mówiła nawet o
Jimie i Kim. A on nic, zero.
Zeszła z łóżka i zaczęła rozglądać się za swoim telefonem. Pamiętała
jak zabrała go Royowi, ale co zrobiła z nim później? W końcu zauważyła go na
stoliku, obok kanapy. Westchnęła… I znowu zostawiła go pod jego nosem. Nawet
nie sprawdziła, czy usunęła ten nieszczęsny sms. Szybko odkryła prawdę. Zdjęcie
ukazało jej się od razu po odblokowaniu. Widział je, na sto procent. I co
teraz?
Zbiegła na dół, zastanawiając się czy chłopak już wyszedł. Buty i
kurtka zniknęły, mimo że nie było jeszcze ósmej. Włączyła ekspres do kawy,
zastanawiając się nad tym… Może lepiej, że wyszedł, bo nie wiedziała co miałaby
powiedzieć, kiedy miała pewność, że widział ją na wpół nago, a do tego
dowiedział się, że ktoś ją w ten sposób szantażuje. Gdy zaczęła przeglądać
smsy, okazało się, że było jeszcze gorzej. W skrzynce odbiorczej były dwa nowe
smsy od Markusa, jednak już przeczytane. Na pewno nie przez Lanę, co jak co,
ale to na pewno by zapamiętała.
21:14 „Molestowanie
nauczyciela… jak szybko wylecisz ze szkoły, słodka?”
20:21 „Złośnica… Mam nadzieję,
że pomyślałaś i już wiesz co dla ciebie
będzie lepsze”
Tylko późniejszy sms wzbogacony był o kolejne zdjęcie. Tym razem
zdjęcie nie było tak intymne. Przedstawiało Lanę stojącą przy otwartym oknie z
papierosem. Miała na sobie tylko majtki i koszulkę.
Wszystko niesamowicie się pogmatwało. Teraz martwiła się nie tylko o
to, że Markus to rozpowszechni. Bo nawet jeśli nie, Roy mógłby to zrobić. Bo
właściwie dlaczego nie? Przez jeden wieczór był wobec niej w porządku, ale to
nie znaczy, że nagle zostali przyjaciółmi i można mu ufać. Dręczyło ją to przez
cały dzień. Nie wyszła z domu nawet na chwilę, po prostu oglądała kolejne
programy w telewizji próbując zapomnieć o całej sytuacji. Na szczęście nie
dostała już żadnych wiadomości, zresztą tak jak przez kolejne dni. Cały dzień
spędziła sama. Dopiero wieczorem dostała smsa od Jamiego. Pisząc z nim,
skłamała, że jej sylwester był całkowicie w porządku.
Kolejne dni minęły spokojnie, choć wciąż się denerwowała. Kilkakrotnie
spotykała się z Jamiem, Tedem i Emi, jednak jakimś cudem udało jej się ukryć
to, co się stało. Zastanawiała się, czy nie pogadać o tym z przyjaciółką, szybko
jednak zrezygnowała. Czuła się upokorzona, a to że Roy się dowiedział, tylko
pogarszało sprawę. Lana ciągle nie mogła pojąć, jak mogła być tak głupia.
Czysto fizyczny związek miał zapewnić jej bezpieczeństwo. Żadnych problemów,
kłótni i cierpienia z powodu zerwania. A było jeszcze gorzej…
W końcu nadszedł dzień powrotu Jima i Kim. Lana naprawdę się stęskniła.
Miała dosyć pustego domu, samotności i ciągłego zamartwiania się. Pojawili się
przed południem, w szampańskich nastrojach. Kim od razu zabrała się za
przygotowywanie obiadu, a przy okazji opowiadała Lanie jak spędzili tydzień.
