sobota, 9 maja 2015

Rozdział dwudziesty drugi - Emi

Usiadła na łóżku, przeciągając się. Chwilę zajęło jej uporządkowanie myśli. Była sobota, 9 rano. Ostatni weekend ferii, a od wyjazdu Teda i Jamiego minął tydzień. W obecnej chwili cieszyła się, że wracali dopiero za dwa tygodnie. Może do tego czasu jakoś oswoi się z nową sytuacją. Bywało, że co tydzień poznawała innego faceta. Ale Ted? Widziała to jako ultimatum: albo będą razem, albo nie będzie mile widziana w paczce. Wystarczyło, że spojrzała na telefon, żeby to potwierdzić. 2 połączenia od Teda. Dzwonił przez cały tydzień, czasem nawet po 10 razy dziennie. Nie odbierała, wyłączyła głos. Nie wiedziała co miałaby mu powiedzieć.
Wstała i ruszyła do łazienki. Minęła ciasny korytarz, zaglądając do pokoju Sary. No tak, znowu jej nie było. Od kilku miesięcy chodziła z Feanem i co drugą noc spędzała u niego. Zawsze, zupełnie jakby pilnowali grafiku. Może dwa razy zdarzyło się, że nieco od niego odbiegła.
Weszła do łazienki i od razu zrzuciła koszulkę, w której spała. Podeszła do lustra obserwując zmierzwione, różowe włosy. Nie cierpiała oglądać się po przebudzeniu. Zdecydowanie wolała patrzeć na końcowy efekt całego porannego rytuału.
Zaczęła od prysznica. Później, w ręczniku wróciła do pokoju, gdzie otworzyła szafę. Kilka minut trwało wybieranie ubrań. Niebieskie rurki, biała tunika i granatowy sweterek. Uwielbiała mieć wszystko dopasowane. Nawet bieliznę założyła niebieską. Później usiadła w swoim ulubionym miejscu – przy własnej toaletce. To tutaj codziennie przygotowywała się do kolejnego dnia. Lubiła kiedy wszystko było idealnie. Potrafiła kilkakrotnie poprawiać makijaż. Tym razem za pierwszym razem udało jej się równo pomalować oczy linerem i nie posklejać rzęs. Nawet włosy ładnie się pokręciły, wystarczyło, że je wysuszyła, nałożyła nieco pianki i ugniotła.
Westchnęła. Lana pewnie snuła się teraz po domu w szlafroku, nie przejmując się tym jak wygląda. Czasem jej zazdrościła. Sama nie potrafiła nawet przez jeden dzień odpuścić. Nie wyszłaby z domu bez dopasowanych dodatków i makijażu. Potrafiła zrezygnować najwyżej z układania włosów i to tylko w wyjątkowych sytuacji.
Zapowiadał się ciekawy weekend. Przez ostatni tydzień prawie nie widziały się z Laną, więc postanowiły spędzić razem trochę czasu. Lana wpadła na genialny pomysł, żeby wykorzystać do tego mieszkanie chłopaków. Babski wieczór, zakrapiany babskimi drinkami, spędzony na plotkowaniu. Lana była jej najlepszą przyjaciółką, właściwie pierwszą w jej życiu. Miała mnóstwo koleżanek, ale nigdy żadna nie była jej tak bliska.
Właśnie założyła małe kolczyki z niebieskimi oczkami, kiedy usłyszała trzask drzwi. Sara wróciła, jak zawsze o tej porze. I jak zawsze zrobiła zakupy. Emi naprawdę uwielbiała swoją siostrę, chociaż tak bardzo się różniły. Kochała te spokojne, sobotnie poranki, które zwykle spędzały razem. Jadły śniadanie, oglądały telewizję, rozmawiały. Tym razem nie było inaczej. Rozstały się dopiero popołudniu. Sara już dawno przywykła do częstych wyjść Emilki. Uwielbiała imprezy, randki, a nawet zwykłe zakupy. Tym razem umówiła się z Laną już na miejscu. Nim wyszła, oznajmiła Sarze, że nie wróci na noc. Siostra nie wypytywała, już dawno przestała. Chyba zaczęła obawiać się, co może usłyszeć w odpowiedzi.
Mieszkała zaledwie kilka ulic od chłopaków, dlatego szła pieszo. Całą drogę zastanawiała się, czy powinna mówić Lanie o tym co zaszło z Tedem. Do tej pory mówiła jej wszystko, bez żadnych wyjatków. Ale Ted… To było co innego, pierwszy raz unikała jakiegoś tematu. Po prostu wolała o tym nie myśleć. Nie potrafiła zrozumieć własnych uczuć. Zwykle bawiła się albo kompletnie wariowała na punkcie jakiegoś faceta. Uderzało ją to od pierwszej minuty znajomości i trwało dopóki się nie rozeszli, czyli kilka dni, góra tygodni. Tym razem było inaczej. Nie wzdychała godzinami, marząc o nim, nie wyczekiwała na wiadomość od niego…
Stanęła przed blokiem numer 13. Wbiegła po schodach, bez problemu pokonując na wysokich obcasach kolejne stopnie. W końcu dotarła na trzecie piętro, akurat kiedy Lana otwierała drzwi. Jak to dobrze, że Jamie postanowił zostawić jej zapasowe klucze. Nawet nie pytały o zgodę. Lana spędzała tam mnóstwo czasu, właściwie był to jej drugi dom. No i chłopaki na pewno nie mieliby nic przeciwko.
- Cześć słodka - przywitała się Emi, stając obok przyjaciółki. Blondynka uśmiechnęła się szeroko. Miała na sobie zwykłe dżinsy, t-shirt i skórzaną kurtkę.
- Hej, Ems - po tych słowach pchnęła drzwi i wpuściła Emilkę przodem.
                W środku nie było takiego bałaganu jak zwykle. Pewnie dlatego, że ubrania zawsze porozrzucane po pokojach zabrali ze sobą. Dziewczyny usiadły na kanapie w salonie, omijając sypialnię chłopaków.
                - To dziwne, że zrobili sobie salon i jedną wspólną sypialnię, nie? Co jak któryś chce zaprosić dziewczynę? - zastanawiała się Emi, kiedy Lana grzebała w niewielkim plecaku.
                - Chyba nie mogli się dogadać, bo ten pokój jest dużo większy… Zresztą nie wiem. Ciągle się zastanawiam, czy Ted nie jest przypadkiem gejem. Patrz co mam - wyciągnęła z plecaka butelkę czystej wódki i dwa owocowe soki. I oczywiście paczkę papierosów. Emi zdążyła przywyknąć, że Lana i Jamie ciągle palili. Przestała już zwracać na to uwagę, chociaż na początku dym bardzo jej przeszkadzał.
                - Wow, postarałaś się. Znowu grzebałaś w barku taty?
                - Masz mnie… Ciągle dostaje jakieś prezenty, ale zwykłą wódkę znalazłam tylko jedną. Same whisky i brandy. Mam nadzieję, że Kim nie policzyła butelek.
                Roześmiały się. Ostatnio coraz częściej żartowały z jej zachowania. Uważała, że Jim powinien pilnować córki, nie pozwalać jej palić, pić, a do tego najlepiej regularnie robić testy na obecność narkotyków. Lana nie miała jej tego za złe, rozumiała, że miała takie poglądy… Najwyraźniej, to że miała tatuaż, oznaczało, że prędzej czy później zacznie ćpać.
                - Rozmawiałaś ostatnio z Tedem? - zapytała Lana, jednocześnie odpalając papierosa.
                - Nie, dlaczego? - Emi powiedziała to nieco za szybko, bo w jej głowie zapalił się alarm. Czyżby wiedziała?!
                - Jamie prawie się nie odzywa - Lana wzruszyła ramionami, a jej przyjaciółka odetchnęła - nie wiem co się dzieje.
                Przerwała na chwilę, zaciągnęła się, a po chwili zapytała:
                - Zachowuję się jak małe dziecko?
                - No co ty. Nie mam pojęcia, nie miałam z nimi żadnego kontaktu - nagle zrobiło jej się głupio, że ignorowała telefony od Teda. Nawet dziś zdążył dzwonić już trzy razy. A może coś się stało? A ona naiwnie myślała, że chodzi o nią. Z drugiej strony, gdyby coś się działo, zadzwoniłby do Lany…
                - Potrafił pisać do mnie nawet, kiedy był z dziewczyną. Więc trochę się martwię… Może jest zajęty, ale wolałabym wiedzieć.