Zwiedzanie, zwiedzanie i jeszcze raz zwiedzanie. Zachwycała się nad wszystkim,
opowiadała o każdym miejscu, a blondynka siedząc przy stole, bała się, że po
prostu zaśnie. I może by tak było, gdyby Kim nie rozbudziła ją stwierdzeniem:
- Roy przyjdzie na kolację, mam nadzieję, że nie masz nic przeciwko? –
w głowie Lany pojawiło się milion pytań. Powiedział jej? A jeśli nie, czy to
zrobi? Co jeśli uzna, że najlepiej będzie wtajemniczyć rodzinę? A może zacznie
robić głupie uwagi przy stole? Zadawała je sobie po kolei, aż do wieczora.
Chcąc nie chcąc, musiała wreszcie zejść na dół i grzecznie zasiąść do
kolacji. Roy jak zwykle przyszedł spóźniony. Jedyną zmianą było ściągnięcie
kurtki w korytarzu, w tym jednak nie było nic dziwnego, było za zimno na
skórzaną, więc nosił tą, której ciepła zdążyła doświadczyć Lana kilka dni
wcześniej. Spoglądała na niego z obawą, zastanawiając się jednocześnie, czy
widział zdenerwowanie, którego nie potrafiła pohamować. Tylko na nią spojrzał i
bez słowa usiadł naprzeciwko niej. Wciąż mało rozmawiał z Jimem i Kim, jednak
Lana miała wrażenie, że nie odnosił się do nich tak źle jak poprzednio. Może
niewielki, ale jednak postęp. Kim zasypywała go opowieściami, tak jak niedawno
Lanę. Póki co, wszystko szło dobrze. Niepotrzebnie się martwiła… Najwyraźniej
twarz, którą pokazał w sylwestra była prawdziwa. Dokładnie w tym momencie lekko
się uśmiechnął, patrząc na Lanę. I nie był to jeden z tych jego cwanych
uśmieszków. Odwzajemniła uśmiech i chyba pierwszy raz od kilku dni poczuła się
lepiej. Przyjemne ciepło rozeszło się po jej ciele. Opadł z niej strach i nagle
pojawiła się nutka nadziei, że może jednak to wszystko jakoś się poukłada?
Nadzieja prysła jakieś 20 minut później. Roy o dziwo nie zmył się od
razu po kolacji, jak zwykł to robić wcześniej. Został w pokoju z matką, a
tymczasem Jim zaczął rozpakowywać walizki. Lana zaszyła się samotnie w kuchni.
Powoli wkładała naczynia do zmywarki, słuchając radia. Miała dosyć opowieści,
których wysłuchiwała cały dzień, a to była dobra alternatywa. Wtedy tą sielankę
przerwał dzwonek jej telefonu, a dzwonił nie kto inny jak Markus… Właśnie wtedy
kiedy zaczynała mieć nadzieję, że dał sobie już spokój. Przez chwilę bezmyślnie
gapiła się w ekranik, później odrzuciła połączenie. Włożyła resztę naczyń,
włączyła zmywanie i odczytała nowy sms praktycznie sekundę po tym jak przyszedł.
Stała tyłem do drzwi, tak zamyślona, że nawet nie zauważyła zbliżającego się do
niej Roya. Kiedy nie miał na sobie glanów, potrafił naprawdę cicho chodzić.
„Pod szkołą, wtorek 18:00. Lepiej żebyś przyszła”
- Zasadniczy facet – te słowa tuż nad jej głową sprawiły, że gwałtownie
drgnęła i wypuściła telefon z rąk. Obróciła się i spojrzała na niego kompletnie
nie wiedząc co powiedzieć, jak z tego wybrnąć... Dobrze to wiedział, patrzył na
nią z góry, w ogóle nie wzruszony tym, że właśnie bezczelnie podglądnął tego
smsa.
- Nie masz nic innego do roboty? – wypaliła w końcu i zwinnym ruchem
podniosła telefon.
- Nie, tak dla przyjemności oglądam cudze smsy i zdjęcia – prychnął
przyglądając się jej. Nie, nie miała zamiaru dłużej z nim dyskutować. Otwarcie
przyznał się, że widział te fotografie, może uznał ją za puszczalską i to stąd
była ta cała sympatia? Gwałtownie minęła go i prawie biegnąc opuściła kuchnię.