                - Może zadzwoń do Teda? - Emi zawsze była pod wrażeniem przyjaźni Lany z Jamiem. Nigdy nie widziała dwojga tak dobranych osób. I szczerze, trochę zazdrościła, patrząc jak do siebie piszą, dzwonią, albo spędzają razem całe godziny, nigdy nie mając dosyć. Czasem w ogóle nie wiedziała o co chodzi, kiedy słyszała ich rozmowę, bo rozumieli się praktycznie bez słów. Kilkakrotnie przyłapała ich na wymienianiu spojrzeń, kiedy Ted starał się zbliżyć do niej. Nie była głupia, od początku wiedziała, że Ted na nią leci, ale nie wiedziała co ma zrobić. Zresztą, teraz było podobnie, tylko dwa razy gorzej.
                - A może ty mogłabyś? Wiem wiem, zachowuję się jak debil, ale trochę mi głupio robić aferę o kilka smsów.
                - No dobra - zgodziła się, bo co miała zrobić? Powiedzieć, że nie może z nim gadać?
                - Super. Ale to później - blondynka wstała, przyniosła z kuchni dwa szklane kubki i po równo nalała do nich wódki. Uzupełniła sokiem wieloowocowym i z uśmiechem stuknęła o szklankę Emi.
                - Ostatnio chłoniesz alkohol jak gąbka - zaśmiała się i od razu upiła kilka łyków - i podoba mi się to. Opowiadaj, co się działo na tym koncercie.
                - Nic takiego… Za dużo wypiłam i wylądowałam u Ela w domu. Musisz go poznać, będziesz zachwycona. Jest stuprocentowym gejem, ma dwa razy więcej ciuchów ode mnie. Jest naprawdę świetny, można z nim gadać o wszystkim. Aż boję się pomyśleć, co mogłam mu naopowiadać.
                - Nooo nie, nie wierzę, schlałaś się na całego! - roześmiała się. Sama uwielbiała imprezy, a Lana do tej pory raczej ich unikała. Piła niesamowicie mało i rzadko, a teraz proszę, odmieniło się - jestem dumna.
                Kiedy nie widziały się codziennie w szkole, nazbierało się mnóstwo tematów do obgadania. Dyskutowały o wszystkim z wyjątkiem relacji Emi-Ted. Emilka postanowiła zająć się sprawami uczuciowymi Lany, byleby tylko oderwać się od własnych.
                - Zdradź mi pikantne szczegóły z tych wszystkich randek z Royem – powiedziała odstawiając pustą szklankę. Lana od razu zabrała się za uzupełnianie jej – ile razy się z nim widziałaś w tym tygodniu?
                - Dwa razy. Nic szczególnego… Gadamy jak znajomi, a pare razy zaczął mnie całować… Nic więcej.
                - Bo nie chcesz? – zaśmiała się Emi, zadziwiona jak alkohol rozsupływał język przyjaciółki. Zwykle musiała sporo się napocić zanim zdołała cokolwiek z niej wycisnąć.
                - Nie… Chcę wszystko robić powoli, poznać go… Trochę ciężko, w końcu to syn Kim. Nie chcę myśleć co by było gdyby się dowiedziała.
                - Jesteś zbyt porządna! – znów parsknęła śmiechem. Sama zawsze rzucała się w wir miłości, nie zważając na żadne konsekwencje. Chociaż tyle już razy się sparzyła.
                Nim się obejrzały, minęła północ. Nie piły dużo, powoli sączyły drinki. Były w doskonałym humorze, krążyły po mieszkaniu, tańczyły, wygłupiały się. Emi zdecydowanie poczuła się lepiej. Nagle uświadomiła sobie, że sto razy bardziej woli swoją przyjaciółkę od tych wszystkich głupich facetów. W końcu zasnęły w łóżkach chłopaków. Lana niemal automatycznie opadła na posłanie Jamiego i otuliła się jego kołdrą. A Emi wylądowała w łóżku Teda, co wywołało u niej sprzeczne odczucia.
                Otworzyła oczy wczesnym rankiem. Nie było jeszcze ósmej, ale nie mogła już spać. Doprowadziła się do porządku, zmywając rozmazany makijaż, rozczesując włosy. Później pomalowała się od nowa, bo oczywiście zabrała cały zestaw ze sobą.
                Lana jeszcze spała i nic nie wskazywało na to by miała się prędko obudzić. Emi zaparzyła sobie duży kubek kawy i wyszła z nim na mały balkon przy salonie. W końcu zebrała się na odwagę żeby zadzwonić do Teda. Nie chciała tego robić, ale wiedziała, że musi… Lana pewnie znowu o to poprosi, a nie chciała żeby była świadkiem tej rozmowy. A skoro spała, moment był idealny.
                Odebrał niemal od razu, a po zaspanym głosie stwierdziła, że go obudziła.
                - Heej, dzwoniłem z milion razy.
                - Cześć, wiem wiem, przepraszam…
                - Musimy pogadać… - zaczął od razu, jakby jakimś cudem wyczuł, że chciała go zbyć krótką rozmową.
                - Taak – westchnęła, nie bardzo wiedząc co mogłaby powiedzieć.
                - Jeśli chcesz… możemy zapomnieć o całej sprawie – ton jego głosu wskazywał na to, że zdecydowanie nie chciałby, żeby tak było.
                - Chyba tak będzie najlepiej – odparła cicho, choć wcale nie była co do tego przekonana.
                - Okej  – udawał, doskonale to wiedziała. Chciała mieć go jako zawiedzionego przyjaciela niż nie mieć go w ogóle. Chociaż najchętniej skończyłaby już tą rozmowę, przypomniała sobie dlaczego tak właściwie się odywała.
                - Wszystko u was w porządku? – zapytała siląc się na pogodny ton.
                - Taaak, jest świetnie. Całymi dniami malujemy, wieczorami są imprezy – wyjaśnił krótko, wciąż zaspany.
                - Przepraszam, nie chciałam cię obudzić. Wiesz, Lana… - przerwała przypominając sobie, że przyjaciółka wcale nie chciała by wydało się że się martwiła. No cóż, było już za późno – u Jamiego w porządku?
                - Lepiej niż w porządku, idiota szlaja się z laskami bez przerwy – zaśmiał się – od wczoraj go nie widziałem.
                - Nieźle – zaśmiała się, chociaż zastanawiała się czy nie brzmiało to raczej jak jęk rozpaczy – No nic, to bawcie się dobrze. Pa.
                Zbyt szybko urwała rozmowę, nie mogła już tego znieść. Pakowała się w kłopoty, z własnej winy. Po co jej to było? Nie mogło być po staremu? Dalej udawałaby że nic nie wie o zauroczeniu Teda, do niczego by nie doszło i wszystko byłoby po prostu cudowne. Ale nie, uległa chwili, jak zawsze.
                - Bu! – Emi aż podskoczyła słysząc nagle głos Lany. Właśnie zaglądnęła przez drzwi, kompletnie rozczochrana.
                - Chcesz mnie zabić? – zapytała i wstała, zabierając kawę.
                - Nie wierzę, nawet kiedy śpimy razem, nie widzę cię bez makijażu – zaśmiała się blondynka. Skuszona zapachem kawy, ruszyła do kuchni, a Emilka podążyła tam za nią.
                Kuchnia była bardzo mała. Obie oparły się o blaty popijając czarny trunek.
                - Ted mówi, że Jamie ugania się za laskami – powiedziała po chwili.
                - Tak myślałam… - zaśmiała się Lana rozbawiona. Emi uważnie się jej przyglądała. Rany, naprawdę myślała, że zobaczy zazdrość. Wtedy obie byłyby w potrzasku granicy przyjaźni. Ale nie, przyjaciółka wydawała się szczerze ubawiona – niepotrzebnie robiłam taką aferę, chyba jeszcze nie przywykłam do posiadania przyjaciół.
                - Ja chyba też – stwierdziła od razu Emi. No tak, ale teraz już wie, że nie powinno się obściskiwać z przyjacielem.
               