Przemknęła po schodach, a dalej przez swój pokój. Miała na sobie tylko dżinsy i
koszulkę, ale nie zważając na to złapała papierosy i usiadła na balkonowych
płytkach. Podciągnęła kolana pod brodę i szybko odpaliła fajkę. Potrzebowała
Jamiego, nagle poczuła, że nie mówienie mu o tym było błędem. On nigdy by jej
nie potępił. Pomoże jej, kiedy tylko mu o tym powie…
- Więc to dlatego tak się odmrażasz? – Roy pojawił się w drzwiach
spoglądając na nią, a z tej perspektywy właściwie tylko na czubek jej głowy.
Nie uniosła głowy, miała łzy w oczach i nie chciała by to zauważył. Pewnie już
teraz miał niezły ubaw.
- Wynoś się – powiedziała tylko oschle, choć cicho. Nastała cisza,
jednak chłopak się nie ruszał, widocznie nie zamierzał wyjść. W końcu
przykucnął obok niej.
- Nie chciałem… - zaczął cicho, a ona zaskoczona tak bardzo łagodnym
tonem jego głosu, mimowolnie na niego spojrzała. Nie skończył jednak zdania,
pewnym ruchem złapał ją za nadgarstek i powoli się podniósł – Chodź.
W końcu uległa i pozwoliła wprowadzić się do środka. Roy zamknął
balkon, przyglądając się jej z lekko zmarszczonymi brwiami. W pokoju było
ciemno, dlatego ledwo dostrzegała jego minę.
- W porządku? – zapytał jeszcze, w taki sposób, że dziewczyna naprawdę
była skłonna uwierzyć, że się zmartwił.
- Świetnie – odparła sarkastycznie. Nie miała już siły udawać, że z
wszystkim doskonale sobie radziła. Przez Markusa ostatni tydzień był koszmarny.
Ta sprawa zajmowała jej myśli od samego rana do późnego wieczora, a czasem
także podczas snu. Chciała raz w życiu zachować się jak kompletnie pusta,
pozbawiona jakichkolwiek oporów dziewczyna? No to teraz sama była sobie winna.
Dopiero teraz potrafiła tak spojrzeć na tą sytuację. Rzuciła się na faceta
tylko dlatego, że był mega przystojny. Teraz uważała go za wymuskanego lalusia,
wyglądającego jakby wyciągnięto go z reklamy.
- Powinieneś już iść –
stwierdziła tym razem ciszej. Chciała zostać sama. Następnego dnia miała
szkołę, co wcale nie poprawiało jej i tak już spapranego humoru.
Roy stał przed nią jeszcze
krótką chwilę, by później stwierdzić:
- Okej. Trzymaj się – jego głos
wciąż był łagodny. Lana pomyślała nawet, że wyglądało na to, że chciałby
zostać. Dlaczego?
Nic z tego nie rozumiała. Markus
– kiedyś zastanawiała się dlaczego się z nią spotykał, czuła się wyróżniona…
Teraz pytanie brzmiało, dlaczego posuwał się aż do szantażu, żeby wciąż się z
nią widywać. A Roy, dlaczego nagle okazywał takie zainteresowanie? Nie uważała
się za ładną, ale co najwyżej przeciętną. Kiedy wyszedł, westchnęła tylko i
zgasiła peta w popielniczce na stole.
Kolejny dzień był o tyle lepszy, że nie dostała żadnej wiadomości.
Jednak co z tego, jeżeli nazajutrz miała spotkać się z Markusem i nie wiedziała
co powinna zrobić? Dzięki Emi, mogła oderwać od tego myśli chociaż na chwilę.
Opowiadała jej o imprezie sylwestrowej, która była bardzo udana. Świetnie się
bawiła i tak jak sobie wcześniej obiecała, nie poświęciła żadnemu facetowi
dłużej niż 10 minut. Najwyraźniej dobrze jej to zrobiło, bo stwierdziła, że jest gotowa na konfrontacje z
Mickiem w szkole. Okazało się jednak, że nie musiała być, nie przyszedł. Razem
żartowały, że zrozumiał jakim był kretynem i dlatego się nie pokazywał.
Po lekcjach Lana wróciła do domu tylko na chwilę. Postanowiła resztę
dnia i noc spędzić u Jamiego, a rano udać się prosto do szkoły. Doszła do
wniosku, że tylko towarzystwo przyjaciół pozwoli jej nie popaść w załamanie
nerwowe.
Kiedy dotarła na miejsce, drzwi otworzył jej Jamie. Teda nie było, do
wieczora miał być w pracy. Od razu poczuła się lepiej, gdy tylko zobaczyła
szeroki uśmiech przyjaciela. Wpuścił ją do mieszkania, a następnie zadzwonił i
bez pytania jej o zgodę, zamówił dużą pizzę z czarnymi oliwkami i ostrą
papryką. Gdy rozsiadła się na jego łóżku, podał jej odpalonego papierosa i z
drugim usiadł obok.
- Dobra, Lenny. Teraz mów co się dzieje. Od tygodnia coś cię męczy i
całkiem nieźle ci szło kombinowanie żebyśmy się nie kapli.
Uśmiechnęła się. Jak mogła wierzyć, że uda jej się przed nim cokolwiek
ukryć? Potrafił wyczuć kiedy była zła, smutna czy nawet głodna. Postanowiła w
końcu powiedzieć mu co się stało. Jego reakcja była taka, jak się spodziewała.
- Co? Zabiję tego dupka – wyraźnie się wkurzył, dlatego od razu mu
przerwała.
- Nie. Poradzę sobie, spotkam się z nim, jakoś to poukładam
- Nie chcę żebyś została z nim sam na sam. Pójdę z tobą.
Długo musiała wybijać mu to z głowy. Na pewno czułaby się
bezpieczniejsza, ale to tylko pogorszyłoby sprawę. Tak naprawdę liczyła na to,
że uda jej się przekonać Markusa, że oboje by stracili, gdyby te zdjęcia
ujawnił. Obiecała sobie, że tym razem nie pozwoli, by ją zastraszył.
- Dobra. Ale jeśli nic to nie da, pójdziemy na policję, jasne? –
zgodził się w końcu Jamie, na co ona po prostu się do niego przytuliła. Wtedy
uśmiechnął się i powiedział – i jestem serio wkurzony, że nie powiedziałaś mi
wcześniej.
- Ale nie mów nikomu, okej? Tak strasznie mi wstyd – powiedziała nieśmiało.
Poczuła ulgę. Trochę jakby ciężar częściowo wziął na siebie Jamie. Nie
była sama, mogła mu o wszystkim mówić i w każdej chwili poprosić o pomoc. A
jeśli Markus spełniłby swoje prośby, ona wciąż miałaby przy sobie przyjaciela,
który nie patrzyłby na nią krytycznie.
Spędziła bardzo udany wieczór. Kiedy wrócił Ted, zaczęli oglądać film.
Siedzieli razem na łóżku Jamiego, śmiejąc się głośno przy każdej zabawnej scenie.
Już nie pamiętała, kiedy ostatnio tak dobrze się bawiła. Szkoda, że kolejnego
dnia miała stanąć twarzą w twarz z facetem, którego wolałaby już nigdy nie
oglądać.
/Wszystkiego co najlepsze w Nowym Roku! <3
Pięknie, ślicznie. Reszta jak będę myśleć.
OdpowiedzUsuńNajlepszego w 2015
Laxus
Roy mrr zawsze go lubiłam ^^^ niech się spiknie z Lena ^^ pisz nastepny szybciutko :D
OdpowiedzUsuńSzybko dalej mrrr chyba Lena nie będzie z Jamie ale to nic :D
OdpowiedzUsuńGratuluję!!!!
OdpowiedzUsuńZostałaś nominowana do Blog Liebster Award.
Więcej na http://zaufac-aniolowi-czy-jego-lzy.blogspot.com/p/blog-page.html