                Z mieszkania wyszły dopiero przed południem. Każda ruszyła w swoją stronę. Emi wolnym krokiem wróciła do domu. Sary nie było, zostawiła karteczkę na lodówce: „Będę późno, jakby co dzwoń”.
Samotnie spędziła resztę dnia, nigdzie nie wychodząc. Bezmyślnie oglądała telewizję, później poszła spać. Następnego dnia razem z Laną musiały wytrzymać na lekcjach. Po dwóch wolnych tygodniach nie było to takie łatwe. Szczerze zastanawiała się, jak wcześniej dawała radę w szkole. Teraz czas mijał szybciej tylko dlatego, że mogła bez ograniczeń mówić.
Po lekcjach rozstały się, bo Emi obiecała siostrze, że wreszcie to ona ugotuje obiad. Zrobiła zakupy, i następną godzinę spędziła w kuchni, przygotowując to co najbardziej lubiła – górę warzyw.
Sara wróciła punktualnie o 15.
                - Masz jakieś plany na dziś? Umówiłam się z Feanem trochę wcześniej… Nie masz nic przeciwko?
                - Sara, jesteś u niego co drugi dzień, nie musisz mi tego mówić za każdym razem – Emilka uśmiechnęła się. Tak naprawdę siostra była dla niej wszystkim, chociaż całkowicie się od siebie różniły.Bawiło ją, jak Sara tłumaczyła się przed nią. Chociaż sama była od niej o kilka lat młodsza, rzadko mówiła gdzie idzie.
                W taki sposób Emi została w mieszkaniu sama. Nie miała zamiaru nigdzie wychodzić, ale po dwóch długich godzinach oglądania telewizji, zmieniła zdanie. Narzuciła kurtkę, wsunęła buty na obcasach i wyszła do baru na tej samej ulicy. Nigdy nie był przepełniony, podobała jej się panująca tam atmosfera, no i miała blisko do domu. Zamówiła sobie piwo i samotnie usiadła przy stoliku. Lubiła przyglądać się innym gościom. Nie potrzebowała towarzystwa… Nawet ona czasem musiała się wyciszyć. Popadała w melancholijny nastrój, powoli sączyła piwo rozkoszując się gorzkim smakiem. Dopiero po dłuższej chwili dotarło do niej, że dzwonił jej telefon. W pierwszej sekundzie poczuła niekontrolowane ukłucie nadziei, że to Ted… Zupełnie irracjonalne, skoro sama kazała mu pozostać w bezpiecznej strefie przyjaźni. I rzeczywiście, nie był to Ted. Numer nie był zapisany, ale od razu poznała tą kombinację cyfr. Mick! Czego mógł od niej chcieć po tym wszystkim?
                - Halo? – odebrała, czując, że wszystko jej już jedno.
                - Hej… Dobrze się bawisz?
                - Dlaczego? – zdziwiła się i od razu się rozejrzała. No tak, stał przy barze obserwując ją. Szeroko się uśmiechał, jak gdyby nigdy nic. I chociaż codziennie widywała go w szkole, teraz było jakoś inaczej. Mijała go bez słowa, udawała, że nie istnieje. Teraz nie mogła. Szczególnie, że podszedł i usiadł obok niej.
                - Nie będziesz się chyba boczyć na mnie całe życie? Doobra, wiem, byłem strasznym debilem.
                - Byłeś? – zapytała zupełnie poważnie, bez cienia wzruszenia.
                - Okej, jestem debilem. Trochę za bardzo korzystam z życia, nie wiem… Zwykle nie bardzo myślę o tym co robię.
                - Może korzystanie z życia wcale nie jest takie złe – stwierdziła po chwili zrezygnowana. Szalała za nim, później przez niego płakała, a teraz tak po prostu siedział przed nią, a ona nawet nie czuła już złości. Było jej kompletnie wszystko jedno.
                - Więc… Przyjaciele? – zapytał bez ogródek, unosząc ciemne brwi. Tak, w dalszym ciągu był strasznie pociągający.
                - Powiedzmy… Znajomi.
                - W porządku, ty tu rządzisz – znów się uśmiechnął pokazując rząd prostych, białych zębów.
                Pół godziny później, Emilka doszła do wniosku, że może związki wcale nie muszą być skomplikowane i bolesne. Żałowała, że tak przeżywała każdą randkę z nim. Dlaczego zawsze musiała się tak przejmować? A może potrzebowała właśnie gwałtownych porywów i braku zobowiązań? 
                Później zastanawiała się jakim cudem od tych przemyśleń tak po prostu przeszła do czynów. Rozmawiali o kompletnych bzdurach, smak piwa, mała ilość ludzi w barze, fajna muzyka… W pewnym momencie Mick zupełnie swobodnie dotknął kosmyka jej włosów. Po prostu nawinął go sobie na palec, tak jakby to było całkowicie naturalne. I wtedy to się stało, jakby coś popchnęło ją do działania. Nachyliła się i po prostu musnęła wargami jego usta, subtelnie, delikatnie… Ale nie zostawiła mu możliwości namysłu, zaraz po tym pocałowała go mocniej, jedną dłonią oparła się na jego udzie, drugą wsunęła w długie włosy. Nie protestował, zresztą zdziwiłaby się gdyby tak było. Przejął inicjatywę, po prostu złapał ją obiema dłońmi w tali i razem z nią wstał, sadzając ją jednocześnie na stoliku...

6 komentarzy:

  1. Rozdział świetny :)
    Czy teraz będziesz pisać tylko z perspektywy Emi?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję :) Nie, to tylko taki jednorozdziałowy przerywnik ^^

      Usuń
    2. A, ok :D
      A kiedy next??

      Usuń
    3. Sama nie wiem, postaram się jak najszybciej ;) jestem jakoś w 1/4 rozdziału

      Usuń
  2. Hej Lily :)
    Jak tam idzie pisanie rozdziału?
    Już nie mogę sie doczekać kolejnej części :D
    Pozdrawiam i weeeny!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Trochę to trwało, musiałam oddać licencjat do końca maja i nie miałam chwili żeby zająć się rozdziałem :<

      Usuń